Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2012, 20:58   #97
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Wilk

Wilk obserwował. Przyczajony na skraju drzew, ukryty w gęstych zaroślach, był dla niech całkowicie niewidoczny. Patrzył, słuchał, węszył zapachy. Utrwalał w pamięci każdy z nich. Czasami strzygł uszami słysząc ludzki rozmowy a czasami warczał bezgłośnie, obnażając kły. Wybierał. Tam na polanie, ktoś właśnie przesunął się o kilka miejsc w kolejce do grobu i nawet o tym nie widział. Wilk oblizał się, już czując w paszczy smak krwi i wrócił do lasu…

Na polanie

- Siwy staruszek? - łowczy popatrzył na Mierzwe jak na idiotę. - Staruszek jak cholera. Wielki jak dąb a szeroki jak ork. Jak na nas wyszedł za pierwszym razem, tośmy chwycili za miecze, bośmy myśleli, że nas zwierzoludzie zwietrzyli. Włosy to miał jak ogień a i brodę taka samą. Łapę ma grubszą jak Ja udo a w dłoni to chyba mógłby człowiekowi głowę zmiażdżyć. Nosi się w skórach a na łbie ma wielkie łosiowe rogi. Rogi! I te jego oczy… Nigdy więcej nie chce ich oglądać. Jak taki do ciebie mówi i każe ci coś zrobić, to jesteś już w drodze, zanim on skończy mówić, ot co! -

O ile rozmowa z Jagerem jako tako szła, to dalsze dogadywane się z dziewczyna przestało być możliwe. Zakopał się tylko głębiej w łachmany na przemian krzyczała, że nic nie zrobiła i nie chce umierać, płakała i prosiła aby ją uwolnić. Na te chwile nie nadawała się do rozmowy. No a przynajmniej rozmowy prowadzonej konwencjonalnymi metodami…

W końcu przyszedł czas ruszać. Wóz był zaprzężony, z jego prowadzeniem nie było problemu. Z drugiego wystarczyło odczepić zwłoki Corvina i tez można było ruszać. Jager zrobił jak wcześniej powiedział. Pożegnał się z nimi na rozstaju i ruszył w kierunku Czarciej Mogiły, zdać raport von Antarze, jak mówił. Zapytał tylko, czy chcą aby przekazać coś staremu rycerzowi i zniknął. Oni ruszyli własną drogą, zgodnie z jego wskazówkami.

Podróż przebiegała bez żadnych problemów. Dziewczyna uspokoiła się w swoje klatce i nie dawał znaku życia. Ślady konnego oddziału łowcy czarownic, po pewnym czasie skręciły ze szlaku i tyle ich było widać. Wybrali ścieżkę tak, aby trudno było ich wytropić.
- Zawodowcy. -
Skwitował sprawę Leo. Mimo, że nic się nie działo, myśliwy był niespokojny. Niczego nie zauważył, ale cały czas miał wyraźnie, że są obserwowani i to nie przez jedną parę oczu… Puki co jednak, żaden tajemniczy obserwator nie dał znaku życia. Po kilku godzinach drogi dotarli do rozdroża. Na rozwidleniu dróg stał drogowskaz, przyozdobiony powieszonym na nim ciałem goblina. Było względnie świeże, bo jeszcze nie zaczęło się rozkładać. Co ciekawe, nigdzie nie było widać wron, kruków czy innych padlinożerców, tak charakterystycznych dla takiego widoku. Zielonoskóry był powieszony, w taki sam sposób w jaki wiesza się skazańców, choć patrząc na wielką dziurę ziejącą mu w brzuchu, było oczywiste, że nie zginał na szubienicy.

Strzałki wskazywały Munchien na południu, gdzie odchodziła węższa odnoga i rysunek klasztoru ze znakiem bogini miłosierdzia. Na tej drugiej strzałce wisiał właśnie truchło zielonoskórego.

- Nie zdążymy do Wideł przed zmrokiem. Trzeba będzie nocować na trakcie. Chyba, ze skręcimy do Munchien, tam przenocujemy i jutro ruszymy dalej. Jak wyjedzmy o świcie. -

Znów trzeba było podjąć decyzje…
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 28-05-2012 o 00:14.
malahaj jest offline