Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2012, 21:15   #14
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Azakiir uznawał tutejszą ludność za dzikusów, nie wartych uwagi i czci. Sytuacja w kasynie bynajmniej więc go nie zdziwiła, a wręcz nawet może i nieco ucieszyła? Mógł przecież teraz pokazać im gdzie jest ich miejsce! Na swój cel wybrał kobietę, która była w spółce ze złodziejami. Wyglądała na kogoś ważnego, więc jej obezwładnienie mogło mocno obniżyć morale wroga. Fakt, że sala była przepełniona gośćmi kasyna i że rozprysk bomby prawdopodobnie dosięgnie i ich – nie miał najwidoczniej znaczenia dla alchemika.


Bomba dosięgnęła swojego celu i wybuchła płynnym ogniem, który osiadł się na kobiecie i gościach dookoła. Po Sali rozeszły się krzyki bólu i paniki.

- Chcą nas spalić! Chcą spalić całe kasyno! – zaczęło krzyczeć parę ludzi i ci którzy do tej pory leżeli posłusznie na ziemi nagle wstali. W panice zaczęli biec do głównych drzwi wejściowych. Kobieta wmieszała się w tłum, co nie było zbyt trudne bo sama wpadła w panikę …

Tłum ludzi tratował tych, którzy leżeli, a ci którzy stali byli siłą ciągnięci w stronę drzwi. Don z trudem przedostał się do bandyty, który stał mu na drodze do czarodzieja. I choć wojownik zdołał zachować równowagę – bandyta miał mniej szczęścia. Tłum ludzi przewrócił bandytę i stratował zanim wojownik miał szansę cokolwiek mu zrobić. Nieprzytomny, bandyta leżał poobijany na podłodze. Drugi bandyta obok miał więcej samozaparcia i nie dał się stratować tłumowi. Don postanowił więc na nim skupić swoją uwagę – niestety w tłumie ciężko było machać mieczem, aby kogoś nie zranić i atak został z łatwością sparowany mieczem bandyty.

Niezadowolona mina dziewczyny wciąż widniała przed oczami elfowi. Pomyśleć, że jeszcze chwilę temu było tu tak „spokojnie”. Nie tracąc jednak czasu na zbytnie rozmyślania, magus posłał magiczny pocisk fioletowej energii w stronę czarodzieja. Był to wyjątkowo dobry wybór na tę sytuację. Pocisk manewrował z niezwykłą precyzją pomiędzy tłumem. Fioletowa energia rozbłysła ze sporym impetem na brzuchu czarodzieja. Ten zgiął się w pół i wypowiedział parę przekleństw, które zniknęły w krzykach spanikowanego tłumu. Elf widząc, że tłum zaczyna zachowywać się coraz bardziej agresywnie przybrał postawę defensywną, z uniesionym rapierem – dzięki temu uniknął stratowania.

Podobnie jak przy alchemiku, jeden z bandytów został stratowany – drugi jednak ostał się. Strażnicy też mieli problemy, skupili teraz całą swoją uwagę na przeżyciu i uspokojeniu tłumu – ze średnim skutkiem. Ocalały bandyta, nadzwyczaj posłusznie, ruszył w stronę Baltazara, ale drogę zagrodził mu krasnolud. Topór tych rozmiarów nie był łatwą bronią w użyciu w takim tłumie, jednak krasnolud nadzwyczaj precyzyjnie się nim posługiwał – tnąc prosto po boku bandyty. Mężczyzna został bardzo mocno ranny, chwycił się za bok i nie był już wstanie powstrzymać tłumu, który go pochwycił w szale i stratował.

Jeden krasnolud mógł powstrzymać jednego napastnika – ale nie spanikowany tłum gości. Baltazar był całkiem silny jak na kapłana, ale ciężko to porównać z siłą tłumu. Najpierw został pochwycony siłą naporu w stronę drzwi, ale już kawałek dalej, nie mogąc utrzymać równowagi, przewrócił się. Starał się ochronić swoje ciało jak tylko mógł i trzeba przyznać, że miał szczęście, że znajdował się przy jednym z krańców sali, bo dzięki temu niezbyt wielu gości go podeptało.

Czarodziej nie miał zbyt wielu problemów ze strony tłumu – większość mimo wszystko starał się go unikać po pokazie fajerwerków jeszcze chwilę temu. Na początku chciał zająć się kapłanem, ale teraz swój gniew skierował na elfim magusie. Jakby ironicznie, posłał w stronę Variela taki sam pocisk energii jaki elf mu zafundował.

Reszta strażników i bandytów była zajęta swoimi problemami, część uciekło – część walczyło o przetrwanie. Wkrótce jednak większość gości opuściła główną halę i zatrzymała się na drzwiach, które dosłownie pękały w szwach. Nie były one przystosowane do obsłużenia takiej ilości ludzi na raz, więc ludzie zaklinowali się wewnątrz, starając się wydostać przed innymi, ciągnąc ich w tłu, drapiąc i przepychając – sprawiając, że tylko parę osób zdołało wyjść.

W głównej hali został tylko czarodziej i śmiałkowie, którzy rzucili mu wyzwanie. Strażnicy starali się uspokoić tłum przy drzwiach, a bandyci albo zniknęli albo leżeli nieprzytomni. Widząc to, czarodziej przegryzł gniewnie wargi i skupił swoją uwagę na impie w klatce, który przez cały czas wyklinał i uderzał o drzwi klatki, próbując się wydostać. Złodziej miał już sięgnąć po coś w swojej kieszeni, ale zrezygnował.

Zamiast tego wyszeptał słowa zaklęcia, które sprawiło że podłogę przy alchemiku i wojowniku pokryła śliska substancja utrudniająca ruch. Sam natomiast ruszył biegiem, bo zaklęcie Baltazara przestało działać, w stronę łazienki, prawdopodobnie aby uciec.
 
Qumi jest offline