Tak to jest. Wsi sielska anielska uśpiła ich czujność i tak wpakowali się w samo szambo. Było ich dwóch, bo Liszka nawiał. Może sprowadzi pomoc? Tylko kiedy? Czasu nie mieli za dużo, bo już wilki zaczęli ich podgryzać. Magnar dostał w nogę włócznią, na szczęście niegroźnie, a za rękę go chwycił wilk. Omskło mu się nieco i bydle nie padło od pierwszego ciosu, więc przywalił drugi raz mając nadzieję, że nie będzie musiał poprawiać.
Imrak był w gorszym położeniu, ale udało mu się wykaraskać. Magnar chętnie by przystał na jego propozycję, by osłaniać sobie plecy, ale wpierw musiał sobie poradzić z bezpośrednim zagrożenie. W każdym razie ucieczka już nie wchodziła w grę. Należało przygotować się na długotrwałą obronę. Gdy znalazł chwilę rozejrzał się, czy aby w pobliżu nie ma terenu bardziej zdatnego do obrony. Dla przykładu gęstszego lasu, w którym nijak by było ciskać włóczniami.
Szczytem marzeń byłaby jakaś skałka, albo pieczara. Nadzieja go nie opuszczała. Jeszcze nie. |