Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2012, 16:07   #108
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Hayley Stark

Długa wędrówka, często ukrywanie się przed wzrokiem, węchem i szóstym zmysłem żywych trupów, po nieznanym Ci mieście, doprowadziły Cię daleko poza tereny Ci znane. Droga powrotna do kryjówki, na pewno nie była by lekka, łatwa i przyjemna. A raczej poszukiwanie czegoś, co byś rozpoznała. Jakiś punkt odniesienia, jakieś znajome miejsce, które pomogło by Ci trafić do twojego schronienia.
Nie dane Ci było spotkać nic takiego, ta cała ucieczka, panika. Wszystko to zbombardowało umysł młodej dziewczyny.
Dopiero w południowej części Sopotu, gdzie rozpościerało się sporo domków jednorodzinnych, jakiś las, a nawet sklep biedronka dały nadzieję na jakieś dalsze przeżycie. W sumie, to nie miałaś żadnych innych nadziej, niż zatrzymać się tu. Trupów było mało, mniej niż na osiedlu z którego ledwo się wyrwałaś i mniej niż w centrum. Pojedyncze sztuki szwędały się po okolicy, to póki co, było twoje jedyna zagrożenie.
I w końcu zauważyłaś ich, trzech mężczyzn ładujących jedzenie z Biedronki, do pozbawionego dachu i części siedzień samochodu.

Adam Jeżyński

Sen spadł na Ciebie niczym błogosławieństwo. Oczywiście za nim zasnąłeś, słyszałeś ludzi z hotelu, za nic mających apokalipsę wokół siebie. Bawiących się, ucztujących, pijących do nieprzytomności. Istna postawa dekadencka. Skoro nie było nadziej, należało się chociaż dobrze zabawić. Głośna muzyka, krzyki i światła gwarantowały Ci jedno, spokój od żywych trupów. Wszystkie szczelnym kordonem otaczały hotel. Od biedy, raz na jakiś czas ktoś strzelał, raczej do zabawy, a nie w ramach obrony schronienia. Dopiero nad ranem wszystko zaczęło cichnąć. Wtedy też zasnąłeś.
Spokojny, dający energii sen zmącił jakiś ruch przy drzwiach. Nie był to ruch charakterystyczny dla żywych trupów, nie ten przytępiony, lecz o wiele żywszy, ludzki lub zwierzęcy.

Jacek Czarnecki, Marek Moryczewski, Michał Kowalski

Trójka mężczyzn ruszyła w kierunku sklepu, mając w nadziei że nadal tam będzie i nie będzie rozkradziona. I że nie spotkają kogoś, kto zechce od nich sobie za wszelką cenę pożyczyć samochód, nie bojąc się nawet zbytniej utraty amunicji. Droga nie zajęła wiela, tyle samo co ostatnio. Nie było zbyt wielu korków, sygnalizacja nie działała i tylko gdzie niegdzie wędrował sobie żywy trup. Jak tylko spostrzegał samochód, od razu wyciągał w jego kierunku ręce i starał się dosięgnąć auto, zdogonić je. Na nic to wszystko się zdawało. Były za wolne.
Na miejscu, jak się okazało, nikogo jeszcze nie było. Przystąpiliście do załadunku, cała baza na was liczyła.

Marcin Śniadecki

Nim mężczyźni którzy mieli jechać po jedzenie, dokończyli modernizację samochodu, żołnierze pod dowództwem Śniadeckiego i Natalisa ruszyli w kierunku budynków, w których mogli by się ukryć porywacze.
Pierwsza była leśniczówka, lecz ta okazała się pusta. Dwie godziny drogi później, dotarli do znalezionego na mapie przez Natalisa zajazdu, na którym znaleźli zwłoki pierwszego z porywaczy. Znaleźli też ślady opon, z których wynikało że kierowca zawrócił, wyszedł z samochodu u padł. Potem zawracając, wyszło na to, że pojechali prosto. Dopiero potem, po czterech godzinach znaleźli dom, w którym znaleźli kolejne ciało i list od Barbary, zaadresowany do reszty chłopaków.
Za daleko było ich teraz szukać, więc Natalis rozkazał przeczekać noc w domu i rano wrócić do bazy. Basia była raczej bezpieczna, a oni nie mogli sobie pozwolić na tak dalekie, piesze wędrówki.

Barbara Zaręba

Samochód zatrzymał się równe 7 km. dalej, w jakiejś opustoszałej wsi.
- Dobrze trafiliśmy, może znajdziemy jakieś jedzenie. Przetwory, te rzeczy. Pewnie mają ich sporo w piwnicach. No i benzyna do maszyn rolniczych, może nie będziemy musieli zostawić Poldka - przedstawił swój pomysł Basi, samemu wysiadając z auta, na razie nie zabierał rzeczy.
Tylko swoją dubeltówkę i siekierkę, wystającą z plecaka już wcześniej. Rozejrzał się po domostwach, stojących blisko drogi, a za którymi rozciągały się aktualnie, zarośnięte chwastami pola.
- Zrobimy to tak, trzymaj się blisko mnie i w razie czego nie waż się dla mnie narażać, to tak w gwoli ścisłości, jakby Ci się zachało być bohaterkę - uśmiechnął się wesoło, ruszając przed siebie w kierunku pierwszego domu.
Dom okazał się pusty, tak samo jak drui i trzeci. Udało się znaleźć trochę płatków, kiszone ogórki, sałatki konserwowe, nawet ryby w occie i mięso. Był wręcz szczęliwy los na loterii. Dopiero w czwartym domku, piętrówce z czerwonym dachem, coś poszło nie tak.
Nim nieznajomy się obejrzał, na jego plecach siedział przeszło 120 kilowy żywy trup. Nieznajomy zaczął się wić, starając się wyrwać z uścisku grubasa i nie dać się ukryć. Reszti, niepożartego przez strach rozumu, kazały mu krzyknąc zamiast "pomocy", "uciekaj" do Basi.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline