Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2012, 10:26   #163
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ogień to świetny wynalazek. Można upiec kiełbaski, ugotować obiad, w honorowy sposób pożegnać wojownika, zatrzeć wszystkie ślady. Zaiste, świetny wynalazek...
Chris z kamienną twarzą obserwował, jak na pogrzebowym stosie płoną zwłoki dziewczyny, która “dla honoru swego rodu popełniła samobójstwo”. Prawdę mówiąc nie do końca wierzył własnym uszom. Już dawno nie słyszał, żeby ktoś opowiadał takie głupoty. Na moment przeniósł wzrok na Earma, który stał z miną ni to cierpiętnika, ni to bohatera. Ciekawe, kto wymyślił to pełne poświęcenia samobójstwo - on, czy Alana? I jak to się miało do wcześniejszego oskarżenia Chrisa o morderstwo? A teraz wyglądało tak, jakby sam Earm uwierzył w to, co opowiada królewska córka. Co, na demony, knuje ta para? Czyżby dzięki temu “samobójstwu” honor rodu nagle wzrósł? I jaki interes ma w tym Alana? Nawoływanie do walki z Hirvio? Bzdura totalna. Nie było chyba nikogo, kto by był takiej walce przeciwny. Kaptowała sobie zwolenników? Może... Zapewne powinien porozmawiać z Samkhą, by dowiedzieć się czegoś więcej o tych, co sprzyjali Alanie i którzy z nią właśnie wiązali swą przyszłość.

Rozejrzał się, w miarę dyskretnie, kto towarzyszy biednej Cwene w drodze na tamten świat. Earm, to oczywiste. Erlene, jako Wiedźma, też spełniała swój obowiązek. A niezbyt liczna reszta? Poplecznicy Earma czy zwolennicy Alany? Prócz, oczywiście, Samkhy i Chrisa. Uwolnili dziewczynę, mogli sobie popatrzeć, jak ich starania obracają się w niwecz. Tylko czemu, na wszystkich bogów Asgardu, ktoś przyprowadził tutaj te dwie dziewczyny, Audrey i Shelly?

Na moment wrócił myślami do wczorajszej rozmowy z Samkhą. I jego zakończenia... Chociaż zdecydowanie nie wypadało myśleć o takich sprawach podczas tak smutnej, a zarazem tak podniosłej uroczystości. Aby wyrzucić z głowy te myśli zaczął się intensywnie wpatrywać w płomienie.

Czy gdyby zwracał baczną uwagę na obie dziewczyny, to zdołałby zapobiec tragedii? Wątpił w to. Był zdecydowanie za daleko. Za to, zdecydowanie po niewczasie, pojął, czemu obie dziewczyny przyciągnięto na tę ceremonię. Przedstawienie, prawdę mówiąc. Delikatna, niech to szlag trafi, sugestia, jak powinny postąpić. Nic dziwnego, że pod taką presją Shelly dała się skłonić do takiego kroku. I w ten oto prosty sposób pokazano światu, jak postępuje prawdziwa Krigarka.

Alana i Earn.
Co ta para miała ze sobą wspólnego? Pierwotne podejrzenia Chrisa o wpływie królewskiej córki na krigarskiego wojownika znalazły swe potwierdzenie w naradzie, jaka odbyła się między tamtą parą. Pospiesznej, ale nad wyraz intensywnej. Chris jednak stał zbyt daleko i nie był w stanie usłyszeć, na jaki temat toczyła się rozmowa.
Przez moment jeszcze obserwował odchodzących, a potem podszedł do Samkhy i Erlene. Nie zamierzał z nimi jednak rozmawiać o swych spostrzeżeniach, przynajmniej teraz. Chwilowo przynajmniej ważniejsza była Audrey. A kłopoty, jakich się spodziewał, nadeszły zanim jeszcze nadeszła noc. Dziewczyna chyba nie rozumiała, co jest dla niej dobre. Wieloletnia tradycja, presja otoczenia, przykład, jaki dała Shelly... Nic dziwnego, że się dziewczyna załamała, jeśli załamaniem można nazwać napad szału, jaki ‘dopadł’ Audre. Gdyby nie pomoc Chrisa, zapewne trzeba by dziewczynę ogłuszyć, jako że nawet silny chwyt Kanadyjczyka nie do końca potrafił unieruchomić Audrey. Niespełna połowa doprawionego ziołami wina znalazła się na podłodze, ale i tak do żołądka szarpiącej się dziewczyny trafiła odpowiednia ilość napoju i w końcu Audrey się uspokoiła.
Nie do końca zresztą, bo jeszcze przez kilka chwil słychać było, jak się dziewczyna awanturuje, w końcu jednak niepokojące odgłosy ucichły.
Spokojny (przynajmniej na razie) o los Audrey Chris pożegnał się z Samkhą i Erlene, a potem poszedł do swego pokoju. Teoretycznie powinien zasnąć natychmiast, jednak sen nie od razu raczył się zjawić, i to nie wspomnienie poprzedniego wieczora zakłócał spokój Chrisa. Przynajmniej nie tylko to.

Cwene zginęła. Shelly jako kolejna została usunięta z tego świata. O mały włos i trzecia z dziewczyn, Audrey, powędrowałaby w ślady swych przyjaciółek. O co w tym wszystkim chodziło? Komu przeszkadzały? A raczej - przeszkadzają, bo jedna, dziwnym trafem, jedna jeszcze żyje, No i trzeba zadbać o to, by tak zostało na dłużej. Tyle tylko, że na razie nie miał jeszcze pojęcia, jak to zrobić. Czy nadzór, jaki na razie roztoczono nad Audrey, wystarczy? Trzeba by ją wywieźć stąd, jak najdalej. Tylko jak to zrobić? Nie znał tu nikogo. Na Erlene raczej nie miał co liczyć. Wyglądało na to, że młoda Wiedźma popiera ideę samobójczej śmierci dziewczyn, które za jednym zamachem straciły i cnotę, i honor. Samkha? Poglądy córki Herebeortha były zbliżone do poglądów Chrisa. Może właśnie ona zna jakieś miejsce, gdzie Audrey mogłaby dojść do siebie? Z dala od różnych nacisków i wpływów.
W normalnym świecie dziewczyna znalazłaby się pod opieką dobrego psychologa, ale tutaj... Z tym by mogły być niezłe kłopoty, bo łatwiej tu znaleźć bandę Hirviö niż specjalistę od psychiki. Chris do takiej roli bynajmniej nie pretendował. Nie dość, że talentu mu brakowało, to jeszcze widać było, że do mężczyzn Audrey czuła uraz, co oczywiście było rzeczą całkiem zrozumiałą.
Ale i tak pozostawało pytanie, komu przeszkadzały te dziewczyny. Co takiego wiedziały? Co, lub kogo, mogłyby zdradzić?
Księżyce stały już wysoko na niebie gdy Chris wreszcie zasnął.

Co można robić, gdy się nie ma nic do roboty? Ile razy można iść do stajni? Ile razy można obejrzeć każdy nabój z osobna i po raz kolejny przekładać z miejsca na miejsce te rzeczy, które będą niezbędne podczas wyprawy w Góry Kruków? Już lepiej było pozwiedzać ‘pałac’. A było co oglądać. Wbrew pozorom budowla była całkiem rozległa. Co prawda nie można było zwiedzić skarbca ani też zbrojowni, ale i tak najciekawsze odkrycie nie było związane z tymi dwoma miejscami. Chris w żadnym wypadku się nie spodziewał, że i w tym świecie modny będzie dogging, czyli uprawianie seksu w miejscach publicznych. Sądząc z odgłosów para nie schowała się w jednej z komnat, tylko zaczęła realizować swe pragnienia na korytarzu. Albo ta część królewskiej siedziby była nieużywana, albo też tamci tak byli spragnieni, że nie mogli poczekać.
Chris cofnął się o kilka kroków, zastanawiając się, czy czekać, aż tamci skończą, czy też może wrócić. W żadnym wypadku nie miał zamiaru wtrącać się w cudze amory.

Para skończyła jednak szybciej, niż się Chris spodziewał. Albo wybuch namiętności był tak wielki, albo odłożyli finał na później. Dopytywać się nie miał zamiaru, zresztą był pewien, że nawet gdyby okazał się ciekawskim chamem bez wychowania, to i tak przynajmniej jedno z tamtej dwójki nie raczyłoby mu odpowiedzieć. Earn nie wydawał się skłonny do jakichkolwiek rozmów. Aż dziw, że nie zaatakował Chrisa, gdy byli sami w tym korytarzu.
Chociaż nie do końca sami. Parę kroków wystarczyło, by niemalże zderzyć się z Alaną. A więc to aż tak daleko zaszło? Chris skłonił się uprzejmie, wypowiedziawszy kilka słów przeprosin, po czym poszedł dalej, podczas gdy Alana ruszyła w stronę, skąd przyszedł Chris. I dokąd udał się Earm.
Czy tamci planowali w innym miejscu kontynuować to, co tutaj zaczęli?
Prawdę mówiąc sprawa mniej czy bardziej udanego seksu w wykonaniu Alany i Earma niebyt Chrisa interesowała. Ważniejsze było to, jaki wpływ będzie miał związek między tą parą na przyszłe dzieje wyprawy tudzież zamieszaną w tę całą aferę osoby. Earn był wrogiem, czy zatem Alana również?
 
Kerm jest offline