Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2012, 09:13   #3
Rudzielec
 
Rudzielec's Avatar
 
Reputacja: 1 Rudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodze
Podobały jej się te samolociki, „ornitoptery” jak mówiła na nie załoga. Przychodziła patrzeć jak startowały i lądowały już od pierwszego dnia rejsu. Czasem lądowanie wymagało sporych umiejętności, Muad`dib rzadko zwalniał a wiatr potrafił być kapryśny i część pasażerów robiła już zakłady kiedy w końcu zwiadowcy rozbiją się o pokład. Najpewniej przez trudne warunki kapitan zabronił zabierać pasażerów na pokład w czasie lotów rozpoznawczych. Tłumaczenie czemu gość Księcia zginął w poskręcanym płonącym wraku widocznie nie znajdowało się na liście skrytych marzeń kapitana i wolał tego uniknąć wymawiając się kwestiami bezpieczeństwa, co niestety oznaczało, że i ona przykuta była do pokładu jak reszta. Ale czego by nie dała żeby polatać tym maleństwem, wprawdzie najlepiej czuła się za sterami pojazdów zdolnych do lotów kosmicznych. Ale w Akademii nauczono ją także podstaw latania wszystkim łącznie ze sterowcami. Była zresztą pewna, że dałaby sobie radę, no w każdym razie nie stałoby się nic czego nie mogłaby potem naprawić…

Rozległ się kolejny okrzyk.-Napinaj!-potem dźwięk małej katapulty i strzał. Jeden z pasażerów stary pierdziel najwyraźniej pasjonował się marnowaniem amunicji próbując strzelać do rzutek. Szło mu genialnie, z piętnastu pudełek amunicji jakie miał przed sobą wystrzelał już dziesięć, zaś liczba trafionych rzutek nadal wynosiła zero. Isa zastanawiała się jak można być tak tępym by nie pojąć aluzji matki natury, że nie jest się następnym wcieleniem boga łowów i nadal pomstować na wiatr, złą strzelbę, tych miał tylko pięć na ładnym drewnianym stojaczku, czy wreszcie zwykłego pecha. Jak zwykle po krótkiej chwili rozległ się irytujący głos amatora strzelectwa pomstujący, tym razem, na chłopaka obsługującego katapultę. Czemu miał być winny Isa już nie usłyszała, teraz miała kolejne piętnaście minut gdy szlachetnie urodzony raczy ukoić swe nerwy herbatką i ciasteczkami nim znowu postanowi pokazać swą maestrię we władaniu bronią palną. Kątem oka ujrzała znajomą jej parę, Państwo Juandastas schodzili pod pokład, albo na obiad albo aby skryć się w zaciszu swej kajuty.

Polubiła swych byłych pracodawców podczas dwudziestodniowego rejsu ich prywatnym jachtem, prawdziwym cackiem jeszcze z czasów Drugiej Republiki. Dobrze zrobiła, zgadzając się przewieźć państwo Juandastasów z Gwynneth gdzie odwiedzali swego wuja Hrabiego Philipe`a na Criticorum. Stało się to głównie dzięki Proxy która jakoś dowiedziała się o chęci uczestnictwa tej dwójki w aukcji organizowanej przez Księcia Sindbada Al-Malik i poszukiwaniu przez nich pilota o czym też poinformowała młodą ukaryjkę. Isa nie czekając wysłała list do sekretarza Hrabiego Philipe`a przedstawiła się w nim, zgodnie zresztą z prawdą, jako pilotka Gildii z dużym doświadczeniem, poszukująca zatrudnienia po utracie statku w zasadzce piratów, słysząc zaś o uczciwym i sprawiedliwym traktowaniu jej ludu w dominium hrabiego postanowiła zaoferować mu swoje usługi. Baron wraz z małżonką odpisali na jej list nim zdążyła zjeść obiad, Isa do tej pory była zadziwiona sprawnością sekretarza pana Hrabiego, zapraszali ją na rozmowę. Posiadali swój statek ale ich pilot okazał się być człowiekiem podłego charakteru, jak wynikło z późniejszych rozmów miał długi karciane które spłacał kradnąc rzeczy z ich posiadłości. Z radością więc wynajmą kogoś na jego miejsce byleby uniknąć wstydliwej konieczności podróżowania „zapchlonym liniowcem” i opowiadania w towarzystwie o swej pożałowania godnej sytuacji. Byli jeszcze bardziej zadowoleni gdy w końcu poznali Isę osobiście, owszem może była niższa niż przeciętnie ale miała bardzo kobiecą sylwetkę, krągłe biodra, wąska talia i biust na którym miło było zatrzymać wzrok, które to cechy doskonale poprawiały jej samoocenę. Widząc spojrzenia pana Barona i jego małżonki Isa wiedziała, że nadchodzący rejs nie będzie się jej dłużył. Po kilku nieporadnych próbach i aluzjach z ich strony uznała, że zlituje się i po prostu poszła do ich łaźni gdzie bez krzty pruderii zaproponowała obojgu żeby zostali jej Rinsada. Słowo to oznaczało w Ukaryjskiej kulturze towarzyszy broni jak też i kochanków bez zobowiązań. Skończyło się to jak można było się spodziewać namiętnym seksem który bardzo miło zapisał się w pamięci Isy bowiem Eloise wykazała się niezwykle czułym dotykiem i znajomością ukaryjskiego pisma. Bycie „czytaną” przez jej delikatne palce było zdumiewająco przyjemnym doświadczeniem, jak zresztą większość rzeczy które robiła Eloise. Natomiast Ethienne, mężczyzna o gracji tancerza i ciele wojownika, był naprawdę doskonałym kochankiem, delikatnym gdy bawili się w delikatność i prawdziwie władczym a wręcz groźnym gdy próbowali bardziej niegrzecznych fantazji, gładko wpasowywał się w dowolną rolę. Fakt, że Matka Natura szczodrze go obdarowała był już po prostu czystą złośliwością wobec kobiet które nie miały na własność podobnego faceta. Isa autentycznie zazdrościła Eloise jej męża i niemal zgodziła się z nimi zostać widząc spojrzenie baronowej która proponowała jej kontrakt bezterminowy. Ale nie mogła, a przynajmniej nie dopóki nie pomści Deidree, zresztą coś jej mówiło, że to było zbyt piękne. Czuła też albo swą kobiecą intuicją albo może za pomocą innych zdolności tak rozwiniętych w jej rasie, że Eloise czegoś od niej chciała ale bała się nawet zapytać. Dlatego starała się unikać swych byłych pracodawców mimo, a może właśnie, ze względu na sympatię jaką ich darzyła. Co nie było trudne gdyż jej kajuta była w zupełnie innej części niż ich luksusowe apartamenty, a pokłady przeznaczone dla szlachty i tak były nieciekawe. No poza momentami gdy jakiś steward próbował ją przepędzać jak bezdomnego rikti, pokazywała wtedy swoje Klucze gwiezdne i mówiła gdzie, co, jak często, w jakiej pozycji i z którymi członkami swej rodziny i/lub przykładami miejscowej flory bądź fauny dany interesant może robić zamiast zawracać jej głowę.

Była tak pogrążona w myślach, że pierwszą eksplozję uznała za daleki grzmot a wstrząs za kolejną wydmę jaką przeorał Muad`dib. Dopiero drugi wybuch połączony ze zgrzytem metalu i krzykami paniki ostatecznie wyrwał ją z zadumy. Przechył rzucił ją o burtę ale bez trudu złapała się barierki, opasły amator ciasteczek i broni palnej nie miał tyle szczęścia już upadek na piasek połamałby mu kości, a nieszczęśnik trafił na skały…
~Pustynni piraci?!~ Jej pierwszą myślą gdy zobaczyła napastników było wskoczyć do ornitoptera i pokazać co potrafi ale zaraz odrzuciła tą myśl, nawet jeśli nie rozwaliliby jej przed startem to stałaby się natychmiast celem numer jeden dla każdego z tych piratów posiadającego coś więcej niż pistolet i ćwierć mózgu. A poza tym nie chciała się tłumaczyć albo co gorsza stawać bohaterką. Drugi pomysł, czyli zebranie tępych owiec w mundurach gwardzistów i popchnięcie ich do czegoś sensownego, odrzuciła jeszcze szybciej, jeszcze by któryś spanikował i poczęstował ją ołowiem. Może gdyby miała swój mundur mogłoby się udać…
Jej wzrok powędrował do miejsca gdzie świętej pamięci hrabia spaślak rozłożył swe stanowisko bojowe, stojak na broń wprawdzie się przewrócił ale strzelby nadal były na pokładzie. Skoczyła szybko w ich stronę, zjeżdżając po schodach na pokład niżej i złapała na chybił trafił pierwszą z brzegu.
~Nic dziwnego że pajac nie mógł trafić, to nie strzelba tylko sztucer!~ pomyślała sprawdzając czy broń była nabita, właściwie był to dwulufowy sztucer o konstrukcji dubeltówki przyjmujący naboje zespolone i to zdecydowanie nie standardowego kalibru, na oko wyglądało to jak naboje do ciężkiego karabinu maszynowego. ~ Dziwny sposób rekompensowania kompleksów, ale przydatny.~ uznała ładując paczkę nabojów do kieszeni kurtki i wybrała cel mierząc spokojnie, a w każdym razie najspokojniej jak potrafiła. Odrzut miała ta zabawka pokaźny ale widok małej eksplozji silnika jednego ze skuterów zakończonej malowniczym zderzeniem z ziemią był więcej niż satysfakcjonujący. ~Jeszcze parę takich strzałów i ramię mi odpadnie.~ pomyślała potrząsając ręką aby pozbyć się mrowienia, po czym aktywowała tarczę, tak na wszelki wypadek.
 
__________________
Kasia(moja przyszła MG)-"Ale ja nie wiem czy pamiętam jak prowadzić sesje!"
Sebastian(mój kuzyn)-"Spoko to jak jazda na jeżozwierzu, tego się nie zapomina."
Rudzielec jest offline