Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2012, 17:24   #92
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Podróż - doba dziesiąta (późne popołudnie)

Wszyscy zebrali się w półokręgu, w mniejszym lub większym oddaleniu od wejścia wgłąb ziemi. Ogień palił się niemrawo, za to dymił jak wściekły. Niestety jaskinia najwyraźniej nie miała drugiego wyjścia (lub było za daleko), gdyż dym za nic nie chciał wlatywać do wnętrza - a raczej wlatywało go za mało. W każdym razie nic, co mieszkało blisko nie wystraszyło się na tyle, by wyjść z nory. Wreszcie Solmyr szturchnął Oszusta i po krótkiej wymianie zdań zabrał mu patyczek dymny oraz pochodnię. Chwilę głaskał łasicę, po czym puścił ja przodem i z zapaloną pochodnią wszedł do środka.
- Jaskinia jest dość spora, ale dalej jest korytarz; wygląda na dość długi i biegnie nieco w dół - rzekł, wynurzając się po chwili, cały w pajęczynach. - Coś tam na pewno mieszka, ale Sigrid ciężko określić co. - nie dodał, że to raczej on miał problemu z odczytaniem sygnałów łasicy. Gryzoń z jednej strony był wystraszony, a z drugiej podniecony jak przed dobrym posiłkiem. - Jeśli chcemy wypłoszyć mieszkańców, trzeba ognisko rozpalić w jaskini, albo wręcz w korytarzu. Znalazłem jeszcze to - wyciągnął dłoń, w której trzymał... męski but, viseńskiej roboty.



Za jakiś czas u wejścia do korytarza ułożono stos wilgotnego drewna, który odpalono od pochodni. Yarkiss z rozmachem cisnął odpalony patyk dymny w ciemność, po czym obaj z zaklinaczem wybiegli na zewnątrz.

Tym razem na efekt nie trzeba było długo czekać. Coś zaszurało, łasica pisnęła podniecona, a z jaskini zaczęły wysypywać się... pająki! Ale jakie! Najpierw z mroku wybiegło kilkadziesiąt drobnych pajączków, wzbudzając entuzjazm wśród drużynowego zwierzyńca. Potem pojawiło się kilka większych, którymi zainteresowały się gobliny. A potem było już tylko gorzej. Z głębi ziemi zaczęły wyłazić stworzenia o odwłokach wielkości dorodnych szczurów, domowych kotów, a nawet... psów! Zwłaszcza te ostatnie były wyjątkowo ohydne, wpatrując się w ludzi wielkimi, czarnymi oczami. Większość rozbiegła się w popłochu po lesie, znikając w poszyciu lub wspinając się na pnie drzew, jednak te największe - najwyraźniej rozdrażnione gwałtownym wyrwaniem ich z leża - zaatakowały.

Z mniejszymi nie było problemu - padały od ciosów mieczy i butów, choć ich ukąszenia były bolesne. Jednak duże stanowiły już wyzwanie; największy zaś skoczył na Etroma, powalając go swoim ciężarem na ziemię i gryząc w rękę. Z żuwaczek sączył się jad i chłopak musiał wszystkie siły skupić na odpychaniu ohydnej paszczy od swojej twarzy. Dopiero pomoc towarzyszy uratowała mu skórę... ale czy aby na pewno? Rany Yarkissa i Fernasa piekły i czerwieniały, ale po za tym obaj nie wyglądali źle. Natomiast Zaraźnik wyraźnie czuł jak słabnie. Zbroja i ekwipunek ciążyły mu jak wór ziemniaków, a przecież jeszcze niedawno czuł się świetnie!

Za to gobliny nie przejęły się wcale paskudztwem, jakie wylazło z jaskini. Chwyciły największe robaki i odciągnęły na bok, z wyraźnym zamiarem konsumpcji. Zresztą dym wkrótce zniknął i nie wyglądało na to, by coś jeszcze miało zamiar wyjść spod ziemi.
 
Sayane jest offline