Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2012, 14:15   #23
Shavitrah
 
Shavitrah's Avatar
 
Reputacja: 1 Shavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwu
Zamierzała właśnie wrócić do sypialni i doprowadzić łóżko do względnego porządku wychodząc z założenia, że do dziesiątej ma jeszcze trochę czasu; gdy usłyszała ten osobliwy odgłos, stanęła niczym wryta usiłując zlokalizować jego źródło. Poczuła, jak bicie jej serca wyraźnie przyśpiesza - co jeszcze miało się dziś zdarzyć? Ruszyła do kuchni.

Dziewczyna zobaczyła, że okno jest otwarte, a z podłogi w kuchni podnosi się jakiś starszy mężczyzna.
- Cholera... - szepnął pod nosem, po czym spojrzał na Aliyah, wyciągnął z kieszeni sztylet (było na nim wygrawerowane serce wewnątrz, którego widniały trzy kropki, jedna pod drugą na samym środku) i zaczął sapać.
- Zdechniesz, obrzydliwa wiedźmo, już dzisiaj w nocy zarżnąłem jedną taką jak ty, będziesz następna!
Aliyah wrzasnęła przeraźliwie, nawet nie zastanawiając się w tej chwili nad logiką wypadków - no bo jakim cudem w jej kuchni mógłby znaleźć się ktokolwiek taki, jeśli nie liczyć oczywistego udziału magii w tym wszystkim? Nie myślała też nad tym, kim była poprzednia “taka, jak ona”. W tej chwili w jej myślach rozpaczliwie kołatało tylko jedno słowo: uciekać. I przy okazji przeżyć.



Odwróciła się na pięcie, usiłując jednocześnie zatrzasnąć drzwi. Nim rzuciła się do ucieczki, mimowolnie ścisnęła jeszcze w dłoni otrzymany wczoraj wisiorek.
Mężczyzna uniósł rękę ze sztyletem, pewnie po to, aby go rzucić w dziewczynę, ale ta go wyprzedziła. Wisiorek poszybował przez całą kuchnię w stronę włamywacza, lecz zanim doleciał wydobyło się z niego coś na kształt mrocznego światła. Starzec krzyknął przerażony, ale dziewczynie nic więcej nie udało się zobaczyć, ponieważ zatrzasnęła za sobą drzwi i już biegła do wyjścia. Wybiegła na zewnątrz, nie zwracała uwagi na to jak jest ubrana, wpadła jedną nogą w głęboki śnieg i upadła na ziemie. Tuż obok jej domu przechodził akurat Bruno i spostrzegł spanikowaną i leżącą na śniegu dziewczynę.

Jednego była pewna - COŚ musiało się stać, gdy usłyszała za sobą krzyk napastnika. Czym prędzej wybiegła na zewnątrz, czując adrenalinę i krew gwałtownie buzująca w żyłach; nie krzyknęła nawet, gdy straciła równowagę i runęła w zaspę, zdobyła się jedynie na cichy jęk. Chwilę później usłyszała kroki kogoś przechodzącego w pobliżu. Nie zastanawiając się, jak desperacko i idiotycznie musi to wyglądać, uniosła głowę i rozejrzała się szybko dookoła, poszukując w polu widzenia wspomnianej wcześniej osoby. Nie miała wątpliwości, że zwróci na siebie czyjąś uwagę, w końcu sytuacje takie, jak ta, nie zdarzały się codziennie.

Zmierzający akurat do sklepu Bruno zdziwił się niezmiernie, gdy z drzwi jakiegoś budynku wystrzeliła dziewczyna. Szybko jednak opanował opad szczęki, zbliżył się i pomógł jej wstać.
- Co się stało? - zapytał szybko. - Chyba nie wyleciałaś tak z czystej chęci?
- Masz telefon? - rzuciła tylko mimochodem, usiłując utrzymać równowagę na rozchwianych ze strachu i szoku nogach.
- Dzwoń na policję, nie wiem, gdziekolwiek, byle tylko ktoś wyciągnął z mojego domu jakiegoś nieznajomego faceta. - Nie zastanawiała się nawet, jak nieskładnie musiało to brzmieć; nie to się teraz liczyło.
Kiedy dziewczyna podniosła się miała dziwne wrażenie, że powinna się gdzieś udać, dokładnie wiedziała gdzie ma iść. Po chwili przypomniała sobie zapewnienie Nathany o tym, że będzie wiedziała jak dostać się w umówione miejsce, więc zdała sobie sprawę, że to zapewne jej sprawka. Z wnętrza domu nie dobiegały żadne odgłosy.

Po chwili chłopak odezwał się spokojnym głosem.
- Ja to z chęcią sprawdzę. Zanim policja przyjedzie, on zniknie. Poczekaj chwilkę, dobrze? - uśmiechnął się do niej. Nie uważał, że ktoś jeszcze tam jest, ale wolał sprawdzić. Wchodząc do domu, mamrotał jakieś niezrozumiałe formułki - tak na wypadek, gdyby musiał szybko rzucić jedno ze swoich zaklęć.
- Ale... - nim Aliyah zdołała dokończyć zdanie, ten już zaczął kierować się w stronę domu i po chwili przekraczał jego próg. Zamilkła gwałownie, jakby rażona gromem; spodziewała się wszystkiego, doprawdy wszystkiego, ale żeby tak zareagować i niemalże beztrosko wejść do środka? Cóż, istniały dwa wyjścia - albo miała przed sobą niesamowicie odważnego adepta krav magi czy innych tego typu sztuk walki, albo kogoś, kto rozpaczliwie chciał za takiego uchodzić. Istnienie trzeciej ewentualności dotarło do niej dopiero po chwili; a co, jeśli i on jest w jakiś sposób powiązany z tymi wszystkimi dziwnymi wydarzeniami? To by wiele tłumaczyło, jednak póki co nie mogła mieć przecież pewności, a nie była to rzecz, o którą można wprost zapytać. Podeszła odrobinę bliżej, usiłując opanować szczękanie własnych zębów.
Oboje sprawdzili dom i faktycznie nie znaleźli tam nikogo. Jedynie bałagan w kuchni. Bruno wchodząc do niej zauważył w powietrzu unoszące się ciężkie ślady po czarnej magii. Natomiast uwagę Aliyah przykuła karteczka przyczepiona na lodówkę z wiadomością napisaną tym samym charakterem pisma co na lustrze: “Pamiętaj o spotkaniu.”

Ten dzień z całą pewnością robił się coraz bardziej (delikatnie powiedziawszy) pokręcony.

Kanadyjczyka kręciło w nosie, dosłownie, gdy przebywał w kuchni. Nie przepadał za obcowaniem z czarną magią, miał chyba na nią alergię.
- Mam wrażenie, że wpakowała się pani w małe kłopoty, mam rację? - zapytał po dłuższej chwili, gdy poukładał sobie wszystko w głowie. Do domu normalnej osoby ktoś taki nie wpadałby jak bomba, groził śmiercią i znikał. Ta panna musiała być jakoś wplątana w sytuację, którą kazał mu zbadać Hindus.
- T...Tak, jak nietrudno zauważyć - odpowiedziała jeszcze nieco roztrzęsionym głosem, jednocześnie spoglądając na karteczkę z wiadomością. Oczywiście, pamiętała o spotkaniu... Może nawet lepiej, niż by tego sama chciała. Ze względu na zaistniałe okoliczności uznała jednak, że nie ma się co przesadnie śpieszyć i nic specjalnego się nie stanie, jeśli już nawet pojawi się tam odrobinę później. Ukradkowo rozejrzała się po pomieszczeniu chcąc ustalić, czy coś jeszcze się zmieniło.
 
Shavitrah jest offline