Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-05-2012, 12:55   #21
 
pawelczas's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodzepawelczas jest na bardzo dobrej drodze
Piotr zasępił się nieco, przyglądajac twarzy dziewczyny, którą wczoraj spotkał. Wiedział, że to spotkanie na pewno nie będzie przypadkowe. Nie ma rzeczy przypadkowych. Rzekomo jest to zapisane w gwiazdach, ale czy jest to prawda czy też wymysł starożytnych, którzy szukali idealnego bytu gdzieś, gdzie nie byli w stanie dotrzeć. Zaczął więc łączyć ze sobą część faktów. Po chwili wstał z miejsca:
- Ta dziewczyna... spotkałem ją wczoraj i przez przypadek wszedłem z nią w kontakt dotykowy. Na szyi miała biały pentagram, który rzekomo ma chronić przed magią. Niedługo potem zaczepił nas swoisty moher... a no tak, wy nie znacie tego słowa, fanatyk religijny, który zaczął jej ubliżać od wiedźm. Czy nią była, tego nie jestem pewny. Lecz niedługo potem, dostałem wizję, w której dostrzegłem jaką kobietę na stosie. Coś jakby inkwizycja. Zważywszy na to, że wszedłem z nią w kontakt, mogło dojść do wizji. Mam dość dziwną umiejętność dostrzegania przyszłości, przeszłości i teraźniejszości. Co więcej, usłyszałem potem rozmowę między detektywami, a właśnie tym fanatykiem, który rzekomo miał się kręcić przy miejscu zbrodni. Za wcześnie na jakieś podejrzenia, jednak myśle, że warto się przyjrzeć temu dziadkowi z ukrycia. A kto wie, może warto również wykorzystać tych detektywów.
Ponownie usiadł na miejsce:
- Co do magii, przez noc się na ten temat zastanawiałem jakie zaklęcia chciałbym poznać na początek. I mam w zasadzie dwa, na które nie mogę się zdecydować. Chciałbym się nauczyć przyzywania jakiegoś miecza albo najlepiej rapieru. Ćwiczę szermierkę, więc nie powinno być dla mnie problemem obsługa takiej broni. Drugie zaklęcie to umiejętność przyzywania dusz, które będą stawały do walki ramię w ramię ze mną. Nie wiem jednak, czy takie magie istnieją....
Laura zauważyła jak bardzo martwi się Bai. I właściwie dziewczyna niezaprzeczalnie miała ku temu powody.
-Spokojnie, jak tylko ustalimy co robić, natychmiast przejdziemy do rytuału, który pomoże nam odnaleźć miejsce, w którym przebywa Amelia, nie pozwolimy, aby coś się jej stało.
Następnie spojrzała na Piotra, nie ukrywając przerażenia.
-Inkwizycja? Jeśli twoja wizja to nie była pomyłka... to nie jest dobrze. Masz rację, przyjrzenie się bliżej temu człowiekowi, to dobry pomysł, ale musimy być bardzo ostrożni. Członkowie Inkwizycji od dawien dawna uczyli się jak skutecznie walczyć z magią, a przez ostatnie wieki nauczyli się sposobu na neutralizowanie jej działania. Co do... zaklęć... całkiem dziwne pomysły, ale ciekawe. Właściwie wspominałam już coś o pobliskim magicznym kręgu, znajdującym się w lesie. Tam będziemy mogli spróbować poprosić o pomoc faerie, więc jeśli chcesz to będziesz mógł tam dziś ze mną pojechać, ale zanim to zrobimy to pomyśl jeszcze nad czymś, czego będę mogła nauczyć cię tutaj. Jeśli nie będziesz miał pomysłu, to potem pójdziemy do mojego pokoju i poszukamy czegoś razem w księdze.
Następnie zwróciła się do wszystkich:
-Jeszcze coś macie ważnego do powiedzenia? I jak będziecie woleli działać? W grupie, czy podzielicie się? To już od was zależy.
Wróżki?... Elfy? Na wszystko co żyje... jeszcze tego brakuje, by musiał się zastanawiać czy będzie widział jakieś istotki ze skrzydełkami czy też prawie dwumetrowe istoty, które mają szyć z łuku i rzucać potężne zaklęcia. Oj, Piotrze... wygląda na to, że za bardzo żyjesz w świecie fantastyki. Gdyby nie to, odpowiedź była by dla ciebie jednoznaczna i ewentualnie miałbyś zaskoczenie:
- Coś prostszego...? No to może jakąś magiczną kulę, najlepiej związaną z lodem?
Na pytanie czy wolimy działać razem czy osobno, Piotr uśmiechnął się tylko:
- Myślę, że nie powinniśmy rozdzielać Bai i Jonaha. W końcu dogadują się ze sobą dość dobrze, a ja mógłbym być ich tylko przeszkodą. Poza tym, ja mam jeszcze do nauki zaklęcia. No i mam jeszcze studia. Dobrze, że tylko, że w poniedziałki i wtorki, po trzy godziny.
- Widziałem kogoś wczoraj... - zaczął cicho w ramach 'powiedzenia czegoś ważnego' – No, już o tym mówiłem. Zdaje się, że jakiś czarnomagiczny krąg wzbogacił się o nową członkinię. Tyle, że wcześniej skontaktowałem się z nią ja. Chciałbym ją, kimkolwiek jest, odnaleźć – i spróbować namówić na współpracę z nami. Możemy bardzo potrzebować kogoś „wewnątrz” takiego kręgu, jeśli to on jest naszym nieprzyjacielem...

- Poza tym, mówiłaś, jaka magia we mnie dominuję. Chcę znaleźć coś, by ją rozwinąć – jeśli sytuacja nie jest dobra, to należy użyć wszystkich narzędzi, jakie mamy dostępne, by się polepszyła.
Laura skinęła głową na propozycję Piotra.
-Dobrze, tak się składa, że znam wiele zaklęć związanych z żywiołami. Nauczę cię więc pocisku, który na niewielkim obszarze zamraża cel. Tylko będziesz musiał się bardzo postarać, aby się tego nauczyć, wyczuwam w twojej aurze bardzo małą moc związaną z magią żywiołów. Ale jeśli będziesz dużo ćwiczył, na pewno się powiększy.
Następnie spojrzała na Jonaha.
-Rozumiem, nie dość, że może okazać się przydatna, to w dodatku może znajdować się w niebezpieczeństwie, więc naprawdę warto się tym również zająć. Myślę, że jeśli miałeś już z nią kontakt magiczny, to jest szansa na to, że za pomocą zaklęcia, którego dzisiaj użyjemy do odnalezienia Amelii, będziesz mógł spróbować przy czyjejś pomocy i ją odnaleźć.
- Skoro ustalone, to czy możemy już jej szukać? - Bai trudno było skupić się na całości sprawy, dopóki nie wiedziała co dzieje się z ciotką, w głowie oprócz scenariusza widzianego przez chłopców, tworzyły jej się dziesiatki innych, coraz bardziej ją przerażających.
Laura skinęła w odpowiedzi na słowa Bai. Wstała, wyprostowała swoją sukienkę i ruszyła, a gestem nakazała całej trójce podążać za sobą. Zaprowadziła wszystkich do jednej z wielu sal znajdujących się w jej willi. Ściany były pomalowane na głęboki, niebieski kolor.
-Nie ma czasu do stracenia, stańcie na środku tworząc krąg. Złapcie się za ręce.- Laura oczywiście też dołączyła do kręgu.
-Proszę was teraz o skupienie... myślcie cały czas o Amelii. Powołując się na prawo chaosu i ładu, prosimy Wszechświat o wskazanie miejsca pobytu zagubionej osoby.- spojrzała na resztę i powiedziała po cichu:
-Powtarzajcie to razem ze mną.- tak też uczynili. Początkowo nic się nie działo. Jednak już po kilku minutach można było wyczuć coś dziwnego. Powietrze w sali zaczęło wirować wokół utworzonego kręgu. Po 10 minutach kobieta powiedziała szeptem:
-Spójrzcie...- kiedy wszyscy otworzyli oczy, zobaczyli pośrodku kręgu niewyraźny obraz. Wyglądał jakby był upleciony z astralnych nici. Z całą pewnością każdy mógł go zobaczyć, ze względu na umiejętności magiczne. Pokazywał on Amelię leżącą w łóżku. Patrzyła przed siebie martwym wzrokiem, ale oddychała, widać to było po ruchach klatki piersiowej.
-Ma spętany umysł, ale na szczęście wciąż nie zdołali zdjąć mojego zaklęcia ochronnego, więc nie zrobią jej krzywdy. W waszych umysłach obecne zapisuje się informacja na temat pobytu Amelii, po wyruszeniu automatycznie tam traficie.
Przerwał jej nagły błysk, który eksplodował z obrazu. Laura mimowolnie ugięła kolana, ale Piotr ją natychmiast podtrzymał, aby nie upadła.
-O... pewnie się przygotowywali i teraz podjęli pierwszą próbę. Spieszmy się!- natychmiast wyszła z sali, dobiegł do was jej głos.
-Bai, Jonah! Szykujcie się do wyruszenia. Ja przygotuję dla was jeszcze potrzebne rzeczy. Piotrze, proszę pozwól za mną. Po ich wyjeździe natychmiast zajmiemy się nauką, a następnie pojedziemy do lasu.
Wszystko szło zgrabnie. Już po chwili Jonah i Bai byli gotowi do drogi. Czekali na Laurę przy drzwiach wyjściowych. W końcu do nich podeszła i zaczęła wykładać na stolik różne przedmioty. W sumie były trzy.
-To jest medalion ochronny. Kiedy skupi się w nim energię pomaga... zneutralizować działanie jakiegoś zaklęcia. Pewnie są na takim poziomie, że nie uda się ich całkiem odeprzeć, jeśli dojdzie do ataku z ich strony, ale na pewno jakoś pomoże. A teraz to. Ta fiolka z niebieską substancją to magiczna mgła. Trzeba to po prostu rozbić o ziemię, albo wylać. Bai, pewnie z twoimi umiejętnościami będziesz w jakiś sposób to nawet mogła kontrolować. Zaś fiolka z różową substancją to fiolka, która wyzwoli Amelię spod spętania umysłu.- następnie spojrzała na Jonaha- Wspominałeś o nauce czarnej magii. Jedyni członkowie Starszyzny, którzy się na tym naprawdę świetnie znają to małżeństwo: Macias i Marjani Lavarello, ale mieszkają w Afryce Południowej. W sumie mógłbyś się do nich wybrać, o podróż nie musiałbyś się martwić, mam magiczne sposoby na to, abyś nie musiał płacić, ale czy mamy na to czas? No nic, teraz lećcie! Powodzenia!- rzuciła, odwróciła się i poszła do Piotra.

-Naśladuj moje ruchy i słowa. - ułożyła ręce tak, jakby formowała ścieżkę- Gelu, panie władający mrozami, użycz mi odrobinę swej potęgi. Glacius Testa!- między dłońmi natychmiast rozbłysło blade światło, które po sekundzie zgasło. Laura uniosła jedną dłoń w górę, lewitowała nad nią wirująca, chłodna kula.
-I proszę bardzo, gotowe!-
- Gelu, panie władający mrozami, użycz mi odrobinę swojej potęg. Glacius Testa!- powtórzył za kobietą Piotr, będą w pełni skupionym na rzuceniu tego zaklęcia, a także powtarzając gesty staruszki. Dziwne, pomyślał chłopak, zaklęcia rzuca się w jak jakimś anime, z tym, że słowa zaklęć są po angielsku, a nie po japońsku. Och, Piotrze, masz za dużą wyobraźnię. Winieneś się skupić aktualnie na poznaniu najprostszego czaru. Kto by pomyślał, że marzenie z dzieciństwa ziści się w chwili, gdy będzie mu to w życiu najmniej potrzebne. Ciekawe po kim on ma tę moc?
- Swoją drogą... wspominała Pani coś na temat, że magia żywiołów nie jest moją mocną stroną i wyczuwa to w aurze. W takim razie co takiego widziała Pani swoim wiedźm... umiejętnością wykrywania magii? I czy ma to coś wspólnego z tymi... wizjami? Wie Pani, jak sięgnę pamięcią, to te wizje miałej już od dzieciństwa. Jednak... były w tym również wydarzenia historyczne. Na przykład dzisiaj miałem sen o śmierci Cesarza Klaudiusza, jednak całkiem inny niż ten pokazany w książce Roberta Graves’a. Bardziej... realny? Co to może oznaczać? Że będę w stanie przyzwać ducha Cesarza Rzymskiego?
Między dłońmi Piotra powstały nieregularne grudki lodu, które po chwili spadły na ziemię, wydając przy tym głuche dźwięki.
-Hmm... interesujące. Nieczęsto zdarzają się takie duże umiejętności jasnowidzenia. Warto się temu przyjrzeć w wolnej chwili. Ale co do przyzywania duchów ludzi... na ogół nie powinno się tego robić. Właściwie czasem praktykuje się rytuały ściągające duchy wbrew ich woli, ale to podchodzi pod czarną magię i jest kategorycznie zabronione. A jeśli chodzi o to, co widziałam w twojej aurze... to na pewno nic związanego z wizjami, takich rzeczy z niej nie da się wyczytać, ale za to rzuca się w oczy przewaga magii światła i mroku nad innymi. Więc jak na razie masz zadatki na dobre medium, no ale to od ciebie zależy jaką drogę wybierzesz.
- Światło albo Mrok...
Pomyślał chwilę Piotr, spoglądając na staruszkę. Przypomniało mu się kolejne anime, które niegyś oglądał. A właściwie OVA o jakimś dziesięcioletnim czarodzieju, który uczył w szkole dla dziewcząt... no nie ważne:
- Może to zabrzmi nieco dziwnie, lecz czym to się różni. Znaczy, wiem co to światło i mrok. Ale czy te moce światła wychodzą od jakiś bogów, a mroku od bytów demonicznych?
-Tego nikt tak do końca nie wie.- uśmiechnęła się kobieta- Magia światła dotyczy istot z natury dobrych, oświetlania mrocznej drogi, uzdrawiania, widzenia więcej niż przeciętny człowiek, zaś magia mroku to kontakty z demonami, chęć krzywdzenia i zniszczenia, manipulacji i kontroli tego, czego się nie powinno kontrolować. Ja się właściwie na tym za bardzo nie znam, dużo lepiej sobie radzę z magią astralną i żywiołów, jeśli chciałbyś się więcej nauczyć czegoś z tych dziedzin, musiałbyś porozmawiać z odpowiednimi członkami Starszyzny.
Laura spojrzała na zegarek
- Wiesz co, poćwicz jeszcze, ja pójdę przygotować się do drogi. Jeśli będziesz miał jeszcze jakieś pytania, porozmawiamy w samochodzie.- powiedziała i wyszła z sali.

Laura i Piotr po krótkiej podróży samochodem w końcu dotarli na skraj niewielkiego “lasku”. Kobieta wyszła z samochodu.
-Dalej musimy iść pieszo, ale z tego co pamiętam nie jest to zbyt daleko.- wyciągnęła z samochodu kilka przedmiotów, wsadziła je do swojej torebki i ponagliła Piotra gestem.
-Pamiętaj tylko, że wkrótce wejdziemy do cudzego “domu”, więc proszę ukaż szacunek.
Czym głębiej wchodzili w las, tym powietrze stawało się gęstsze, było to bardzo.. specyficzne miejsce, miało swój niepowtarzalny urok. W pewnym momencie Laura zatrzymała się.
-To chyba tutaj...- zaczęła nogą odgarniać liście z ziemi, aż w końcu oczom obojga ukazał się niewielkich rozmiarów, stary, niewyraźny krąg, który wokół miał wypisane jakieś glify.
-Spieszmy się, podaj mi swoją dłoń.
Piotr zrobił tak jak poprosiła Laura, kobieta zaczęła wymawiać formułkę, w nieznanym mu, dziwnie brzmiącym języku. Liście zaczęły się poruszać, po środku kręgu, kilka centymetrów nad ziemią uformowała się z nich kula, która obracała się szybko wokół własnej osi, jednak po chwili rozpadła się. Piotr zauważył na twarzy Laury delikatnie zmartwioną minę.
-Dawno tu nie odprawiano rytuałów... widocznie mamy nieproszonych gości...
Piotr lekko podskoczył, gdy tuż obok niego nagle rozległo się przeraźliwe krakanie. Spojrzał w bok i zauważył czarnego ptaka, siedzącego na niskiej gałęzi. Wpatrywał się zarówno w Laurę jak i chłopaka. Kobieta puściła jedną rękę Piotra.
-Nie rozdzielajmy się, nie wiem jak silny jest ten byt.
W tym czasie zdążył się przebrać w swoją bluzę z kapturem oraz nową koszulkę, na na nogi założył buty bardziej cieplejsze niż normalnie. Na to założył swój bawełniany płaszcz.
Piotr nie był pod specjalnym wrażeniem widoku glifów. Miało to zapewne związek z tym, że już wcześniej widywał różnego rodzaju znaki, nieco podobne do tych, lecz na pewno nie mających żadnych działań magicznych. A może mające, lecz na pewno musiały zostać uruchomione przez magię. Miało to miejsce oczywiście na wykopaliskach. Oczywiście, odrzucał tezy Danikena, że to znaki zostawione przez obcych. Wygląda na to, że starożytni również się posługiwali magią. I w zasadzie rodziła mu się już pewna teoria, jeśli chodzi o tę magię.
- Nie mam zamiaru nigdzie iść. To była by głupota... jednakże... co to może być.
Piotr przymknął oczy, wsłuchując się w przyrodę. Prawa ręka zaczęła mu lekko drżeć.
Skupienie Piotrowi przyszło szybko i dało interesujące rezultaty. W myślach zobaczył ptaka, który teraz siedział niedaleko niego. Następnie obrazy umierających zwierząt, ludzi polujących na nich, nawet przez moment przewinął się obraz polujących członków brytyjskiej rodziny królewskiej. Chłopak wyczuwał ogromny ból, strach i cierpienie. Z wizji wybudził go trzepot skrzydeł. Ptak ruszył w stronę Laury i Piotra. Kobieta wyciągnęła przed siebie rękę, machnęła ją i wtedy ptak zmienił tor lotu a następnie zniknął gdzieś w liściach drzew.
-Cóz za natarczywy demon.- prychnęła Laura - Niestety to jest ostatni raz kiedy użyłam magii, jeśli chcę dobrze chronić Amelię, nie mogę trwonić mocy na inne rzeczy. Ale liczę na ciebie.- w tej chwili rozległo się groźne warczenie. Zza krzaków wyłonił się rozwścieczony wilk.
-Widzę, że nie ustępuje, nie puszczaj mojej dłoni, w ten sposób twoja moc będzie znacznie większa.
- Widziałem księcia Karola na polowaniu w tym miejscu... tak mi się przynajmniej wydaje. I innych ludzi, którzy polowali. Wyczuwam śmierć. Ostatnie chwile z życia zabitych w tym miejscu zwierząt.
Znów skupił się. Ciemność albo jasność... jego wybór. Cóż, ten demon nie wydaje mi się być na tyle atrakcyjny, by Piotr mógł go przyjąć do siebie. Musiał być jakiś sposób na walkę z nim. Polowanie... kruk, jako symbol śmierci. Wilk. Czego symbolem jest wilk. Przywództwa w stadzie? Nie, to na pewno nie to... niezależność! Możliwość biegania po wolnej przestrzeni. Taką moc chcesz mi dać?, pomyślał Piotr, skupiając swoje myśli. Siła wyobraźni, by mu odmówić. Kto winien pilnować przed wilkami. Pasterz! Jestem pastrzem, myślał Piotr. I mam przy sobie psa. Rasa: Border collie. Bronię stada... wyobraź sobie. PIES! Odpędź wilka!
-Rozumiem... takie uczucia i wydarzenia przyciągają demony.
Wilk warczał głośno, zaraz potem zaczął skomleć i wycofał się. Laura spojrzała ze zdumieniem na chłopaka i uniosła brwi.
-Nie wiem co zrobiłeś, ale podziałało. Ciekawe, czy jest na tyle słaby, że się wystraszył, czy może na razie daje nam taryfę ulgową. Chodź, czym prędzej to załatwimy, tym lepiej.
 
pawelczas jest offline  
Stary 20-05-2012, 14:56   #22
 
Martadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Martadiana nie jest za bardzo znanyMartadiana nie jest za bardzo znanyMartadiana nie jest za bardzo znanyMartadiana nie jest za bardzo znany
Nie było czasu do stracenia. Bai czuła jak strach o ciotkę praktycznie paraliżuje jej umysł, jednocześnie pchając ciało do działania. Nie wiedząc w sumie co i jak, jechali z Jonahem na ratunek Amelii, zastanawiając się jakie mają szanse z wprawnymi czarodziejami i wątpiąc czy w ogóle one istnieją, znaczy się, szanse. Lecz nie to było najważniejsze, lecz by cokolwiek robić, wiedzieć, że próbuje się jej pomóc. Dojechali na miejsce. Z ukrycia zaczęli obserwować budynek, do którego mieli się włamać.

Był to domek jednorodzinny, bez piętra, z dużym podwórkiem, na którym stał zaparkowany samochód, było tam też kilka roślin ozdobnych i dwa krasnale ogrodowe. Czarny, metalowy płot był na wysokość jednego metra. Bramka była uchylona. W jednym oknie paliło się przyciemnione światło, ale nie było tam za wiele widać. Bai w jakiś sposób wyczuła silną emanację energii z tej posiadłości.

- Zaczekaj, przybliżę się trochę... - mruknął do Bai.
- To ja pójdę z drugiej strony, spotkajmy się zaraz pod głównymi drzwiami - odpowiedziała nie mając ochoty na czekanie w miejscu. Miała nadzieję, że nikt nie patrzy chwilowo przez okna, poza tym, nawet jeśli, może zostanie wzięta za kota, ciemny kształ pomykający w ciemnościach. Bezszelestnie przemknęła za Jonahem przez uchyloną bramkę i skradając się pod ścianami obeszła dom, by zobaczyć co jest z tyłu.

Jonah zbliżając się do budynku usłyszał jakieś szmery dobiegające z wewnątrz. Nie minęło wiele czasu gdy do jego umysłu wtargnęło kilka obrazów, zorientował się, że w jakiś sposób widzi to co dzieje się w środku. Amelia siedziała na łóżku, miała tępe spojrzenie wlepione w ścianę na przeciwko. Mężczyzna (którego z resztą Jonah rozpoznał, to ten sam, który złożył wizytę w jego sklepie) krążył nerwowo wokół niej. Wszędzie na ziemi leżały jakieś graty, żyrandol na suficie krzywo wisiał.
-Zobaczysz, magia Laury w końcu ustąpi, Nathana będzie zadowolona, w końcu wyssiemy z ciebie moc... co do kropli!
Wizja się skończyła.

Bai ostrożnie skradając się zauważyła coś na ścianie budynku, tuż przy lekko uchylonym oknie (za mało, aby móc się przez nie przecisnąć, okno znajdowało się w pokoju, w którym Bai wydawało się, że nikogo nie ma). Na początku nie mogła rozpoznać co to jest, lecz po chwili udało jej się dostrzec. Na ścianie wyryty był symbol. Była to kropla, a wokół niej rozchodziły się dwa kręgi (takie jak na wodzie). Powoli zbliżyła do tego swoją dłoń. W tym momencie błysnęło delikatne światło, a symbol zniknął ze ściany, pozostawiając po sobie jedynie gładką, nienaruszoną powierzchnię. Chwilę po tym, zarówno Bai jak i Jonah mogli usłyszeć krzyk dobiegający z domu.
-Co do cholery?!
Mężczyzna otworzył główne drzwi, delikatnie się wychylił i na chwilę się zatrzymał, jakby próbował sobie coś przypomnieć.

Niewiele się namyślając, Jonah sięgnął po butelkę leżącą gdzieś na ziemi. „Będzie z tego idealny tulipan” - stwierdził, chowając się za płotem. Jakby osobnik poszedł w inną stronę, miał zamiar podejść do niego – o ile się da niepostrzeżenie – lub puścić sprintem ku niemu. I zastosować swoje narzędzie.

Nie mając zielonego pojęcia co zrobiła, Bai przerażona krzykiem, że jeszcze ktoś ją znajdzie, niesiona niemalże tak samo silnie emocjami, jak i magią, uniosła się w powietrze i przysiadła na dachu. Jej podświadomość zadziałała lepiej, niż świadome decyzje. Z wysoka rozglądała się.
 
__________________
„Always tell the truth. That way, you don't have to remember what you said.” - Mark Twain
Martadiana jest offline  
Stary 11-06-2012, 14:15   #23
 
Shavitrah's Avatar
 
Reputacja: 1 Shavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwu
Zamierzała właśnie wrócić do sypialni i doprowadzić łóżko do względnego porządku wychodząc z założenia, że do dziesiątej ma jeszcze trochę czasu; gdy usłyszała ten osobliwy odgłos, stanęła niczym wryta usiłując zlokalizować jego źródło. Poczuła, jak bicie jej serca wyraźnie przyśpiesza - co jeszcze miało się dziś zdarzyć? Ruszyła do kuchni.

Dziewczyna zobaczyła, że okno jest otwarte, a z podłogi w kuchni podnosi się jakiś starszy mężczyzna.
- Cholera... - szepnął pod nosem, po czym spojrzał na Aliyah, wyciągnął z kieszeni sztylet (było na nim wygrawerowane serce wewnątrz, którego widniały trzy kropki, jedna pod drugą na samym środku) i zaczął sapać.
- Zdechniesz, obrzydliwa wiedźmo, już dzisiaj w nocy zarżnąłem jedną taką jak ty, będziesz następna!
Aliyah wrzasnęła przeraźliwie, nawet nie zastanawiając się w tej chwili nad logiką wypadków - no bo jakim cudem w jej kuchni mógłby znaleźć się ktokolwiek taki, jeśli nie liczyć oczywistego udziału magii w tym wszystkim? Nie myślała też nad tym, kim była poprzednia “taka, jak ona”. W tej chwili w jej myślach rozpaczliwie kołatało tylko jedno słowo: uciekać. I przy okazji przeżyć.



Odwróciła się na pięcie, usiłując jednocześnie zatrzasnąć drzwi. Nim rzuciła się do ucieczki, mimowolnie ścisnęła jeszcze w dłoni otrzymany wczoraj wisiorek.
Mężczyzna uniósł rękę ze sztyletem, pewnie po to, aby go rzucić w dziewczynę, ale ta go wyprzedziła. Wisiorek poszybował przez całą kuchnię w stronę włamywacza, lecz zanim doleciał wydobyło się z niego coś na kształt mrocznego światła. Starzec krzyknął przerażony, ale dziewczynie nic więcej nie udało się zobaczyć, ponieważ zatrzasnęła za sobą drzwi i już biegła do wyjścia. Wybiegła na zewnątrz, nie zwracała uwagi na to jak jest ubrana, wpadła jedną nogą w głęboki śnieg i upadła na ziemie. Tuż obok jej domu przechodził akurat Bruno i spostrzegł spanikowaną i leżącą na śniegu dziewczynę.

Jednego była pewna - COŚ musiało się stać, gdy usłyszała za sobą krzyk napastnika. Czym prędzej wybiegła na zewnątrz, czując adrenalinę i krew gwałtownie buzująca w żyłach; nie krzyknęła nawet, gdy straciła równowagę i runęła w zaspę, zdobyła się jedynie na cichy jęk. Chwilę później usłyszała kroki kogoś przechodzącego w pobliżu. Nie zastanawiając się, jak desperacko i idiotycznie musi to wyglądać, uniosła głowę i rozejrzała się szybko dookoła, poszukując w polu widzenia wspomnianej wcześniej osoby. Nie miała wątpliwości, że zwróci na siebie czyjąś uwagę, w końcu sytuacje takie, jak ta, nie zdarzały się codziennie.

Zmierzający akurat do sklepu Bruno zdziwił się niezmiernie, gdy z drzwi jakiegoś budynku wystrzeliła dziewczyna. Szybko jednak opanował opad szczęki, zbliżył się i pomógł jej wstać.
- Co się stało? - zapytał szybko. - Chyba nie wyleciałaś tak z czystej chęci?
- Masz telefon? - rzuciła tylko mimochodem, usiłując utrzymać równowagę na rozchwianych ze strachu i szoku nogach.
- Dzwoń na policję, nie wiem, gdziekolwiek, byle tylko ktoś wyciągnął z mojego domu jakiegoś nieznajomego faceta. - Nie zastanawiała się nawet, jak nieskładnie musiało to brzmieć; nie to się teraz liczyło.
Kiedy dziewczyna podniosła się miała dziwne wrażenie, że powinna się gdzieś udać, dokładnie wiedziała gdzie ma iść. Po chwili przypomniała sobie zapewnienie Nathany o tym, że będzie wiedziała jak dostać się w umówione miejsce, więc zdała sobie sprawę, że to zapewne jej sprawka. Z wnętrza domu nie dobiegały żadne odgłosy.

Po chwili chłopak odezwał się spokojnym głosem.
- Ja to z chęcią sprawdzę. Zanim policja przyjedzie, on zniknie. Poczekaj chwilkę, dobrze? - uśmiechnął się do niej. Nie uważał, że ktoś jeszcze tam jest, ale wolał sprawdzić. Wchodząc do domu, mamrotał jakieś niezrozumiałe formułki - tak na wypadek, gdyby musiał szybko rzucić jedno ze swoich zaklęć.
- Ale... - nim Aliyah zdołała dokończyć zdanie, ten już zaczął kierować się w stronę domu i po chwili przekraczał jego próg. Zamilkła gwałownie, jakby rażona gromem; spodziewała się wszystkiego, doprawdy wszystkiego, ale żeby tak zareagować i niemalże beztrosko wejść do środka? Cóż, istniały dwa wyjścia - albo miała przed sobą niesamowicie odważnego adepta krav magi czy innych tego typu sztuk walki, albo kogoś, kto rozpaczliwie chciał za takiego uchodzić. Istnienie trzeciej ewentualności dotarło do niej dopiero po chwili; a co, jeśli i on jest w jakiś sposób powiązany z tymi wszystkimi dziwnymi wydarzeniami? To by wiele tłumaczyło, jednak póki co nie mogła mieć przecież pewności, a nie była to rzecz, o którą można wprost zapytać. Podeszła odrobinę bliżej, usiłując opanować szczękanie własnych zębów.
Oboje sprawdzili dom i faktycznie nie znaleźli tam nikogo. Jedynie bałagan w kuchni. Bruno wchodząc do niej zauważył w powietrzu unoszące się ciężkie ślady po czarnej magii. Natomiast uwagę Aliyah przykuła karteczka przyczepiona na lodówkę z wiadomością napisaną tym samym charakterem pisma co na lustrze: “Pamiętaj o spotkaniu.”

Ten dzień z całą pewnością robił się coraz bardziej (delikatnie powiedziawszy) pokręcony.

Kanadyjczyka kręciło w nosie, dosłownie, gdy przebywał w kuchni. Nie przepadał za obcowaniem z czarną magią, miał chyba na nią alergię.
- Mam wrażenie, że wpakowała się pani w małe kłopoty, mam rację? - zapytał po dłuższej chwili, gdy poukładał sobie wszystko w głowie. Do domu normalnej osoby ktoś taki nie wpadałby jak bomba, groził śmiercią i znikał. Ta panna musiała być jakoś wplątana w sytuację, którą kazał mu zbadać Hindus.
- T...Tak, jak nietrudno zauważyć - odpowiedziała jeszcze nieco roztrzęsionym głosem, jednocześnie spoglądając na karteczkę z wiadomością. Oczywiście, pamiętała o spotkaniu... Może nawet lepiej, niż by tego sama chciała. Ze względu na zaistniałe okoliczności uznała jednak, że nie ma się co przesadnie śpieszyć i nic specjalnego się nie stanie, jeśli już nawet pojawi się tam odrobinę później. Ukradkowo rozejrzała się po pomieszczeniu chcąc ustalić, czy coś jeszcze się zmieniło.
 
Shavitrah jest offline  
Stary 14-06-2012, 18:51   #24
 
Shavitrah's Avatar
 
Reputacja: 1 Shavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwu
(za louisa)


Już nic więcej nie rzucało się szczególnie w oczy. Po 10 minutach oboje stwierdzili, że nie ma tu więcej jakichkolwiek poszlak. Aliyah zobaczyła, że na ziemi leży jej ulubiony kubek, sięgnęła po niego, ale gdy się podnosiła natychmiast go upuściła, z krzykiem przerażenia. Kubek rozbił się o ziemię. Zobaczyła jak wychodzi z niego wyjątkowo paskudny robal. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nagle wokół Brunona i Aliyah nie rozległ się okropny szmer, tysiąca poruszających się małych ciał, nóżek... nie wiadomo skąd zaczęła wychodzić niezliczona ilość, różnorodnych owadów, po niektórych było od razu widać, że są egzotyczne i nie mogą znaleźć się tutaj całkiem przez przypadek. Gdzieś po ścianie kuchni pełzły stonogi, karaluchy, a na ziemi wkoło poruszały się dżdżownice i inne paskudztwa. Wszystkie miały jakąś nienaturalne barwy, dominowały kolory czarne i czerwone.



Bruno nie zważając na obecność dziewczyny zaklnął głośno. Insekty. Nie przepadał za nimi, szczególnie w takich ilościach. Nie miał zdolności, a raczej czasu, by sobie z nimi poradzić w parę minut. Gdyby był sam, po prostu wsiąkłby w ziemię. Ale nie był sam, więc nawet nie “gdybał” tylko czym prędzej wypadł z domu, w miarę możliwości poganiając Aliyah - panie przodem.
Aliyah nie była typową damulką, toteż jakimś cudem udało jej się nie zemdleć na miejscu - wyraz jej twarzy wskazywał jednak, że ewentualność taką zawsze należy brać pod uwagę. Nie potrzebowała nawet jakiegoś szczególnego poganiania; sama czym prędzej dosłownie wypadła z kuchni, cudem jedynie nie potykając się o próg. Starała się w miarę możliwości nie patrzeć na nowych goszczące w jej domu robactwo. Nawet, jeśli była to tylko bardzo sugestywna iluzja czy coś w tym stylu.

- N-no dobrze, to... Co dalej? - rzuciła w przestrzeń, czując, jak ziemia niemalże ucieka jej spod stóp. To wszystko było w jakiś dziwny sposób... Nierealne? Niemożliwe? Wydarzenia ostatnich dni pokazały jednak, że najprawdopodobniej będzie zmuszona do przewartościowania sobie swojego pojęcia normalności. I to bardzo gruntownego przewartościowania.
- Realistycznie patrząc, potrzebujesz miejsca by ochłonąć. Przy okazji będziemy mogli omówić całą tą sytuację. Jakoś nie potrafię uwierzyć, że ot tak wybiegłaś z domu, bo coś się zaatakowało, wróciliśmy i nagle ukazało się to całe..robactwo. Mi to wygląda na magię, a troszkę się znam.- Kanadyjczyk wzdrygnął się na samo wspomnienie przemiłych zwierzątek. - Przy okazji, jestem Bruno. - przedstawił się i kiwnął głową. Chciał wyciągnąć dłoń, ale zauważył na niej robaka. Niepostrzeżenie go strząsnął.
Aliyah musiała przyznać mu rację. Dziś wydarzyło się zdecydowanie zbyt dużo. Dziewczyną nie kierowały jednak tylko egoistyczne pobudki i jakiś czas temu zaczęła się również zastanawiać nad tym, czy coś podobnego mogło przytrafić się w tym czasie również Itsumi. Bez większego wahania wyciągnęła i swoją dłoń, jakimś cudem zmuszając się do uniesienia kącików ust w czymś, co miało uchodzić za choć trochę sympatyczny uśmiech, również się przedstawiając. Przynajmniej nie będzie sama w całym tym wariactwie... Otworzyła już usta i miała zamiar w dość zwięzły sposób nakreślić mu sytuację, gdy nagle usłyszała dziwnie znajomy głos.

- Nic z tego nie rozumiem... - odezwał się mężczyzna wyłaniający się zza budynku - Nie macie pojęcia jak bardzo te żyjątka są potrzebne światu...- pocmokał kilka razy kręcąc głową.
W tym momencie na dłoni, w miejscu gdzie siedział wcześniej chłopakowi robal, pojawiła się czerwona plama, która przez kilka sekund eksplodowała niewyobrażalnym bólem, rozchodzącym się po całym ciele, by po chwili po prostu zniknąć.
Mężczyzna się zaśmiał pod nosem. Aliyah rozpoznała w nim kogoś. John Back- ten czarodziej, który przyszedł do Itsumi.
- Kim jest ten typek? - wskazał na Brunona - Nie należy do naszego kręgu. Po drugie... czemu kazałaś czekać Nathanie? W najbliższym czasie nie będziesz miała kolejnej okazji się z nią spotkać. Wyleciała za granicę. Po trzecie... wszyscy to poczuliśmy, co zrobiłaś z prezentem od Itsumi? - zadawał pytania jedno po drugim, zachowując wciąż na twarzy ten lubieżny uśmieszek.
- Na pewno nie są potrzebne w moim domu - odparła lodowato po chwili milczenia, jednocześnie odruchowo cofając się w kierunku Bruna. Choć znała go od niedawna, wydawał jej się nieporównywalnie lepszą alternatywą dla Johna, do którego negatywne uczucia zaczęła żywić już przy pierwszym ich zetknięciu się ze sobą.
- I to właśnie im dziękuj za spóźnienie - tu przerwała na chwilę, musząc się nad czymś zastanowić. Skoro Nathana wyleciała z kraju, a przynajmniej tak twierdził John... No cóż, mogła tylko mieć nadzieję, że nie będzie uzurpował sobie praw do przewodzenia ich zgromadzeniu. Do cholery, istnieje przecież cała ta magia! Na pewno Nathana mogła się z nią skontaktować, jeśli tylko sprawa byłaby bardzo pilna.
- A wisior... Jest w środku. Powinien być. Skoro tak bardzo odczułeś jego brak na moim ciele, to weź go sobie i załóż mi z powrotem. Spróbuj. - Aliyah w niczym nie przypominała teraz grzecznej, ułożonej dziewczyny kupującej farby w lokalnym sklepiku Itsumi; długie włosy pozostały napuszone w nieładzie, a oczy - gdyby tylko mogły - z pewnością miotałyby błyskawice. Ton wyzwania w jej wypowiedzi był aż nadto słyszalny i choć przysięgła sobie, że nie da się sprowokować, musiała złamać tę obietnicę. Irytacja całą sytuacją musiała w końcu znaleźć jakieś ujście i wszystko wyglądało na to, że zdecydowała się zrobić to właśnie teraz.

Jonh odchrząknął głośno.
- No dobra, skoro nalegasz to przywdzieję cię w to ponownie. Ale nauczka musi być. Widać nie wyciągnęłaś lekcji ze zniknięcia Matta. - spojrzał groźnie na Brunona- Rozpacz Demona...- szepnął ochrypłym głosem. Bruno natychmiastowo wytrzeszczył oczy i upadł na kolana chwytając się za pulsującą głowę, jego krzyk rozniósł się po okolicy. John zniknął w mieszkaniu Aliyah.

Dziewczyna nie miała pojęcia co mogłaby teraz zrobić, lecz gdy naprawdę zaczęła się zastanawiać, krzyk chłopaka ucichł... A on przestał zwijać się z cierpienia na ziemi, z tępym uśmiechem powoli podniósł się na nogi, wytarł cieknącą ślinę z policzka i zaczął wgapiać się namiętnie w niebo.
- B... Bruno? - odezwała się dopiero po chwili, nadal nie ruszając się z miejsca. A Matt... Wzmianka o nim tylko pogorszyła całą sprawę. Stała tam jak wryta, jednocześnie mając świadomość wtargnięcia “intuza” do jej domu; w pierwszym odruchu chciała zatrzasnąć za nim drzwi, jednak szybko zdała sobie sprawę z bezcelowości takiego działania. Stan, w jakim znajdował się chłopak poważnie ją zaniepokoił; bo i kogo by nie? Najgorsza była świadomość, że nie wiedziała, jak mogłaby mu pomóc. Chwilowo problem nieproszonego gościa stracił dla niej na znaczeniu. Ponowiła wołanie, czekając na jakąkolwiek reakcję. Zachowawczo nie podchodziła jednak bliżej - ani drzwi, ani chłopaka.
 
Shavitrah jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172