Spooky wącha powietrze, krzywiąc się. W samochodzie czuć silnie moczem i fekaliami; przestrzeń pod siedzeniem kierowcy musiała przez ostatnie dni służyć za toaletę — podła niespodzianka dla kogokolwiek, kto będzie chciał przejechać się tym radiowozem. Tapicerka jest uświniona wszędzie dookoła. — Wielkie nieba, cóż za porażający fetor — mówi Spooky głębokim głosem, marszcząc czoło. — Odór tutaj jest właściwie nie do zniesienia!
— Muehe muehehe huhuihahaklhrm...! — bełkocze Spooky, śliniąc się, po czym przykleja twarz do bocznej szyby samochodu. Nie poznaje otoczenia, ale można stwierdzić, że nie jest daleko od innych ludzi. To dobrze.
— Pfrrrt pampramt... Momomonetki sssom — syczy, chwytając pękatą foliową torebkę wypełnioną małymi krążkami i wkładając ją do kieszeni sfatygowanej kurtki. — Buteleńki phrammmmpfsium! Z alhokohohokoholikiem, ssom. Ło... łłłoooo... łłłooommm... jezzd.
Spooky ma wszystko, czego potrzebuje, zatem zbija przednią szybę i przeczołguje się przez nią, przechodząc po własnych odchodach.
— Tfu! Tfu! Tfu! — Spooky spluwa wówczas do wnętrza pojazdu, w którym spotkało go takie upokorzenie, i jest to jego ostatnia czynność tutaj. Następnie rozgląda się i opuszcza parking, próbując znaleźć jakichś ludzi. Spooky lubi być w pobliżu ludzi.
Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 12-06-2012 o 01:05.
|