Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2012, 10:27   #114
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
post we współpracy z lilką

Dojechali tak szybko na ile pozwalały pozalewane ulice. Prowadzenie motocykla na trzeźwo było dla Gawrona rzadkim doświadczeniem, ale ku jego własnemu zaskoczeniu szło zupełnie nieźle. Na miejscu pierwsze kroki skierowali w stronę dyżurki, z miejsca zarzucając niewyspaną siostrę gradem pytań.

- Dobry wieczór - jedynym zrządzeniem losu w całym tym makabrycznym zdarzeniu był fakt, że Hirka przewieźli do Waryńskiego. Szpitala, który Tereska znała niemal od podszewki i choć kobietę okupującą dyżurkę widziała po raz pierwszy w życiu nie omieszkała wykorzystać zawodowych koligacji i podkreślić, że bądź co bądź, przynależą do tej samej połowy boiska. - Ja tu pracuję na etat, ale akurat mam wolne. Teresa Cicha - wyciągnęła do tamtej dłoń w geście zapoznania nie tracąc spokoju ani zimnej krwi. - Mojego brata ponoć w nocy przywieziono z raną od noża. Hieronim Bułka. Jaki jest jego stan? Mogę porozmawiać z lekarzem prowadzącym?

- To nie jest pora na odwiedziny, ale proszę udać się do bloku H. Ten dużuy budynek po lewej i pytać o doktora Żabińskiego.

- Dziękuję, znam drogę - skinęła Tereska i rzuciła się biegiem pociągając za sobą Gawrona. Jeśli Hirek nadal leżał na OiOMie to była mała szansa, że pozwolą jej go zobaczyć ale nie zamierzała odpuścić choć rozmowy z lekarzem.

***

Doktor Żabiński był jej nieznany. Wyglądał na jakieś pięćdziesiąt kilka lat, był szczupły, niezbyt wysoki ale miał ujmującą twarz i wzbudzające zaufanie oczy skryte za okularami w rogowej oprawie. Był zmęczony. To widać było na pierwszy rzut oka. Ale przyjął ich w swoim gabinecie, pachnącym kawą i ludzkim potem oraz środkiem antyseptycznym.

- Hieronim Bułka - zerknął na dowód pokazany przez Teresę. - Czy pani, pani Bułka - Cicha nie pracuje tutaj przypadkiem?

- Owszem - przytaknęła. - Akurat mam wolne do końca tygodnia. Proszę powiedzieć, jaki jest stan mojego brata?

- Poważny - powiedział ciężko. - Stracił bardzo dużo krwi. Ostrze naruszyło jamę brzuszną. Wdała się infekcja bakteryjna. Obawiamy się sepsy. Dopiero, kiedy stan zdrowia pani brata poprawi się, będzie możliwa próba rekonstrukcji uszkodzonych fragmentów jelita. O ile przeżyje, bo - muszę być szczery - na tą chwilę rokowania są bardzo niedobre.

- Rozumiem - pokiwała głową Teresa czując jak miękną jej nogi. - Przepraszam, muszę usiąść...

Wskazał krzesło robiąc pocieszającą minę.
- Niech jednak pani nie traci nadziei. Widziałem już ludzi i pani pewnie też, którzy wychodzili cało z poważniejszych tarapatów. Ciało ludzkie jest jak wielka, nieodgadniona tajemnica. Za każdym razem, gdy wydaje się nam, że wiemy już o nim wszystko to pokazuje nam, jak bardzo myliliśmy się w swej naukowej ignorancji.

Teresa podniosła głowę widząc, jak przestrzeń za plecami lekarza wygina się, zwija, faluje, jakby ktoś tam otworzył drzwiczki pieca hutniczego. Ściana ... tańczyła ... walczyła sama ze sobą, jakby próbowała z ogromnym trudem nadal tą ścianą być.

- Ja pierdolę. - Milczący od początku spotkania Gawron w prostych słowach wyraził co czuł. Stanął za Teresą, odruchowo kładąc dłoń na jej ramieniu. - Możemy go zobaczyć?

- Przykro mi, ale nie bardzo. Jedynie przez szybę w pokoju. Leży na specjalnej sali pooperacyjnej.

- W porządku. Gdzie ta szyba... pokój?

- Pierwsze piętro. Oddział Intensywnej Opieki Medycznej. Ale o tej porze wpuszczę was tam jedynie na trzy minuty. To nie jest pora odwiedzin.

- Jasne. Dzięki.- skinął głową i następnie nachylił się nad Bułką. - Jak się trzymasz, młoda? Dasz radę?

Teresa, która jak zahipnotyzowana gapiła się w przeciwległą ścianę nieśpiesznie przeniosła wzrok na przyjaciela.
- Nic mi nie jest - zabrzmiało to wyjątkowo mało wiarygodnie. - A teraz chcę go zobaczyć.

Czuła jak nogi się pod nią chwieją, nie mogła się też opanować aby oderwać wzrok od falującej ściany.
- To znowu się dzieje - szepnęła cicho, wprost do ucha Gawrona. Odnalazła jego dłoń na swoim ramieniu i pociągnęła za sobą. - Dziękujemy doktorze. Trafimy na OiOM.
Patryk przelotnie podążył wzrokiem za spojrzeniem Teresy. Cokolwiek zobaczył na ścianie, najwyraźniej postanowił zachować to dla siebie. Lekkim, ale stanowczym ruchem dłoni na ramieniu wymusił na dziewczynie zmianę kierunku patrzenia.
- Nic się nie dzieje, chodź. - rzucił spokojnie i ruszył w stronę wyjścia.

Na miejsce dotarli błyskawicznie, głównie za sprawą gnającej na złamanie karku Bulki.Sam widok zaskoczył ją bardziej niżby przypuszczała. Oparła dłoń na szybie dzielącej ją od nieprzytomnego brata i zamarła w bezruchu. Gdyby ktoś przyglądał się z boku mógłby zarzucić jej bezduszność. Nie płakała, nie robiła histerii, ba, nawet miny nie miała specjalnie zgaszonej. Oblicze Teresy przybrało po prosu surowy, niby wykuty z kamienia wyraz. Ktoś taki nie myślał o żalu, raczej łaknął zemsty lub w najsubtelniejszym wariancie miał ochotę spuścić komuś, choćby bezpodstawny łomot. Dłonie zacisnęła w pięści, usta zwęziły się w wąską ciasną kreskę.
- Nic tu po nas - w głosie Bułki dominowała z trudem oswajana wściekłość. Ostatni raz rzuciła okiem za szybę.
Hirek sprawiał wrażenie niezwykle bezradnego. Opasany kłębowiskiem rurek i kabli, blady i zapadnięty w sobie, nie przypominał rezolutnego brata jakiego pamiętała. Odwróciła się na pięcie i twardo spojrzała Patrykowi w oczy. Ten dostrzegł w jej własnych determinację i stanowczość, jakby właśnie podjęła jakąś decyzję.
- Dość - dała wyraz swojemu nastrojowi tym jednym lakonicznym stwierdzeniem. Mogło to równie dobrze znaczyć wszystko lub nic.

Patryk wbił dłonie głęboko w kieszenie. Przydziałowe trzy minuty spędził tępo gapiąc się w szybę. Ciężko powiedzieć czy przyglądał się Hirkowi, plecom Teresy, czy własnemu odbiciu w szybie. Zagadnięty przeniósł bezmyślne, pytające spojrzenie na Bułkę.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=s6DF2E6sOTI[/MEDIA]

I wtedy to zobaczyli. W pomieszczeniu za szybą zadrżało światło, zamigotało, jak przy problemach z elektrycznością. Przez chwilę ciemne, za moment jasne. I znów ciemne, i znów jasne.
A wtedy, w mroku, ujrzeli za łóżkiem Hirka jakąś postać. Długa. Wąska. Przypominała przerośniętego owada. Skrzyżowanie modliszki z człowiekiem. Czy coś równie groteskowego i przerażającego. W migotaniu światła widzieli postrzępione skrzydła, widzieli przypominające ostrza odnóża które wbite były w czaszkę Bułki. Widzieli lśniące czerwienią, skośne oczy. Kilkanaście oczu, segmentowatych, jak o dwunożnego pająka.
Ciemność, światłość, ciemność, światłość.
Jest niewyraźny cień potwora. Nie ma. Znów jest. Znów nie ma.
Na przemian. Jak w przerażającym spektaklu obłąkanego teatrzyku cieni.

Wyraz twarzy Gawrona nie zmienił się o milimetr, ręce nie opuściły kieszeni. Tylko ten krótki błysk w oczach. Groza? Gniew? A może po prostu pierwszy przebłysk szaleństwa. Tak jak stał, ruszył przed siebie, otworzył drzwi sali zabiegowej, jakby robił to codziennie od lat i szybkim krokiem ruszył w stronę łóżka przyjaciela.
- Wypierdalaj chuju złamany! - ryknął wściekle wyciągając wielkie łapska przed siebie, by złapać demonicznego przeciwnika za ryj, jak to robił w osiedlowych bójkach. złapać, cisnąć o ścianę, o ziemię, zmasakrować, zglanować, zniszczyć. - Spierdalaj kutasie złamany, fagasie w dupę pierdolony! Słyszysz?!
Teresa pobiegła za przyjacielem i, choć stała tuż za jego plecami, nie odważyła się go dotknąć gdy opanowała go furia.
- Patryk, nie! - wrzasnęła tylko. - Przestań! Przez ciebie wszyscy zginiemy!

Złapał jedynie pustkę. Miotając się wściekle, w dzikim zrywie szału, zahaczył jednak o coś. Coś, czego mógł się chwycić. Co mógł szarpnąć.
Stojak z kroplówką upadł na ziemię z plaśnięciem.
Podłączone do Hirka urządzenie wydało z siebie jakieś piski.
Ktoś krzyczał na korytarzu.
Pielęgniarka. Wzywała kogoś do pomocy, przerażona zachowaniem odwiedzającego.
Nie miała tyle odwagi, by stawić mu czoła. Teresa wiedziała dlaczego. Najpewniej dziewczyna była tutaj sama. Cięcia kadrowe. Albo koleżanka miała obchód.
Patryk ochłonął na moment.
Widział ... to coś.... coś, czego nie mógł złapać. Stało przed nim. Wielki cień. Z żarzącymi się ślepiami. Z odnóżami zanurzonymi w czaszce brata Tereski. Niewzruszony.
- ODEJDŹ DZIECIĘ - głos niczym odgłos gwoździa trącego o metalową powierzchnię rozbrzmiał pod czaszką Gawrona. - TOBĄ ZAJMĘ SIĘ PÓŹNIEJ.

Chłopak cofnął się o krok i ciężko oparł o ścianę. Jego twarz zmieniła się w maskę wściekłości, po policzkach płynęły łzy.
- Przyjdź. Będę czekał. Znajdę na ciebie sposób kutafonie. - pomału spływał po ścianie do pozycji siedzącej. Mówił coraz ciszej, by zakończyć ledwie słyszalnym szeptem - znajdę sposób na was wszystkich. Nie jesteście bezkarni, skurwiele.

Teresa raz jeszcze obejrzała się na demoniczną postać i ruszyła w stronę Patryka. Nie wiedzieć czemu ale jego łzy przeraziły ją bardziej niż kreatura stróżująca przy łóżku Hirka.
- Gawon, podnieś się - spróbowała złapać go pod ramiona choć próba dźwignięcia mężczyzny do pionu wydawała się z gruntu syzyfowym zajęciem. - Błagam cię, chodźmy stąd nim pielęgniarka podniesie larum... Znajdziemy sposób, ale nie teraz. Nie waż się mnie zostawiać - Bułka nie dawała za wygraną i ciągnęła Gawrona w stronę wyjścia. - Tylko ty mi zostałeś,, rozumiesz? Tylko ty.

- Nic mi nie jest. Wyluzuj. - mruknął jakby kompletnie nie rozumiał jej reakcji. - Nikt nikogo nie zostawia. Wszystko w porządku. Nic się nie dzieje. - ogłosił niemrawo w bliżej nieokreślonym kierunku, już na korytarzu.

- Dlaczego ty mi to robisz? - warknęła i ujęła jego dłoń, co ostatnio wchodziło jej w krew. Nigdy nie chadzała z mężczyznami za rączkę, ani ze swoimi nielicznymi sympatiami ani nawet z mężem a ostatnio robiła to z Gawronem nagminnie, jak podlotek. I równie niepoważnie zamierzała się zachować tym razem, mianowicie uciec zanim ktoś zacznie ich za cały ten bajzel obwiniać. - Patryku Gawronie, jesteś najbardziej niemożliwym człowiek na tej połowie globu.
Po tym oświadczeniu przyspieszyła do biegu wymijając pielęgniarkę i ciągnąc przyjaciela znajomym labirtyntem korytarzy. Nie zatrzymała się ani na moment gnając przed siebie wybierając utarte skróty i zaułki, jakby miała pobić jakiś sportowy rekord. Raz potrącili zdaje się pielęgniarkę, ale koniec końców wypadli na nocny jesienny chłód zostawiając szpitalne mury za plecami. Bułka dyszała ciężko i posławszy Gawronowi mordercze spojrzenie uderzyła go pięścią w bark.

- Przy Baśce pomogło. Musiałem spróbować. Jeśli masz jakiś lepszy pomysł, zamieniam się w słuch. - Wsadził sobie w zęby papierosa i wyciągnął paczkę w jej kierunku. Na jego twarz powrócił względny spokój.

- Lepszy pomysł? - wyłuskała z paczki papierosa i pociągnęła Patryka w stronę zacienionego parkingu. - Każdy byłby lepszy. Rzuciłeś się z pięściami na demona. Demona, Gawron psia jego mać! Cud, że nas wszystkich na miejscu w perzynę nie rozniósł - pochyliła się ku niemu z papierosem przygryzionym między zębami żeby jej odpalił.
Wzruszył ramionami, odpalając obie fajki.

- Demona-sremona, ostatni wystraszył się latarki. Ten jest jakiś większy kozak. Musimy skołować jakąś wodę święconą... Masz może srebro?
- Nie, tylko platynę i diamenty! - wypaliła zaciągając się fajką. - Kretyn z ciebie! Srebro działa na wampiry! - a po chwili konsternacji dodała bez przekonania - zdaje się... Poza tym to nie jakiś tam wymysł rumuńskiego pismaka! To moje życie i właśnie zerwała się w nim winda i rypię na parter bez hamulców bezpieczeństwa więc z łaski swojej nie rób sobie jaj.

- Ogarnij się Bułka. Tam u góry coś wpierdala Hirka. Jak cię moje pomysły bawią, to czekam na twoje, ale zróbmy coś do chuja.

- I nie przeklinaj bo nie mogę się skupić! - zamachała mu przed nosem papierosowym żarem. - Trzeba go przenieść. Bez dwóch zdań, jak tylko się ustabilizuje. Może to coś za nim nie pójdzie. A do szpitala można rano poprosić o księdza z naszej parafii, a jeszcze lepiej o tego egzorcystę co się miał z nim Grzesiek spotkać.

- Dobra.. Rano. - przytaknął niechętnie, siadając okrakiem na motocyklu i nerwowo wysysając swojego papierosa niemal do filtra. - I co teraz, będziemy siedzieć i czekać?

- Zawieź mnie na Korczaka, tam gdzie postawili to nowe osiedle z płyt.
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 12-06-2012 o 10:30.
Gryf jest offline