Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2012, 22:33   #148
motek339
 
motek339's Avatar
 
Reputacja: 1 motek339 nie jest za bardzo znanymotek339 nie jest za bardzo znanymotek339 nie jest za bardzo znanymotek339 nie jest za bardzo znanymotek339 nie jest za bardzo znany
Krew, poodcinane kończyny, krew, wyprute flaki, krew, wszechobecna śmierć oraz zagłada i jeszcze trochę krwi. Żelazne mury, którymi Vestigia otoczyła swój umysł, by nie dopuszczać do siebie tego widoku, zaczęły opadać. Gdzie nie spojrzała, tam ścielił się trup. To odbierało jej siły do dalszej walki. Ale nie mogła się poddać – nie chciała skończyć tak jak ci, którym się nie poszczęściło. Pragnęła znów zobaczyć swoich przyjaciół, swoją rodzinę. Tylko ta myśl pozwalała jej nie upuścić mieczy.

Wtedy na horyzoncie pojawił się smok. Elfka nie spodziewała się, że bydle będzie tak wielkie. Nigdy wcześniej żadnego nie widziała i teraz dotarł do niej w pełni sens wcześniejszych słów dowódcy, że gadzina jednym zionięciem potrafi zabić mnóstwo istnień. Kobieta wpatrywała się w bestię zafascynowana. Była jednocześnie tak piękna i tak przerażająca. Na chwilę świat wokół niej przestał mieć znaczenie. W zaistniałych okolicznościach był to błąd, który sporo ją kosztował…

Nie wiedziała gdzie jest, co się wokół niej dzieje i dlaczego, na bogów, leci. Na swój sposób uczucie to było przyjemne i Vestigia chciała, by trwało jak najdłużej.


Uderzenie w ziemię i ból w udzie momentalnie przywrócił jej trzeźwość myślenia. Nad sobą zobaczyła najbrzydszą mordę, jaką widziała w ostatnim czasie. Elfka wiedziała, że ten koszmar będzie się jej śnił po nocach. Troszkę niżej i bliżej jej twarzy, znajdował się ociekający śliną pysk wilka. Ze zręcznością godną swej rasy, tropicielka zrobiła jedyną rzecz, jaka przyszła jej do głowy - spróbowała ciąć bestię po głowie i skoczyć na równe nogi, by móc lepiej odpierać ciosy przeciwnika. Elfka chlasnęła wilka mieczem po pysku, jednocześnie turlając się w bok. Cios, jaki otrzymało złowieszcze zwierzę, umożliwił Vestigii wykorzystanie tej chwili, by wstać szybko na nogi. Na kontrę wilka długo czekać nie trzeba było i w stronę tropicielki wystrzeliła jego paszcza. Vestigia obroniła się jednak przed tym ugryzieniem tworząc blokadę ze swych mieczy, skrzyżowanych przed sobą. W tym też czasie jeździec postanowił pchnąć elfkę włócznią... Nigdy jednak do tego nie doszło. Oto bowiem nagle został zmieciony ze swojego siodła. Iriel skoczył na niego, zwierając się, i oczywiście upadając wspólnie na ziemię.

Mając jednego przeciwnika z głowy, Vestigia zajęła się wilkiem. To stworzenie było istną obrazą dla normalnych mieszkańców lasu. Wszystko w nim wskazywało na to, że jest złe. Bez żalu ponownie podniosła miecze i zaatakowała bestię. Elfka z morderczą gracją rozpoczęła taniec wokół rosłego wilka, siekąc go ostrzami swych mieczy. Pierwyszym ciosem po łapie, podobnie jak i drugim, niemal ją odcinającym. Kolejny raz zadany długim mieczem również okazał się wyjątkowo celny, uszkadzając dla odmiany drugą łapę zwierzęcia. Następnie krótkim mieczem znowu po tej pierwszej, rannej już kończynie, odcinając ją całkowicie, a gdy broczący z ran i wyjący głośno wilk ledwie już zipiał, tropicielka unikając jego kłapiącej paszczy zadała ostateczny cios, wbijając krótki miecz głęboko w cielsko przeciwnika.

Vestigia, stojąc z ociekającymi wilczą juchą ostrzami, spojrzała na kotłującego się na ziemi z jeźdźcem Iriela. Mężczyzna najwyraźniej miał przednią zabawę...

-Dobrze się bawisz? - spytała retorycznie, wiedząc, że i tak Iriel jej nie usłyszy, po czym włączyła się do kotłowaniny, próbując odtrącić orka z czułych objęć dowódcy patrolu, co też w końcu jej się udało, kopniakiem odsyłając byłego jeźdźca z dala od Iriela. Ten, z warknięciem wstając z ziemi, sięgnął po krótki miecz przy pasie.
- Uparte bydlę - skomentował to zachowanie mężczyzna.

-Co nie? Jakby nie mógł się położyć i umrzeć. Zaoszczędziłby nam kłopotów... - odparła Vestigia, doskakując do “problemu” i atakując go bronią. Elfka rozpoczęła więc kolejne szatkowanie wroga, który padł po pięciu ciosach martwy na trawę. A wtedy...

- Ładnie to tak się wtryniać? - zbeształ ją Iriel.
-Wybacz. Ratowanie cię przed orkami weszło mi w nawyk - odpowiedziała uśmiechając się szelmowsko. - Po wszystkim poddam się zasłużonej karze.

Tropicielka ponownie zajęła pozycję za plecami elfa. Mając chwilę na złapanie oddechu spróbowała ocenić, kto wygrywa ich część bitwy. I choć trudno było to jednoznacznie stwierdzić, wydawało się, jakby Leśne Oddziały do spółki z centaurami uzyskały przewagę... choć od strony orczych obozów nadciągały już kolejne kłopoty w postaci nadbiegających, licznych hobgoblinów. Początkowa ulga, jaką odczuła kobieta na myśl o zwycięstwie i odcięciu się od okropieństw bitwy, została zastąpiona przez ponurą rezygnację. Jeszcze trochę będą musieli się pomęczyć, ale przynajmniej oczyszczą świat z rzeszy tych potworów.

-Zaraz nadbiegną kolejne kreatury - ostrzegła Iriela, który stał obrócony tyłem do nich.

Elfka skupiła się, wyszeptała słowa zaklęcia i w tłumie biegnących hobgoblinów pojawiło się stworzenie podobne do robaka z płonącym czubkiem na miejscu głowy.


Thoqqua od razu wziął się do roboty, siejąc postrach wśród stworów. Tymczasem Vestigia przygotowała się na odparcie kolejnych ataków.

Gdzieś w oddali tropicielka zauważyła wśród walczących, pomiędzy machinami wojennymi orków, jakiegoś lewitującego parę metrów nad ziemią mężczyznę, który został nagle oplątany liną. Najwyraźniej z kimś tam walczył, a skoro nie był zielonoskórym, pewnie należał do obrońców Silverymoon. Chociaż, kto tam wie... w tamtym miejscu po chwili pojawił się również wielgachny skorpion, najpewniej wytwór magiczny. Elfka nie przejęła się jednak tym widokiem. Sama miała wystarczająco swoich kłopotów, by przejmować się głupcem, który sam pchał się w paszczę lwa. Zrobiło jej się tylko trochę smutno na myśl, że kolejny obrońca najprawdopodobniej zginął.

Thoqqua w tym czasie podpalał wiele hobgoblinów, siejąc w ich szeregach spore zamieszanie. Humanoidów było jednak naprawdę wiele i ognisty stworek zaczął wkrótce zbierać od nich razy... a Vestigia wraz z Irielem i pozostałymi sojusznikami musieli się przygotować na kolejną falę przeciwników.

Tuż przed tym, jak zaczęła się kolejna część walki, tropicielka wyszeptała kilka słów, uczyniła delikatny ruch dłońmi i poczuła jak jej skóra twardnieje.




  • Użyte czary: Przyzwanie sojusznika natury III, Korowa skóra
 
__________________
"Daj człowiekowi ogień, będzie mu ciepło jeden dzień.
Wrzuć człowieka do ognia, będzie mu ciepło do końca życia"
Terry Pratchett :)
motek339 jest offline