Przed karczmą spotkali Zormega. Kiedy nekron zagadnął o przepustki, Pluskwa zasugerował ochoczo: - Jak się ktoś będzie czepiał powiesz, że jesteś siostrzeńcem kapitana... No co tak patrzycie? Nie takie rzeczy teraz przechodzą.- skwitował, szczerze mając ochotę zobaczyć minę strażnika, który coś takiego usłyszy, co mogło się stać już za chwilę.
Niespodziewanie wielki kamień uszkadzając mury runął na koszary. Na kilka sekund goblina zamurowało. W jednej chwili wybierał się pogapić na bandę bezsilnych zombie pałętających się pod murami, a w następnej orientował, że ktoś celowo próbuje unicestwić miasto. Może i na zgniłkach się nie znał, ale każdy przecież coś tam o nich słyszał, głównie, że są powolne i głupie. Na pewno nie, że używają maszyn oblężniczych! To nie mogła być ich sprawka, ktoś zdecydowanie żywy albo przynajmniej myślący używał bandy zdechlaków niczym żołnierzy. Przełknął głośno ślinę. - Lepiej się pospieszmy, chcę się jak najszybciej znaleźć na górze. Ma ktoś linę?- zapytał rzeczowo, 15 metrowa lina nagle wydała mu się wręcz niezbędna.
Pognał czym prędzej na plac wojskowy i dalej do magazynu żeby wydębić ją od kwatermistrza. Był absolutnie pewien, że trebusz wystrzeli ponownie, a potem jeszcze raz wywołując panikę i powiększając wyrwę w murze. Zanim fala nieumarłych wleje się przez przełamane umocnienia chciał korzystając z drabin znaleźć się na ich szczycie po południowej stronie, oczywiście w miarę możliwości razem ze zdobyczną liną i kotwiczką gdyby się dało. Niczego więcej nie potrzebował, wszystkie swoje rzeczy przezornie miał przy sobie, odkąd zrobiło się tłoczno nie zostawiał ich już w koszarach, za łatwo mogłyby zniknąć.
Ostatnio edytowane przez Agape : 14-06-2012 o 19:20.
|