Dziedziniec
Ledwo ostatnie słowa opuściły zimne usta Beatrice, dziewczyna poczuła obecność.
Wiedziała, że za jej plecami stoi On. Odwróciła się powoli, mimowolnie. W wielkich odrzwiach zamku Siege au Lac stał Demetrius. Opierał się ramieniem o framugę i lekko uśmiechał, jakby wszystko było dla niego jedną wielką kpiną.
Powoli odwrócił wzrok w stronę jej brata. Jego lewa brew powędrowała powoli do góry. Pociągnął nosem, jakby węszył. Skrzywił się, chyba nie spodobała mu się woń. Omiótł Vallarde intensywnym spojrzeniem, a na koniec zwnów skupił się na swojej Beatrice.
-
Idź - to był rozkaz -
Przynieś mi Veritatem Signorum.
Głos Demetriusa był spokojny i cichy, jednak jego słowa usłyszeli wszyscy obecni. Lady Drucilla przełknęła nerwowo ślinę. Alexander zamarł w absoultnym bezruchu.
Las
Prudencja uspokoiła się, gdy udało jej się ukryć między drzewami. Wciąż jednak czuła woń jednego z morderców. Pachniał słabością, a jednak był odpowiedizalny za śmierć jej siostry. Nie mogła go niedoceniać. Zamarła, czekając na odpowiednią chwilę by rozerwać go na strzępy ...