Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2012, 14:51   #87
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
- Hola! Nie tak prędko, przyjacielu - Mortis zastawił Piątemu drogę, jednocześnie wystawiając przed siebie rękę. - My znaleźliśmy tą kulę pierwsi, więc należą nam się przynajmniej jakieś wyjaśnienia. Powiedz nam najpierw czy jest to tylko zwykłe świecidełko, czy też może jakiś potężny artefakt, dzięki któremu ty i twój pan zamierzacie podbić świat?
Edgardo daleki był od zaufania nowo poznanemu, ale jak do tej pory przynajmniej był z nimi szczery. Jednak mimo to łowca nie mógł wyzbyć się złych podejrzeń w stosunku do Piątego.
- Nie musisz od razu nam zdradzać wszystkich waszych planów - dodał. - Po prostu nie chcemy, żeby przez nasze zaniechanie komuś niewinnemu stała się krzywda. Jeśli zamierzasz użyć tego przeciwko doktorowi Ogdenowi, to nie mamy nic przeciwko temu.
Piąty zatrzymał się zdziwiony taką reakcją. Widać było ze zamyślił się na chwile po czym odparł. - Nie wiem do czego to służy, to składnik jakiejś tam Pradawnej rękawicy czy coś takiego, ale to nie dla mojego Pana. Za to mam zamiar się wymienić. -odparł i stwierdził najwyraźniej że wszystko już wyjaśnione bowiem znowu ruszył w stronę ściany.
- Pradawnej rękawicy? - teraz to Mortis wyglądał na zdziwionego. - Nigdy o czymś takim nie słyszałem. Musi być naprawdę pradawna...
Chłopak wahał się przez moment czy aby ponownie nie zatrzymać Piątego, jednak stwierdził że tym razem da za wygraną. Nie było potrzeby walczyć o coś, o czego istnieniu nie miał nawet do tej pory pojęcia. Miał tylko nadzieję, że nie pożałuje tej decyzji w przyszłości.
- Jeszcze tylko jedno. - zapytał łowca. - Czy w zamian za naszą przysługę, moglibyśmy poprosić cię o wskazanie nam najbliższej drogi do Ogdena? Wygląda na to, że lepiej orientujesz się w topografii tego miejsca niźli my. A im szybciej się z nim rozprawimy, tym szybciej ty będziesz mógł wykonać swoją misję. Czy nie mam racji?
- Niestety nie. -stwierdził piąty zbliżając się do kamienia, Hitodama zaś wyglądał na niezwykle poruszonego.- Moim zadaniem jest pojmanie Ogdena, nie mogę wam pozwolić go zgładzić, więc nie wskażę wam drogi. - wytłumaczył dość logicznie.
Łowca westchnął i z zażenowaniem pokręcił głową.
- Nie to miałem na myśli. Chodziło mi o pokrzyżowanie jego planów. Powiedzieliśmy ci przecież co jest naszym celem. Nie jesteśmy tu po to by go zabić. Co prawda wolelibyśmy gdyby trafił w ręce runicznych rycerzy, ale jeśli udzielisz nam pomocy, to mogę ci obiecać, że po tym jak wszystko z niego wydobędziemy, oddamy go w twoje ręce żywego.
Dopiero w chwili gdy wypowiedział te słowa, Edgardo zdał sobie sprawę z wagi tej obietnicy. W końcu to nie on ucierpiał z rąk Ogdena i nie mógł oczekiwać od swoich towarzyszy, że zaniechają zemsty i oddadzą go w ręce jakiegoś dziwaka w masce. Postanowił się więc zreflektować:
- To jest, jeśli nie koliduje to z waszymi planami odnośnie doktora - dodał w stronę Alicji.
Kątem oka zauważył również wzburzenie swojego ducha i posłał mu pytające spojrzenie.
Duch przesłał zaś Mortisowi dwa słowa w myślach - Kamień...dusze...- po czym powrócił do gniewnego latania dookoła piątego. Alicja zaś przygryzła wargi i powiedziała- Ogden jest nam potrzebny, nie możemy nikomu go oddać, potrzebujemy jego wiedzy.
- W takim razie ty zdecyduj czy bardziej zależy nam na jak najszybszym uratowaniu porwanych dziewczyn, czy też na wiedzy Ogdena.
Teraz Edgardo przyglądał się czarnej kuli z zaciekawieniem i powątpiewaniem. Nie był już taki pewny czy oddanie jej Piątemu było dobrą decyzją. Jednakże widać było, że zamaskowany z wielką chęcią by się z nimi zmierzył i odebranie mu błyskotki po dobroci nie wchodziło w rachubę. Gdyby Mortis był sam, być może zaryzykowałby walkę z Piątym, aczkolwiek nie mógł narażać życia Alicji dla kilku uwięzionych dusz. W końcu ile było na świecie tego typu artefaktów? Nawet jego rodzina niegdyś taki posiadała.
- A tak z czystej ciekawości - zwrócił się ponownie do Piątego - czy mógłbyś nam wyjawić komu tak bardzo zależy na tej kuli i na co chcesz ją wymienić?
- Stein chce kulę. -odparł piąty zdejmując pokrywę ze szkła z artefaktu po czym dodał.- Dostaniemy za nią dziewczynę. -dodał wesołym głosem i złapał za ciemny klejnot. Wtedy też wszyscy w sali poczuli w myślach ryk umęczonych dusz, zaś płaszcz Piątego zaszeleścił poruszony niewidzialnym podmuchem. Widać było że mężczyznę przeszedł aż dreszcz. - Wspaniałe uczucie... -westchnął błogo. - To jak by stać na polach śmierci i wdychać dusze poległych.-dodał chowając kryształ za pazuchę. Ku zdziwieniu Edgardo Alicja wycelował kusza w osobnika w hełmie. - Jaką dziewczynę? -zapytała z palcem na spuście.
Piąty spojrzał w jej stronę po jego postawie widać było, że niezbyt przejął się wycelowanym w niego orężem. - Odłóż tą zabawkę dziewczyno. -zachichotał po czym dodał. - Nie mam dobrej pamięci do imion... jedną z tych którą Ogden porwał rok temu.
Po tych słowach palec Alicji zadrżał wyraźnie, widać było że waha się czy nie oddać strzału już teraz.
- Liczyłem, że uda nam się uniknąć konfrontacji - westchnął zrezygnowany Edgardo - ale teraz już nie ma dla mnie znaczenia o jakiej dziewczynie mówisz.
Chłopak zacisnął dłoń na rękojeści rapiera i zaczął powoli wyciągać go z pochwy.
- Gdyż przyczyniając się do porwania niewiasty, splamiłbym honor swojej rodziny. Obawiam sie więc, że nie mogę pozwolić ci na zabranie kuli.
Hitodama w tym czasie powoli zbliżał się do ręki Piątego i gdy jego mistrz wypowiedział ostatnie zdanie, szarpnął mocno za kamień, starając się wyrwać go z uścisku zamaskowanego. W tym samym momencie Mortis szepnął do swojej towarzyszki:
- Jeśli ognikowi się nie uda, postrzel go w ramię.
Szlachcic jednocześnie wycelował rapier w stronę Piątego, gotowy do obrony Alicji jeśli ten spróbuje ich zaatakować.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=_0aU7LMqM_Q&feature=relmfu[/media]

Szarpnięcie duszka nic nie dało, uścisk piątego mimo jego dość filigranowej budowy był silny i pewny. Widząc niepowodzenia przywołańca Alicja nacisnęła na spust, a bełt ze świstem opuścił łożysko pędząc w stronę piątego. Teren sprzyjał Mortisowi i jego towarzyszce, korytarz w którym znajdował się osobnik w księżycowym hełmie był dość ciasny tak więc unikanie bełtów było utrudnione. Piąty jednak niezbyt przejął się niesprzyjającymi warunkami, bowiem jedynie uniósł dłoń niczym błyskawica i złapał bełt w locie sprawiając tym samym że najemniczka, aż lekko otworzyła usta ze zdziwienia. Piąty opuścił na ziemi pocisk i pomachał dłonią w powietrzu jak gdyby się poparzył. - To znaczy że zaczynamy tak? -zapytał radośnie i nie czekając na odpowiedź ruszył biegiem w stronę dwójki zagradzającej mu drogę. Nim Alicja zdążyła przeładować zamaskowany był już przy nich, zgrabnie uniknął pchnięcia rapierem i podciął łowcy nogi, tak że Mortis uderzył plecami o ziemię. Zapewne z uśmiechem pod hełmem podskoczył i wylądował oboma sandałami na twarzy przewróconego chłopaka, by szybko odbić się od niej i wykonać małe salto w powietrzu tak że kopnięciem wytrącił Alicji kusze z dłoni, zaś cały ten akrobatyczny pokaz zakończył lądowaniem kilka kroków przed zagradzającymi mu przejście osobnikami. Czekać chyba nie miał zamiaru bowiem z radosnym chichotem szykował się do kolejnego natarcia.
- Ten błazen się z nami bawi - stwierdził kwaśno łowca, podnosząc się z ziemi i rozmasowując opuchnięty nos. - Przeklęte cyrkowe sztuczki... Tylko nie daj mu się sprowokować i pamiętaj, że nie możemy pozwolić mu uciec z kulą.
W dłoni maga pojawił się pęk kluczy. Wybrał on jeden z języczkiem w kształcie splecionych ze sobą węży, po czym zakrzyknął:
- Hirake, Senbō no Tobira: Gorgonis!
Z otwartej bramy wypełzło stado drobnych żmij i przepełzło między nogami Piątego, by uformować się za nim w postać pięknej kobiety o wężowych włosach.
- Poddaj się chłopcze, nie masz dokąd uciec - rzekła Euryale swoim jak zawsze poważnym i dostojnym głosem. - A chyba nie sądzisz, że pokonasz zwinnością moje węże?
Mityczna potworzyca uniosła ręce, które przemieniły się w ogromne wężowe łby, zaś jej włosy ożyły i sycząc groźnie rozwierały szczęki, wpatrując się w Piątego niczym w swą przyszłą ofiarę.
 
Tropby jest offline