Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-05-2012, 12:07   #81
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Najemnik, idąc ostrożnie przez korytarze, miał dużo czasu na myślenie. Między innymi nad sobą. Walka stoczona przed jaskinią dobrze mu posłużyła. Przede wszystkim, przypomniała mu że nie jest najpotężniejszym człowiekiem świata. Przynajmniej na razie. Patrząc na swoją walkę już po jej zakończeniu nie mógł nie wskazać błędów które popełnił. Była to czysta konfrontacja siłowa, i dlatego między innymi zakończyła się tak źle dla niego. Powinien walczyć dłużej, nie odkrywać swoich kart, zmusić przeciwnika do ujawnienia swoich atutów. Nie eskalować walki.
- Do diabła, dziadek przewraca się w grobie widząc moją głupotę – wyszeptał pod nosem. No, ale co się stało to się stało. Walki od tego momentu wymagać będą więcej umiejętności, mniej siły. I tak powinno być.
Wkraczając do sali pełnej truchła, Ensis rozejrzał się z zaciekawieniem. Najwyraźniej w pobliżu nie było nikogo żywego. Sprawdzając ciała członków Dark Scar i upewniając się że wszyscy nie żyją, Agarth usłyszał głos.
- A tyy czszooo za jedennn?
Rozejrzał się z zaciekawiem i ujrzał siedzącego w klatce stwora.

Ten zaś odezwał się następnie tymi słowy.
- Whhyyphuuśćć mnheeee a Chiii phoomohogge.
Agarth parsknął cichym śmiechem słysząc słowa ptaszka w klatce.
- Jesteś najbardziej ironiczną rzeczą jaka mi się do tej pory przytrafiła. - wymamrotał pod nosem, a na głos powiedział.- Nie mogę po prostu wypuszczać z więzienia każdego kto o to poprosi. Kim jesteś i komu służysz?
- Thhczooo nheee wsshęsheenie. -zaskrzeczał stwór. - Thoo beshtiarhummm shzalla bhadhawczsaaa. Eksphhherytowali nha mhe.
- Aha. Zakładam więc że nie masz żadnych powodów by kochać Ogdena? Ani magów którzy zaatakowali to miejsce?
- Ohgdhenn!!-warknął wściekle stwór.- Ohgdhennn mshusiii zginhhhąć!! -ryknęła bestia jeszcze raz waląc wściekle ogonem o posadzkę klatki, po chwili jednak uspokoiła się i znowu zasyczała cicho. - Uwholnij mhee tho Chii phomogheeee.
Agarth zastanowił się przez moment.
- W takim razie proponuję umowę. Wrogiem twoim i moich sojuszników jest Ogden. Wrogiem moim są ci magowie. - wskazał na leżących na ziemi członków Dark Scar. - Ja cię wypuszczę, a ty w zamian pomożesz mi zabić ich i Ogdena, jednocześnie przysięgając mi że nie skrzywdzisz moich sojuszników. Zgoda?
- Zhhhghhhoodhaaaa. -zaskrzeczał radośnie stwór po czym pokazał na zamek w klatce. -[] Khlucz, pooothebnhy khhhluhczzz.[/i]
Ensis rozejrzał się spokojnie po pomieszczeniu.
- Widzisz tu gdzieś człowieka który przeprowadzał te eksperymenty? Lub któregoś ze strażników? Oni pewnie będą mieć klucz.
Bestia przecząco pokiwała głową po czym powiedziała. - Szpehhhcjhalnhy khluhczz, zaghadhkhaa lubhh khood tchebha whybhrać. -zasyczał dziwaczny stwór i wskazał długim pazurem na drzwi skryte za kilkoma otwartymi klatkami.
- Sądzę że zagadka będzie najlepszym rozwiązaniem, dziękuje bardzo. Kto ją zada?
Stwór pokiwał przecząco głową.- Dsshwii, zha nhimhi wshysthkooo. -wyskrzeczał wyraźnie poirytowany opieszałością swego wybawcy stwór.
Agarth uśmiechnął się paskudnie.
- I nie można było tak od razu? Strasznie zawiłe mówisz, pozwolę sobie zauważyć - zbliżył się do drzwi i otworzył je z rozmachem.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline  
Stary 28-05-2012, 07:15   #82
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Edgardo ze spokojem przyglądał się podejrzanie wyglądającemu jegomościowi, starając się nie zwracać na siebie szczególnej uwagi. W końcu to Alicja więcej wiedziała o całym tym miejscu niż on, więc stwierdził, że pozwoli jej zadawać pytania.
- Fajne oczy nie? -powiedział piąty unosząc do góry słoik z gałkami ocznymi. - Jestem piąty a wy?
Po tych słowach Alicja zerknęła na Edgardo pytająco. - Znasz go? -mruknęła cicho.
- Z tego co pamiętam nigdy się nie spotkaliśmy - odszepnął łowca Alicji. - Chyba nie zaszkodzi się przedstawić, ale na razie nie ujawniajmy po czyjej jesteśmy stronie, dopóki nie dowiemy się dla kogo pracuje.
Chłopak odchrząknął, po czym przemówił poważnym głosem do Piątego:
- Jestem Edgardo, Mag Piekielnych Duchów z domu Mortis, znany również jako Demoniczny Łowca - szlachcic skłonił się lekko, jednak cały czas nie spuszczał wzroku z dziwacznego jegomościa. - Moja towarzyszka zadała ci pytanie, a nie wypada kazać damie się powtarzać. Więc wyjaw, czy jesteś kolejnym strażnikiem tego miejsca, czy też przebywasz tu w innym celu, o Piąty?
- Nie jestem strażnikiem. -odparł spokojnie osobnik i odstawił słój biorąc w dłonie kolejny.- Po prostu robię sobie tu przerwę czekając aż sytuacja ostygnie.
Edgardo spojrzał wymownie na Alicję, po czym zwrócił się znowu do ich rozmówcy.
- A o jakiej sytuacji mówisz? Czy masz może na myśli nasze wtargnięcie? Skoro nie jesteś strażnikiem, to zapewne również chcesz pokrzyżować plany Ogdena. Czy się nie mylę?
- Mam złapać Ogdena. -przytaknął piąty po czym dodał. - Do budynku wtargnęło wiele osób, trwa bitwa na wiele stron, czekam aż głupcy wytłuką się nawzajem a Ogden wylezie z dziury.
- Tak właśnie myślałem. Cóż, dopóki nie wchodzisz nam w drogę, to nie mamy z tobą żadnego interesu. Chciałbym ci zadać jeszcze tylko jedno pytanie. Szukamy pewnej porwanej dziewczyny. Czy nie wiesz przypadkiem gdzie mogłaby się ona znajdować? - lekko zmieszany tym, że nie potrafił podać więcej informacji na temat poszukiwanej przez nich osoby, zwrócił sie do swojej towarzyszki. - Alicjo, mogłabyś przypomnieć jej imię? Bo chyba nie dosłyszałem go w trakcie naszego spotkania na pierwszej wyspie.
- Jedna nazywa się Kai a druga Mai, Ogden porwał je około roku temu. -stwierdziła Alicja po czym podała dość szczegółowy opis wyglądu dziewczyn sprzed roku.
- Kai? Siostra Reia? Ano ponoć tutaj jest! Mogę ją nawet złapać wraz z Ogdenem, pierwszy mi na to pozwolił. -powiedział wesoło piąty, na te słowa zaś Alicja zacisnęła trochę mocniej dłoń na kuszy...widać beztroski ton osobnika jej nie służył.
- Wy jesteście z tym babilończykiem?- zapytał piąty niespodziewanie.
- Zgadza się - odpowiedział młodzieniec, starając się zachować zimną krew. - Możesz sobie zrobić z Ogdenem co chcesz gdy tylko z nim skończymy, ale dla twojego dobra lepiej żebyś zostawił dziewczynę w spokoju. W naszej grupie jest wielu silnych magów, którzy właśnie przebijają się przez tutejszych strażników, i zapewniam cię, że nie chcesz mieć nas za swych wrogów. Z pewnością nie mogę odmówić ci sprytu, więc ufam iż weźmiesz sobie moją radę do serca.
- Jak silnych? -zapytał ciekawsko piąty.
- Wystarczająco - odrzekł chłopak enigmatycznie. - Nie wiem co ci chodzi po głowie, ale jeśli nie zamierzasz powiedzieć nam nic więcej na temat porwanych, to nie mamy po co marnować więcej czasu na rozmowę z tobą.
Edgardo niespodziewanie ruszył przed siebie, wymijając jegomościa i otwierając drzwi do następnej sali, by sprawdzić czy prowadzi z niej jakieś drugie wyjście.
Piąty chwycił jednak chłopaka za ramię, był to delikatny acz pewny uścisk, który mówił o tym, że ignorowanie rozmówcy może być zgubne w skutkach. - Czyli jeżeli was zabije, tamci magowie będą chcieli mnie dopaść? -zapytał z rosnącym podnieceniem w głosie.
- Nie to jest celem naszej misji - odpowiedział mu łowca, nawet się nie odwracając. - Jesteśmy grupą uderzeniową, więc liczymy się z tym, że możemy ponieść straty. Póki co odnalezienie Ogdena i uratowanie porwanych dziewczyn jest naszym priorytetem. Nie mogę ręczyć za innych, ale dla mnie ewentualna zemsta byłaby raczej sprawą drugorzędną.
Nie chciał marnować czasu i energii na walkę z Piątym, zwłaszcza, że nie wiedział jaką mocą dysponuje. Chociaż po tonie z jakim mówił i pewności siebie można się było domyślić, że nie jest pierwszym lepszym włamywaczem. Dobrze by było gdyby zdołali uniknąć konfliktu.
- Znacie babilończyka? -powtórzył po raz kolejny enigmatyczne pytanie osobnik w hełmie nie puszczając ramienia Mortisa, Alicja zaś tylko bardziej dosadnie wycelowała kuszą w dziwaka dając mu do zrozumienia co zrobi gdy ten zacznie się dziwnie zachowywać.
- Już na to pytanie odpowiedziałem. Tak, znamy Kereia. Co w związku z tym? Chcesz mu przekazać wiadomość?
- Znasz go czy z nim podróżujesz? -zapytał jeszcze piąty a Mortis czuł, że spod hełmu przeszywa go wzrok dziwaka.
- Naprawdę nie wiem czemu tak cię interesują nasze osobiste relacje, ale skoro tak cię to ciekawi, to nie mieliśmy jeszcze okazji bliżej się zapoznać. Dość tajemnicza z niego osoba. Przybyliśmy na poprzednią wyspę jako najemnicy pracujący dla Zakonu Złotych Krzyży, ale swoją prawdziwą tożsamość wyjawił dopiero podczas walki z Ryo, o której zapewne dobrze wiesz.
Edgardo w końcu zdecydował się odwrócić i chwycić Piątego za rękę którą go trzymał, drugą dłoń zaciskając dyskretnie na rękojeści lewaka ukrytego w rękawie, po czym chłodnym głosem zapytał swojego rozmówcę:
- Mam nadzieję, że to nie dla niego pracujesz?
- Jesteś głupi czy tylko udajesz? -zapytał wesoło piąty po czym dodał. - Przecież mówiłem ,że pracuje dla pierwszego. -po tych słowach zapewne zerknął przez dziurki w hełmie na dłoń Edgardo i spokojnym aczkolwiek jednoznacznym tonem powiedział. - Nie lubię gdy ktoś dotyka mnie bez pozwolenia. -jednoznaczność ta była zaś ostra niczym miecz... którym zapewne ucinano nielubiane przez piątego kończyny.
- Wybacz, musiałem się upewnić, że to nie o niego chodzi - chłopak odsunął od siebie rękę dziwaka, po czym ostrożnie ją puścił. - Te całe liczby to wasze prawdziwe imiona, a nie tylko aliasy? Sądziłem, że “Pierwszy” oznacza po prostu kogoś najważniejszego, bądź pierwszego w sile. Zresztą, mniejsza o to. Masz do nas jeszcze jakieś pytania, czy możemy ruszać w dalszą drogę?
- Mam problem z zapamiętywaniem imion... -stwierdził piąty lekko zawstydzony.- Liczby sa prostsze, są czyste, logiczne.- osobnik podrapał księżyc na swoim hełmie po czym zapytał.- Ilu was tu przybyło?
- Może masz rację - chłopak rozważył tezę Piątego. - Na wyspę przybyło nas dziewięcioro. Wybacz, ale nie ufam ci na tyle by wyjawić cokolwiek więcej. Póki co jesteś w stosunku do nas neutralny, ale kto wie czy w bliskiej przyszłości nie staniemy wrogami.
- Wrogowie, przyjaciele... to takie abstrakcyjne pojęcia. Jeszcze bardziej dziwne niż gwiazdy i planety. Nie rozumiesz tego a jednak wierzysz, że te emocje istnieją. -stwierdził piąty ponownie podchodząc do szafeczki z próbówkami.- A pewnego dnia zabije Cie przypadkowa osoba. Czy to że Cię zabije uczyni mnie twoim wrogiem? Czy martwi mogą mieć wrogów? -zamyślił się na głos osobnik w hełmie a Alicja szepnęła Mortisowi na ucho. - Lepiej stąd chodźmy póki ten szaleniec nie chce się z z nami bić.
Chłopak w milczeniu pokiwał głową i ostrożnie przekroczył drzwi prowadzące do następnej sali.
- Pilnuj naszych pleców - polecił dziewczynie. - Hitodama ostrzeże nas jeśli ten dziwak zechce nas śledzić, ale mimo wszystko lepiej mieć się na baczności. Kto wie jakimi zdolnościami dysponuje?
- A wy - Edgardo zwrócił się jeszcze do sunącego za nimi w powietrzu ognika - gdy tylko Kerei zakończy swoją walkę, przekażcie mu relację z naszego spotkania z Piątym. Wydawało się, że przez cały czas był nim dość mocno zainteresowany.
 
Tropby jest offline  
Stary 06-06-2012, 19:33   #83
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
W przeciwieństwie do ataku Andhera, wzmocniona pięść mieczniczki nic sobie nie robiła z kamiennej osłony. Gruchnęło głucho, wzniosły się tumany kurzu, zaś ziemia pod nogami elementalistki popękała od potężnego uderzenia które trafiło prosto w jej twarz. Tylko że pojawił się problem... ręka dziewczyny przebiła się przez twarz złowrogiej czarodziejki na wylot, tylko że zamiast umorusana krwią i tkanką mózgową, pokryta była jedynie skalnymi odłamkami. Dziewczyna w zielonym okazała się być bowiem... tylko posągiem!
Zapewne, gdyby Aryuki korzystała z mocy swych oczu, zdała by sobie sprawę w którym momencie oryginał został sprawnie podmieniony na kamiennego sobowtóra, jednak ten błąd mieczniczki mógł sporo kosztować dwójkę magów z Fairy Tail. Kamienny posąg bowiem rozpłynął się nagle w lepkie błoto, przylepiając nogę Andhera do ziemi, a rękę Aryuki zasysając do środka, tak że teraz dziewczyna czuła się jak z ręką zagipsowaną przez szalonego medyka.
Prawdziwa elementalistka zaś od pasa w górę wyłoniła się nagle z ziemi w miejscu gdzie aktualnie się ona dziwacznie wybrzuszała. Zapewne właśnie tak działał dziwny czar rzucony przez ubraną na zielono kobietę po stworzeniu przez Andhera iluzorycznego szczura. To nie ziemia poruszała się tworząc dziwne wybrzuszenia... to kobieta podróżowała w magiczny sposób pod ziemią czekając tylko na ujawnienie się przeciwników!
- Nauczycie się teraz nie wtrącać w nieswoje sprawy.- powiedziała z uśmiechem i klasnęła w dłonie po czym przyłożyła je do podłoża ze słowami. - Earth cracker!- efektem czego było to, że w stronę pochwyconej dwójki zaczęła pędzić rozpadlina, która strzelała na boki ostrymi odłamkami skalnymi jak i iskrami magicznej energii na chwile rozświetlając ciemność.
Jednak ważnym było to że dwójka magów nie była tu sama, Crona która nie brała czynnego udziału w dyskusji zmaterializowała się w ciemności przed nimi i wystawiła przed siebie smukła dłoń, szepcząc swym cichym głosem. - Darknes Shield.- tak stworzona osłona zaś zatrzymała złowrogie zaklęcie, które wybuchnęło potężną ilością energii magicznej, rozsadzając osłonę ciemności, ale uwięzionym nie czyniąc krzywdy.
- Trzech na jednego... z tym nawet ja mogę mieć problem.-mruknęła elementalistka i ponownie dała nura w posadzkę na której w losowych miejscach poczęły pojawiać się wybrzuszenia... jednak tylko jedno z nich zdradzało pozycję czarodziejki ,reszta była zwykłą zmyłką.
-I to nie wiesz jak duży.- rzekła w odpowiedzi Aryuki i skupiła energię wokół wolnej dłoni.- Soulfist.
Pięść dziewczyny uderzyła w zaschnięte “błocko”krusząc skałę wokół jej uwięzionej ręki i przy okazji uwalniając i Andhera.
Wyrwawszy się z tej błotnej pułapki Aryuki wysunęła katanę z pochwy i rozejrzawszy się po jaskini,



skupiła wzrok szukając określonej duszyczki.- Soulsense.

A potem pozostało dogonić maginię ziemi na przyspieszeniu i wbić katanę w jej ciało wykorzystując "soulfury".
W ciągu tego roku bycia uwięzionym cienisty najwyraźniej kompletnie wyszedł z wprawy w korzystaniu z mocy. Tak przydatne narzędzie jakim była niewidzialność zdawało się coraz bardziej tracić na znaczeniu - na szczęście nie była to jedyna zdolność którą posiadał. W przeciwieństwie do mieczniczki nie był jednak w stanie stwierdzić w którym miejscu znajduje się wróg, dlatego poczekał aż Aryuki zaatakuje pierwsza i dopiero wtedy sam ruszył do walki.

Wojowniczka odbiła się od ziemi i doskoczyła do fałdy na posadzce z której wyczuwalna była dusza oponentki. Blask okrył ostrze katany, gdy ta wzmocniona duchową mocą, rozorała ziemię, by wbić się w ciało elementalistki. Kobieta kryjąca się pod ziemią krzyknęła głośno i wyskoczyła z niej niczym ryba z wody. Atak Aryuki przebił lewą rękę kobiety na wylot... jednak nie mógł jej przyszpilić do ziemi, bowiem w chwili ataku elementalistka była podłożem samym w sobie. Srebrnooka spojrzała nienawistnie na dziewczynę, zaś kropelki potu zrosiły jej czoło gdy uderzyła dłońmi o ziemię. - Jesteś niebezpieczna... Nie tu i nie teraz... -wydyszała i dodała jeszcze. - Opadaj w głębiny! Great earth crake!- krzyknęła a ziemie pod stopami Aryuki rozstąpiła się momentalnie, a zaskoczona wojowniczka momentalnie zaczęła spadać w dół, jak gdyby elementalistka rozrąbała podłoże tak głęboko żeby prowadził do niższej komory.

Aryuki zacisnęła zęby z wściekłości, choć poniekąd spodziewała się problemów. Walczyli pod ziemią z elementalistką tego żywiołu, więc nie mogło pójść gładko. Chwycona oburącz katana została wbita z całą siłą w ścianę pęknięcia. A wojowniczce pozostało użyć broni, jako podpórki do wyskoczenia z tej otwierającej się “paszczy”, jednakże...
- I jeszcze to Mud River!- dodała srebrnooka, a ziemia dookoła powoli zamykającej się szczeliny przemieniła się w błoto, które niczym wodospad zaczęło lecieć z góry na wojowniczkę.
Ostrze wbite w skałę zachwiało się, bowiem sama skała stała się płynnym błockiem spadającym w dół. Bez podparcia broni i wojowniczka poleciała w czeluść wrzeszcząc.- Nie dajcie jej uciec!
Walka z czarodziejką ziemi przeciągała się, co rujnowało ich plany szybkiego jej wyeliminowania i ruszenia całą trójką na poszukiwanie kolejnego przeciwnika. Musieli się w miarę pośpieszyć jednocześnie nie marnując zbyt wiele mocy, dlatego kapelusznik zaatakował szybko i bezwzględnie oblekając ostrze rapiera w moc paraliżu. Zamierzał w ten sposób wykorzystać fakt, że czarodziejka zajęta była Aryuki, być może w wystarczającym stopniu by umożliwić mu atak.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-06-2012 o 21:35. Powód: poprawki
abishai jest offline  
Stary 06-06-2012, 22:41   #84
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Aryuki


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=fimWQ5HRzyo[/MEDIA]

Dziewczyna ciągnięta przez błotnista falę poczęła spadać w dół w powstałej szczelinie. Gdy tak leciała w dół słyszała nad sobą tylko głośny pomruk zamykających się skał, widać niewidoma postanowiła od razu zamknąć ziemną jamę by nie dać Aryuki możliwości tak łatwego powrotu. Wojowniczka powinna jednak być tez w pewnej mierze wdzięczna elementalistce, wszak ta mogła stworzyć tylko małą dziurę i zalać Aryuki żywcem błotem, a to była by paskudna w każdym aspekcie śmierć. Lot trwał krótka chwilę, w której to wewnętrzny głos dziewczyny szydził z jej nieporadności, w końcu jednak tunel którym dziewczyna spadała natrafił na jakąś salę. Wojowniczka wylądowała obłocona na ziemi wspierając się ręką i strząsając maź z włosów, gdy te przyklejały się jej do twarzy. Dopiero po chwili do Aryuki dotarło ze w pomieszczeniu jest jasno. Starą halę wydobywczą oświetlały pochodnie powtykane w ściany, na których ogień poruszał się wesoło wprawiając cienie na ścianie w dziki taniec. Była to rozległa hala, pełna starych wózków na węgiel, torów okrytych pyłem jak i porozrzucanych zepsutych narzędzi. Przy jednym z wózków stał zaś mężczyzna…


W krótko ściętych czarnych włosach, które rozrzucone były w nieładzie na wszystkie strony. Jedną dłoń trzymał w kieszeni obcisłych skórzanych spodni, drugą zaś wybierał z wózka coraz to nowe bryłki węgla i przyglądał się im badawczo. Na ramiona zarzuconą miał lekką kurtkę bez rękawów, której kołnierz obszyty był białym futerkiem. Bez wątpienia był to podpalacz wioski, pasował do krótkiego opisu udzielonego przez lekarza.
Gdy Aryuki z cichym błotnym plaskiem wpadła do Sali odwrócił się zdziwiony, kciukiem poprawiając ciemne okulary aktualnie spoczywające na czole.
- A to co? Terra wysyła mi prezenty? Kim jesteś dziewczynko, nie wyglądasz mi na panienkę do towarzystwa. –zaśmiał się podrzucając w dłoni bryłkę węgla. Aryuki zaś dostrzegła jedną ciekawą rzecz… dłoń mężczyzny nie była w najmniejszym stopniu zabrudzona od dotykania tego materiału. To było podejrzane…

Andher
Gdy Aryuki znikała w błotnym wodospadzie Andher ruszył na raną elementalistkę. Jego ostrze przecięło powietrze by wbić się w ciało kobiety, klęczącej przy zasklepiającej się szczelinie. Ślepa dziewczyna poczęła obracać się zaskoczona tak nagłym atakiem, a jej ciało zaczęły okrywać skalne odłamki. Kapelusznik jednak nie miał zamiaru przerwać ataku, był szybki i wiedział że na swej szybkości może polegać. Była to gra sekund, kto będzie szybszy skały czy jego ostrze. W czasie krótszym niż jedno uderzenie serca doszło do konkluzji tych dwóch przedsięwzięć. Ostrze trafiło w ostatni nieosłonięty punkt i wbiło się w skórę, nie raniąc kobiety zbyt mocno ale nie taki był cel tego ataku. Dziewczyna zamarła na chwilę z na wpół otwartymi ustami.
A potem walnęła Andhera w policzek z potężnego zamachu posyłając go lotem nad ziemią w stronę najbliższej ściany. Zaklęcie paraliżu nie zadziałało! Widać władczyni ziemi kryła w swym małym ciele niezwykła wytrzymałość, a jak pokazał cios i siłę. Crona uchroniła na szczęście Andhera przed rozbiciem się o ścianę tworząc czarna pajęczynę która chwyciła kapelusznika, który musiał w duszy podziękować za naprawdę mocne zęby. Gdy elementalistka wstawała, Crona pojawiła się obok czarnego maga i pochylając się do jego ucha szepnęła – Mam plan…- po czym zamilkła by ślepa osobniczka nic nie podsłuchała, wszak zapewne miła lepszy słuch niż normalny człowiek.
- Czemu to robicie? –zapytała nagle.- Czemu narażacie się dla byle wieśniaka, wiecie przecież że macie małe szanse by wyjść stąd żywym. –zapytała kobieta zaciskając pięści a skały zaczęły wznosić się dookoła niej wyrwane z ziemi.


Tajemnicza przeciwniczka chyba miała zamiar pokazać pełnie swych umiejętności, co znaczyło że Andher i Crona nie mogli pozwolić sobie na spuszczenie gardy.
I jaki to plan chodził Cronie po głowie?

Ishir

Elektryczny ładunek pędził iskrząc i trzeszcząc w stronę oponentki która w dłoniach stworzyła wodnego węża, który wyruszył na spotkanie bomby elektrycznej. Dwa ataki pędziły na siebie by stoczyć bój o moc i potęgę …nigdy jednak nie dane było im się spotkać. Otóż główne wrota nagle po prostu wystrzeliły wyrwane z zawiasów i uderzyły w dwa magiczne ataki, które zniszczyły antyczne odrzwia. Jednak czasu by użalać się nad antykami nie było, bowiem kolumny podtrzymujące ozdobny daszek nad wejściem i zaczęły drżeć, z fasady wrót posypał się pył zaś wywerna skuliła się przerażona gdy przez wrota zaczęło przeciskać się coś paskudnego…



Ledwo mieszczący się w ogromnych wrotach stwór ociekający kwasem, który wypalał ziemię dookoła niego, parujący trującymi gadami potwór przypominający paskudnego ślimaka. Monstrum wyraźnie wyrwało się z niewoli i teraz pragnęło wolności i pożywienia. Monstrum ryknęło głośno wyrzucając przy tym z siebie sporą ilość kwasu i w końcu wyrwało się z ciasnych wrót wraz ze ścianami, zasypując niemal połowę korytarza za sobą gruzami. Bestia była tak wielka że mogła połknąć Ishira i jego oponenta na jeden kęs.
- Co to jest…- jęknęła wyraźnie zszokowana uczennica wodnego smoka cofając się o kilak kroków a tym samym zbliżając się do Ishira. – Em… co powiesz na chwilowy rozejm… –zapytała zerkając na elektrycznego maga a potem na zbliżającego się w ich stronę kwasowego ślimaka. – Wypadało by oczyścić atmosferę.-dodała jeszcze stając powoli w pozycji bojowej twarzą w stronę potwora.
Jogurt i reszta grupki która dotąd bawiła się w widzów czmychnęła zaś za największy głaz w pobliżu… po za nowo poznałym magiem Kazu, który podbiegł do Ishira i jego przeciwniczki. – Przyda się wam chyba pomoc co?

Agarth

Najemnik wkroczył do Sali ukrytej za tajemniczymi drzwiami. Jak się okazało było to coś na styl Sali eksperymentalnej. Stało tu pełno tablic rozdzielczych a wszystko cicho wibrowało od przepływającej energii. W połowie pomieszczenia stała zaś potężna szyba przez którą widać było dziwaczny mechanizm. Agarth nie miał pojęcia jak to coś ukryte za szybą działa, ale domyślał się że to jakiś zmyślny klucz do klatki bestii, zapewne by go otworzyć trzeba było rozwiązać wspominaną przez dziwacznego stwora zagadkę. Mężczyzna stanął przy szybie by lepiej móc przyjrzeć się urządzeniu. Wyglądało niczym metalowa skrzynia z ogromną ilością zębatek i dźwigni , zaś szczególnym elementem były lach rymy rozstawione z każdej strony urządzenia. W każdy z magicznych kryształów wycelowane było cos co budziło skojarzenie z jakimś potężnym karabinem.
Cóż zapewne by poznać reguły zagadki będzie trzeba odpalić urządzenie! Tak więc warto by też spojrzeć na tablicę rozdzielczą.
Ta wyglądała za to dość dziecinnie… Na jej środku znajdował się wielki czerwony guzik z napisem „START” zaś dookoła niego mniejsze przyciski oznaczone kolejno symbolami: Kostuchy, noża, człowieka, doniczki, słońca, błyskawicy, nasion, chmury, płomienia, i miski.

Aby się dowiedzieć do czego służą było trzeba chyba wystartować… ale czy gra w laboratorium szalonego naukowca jest aby bezpieczna?
 
__________________
It's so easy when you are evil.

Ostatnio edytowane przez Ajas : 08-06-2012 o 21:21.
Ajas jest offline  
Stary 06-06-2012, 22:43   #85
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Mortis

Chłopak wraz z Alicja ulotnił się z sali gdzie spotkali piątego. Był to dziwaczny osobnik i lepiej było go chyba nie drażnić, nie wiadomo co takiemu może przyjść do głowy. Mortis czujnie zaczął przemierzając bliźniacze sale operacyjne, pełne stołów i sterylnej czystości no i wszechobecnej ciszy. Ściany tych pomieszczeń idealnie tłumiły dźwięk co wprawiało w naprawdę przerażający nastrój, łowca był pewny, że gdyby został tu na jeden dzień to jego umysł by oszalał. Nawet teraz ta powtarzalność źle na niego działała… zresztą po Alicji było widać że też się jej to nie podoba. Jednak gdy wkroczyli do kolejnej identycznej sali Hitodama zawirował. Zaczął latać powoli po sali jak gdyby czegoś szukał, mijał ściany a czasem nawet lekko w nie wnikał aż w końcu zastygł w jednym miejscu. Wisiał w powietrzu migocząc lekko jak gdyby wpatrywał się w niczym nie wyróżniającą się biała pokryta kafelkami ścianę.
Alicja zareagowała pierwsza nakładając na kusze bełt i podchodząc do ściany spojrzała na nią, dźgnęła ostrzem załadowanego pocisku i stwierdziła zaskoczona. – Tu nic nie ma! Znaczy nie ma żadnej ściany, chodź sam zobacz!
Kiedy młody mag zbliżył się do ściany niemal tak że dotykał jej nosem, zdał sobie sprawę że faktycznie nie ma przed nimi kafelków. Był zaś krótki korytarz, prowadzący do podestu, na którym pod szklaną gablota leżała idealnie gładka czarna kula.


Widać było że intryguje ona Hitodame, jednak nim ktokolwiek zdołał powiedzieć coś jeszcze Mortis usłyszał głośny krzyk radości.
- Znaleźliście ją! – nagle niemal nie przyprawiając chłopaka o zawał z sufitu tuż za nimi opadł Piąty. – Dobrze możecie sobie iść a ja ją wezmę, dzięki za pomoc. –powiedział radośnie i ruszył jak gdyby nigdy nic w stronę iluzorycznej ściany.

Kerei

Pot zalał mu twarz w momencie, w którym ujrzał postać swojej siostry. Natychmiastowo zacisnął dłonie na kosie. Nie miał jednak czasu czekać aż jakiś facet pójdzie w cholerę ciągnąć ją za rękę.
- Bierz ich! - warknął do Krio - Przebijam się i biegnę dalej gdy tylko spuszczą gardę. - stwierdził.
Przyglądał się ich oponentom. Po postawie kucharza zgadywał o defensywie jego stylu.
Ten drugi? Nie trzeba było długo się zastanawiać, aby zrozumieć jego postać.
- Pieprzona magia, pieprzone cienie. - szepnął do siebie. - Z drogi! Nie mam dość energii aby ją na was marnować.
Kerei czuł, że presja czasu jaki spędził na poszukiwaniach rozsadza go od środka. Jeśli się nie pośpieszy emocje mogą wziąć górę, a wtedy diabli wezmą zasoby many jakie zgromadził. Już czuł jak samoistnie spala swoją energię pod stopami.
- Dajcie mi przejść to wszystkim będzie lżej. - zaproponował.
- Nie ma takiej możliwości. -odparł spokojnie kuchcik.- Kazano nam pilnować tego przejścia, a rozkazy to rzecz najważniejsza.
- Yyymmmmyyhmmm -dodał jeszcze emopodobny strażnik, wykazując się niesamowitą wręcz elokwencją.
- Strzelaj. Prosto w nich. - poprosił szeptem Krio, samemu przygotowując się do skoku. Miał zamiar ruszyć tuż po tym gdy chłopak naciśnie spust i...użyć portali aby dostać się za dwójkę oponentów. Chciał przejść przez to miejsce tak szybko jak się da, był już zbyt blisko zwycięstwa.
- Sie robi! -powiedział Krio wesoło, po czym opuścił na wysunięta dłoń tępą stronę ostrza, a z rękojeści jego broni wyskoczył celownik.
- Uśmiech słoneczka! -dodał i nacisnął spust czemu towarzyszył ryk strzelającego pocisku. Zaś odrzut rozwiał włosy chłopaka. Kuchcik spojrzał zdziwiony na nadlatujący pocisk.

Zaś jego towarzysz nawet nie podniósł się z ziemi tępo gapiąc się w przestrzeń. Pocisk uderzył w dwóch strażników wybuchając płomieniami, i wzniecając tuman kurzu, który okrył niemal całą okolice. Krio przysłonił usta rękawem, zaś Kerei ruszył przed siebie, wskakując w jeden portal potem w kolejny tylko po to by wyskoczyć trzecim za miejscem gdzie wcześniej stali strażnicy i pędem ruszyć w stronę drzwi. Nagle jednak coś szarpnęło go za nogę, on poczuł się dziwnie wilgotny w okolicach nogawki po czym runął na ziemię, jak gdyby potknął trzymał go jakiś łańcuch. Wściekły chłopak odwrócił się i pośród opadającego kurzu zobaczył scenę która nie napawała optymizmem. Otóż Emo podobny osobnik, nie miał lewej ręki jak i cześci głowy, co jednak wcale mu nie przeszkadzało w funkcjonowaniu. Z ran bowiem nie leciała krew, a woda. Która powoli formowała się w ciało chłopaka regenerując je na miejscu. Wyglądało na to że ciało osobnika działało na podobnej zasadzie jak, Juvi z gildi Fairy Tail o której Kerei nie raz słyszał. Na domiar złego, prawa ręka chłopaka była aktualnie biczem wodnym, który owinął kostkę kosiarza nie pozwalając mu uciec.
Krio zaś podnosił się z ziemi ,widać było że jest zdziwiony i dopiero co wykonał kilka fikołków. Jego ubranie nosiło znaki jak po cięciu mieczem, na skórze jednak nie było ran. Obok niego natomiast stał drugi strażnik, który wyglądał na zupełnie nie uszkodzonego przez atak najemnika. Rękę trzymał zaś przed sobą z wyprostowanymi palcami, niczym karatecy chwile przed łamaniem desek.
- Oż kurna, jaki ten dziwak jest szybki! -krzyknął zdyszany Krio odskakujac od przeciwnika.
- Niestety... ale nie zawsze. -westchnął mężczyzna w turbanie. - Dlatego jestem tylko oficerem a nie jedną z blizn. -to mówiąc podciągnął rękaw pokazując symbol Dark Scar. - Lubie się bawić, a więc może wyjaśnie co się stało, widzisz moja magia pozwala mi na chwile zwiększyć wydajność mojego organizmu w wielkim stopniu, niestety czas zbierania mocy jest zbyt długi by korzystać z tego w otwartym pojedynku... nie zabiłem Cię teraz więc nie sądzę bym przez najbliższy czas mógł Ci coś zrobić.
Krio na te słowa z uśmiechem ruszył do ataku wymachując ogromnym mieczem, ale osobnik w turbanie unikał każdego ataku, co dziwne ruszał się dość wolno, ale robił to tak jak by wiedział co Krio chce zrobić.- Zapomniałem dodać ze dzięki moim oczom jestem w stanie sprawić że wszystko będę widział w spowolnionym tempie. -dodając to uśmiechnął się. - Nie jesteście w stanie mi nic zrobić i tylko kwestia czasu jest to nim w końcu mój atak skutecznie trafi i pozbawi was życia, nie ma sensu byście walczyli. -widać osobni kw turbanie był bardzo pewny swego, skoro zdradził tyle szczegółów.
- Nie mogę Cie przepuścić... -westchnął smutno przeciwnik Kereiego. - Doktor Stein nie chce gości... -mówiąc to poderwał Runicznego rycerza do góry i cisnął nim w stronę z której przybył.
- Pilnuj go - powiedział do Kiro - Pan kuchcik może jest i zdolny, ale nie ma człowieka z organizmem dość silnym aby wytrwać zbyt długi pojedynek przy użyciu takiej magii. Bylebyś sam się nie zmęczył. - polecił podnosząc się z miejsca z zmrużonymi oczyma. Otarł ręką usta i nie mówiąc nic więcej po prostu skoczył na emo-osobnika, który mniej lub bardziej okazywał się być czymś między cieniem człowieka a wodną istotą.
- Mana Strike: Ice - krzyknął celując kosą frontalnie prosto w wroga niczym berserker. Nie czuł się na siłach aby widzieć jakieś obejście, nie mógł też się uspokoić. Każda sekunda tej walki była sekundą zbyt długą, aby można ją było wybaczyć.
Kerei skoczył na przeciwnika biorąc potężny zamach skrząca od lodowych odłamków kosą. Jednak każdy wie że los lubi nam uprzykrzać życie, szczególnie gdy gdzieś nam śpieszno, kładzie kłody pod nogi byśmy zatraceni w biegu potykali się o nie. Tym razem taką kłodą był przeciwnik Kereiego. Gdy kosiarz wykonał cięcie, cało jego przeciwnika rozstąpiło się przed ostrzem na boki chlupocząc wesoło ,by od razu za ostrzem ponownie zlać się w całość. Wyglądał oto jak gdyby Kerei przeciął osobnika na pół, jednak w rzeczywistości jego broń przecięła powietrze.
- Czeeemuuu to robiszzz! -załkał przeciągle jego przeciwnik. - Cały światttt chceee mnie krzywdziiiććć! -dodał jeszcze i wyciągnął przed siebie prawą dłoń z której strzeliły grube wodne macki uderzając w runicznego strażnika z potężną siłą. Dwie ugodziły chłopaka po pierś, zaś jedna chlasnęła go po oczach sprawiając niezwykły ból i oślepiając na chwilę. - Życieee jesttt podłeeee. -dodał emo osobnik patrząc na turlajacego sie od siły ciosu po ziemi Kereiego.
W tym czasie Krio walczył z kuchcikiem, który niczym znudzony akrobata skakał nad jego ostrzem nic sobie nie robiąc ze starań najemnika.
Kerei oparł się na swojej kosie i spojrzał na emo-postać.
- Nie muszę cię krzywdzić. - powiedział starając się uspokoić wrzącą mu w żyłach krew. - Osobiście myślę, że możemy nawet zostać przyjaciółmi. Jednak twój kolega krzywdzi mnie i mojego kolegę. Razem z tobą blokujecie mi przejście. Jeśli nie przestaniecie tego robić, niestety nie będę widział innego rozwiązania, niż wyeliminować was z tej drogi. Jedna opcja jaką mogę zaakceptować w tym momencie to wasza rezygnacja z wrogiej względem nas postawy. Sam zdecyduj, czy chcesz mnie za przyjaciela - powiedział i uśmiechnął się do Emo. Jednak przez cały czas przyglądał mu się uważnie. Wątpił aby był to moment w którym perswazja zadziała, no i kuchcik zaraz będzie go prostował. Bał się nawet że wodny pan cienisty zacznie zachowywać się jak berserker.
W tym momencie kosiarz był strasznie zirytowany. Zirytowany swoim pudłem. Świadom był że wystarczy jedno mrożące trafienie aby wygrać, jednak materia jego celu była zbyt "płynna" w ruchach aby mógł do niej dopaść.
- Przyjaźń nie istnieje! -załkał emo dramatycznie wskazując palcem Kereiego.- Chcesz mnie oszukać i skrzywdzić jak robi to cały świat! -dodał a z jego oczu ciurkiem popłynęły łzy gdy dziwaczny osobnik biegiem ruszył na kosiarza. - Tylko ból mnie kochaaa! -zalkał przemianiając swe ręce w wodne macki, którym izapewne chciał oplątac runicznego rycerza.
- Rei, czemu ty!?
- To sługa.
- I co z tego!?
- Sama powinnaś trzymać go na smyczy...Ej, kto pozwolił ci wstawać?
- Skąd się bierze takie nastawienie? - szepnął do samego siebie i machnął w bok ręką. Stworzył przed sobą portal, którego wejście było na wprost niego, a wyjście, za panem emo. - To nie jest nawet zabawne. - westchnął przyglądając się po bokach, wątpił aby wróg w tej furii był w stanie ominąć przeszkodę jaka wyskoczyła przed jego rękoma, jednak gdyby próbował obejść portal Kerei wskoczy do niego osobiście próbując wykorzystać wciąż resztkami aktywny na kosie ice strike.
Uśmiechnął się do siebie bez zasadniczego powodu.
Emo faktycznie chwycił haczyk i jego macki wpadły w portal, by wyskoczyć za nim i oplatać zdziwionego właściciela, który po chwili zaczął cały rozplywać się niczym woda, w coraz to większa kałuże. Kerei miał jednak dobry refleks i wziął szeroki zamach by zmrozić przeciwnika, pewnie by mu się i udało gdyby nie to że nagle ze świstem i silnym podmuchem powietrza pojawił się przy nim kuchcik łapiąc za kosę.
- Zmiana ról chłopcze. -powiedział z uśmiechem, a emo w postaci kałuży ruszył na Krio.
- Pilnuj swojego celu freelancerze do diabła! - krzyknął ponownie czując zdenerwowanie gdy wyskoczył przed niego kuchcik.
Zakręcił kosą z której ulotniła się niewykorzystana energia magiczna.
Chciał wykonać cięcie, ale zatrzymał się i odskoczył. Trzymając silnie swoją kosę przyglądał się przeciwnikowi.
- No co? - uśmiechnął się planując wyłącznie unikać aż natrafi na okazję.
- Nic.-stwierdził kuchcik i stanął z rękami założonym ido tyłu. - Jak mówiłem by atakować potrzebuje sporo czasu... a nie mam was zabijać, po prostu nikogo mam nie wpuszczać do środka.
Kerei uśmiechnął się i stawiając kroki do tyłu, zaczął iść w stronę drzwi nie spuszczając wzroku z kuchcika.
Wtedy jednak kuchcik zniknął nagle a Kerei dostał kopa w tył głowy który odrzucił go od drzwi niemal na schody, zaś kuchcik tarasował m teraz przejście. Kosiarz zacisnął zęby z wściekłości i już chciał rozpocząć kolejne natarcie na wrota, gdy nagle kątem oka dostrzegł coś opadającego wysoko z powietrza wprost na kucharza. Ten jednak też to dostrzegł bowiem odskoczył chwile przed upadkiem „czegoś” na ziemię.
Niezidentyfikowanym obiektem spadającym okazały się natomiast dwie dziwaczne postacie.


Ubrana w szaty podobne do tych które nosił piąty, z czarnymi maskami na twarzy oraz z dłońmi ukrytymi w kieszeniach. Postacie jak gdyby nigdy nic wkroczył na pole walki ku zdziwieniu wszystkich stron. W milczeniu rozejrzały się po czym jedna z nich wydobyła dłoń z płaszcza i wskazała na Kereiego , potem zaś na drzwi do fortecy. Potem zaś obaj tajemniczy wojownicy w bieli niczym duchy ruszyli na kuchcika.

Kosiarz jednak nie miał zamiaru oglądać walki, ruszył biegiem i po chwili pędził już korytarzem wewnątrz podziemnej twierdzy, rozrzucając na boki jakichś niskich rangą członków Dark Scar. Niczym ucieleśnienie furii przedzierał się przez korytarz pokazując siłę kapitana runicznych rycerzy. Zakręt wziął ślizgiem i zdyszany stanął oko w oko z nowym porywaczem siostry. Ten wyraźnie nie spodziewał się, że ktos tak szybko ominie ochronę wrót, dla tego nie spieszył się z odejściem. Teraz zdziwiony hałasem który wywołał Kerei przebijając się przez korytarz, zaciągnął się powoli papierosem, którego dym groteskowo ułożył się w kształt czaszki. Drugą ręką zaś mocno trzymał osobę dla której kosiarz ruszył na wyprawę, jego młodą Panią.
Osobnikiem tym był zaś nie kto inny jak…

http://www.gatto999.it/images/storie...ater%20-07.JPG
…doktor Stein, przywódca Gildii Dark Scar.

- Proszę, proszę kogo my tu mamy. –stwierdził spokojnym tonem doktorek i przeszył kosiarza przenikliwym spojrzeniem. – Mały rycerzyk przybył po swoja księżniczkę? Wiesz chyba, że nie da się tak łatwo wyrwać królewny z wieży. –mówiąc to uśmiechnął się szeroko i dodał spokojnie. – Li zajmij się naszym skarbem… wiesz że jest dla nas arcyważna. –po tych słowach z sufitu spłynęły łańcuchy które owinęły się dookoła zapłakanej dziewczyny, która ciągle krzyczała starała się wyrwać w stronę Kereiego. Kosiarz zaś zobaczył że w tym korytarzu jest jeszcze jedna osoba, przyczepiony pod sufitem niczym pająk który zamiast nóg ma łańcuchy chudy blondyn.


Ubrany w wykwintny biały strój, oraz opadająca pod wpływem grawitacji pelerynę. Runiczny strażnik pamiętał że raporty wspominały o nim.. ale jedynie pokrótce. Nie wiadomo było co potrafił i dla kogo tak naprawdę pracuje. W tym momencie jednak był odpowiedzialny za porwanie najcenniejszej osoby w życiu Babilończyka. Li uśmiechnął się do Kereiego i z dziewczyna owinięta w łańcuchy jak w kokon zaczął po suficie powoli poruszać się w głąb korytarza. Stein zaś wystąpił dwa kroki do przodu i wypuszczając dym stwierdził.
- Droga zamknięta, doradzam objazd szerokim łukiem.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline  
Stary 09-06-2012, 21:18   #86
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
No i cwana elementalistka wykiwała legendarną złotą mieczniczkę. Wstyd. Bo jak inaczej ten fakt można było nazwać. Niewielką satysfakcję sprawiał fakt, że władczyni ziemi okazała się dość podatna na sztuczki Marai.

Aryuki z początku zignorowała mężczyznę i jego pytania, bardziej zajęta poszukiwaniem swej katany i monologiem wewnętrznym.
-Zmiękłaś. Dawniej załatwiłabyś sprawę w kilka minut.”-szydził Głos.A Aryuki przytaknęła mu w duchu.-”Dawniej, tak. Dawniej zapewne zabiłabym ją, zanim rozpoczęlibyśmy rozmowy.
Chwyciwszy za rękojeść katany wykonała kilka zgrabnych zamachów i spojrzała na swego potencjalnego przeciwnika. Znów zapowiadała się ciężka walka w miejscu, które nie sprzyjało jej.
Mruknęła pod nosem.- Soulsense:Sweetspot.
I jej spojrzenie zmieniło się. Tęczówki zrobiły się czerwone, a źrenice zwęziły się. Spoglądając na mężczyznę Aryuki oceniała go.
Widok nie był zaskakujący, wzrok udowodnił iż mężczyzna to typowy człowiek, jego słabym punktem oczywiście było serce jak i mózg, które to umiejętność wyraźnie zaznaczyły. Jednak magia oczu pozwoliła dziewczynie dostrzec coś jeszcze. Za każdym razem gdy podrzucany węgielek dotykał dłoni mężczyzny, na chwile tworzyło się tam zaburzenie magiczne, które chciało się rozejść po ciele mężczyzny, jednak gdy czarny minerał opuszczał jego doń magia znikała momentalnie.
Aryuki jeszcze nie wiedziała, jak wykorzysta ten fakt. Niemniej odprężyła się wiedząc, że wróg ma słaby punkt, możliwy do wykorzystania przeciw niemu.
A potem uśmiechnęła się ironicznie i odparła zaczepnie.-Toteż mogłabym spytać cię o to samo. To nie zamt... bur.. jak to się....- przygryzła wargę w zamyśleniu. Chwilkę jej zajęło szukanie odpowiedniego określenia.-To nie dom publiczny. Zamiast panienek w kusych wdziankach jest tu tylko węgiel i... nic więcej.Nie pasujesz do kopalni. Nie wyglądasz na górnika.
- Zauważyłaś, jestem dumny że taka spostrzegawcza z Ciebie dziewczynka.- zaśmiał się mężczyzna i usiadł na wózku górniczym. - Ale ty też nie wyglądasz na kogoś kto lubi od tak spacerować po kopalniach, no chyba że uczennice z katanami to jakaś rozrywka zarezerwowana przez tą mieścinę dla turystów. W sumie ładne miasteczko, chociaż ostatnimi czasy bywa tam dość gorąco. -dodał osobnik i uśmiechnął się paskudnie mrużąc oczy, niczym bestia czająca się w krzaku na ofiarę.
-Zauważyłam... że mi tu nie pasujesz. Znaczy do tej grupy. W ogóle.-rzekła w odpowiedzi wojowniczka.-Nie wyglądasz, na osobę lubiącą słuchać rozkazów. A może jest inaczej? Wierzysz w to całe dzielenie się chwałą i władzą? Bo jeśli chodzi o organizacje takie jak twoja i sojusze...takie jak wasz.
Aryuki uśmiechnęła się ironicznie.-Ostatecznie triumfator może być tylko jeden, a reszta... prędzej czy później kończy ze sztyletami w plecach. I to bynajmniej nie wbitych przez swych wrogów.
- Bystra jesteś. -stwierdził mężczyzna z uśmiechem.- Wiem jak kończą się takie sojusze, ale znam też swojego mistrza. Doktor Stein na pewno wiedział w co się pakuje i ma jakiś plan byśmy to my wbijali komuś sztylet w plecy. A po za tym o chwale nikt tu nic nie mówił, widzisz to czego dotyczą nasze plany to jak najbardziej moja działka. -odparł nad wyraz otwarty osobnik.
-Tak, tak... twoja działka.-potwierdziła Aryuki i wzruszyła ramionami.-I nie mój problem. Ani to, że łazicie po tej kopalni. Nikt się nią nie interesuje, więc możecie tu ryć jak kreciki dalej. Tyle, że szukam kogoś, więc... jeśli mógłbyś uprzejmie mi wskazać kierunek i nie wchodzić w drogę, byłabym wdzięczna.
- Tego chłopaczka? Czy ja wiem... fajnie się z nim bawię, podpalany ładnie krzyczy. -zarechotał mężczyzna.
Aryuki westchnęła głośno, a jej Głos zachichotał z radości.-Pewnie tak samo jak wasi wyli, gdy ich uczyłam grzeczności.


Aryuki zacisnęła obie dłonie na katanie, gdy zrzuciła na ziemię plecak i deseczkę Takera.- Tak swoją drogą. Powiesz mi czego tu szukacie, zanim mnie zabijesz? Czy też będziesz milczał obawiając się, że smarkata uczennica skopie ci tyłek?
Uśmiechnęła się drapieżnie niemal i rzekła szyderczo.-Nie żeby te wasze intrygi szczególnie mnie obchodziły. Jeden megaloman mniej, jeden więcej... żadna różnica. Planeta jest jedna, a tyranów wielu.
- Nie mam zamiaru Cie zabijać. Wole zgasić twój zapał do walki, a potem uczynić Cię swoją niewolnicą. Szkoda było by marnować młode piękne ciało. -stwierdził mężczyzna i zeskoczył z wózka. - Co do planów, szukamy tu pewnego kamienia. Tym musisz się zadowolić.
Wojowniczka rzekła cicho.- Soulspeed.-
I jej ciało przyspieszyło nagle, z początku gnała wprost na przeciwnika, by metr przed nim skręcić w prawo i zadać mocne cięcie w jego lewy bok. Ponieważ był piromanem, Aryuki zamierzała użyć mocy "Soulfury", zarówno by cięciem miecza rozciąć ognisty podmuch, jak i by użyć tej mocy na samym elementaliście. I ranić go mocno i głęboko. I najlepiej... śmiertelnie.
Ognisty podmuch jednak się nie pojawił, mężczyzna stał tylko z założonymi rękoma i czekał nic sobie nie robiąc z nadludzkiej prędkości Aryuki. Oczywiście mógł być to jakiś podstęp by w ostatniej chwili zaatakować, czy zastosować inną wymyślną magiczną sztuczkę... albo po prostu była to głupota. Gdy Aryuki skoczyła w bok i jej miecz zabłysnął duchową energią dale nie było reakcji ze strony wroga. Ostrze padło na jego bark i... coś brzdęknęło głośno zaś katana przełamała się w pół na ciele oponenta. Aryuki dostrzegła zaś, że pod przeciętą kurtką skóra maga stała się nagle czarna niczym węgiel.
- I co? Tylko tyle? -zadrwił oponent i machnął ręką by odgonić od siebie dziewczynę.
-Dispel.-rzekła dziewczyna unikając niezbyt energicznego ciosu i rozpraszając resztki złamanej broni. Która natychmiast rozpadła się w pył. Zamiast tego wykorzystała coś innego, arogancję swego wroga. Przybliżyła się do mężczyzny, by ...dotknąć dłonią jego twarzy strącając przy okazji okulary przeciwsłoneczne które nosił. Tylko muśnięcie, acz... wraz wypowiedzianymi słowami. - Soulcrest: Bloodivy.-
Zaowocowało to nowym image na twarzy przeciwnika...
Dziwaczny glif pokrył jego twarz, blokując jego magię i... wysysając z niego energię niczym pijawka.


Niewątpliwie ten atak, go zaskoczył, bo nawet nie zareagował na jej dotknięcie, pozwalając dziewczynie na bardziej tradycyjne działanie. Aryuki bowiem już mniej delikatnie wyprowadziła cios pięścią wzmocnioną “Soulfist” w jego brzuch, by i z impetem popchnąć go ścianę kopalni z węglem.-Niewolnica? Doprawdy? A nie wyglądasz na takiego, przed którym dziewczęta uciekają... a może są bardziej zabawne powody?
Gdy mężczyzna łupnął o ścianę, wszystkie pochodnie zgasły jak zaczarowane. Widać podtrzymywała je magia jegomościa. W mroku Aryuki usłyszała tylko przeciągły jęk bólu, po którym padły słowa wypowiedziane stanowczo już mniej miłym tonem. - Coś ty mi zrobiła dziewczyno... poczekaj tylko, niech to zniknie... -rozpoczął grozić mężczyzna. A oddalający się głos świadczył o tym, iż starał się wykorzystać mrok na swoją korzyść, by w nim skryć się póki, pieczęć działała.
Tyle że póki żył, nie mógł się przed nią ukryć.
-Soulsense.- rzekła dziewczyna i oczy zmieniły postać. Zaś sama Aryuki wypatrywała duszy sięgając po kolejne sztuczki. -Soulspeed, Soulblade:maul hammer.-
Poruszając się nadnaturalnie szybko Aryuki wyciągnęła ze swego ciała ciężki młot bitewny, niezbyt pasujący do tak kruchej osóbki jak ona. Niemniej uznała, że nawet jeśli pancerz jej wroga nadal funkcjonował, to nawet ta zbroja nie zdoła w pełni wytłumić uderzenia taką bronią. Poruszała się szybko i w milczeniu, by wróg nie mógł się zorientować, że ona wie gdzie on jest. I przymierzała się do zadania silnego i mocnego ciosu w bok, by zgruchotać żebra przeciwnika, licząc że przebiją płuca. Z takimi ranami, nawet jeśli Hyuga przeżyje to i tak nie będzie w stanie już uczestniczyć w walce.

Aryuki bez problemu wytropiła duszę wroga w mroku i cicho i szybko niczym wiatr pojawiła się przy nim, teraz strata mocy jej nie martwiła bowiem czerpała z wroga niczym pijawka. Wzięła potężny zamach, a młot gruchnął w bok oponenta, wybór broni zaś był słuszny. Oręż bowiem znowu rozpadł się na kawałki, ale siła ciosu rozeszła się po ciele maga i posłała go na ścianę, która aż popękała od impetu z jakim w nią uderzył. Kamyczki posypały mu się na głowę gdy z jękiem osunął się na ziemi... widać cios odczuł bardzo mocno.
W mroku Aryuki nie była w stanie dostrzec stanu zdrowia mężczyzny. A nie mogła sobie pozwolić na zlekceważenie wroga.
Nie zatrzymując się więc i nie tracąc ani chwili ruszyła w kierunku duszy, formując kolejny oręż.-Soulblade: maul hammer.-
By zadać kolejny cios i mając nadzieję, że ten będzie ostateczny.
Młot uderzył z góry w plecy oszołomionego wroga, sprawiając że ziemia dookoła popękała, zaś przeciwnik jęknął i stracił przytomność. Cóż...Jak na członka słynnej mrocznej gildi nie okazał się wielkim wyzwaniem. Jak widać, zbytnia pewność siebie bywała zgubna. Dziewczyna jednak nie mogła powiedzieć, by to był koniec jej kłopotów, bowiem nagle w krańcu sali rozbłysnęło światło pochodni, a gruby głos krzyknął. - Te, Hyuga jesteś tu?- wszak poza elementalistką ziemi w jaskini wciąż były jeszcze dwie osoby niezbyt przychylne drużynie z Lasthope.
Ayruki więc przyczaiła się przy ścianie ściskając w rękach ciężki młot. Spojrzenie skupiła w kierunku odzywającego się głosu. A z jej ust wyrwał się cichy szept.-Soulsense:Sweetspot.-
Gdzieś w jej umyśle odezwał się cichy głos.-”No... I taką właśnie cię pamiętam.
Na razie Aryuki czekała, czerpiąc moc z ciała nieprzytomnego członka Dark Scar poprzez słabnącą pieczęć.

Światło pochodni powoli kluczyło po jaskini, szukając Hyugi, zaś mężczyzna ciągle nawoływał, oczy Aryuki zaś ujawniły jej coś ciekawego. Po za sercem i głową wskazywały wiele małych plamek na ciele rosłego mężczyzny, widać poznaczony musiał być wieloma bliznami jak i w przeszłości cierpiał z powodu wielu złamań i zwichnięć. Urządzonko Juna pozwoliło zaś stwierdzić, że mężczyzna nie dysponuje zbytnimi pokładami energii magicznej. Maszynka ponadto wskazywała że Terra dalej walczy z Andherem, zaś ostatnia z kropek powoli przemieszczała się w stronę kapelusznika... o dziwo była naprawdę mała, niemal tak samo jak ta należąca do mężczyzny z pochodnią.
Aryuki zaś w ciemnościach podpełzała do swych rzeczy, nie spuszczając oka z przeciwnika i jego pochodni. Nie widziała potrzeby się ujawniać i nie widziała potrzeby kolejnej walki.
Jaskinia wszak miała jedno wejście, podparte górniczymi stemplami. Starymi górniczymi stemplami. Rozproszyła resztki zniszczonych młotów i trzymając obecny oręż w dłoniach skradała się do wyjścia z jaskini. Kierowała się do korytarza górniczego... który to zamierzała zawalić odcinając Hyugę i ochroniarza Białego Króla od reszty kopalni. Przekopanie się przez gruzowisko powinno im zająć trochę czasu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 18-07-2012 o 17:52. Powód: poprawki
abishai jest offline  
Stary 16-06-2012, 14:51   #87
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
- Hola! Nie tak prędko, przyjacielu - Mortis zastawił Piątemu drogę, jednocześnie wystawiając przed siebie rękę. - My znaleźliśmy tą kulę pierwsi, więc należą nam się przynajmniej jakieś wyjaśnienia. Powiedz nam najpierw czy jest to tylko zwykłe świecidełko, czy też może jakiś potężny artefakt, dzięki któremu ty i twój pan zamierzacie podbić świat?
Edgardo daleki był od zaufania nowo poznanemu, ale jak do tej pory przynajmniej był z nimi szczery. Jednak mimo to łowca nie mógł wyzbyć się złych podejrzeń w stosunku do Piątego.
- Nie musisz od razu nam zdradzać wszystkich waszych planów - dodał. - Po prostu nie chcemy, żeby przez nasze zaniechanie komuś niewinnemu stała się krzywda. Jeśli zamierzasz użyć tego przeciwko doktorowi Ogdenowi, to nie mamy nic przeciwko temu.
Piąty zatrzymał się zdziwiony taką reakcją. Widać było ze zamyślił się na chwile po czym odparł. - Nie wiem do czego to służy, to składnik jakiejś tam Pradawnej rękawicy czy coś takiego, ale to nie dla mojego Pana. Za to mam zamiar się wymienić. -odparł i stwierdził najwyraźniej że wszystko już wyjaśnione bowiem znowu ruszył w stronę ściany.
- Pradawnej rękawicy? - teraz to Mortis wyglądał na zdziwionego. - Nigdy o czymś takim nie słyszałem. Musi być naprawdę pradawna...
Chłopak wahał się przez moment czy aby ponownie nie zatrzymać Piątego, jednak stwierdził że tym razem da za wygraną. Nie było potrzeby walczyć o coś, o czego istnieniu nie miał nawet do tej pory pojęcia. Miał tylko nadzieję, że nie pożałuje tej decyzji w przyszłości.
- Jeszcze tylko jedno. - zapytał łowca. - Czy w zamian za naszą przysługę, moglibyśmy poprosić cię o wskazanie nam najbliższej drogi do Ogdena? Wygląda na to, że lepiej orientujesz się w topografii tego miejsca niźli my. A im szybciej się z nim rozprawimy, tym szybciej ty będziesz mógł wykonać swoją misję. Czy nie mam racji?
- Niestety nie. -stwierdził piąty zbliżając się do kamienia, Hitodama zaś wyglądał na niezwykle poruszonego.- Moim zadaniem jest pojmanie Ogdena, nie mogę wam pozwolić go zgładzić, więc nie wskażę wam drogi. - wytłumaczył dość logicznie.
Łowca westchnął i z zażenowaniem pokręcił głową.
- Nie to miałem na myśli. Chodziło mi o pokrzyżowanie jego planów. Powiedzieliśmy ci przecież co jest naszym celem. Nie jesteśmy tu po to by go zabić. Co prawda wolelibyśmy gdyby trafił w ręce runicznych rycerzy, ale jeśli udzielisz nam pomocy, to mogę ci obiecać, że po tym jak wszystko z niego wydobędziemy, oddamy go w twoje ręce żywego.
Dopiero w chwili gdy wypowiedział te słowa, Edgardo zdał sobie sprawę z wagi tej obietnicy. W końcu to nie on ucierpiał z rąk Ogdena i nie mógł oczekiwać od swoich towarzyszy, że zaniechają zemsty i oddadzą go w ręce jakiegoś dziwaka w masce. Postanowił się więc zreflektować:
- To jest, jeśli nie koliduje to z waszymi planami odnośnie doktora - dodał w stronę Alicji.
Kątem oka zauważył również wzburzenie swojego ducha i posłał mu pytające spojrzenie.
Duch przesłał zaś Mortisowi dwa słowa w myślach - Kamień...dusze...- po czym powrócił do gniewnego latania dookoła piątego. Alicja zaś przygryzła wargi i powiedziała- Ogden jest nam potrzebny, nie możemy nikomu go oddać, potrzebujemy jego wiedzy.
- W takim razie ty zdecyduj czy bardziej zależy nam na jak najszybszym uratowaniu porwanych dziewczyn, czy też na wiedzy Ogdena.
Teraz Edgardo przyglądał się czarnej kuli z zaciekawieniem i powątpiewaniem. Nie był już taki pewny czy oddanie jej Piątemu było dobrą decyzją. Jednakże widać było, że zamaskowany z wielką chęcią by się z nimi zmierzył i odebranie mu błyskotki po dobroci nie wchodziło w rachubę. Gdyby Mortis był sam, być może zaryzykowałby walkę z Piątym, aczkolwiek nie mógł narażać życia Alicji dla kilku uwięzionych dusz. W końcu ile było na świecie tego typu artefaktów? Nawet jego rodzina niegdyś taki posiadała.
- A tak z czystej ciekawości - zwrócił się ponownie do Piątego - czy mógłbyś nam wyjawić komu tak bardzo zależy na tej kuli i na co chcesz ją wymienić?
- Stein chce kulę. -odparł piąty zdejmując pokrywę ze szkła z artefaktu po czym dodał.- Dostaniemy za nią dziewczynę. -dodał wesołym głosem i złapał za ciemny klejnot. Wtedy też wszyscy w sali poczuli w myślach ryk umęczonych dusz, zaś płaszcz Piątego zaszeleścił poruszony niewidzialnym podmuchem. Widać było że mężczyznę przeszedł aż dreszcz. - Wspaniałe uczucie... -westchnął błogo. - To jak by stać na polach śmierci i wdychać dusze poległych.-dodał chowając kryształ za pazuchę. Ku zdziwieniu Edgardo Alicja wycelował kusza w osobnika w hełmie. - Jaką dziewczynę? -zapytała z palcem na spuście.
Piąty spojrzał w jej stronę po jego postawie widać było, że niezbyt przejął się wycelowanym w niego orężem. - Odłóż tą zabawkę dziewczyno. -zachichotał po czym dodał. - Nie mam dobrej pamięci do imion... jedną z tych którą Ogden porwał rok temu.
Po tych słowach palec Alicji zadrżał wyraźnie, widać było że waha się czy nie oddać strzału już teraz.
- Liczyłem, że uda nam się uniknąć konfrontacji - westchnął zrezygnowany Edgardo - ale teraz już nie ma dla mnie znaczenia o jakiej dziewczynie mówisz.
Chłopak zacisnął dłoń na rękojeści rapiera i zaczął powoli wyciągać go z pochwy.
- Gdyż przyczyniając się do porwania niewiasty, splamiłbym honor swojej rodziny. Obawiam sie więc, że nie mogę pozwolić ci na zabranie kuli.
Hitodama w tym czasie powoli zbliżał się do ręki Piątego i gdy jego mistrz wypowiedział ostatnie zdanie, szarpnął mocno za kamień, starając się wyrwać go z uścisku zamaskowanego. W tym samym momencie Mortis szepnął do swojej towarzyszki:
- Jeśli ognikowi się nie uda, postrzel go w ramię.
Szlachcic jednocześnie wycelował rapier w stronę Piątego, gotowy do obrony Alicji jeśli ten spróbuje ich zaatakować.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=_0aU7LMqM_Q&feature=relmfu[/media]

Szarpnięcie duszka nic nie dało, uścisk piątego mimo jego dość filigranowej budowy był silny i pewny. Widząc niepowodzenia przywołańca Alicja nacisnęła na spust, a bełt ze świstem opuścił łożysko pędząc w stronę piątego. Teren sprzyjał Mortisowi i jego towarzyszce, korytarz w którym znajdował się osobnik w księżycowym hełmie był dość ciasny tak więc unikanie bełtów było utrudnione. Piąty jednak niezbyt przejął się niesprzyjającymi warunkami, bowiem jedynie uniósł dłoń niczym błyskawica i złapał bełt w locie sprawiając tym samym że najemniczka, aż lekko otworzyła usta ze zdziwienia. Piąty opuścił na ziemi pocisk i pomachał dłonią w powietrzu jak gdyby się poparzył. - To znaczy że zaczynamy tak? -zapytał radośnie i nie czekając na odpowiedź ruszył biegiem w stronę dwójki zagradzającej mu drogę. Nim Alicja zdążyła przeładować zamaskowany był już przy nich, zgrabnie uniknął pchnięcia rapierem i podciął łowcy nogi, tak że Mortis uderzył plecami o ziemię. Zapewne z uśmiechem pod hełmem podskoczył i wylądował oboma sandałami na twarzy przewróconego chłopaka, by szybko odbić się od niej i wykonać małe salto w powietrzu tak że kopnięciem wytrącił Alicji kusze z dłoni, zaś cały ten akrobatyczny pokaz zakończył lądowaniem kilka kroków przed zagradzającymi mu przejście osobnikami. Czekać chyba nie miał zamiaru bowiem z radosnym chichotem szykował się do kolejnego natarcia.
- Ten błazen się z nami bawi - stwierdził kwaśno łowca, podnosząc się z ziemi i rozmasowując opuchnięty nos. - Przeklęte cyrkowe sztuczki... Tylko nie daj mu się sprowokować i pamiętaj, że nie możemy pozwolić mu uciec z kulą.
W dłoni maga pojawił się pęk kluczy. Wybrał on jeden z języczkiem w kształcie splecionych ze sobą węży, po czym zakrzyknął:
- Hirake, Senbō no Tobira: Gorgonis!
Z otwartej bramy wypełzło stado drobnych żmij i przepełzło między nogami Piątego, by uformować się za nim w postać pięknej kobiety o wężowych włosach.
- Poddaj się chłopcze, nie masz dokąd uciec - rzekła Euryale swoim jak zawsze poważnym i dostojnym głosem. - A chyba nie sądzisz, że pokonasz zwinnością moje węże?
Mityczna potworzyca uniosła ręce, które przemieniły się w ogromne wężowe łby, zaś jej włosy ożyły i sycząc groźnie rozwierały szczęki, wpatrując się w Piątego niczym w swą przyszłą ofiarę.
 
Tropby jest offline  
Stary 16-06-2012, 14:52   #88
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał

- Drżyj śmiertelniku, gdyż stoi przed tobą Euryale "Dalekosiężna". Najszybsza i najzwinniejsza ze wszystkich gorgon!
Jej źrenice zamieniły się w gadzie szparki, a z ust wysunęły się wężowe kły, gdy przystąpiła do ataku. Tym razem jednak nie atakowała z dystansu, ale z gracją i zimną furią natarła na swojego przeciwnika. Wykonując zgrabne piruety wyprowadzała ataki ze wszystkich możliwych stron, a węże na jej głowie, niczym w jakimś dziwacznym tańcu, poczęły kąsać na zmianę oponenta w rytm jej ruchów. Widać było, że ostatnia walka wyjątkowo mocno uraziła dumę gorgony, więc tym razem zdecydowała się (jak by to powiedziała Sukub) “pójść na całość”.
Chwilę później zawtórował jej również Edgardo, demonstrując swoje wytrenowane przez lata zdolności szermierskie. Wyprowadzał jednak tylko krótkie i precyzyjne cięcia z łokcia, tak aby nie zranić śmiertelnie swojego przeciwnika i jednocześnie utrzymać dystans, by nie wejść w zasięga rażenia gorgony po przeciwnej stronie.
Hitodama zaś w tym czasie zmienił kolor na czerwony i krążąc dookoła Piątego starał się rozgrzać kulę którą trzymał, jednocześnie cały czas próbując mu ją wyrwać.
- Zaczyna się robić coraz ciekawiej... -mruknął lubieżnie osobnik w hełmie. - Chyba czas bym i ja użył trochę magii... Moon Magic - Shurikens. -wyrecytował, a księżyc na jego hełmie rozbłysnął jasnym światłem, które spłynęły na dłonie mężczyzny. Sekundę potem w dłoniach trzymał już dwa świecące półksiężyce, budzące skojarzenia z dwustronnymi sztyletami. - Pokaż co tam masz panienko!-zachęcił gorgonę i skoczył w objęcia jej wężowych ataków. Mortis mimo, że Piąty aktualnie był jego przeciwnikiem jedno musiał mu przyznać - facet był diabelsko zwinny. Tańczył między głowami węży niczym akrobata, gdy tylko jakaś z małych głów znajdowała się zbyt blisko jego ciała, nagle jego dłoń czy też stopa zbijały je z toru, sprawiając, że mimo tak wielu ataków żaden nie mógł dosięgnąć jego ciała.
Sytuacja zrobiła się zaś jeszcze gorsza gdy mężczyzna obrócił się na pięcie gwałtownie, a gorgona krzyknęła głosem przepełnionym cierpieniem. Stało się tak bowiem jeden z półksiężyców trzymanych przez Piątego ugodził w jej rękę (która aktualnie była w postaci ogromnego węża) i przeszedł przez nią jak przez masło. Łeb węża upadł z cichym plaskiem na ziemi, zaś pozbawiona jednej ręki gorgona na chwile zaprzestała ataków łkając z bólu.
Szansę zaatakowania zza pleców piątego chciał wykorzystać Mortis, nie spodziewał się jednak że osobnik w hełmie wyrzuci nagle drugi ze świetlistych sztyletów. Magiczny pocisk,zaczął zaś krążyć dookoła nieznajomego ścinając tym samym kilka z wężowych włosów swej przeciwniczki, jak i w pewnym momencie uderzając w ostrze rapiera... i przecinając je bez większego problemu. Broń Mortisa była teraz w dwóch kawałkach a jej przydatność bojowa widocznie spadła.
Hitodama spróbował rozgrzać kamień... ale nie mógł tego zrobić, o czym szybko poinformował swego mistrza, czarny artefakt utrzymywał stałą dość niską temperaturę. Próba wyrwania kamienia zaś musiała poczekać, bowiem ognik wolał uniknąć nadlatującego świetlistego shurikena... nie wiadomo było czy ten atak mógł zranić Hitodamę.
Alicja zaś doturlała się do swojej kuszy i zgrabnie ją przeładowała, przymknęła jedno oko i podpierając się jednym kolanem o ziemię oddała strzał. Pocisk śmignął Mortisowi koło ucha, sprawiając ze zadudniło mu w uszach, po czym trafił w piątego! Nie było to może idealne trafienie bowiem bełt nie wbił się w ciało a jedynie otarł o nie zabierając ze sobą kawałek stroju i spory kawał skóry, tworząc tym samym ranę jak po cięciu mieczem, jednak był to znak że oponenta jednak dało się trafić.
Mortis zaklął pod nosem, odrzucając niemal bezużyteczny rapier, po czym cofnął się do Alicji.
- Cóż, wydaje mi się, że mimo wszystko lepiej będzie utrzymać pewien dystans - zauważył, wyciągając spod płaszcza swoją kuszę. - Trzymaj się Euryale! Pamiętaj że jesteś nieśmiertelna! On nie może cię zabić!
- Łatwo ci mówić, kiedy to nie ciebie tną na kawałki! - odkrzyknęła mu gorgona, cofając się pod naporem ataków Piątego. Zmuszona była teraz atakować z dystansu wężowymi włosami oraz lewą ręką która jej pozostała, by nie wejść w zasięg latającego ostrza.
Ognik również usunął się z drogi półksiężyca i teraz utrzymywał stałą odległość trzech metrów od Piątego. Edgardo zamierzał użyć tej samej taktyki, co podczas ostatniej walki ze strażnikiem, a mianowicie wykorzystać Hitodamę do nakierowywania przelatujących pocisków, co przy takiej odległości od przeciwnika powinno znacznie zwiększyć ich precyzję i ułatwić jego trafienie. Tak więc Mortis wraz z Alicją ostrzeliwali Piątego z dystansu, podczas gorgona starała się jak najdłużej przykuć jego uwagę.
- Jedno ugryzienie - Euryale mówiła sama do siebie, sycząc z wściekłości - Tylko jedno ugryzienie... Tyle wystarczy żeby posmakował mojego jadu... Odpowie za to co mi zrobił... Plugawy śmiertelnik! Jak śmiał... Jak śmiał zrobić mi coś takiego!?
Gorgona powoli wpadała w coraz większą furię, a jej ataki stawały się coraz bardziej agresywne i zajadłe. Przestała już nawet zważać na odniesione rany. Teraz chciała po prostu dorwać człowieka, który śmiał ją upokorzyć i sprawić aby gorzko tego pożałował.
Piąty jednak w przeciwieństwie do strażnika wrót był dość spostrzegawczy... a przede wszystkim nie był tak wytrzymały i cenił sobie swoje ciało. Gdy zobaczył że Alicja ponownie przeładowuje kuszę, a Mortis dobywa swojej syknął cicho i ruszył się w sposób w który wskazywał, że rana na boku wcale go nie zadowala. Gdy strzelcy nacisnęli spusty swych broni, osobnik w hełmie przesunął stopami po podłodze, tak że poruszył się do tyłu mimo, że stopy zdawało by się wędrowały do przodu. - Moon Magic - Moon walk.- wymruczał formułę a jego ciało rozbłysnęło jasnym blaskiem. Gdy bełty ugodziły w tak świecącego osobnika, przeleciały przez niego niemal godząc w gorgonę. Akrobata zniknął zaś w rozbłysku światła, by po chwili zmaterializować się tuż przed Mortisem i Alicja. Już miał zamiar wyprowadzić kopnięcie gdy jego stopa natrafiła na wcześniej wytrącony Alicji bełt. Ten nieoczekiwany element podłoża sprawił się zamaskowany potknął się i uderzył plecami po ziemie zaś kulka która miał za pazuchą zaczęła leniwie toczyć się po ziemi w stronę gorgony i Hitodamy.
Mortis wiedział, że drugiej takiej szansy nie dostanie. Natychmiast dobył lewaka i skoczył na Piątego, przygważdżając go do do ziemi całym swoim ciężarem, z kolanem na gardle i ostrzem przyłożonym do jednego z otworów w hełmie.
- Piśnij choć jedno słówko, a nie zawaham się ani przez moment - wycedził do osobnika.
Można było to przewidzieć...
Można było spodziewać się, że poszło za łatwo...
Można było zastanowić się jak właściwie działa czar zastosowany przez piątego...
Na to miejsce było jednak w przeszłości, teraźniejszość bowiem słynęła z wrednego charakteru jak i bezwzględności w swych zasadach. Gdy tylko Mortis upadł na ciało piątego to zaczęło błyszczeć jasnym światłem tak samo zresztą jak i tocząca się po ziemi kula. Łowca miał czas tylko na krótkie przekleństwo, potem zaś stworzony przez zaklęcie klon wybuchł pod nim wyrzucając osmolonego Edgardo na ścianę korytarza po której zsunął się powoli. Kulka tocząca się po ziemi również wybuchła jednak była jeszcze zbyt daleko gorgony by cokolwiek jej zrobić.
- Paniczu! - krzyknęła gorgona z nieukrywanym lękiem w głosie obserwując zsuwającego się po ścianie obolałego mistrza. Wtedy jednak scenariusz począł stawać się coraz gorszy i gorszy, za Gorgoną bowiem pojawił się Piąty, a dokładniej zatrzymał się, wyglądał niczym w stop klatce w połowie swego dziwacznego sposobu chodzenia do tyłu. Najwidoczniej zaklęcie którego użył, sprawiało że póki poruszał się w ten dziwaczny sposób był niewidzialny, a ponadto wytwarzało ono wybuchowy falsyfikat jego ciała. Jak by się głębiej zastanowić to zapewne dla tego był on tak dobry w przemykaniu się i działaniu z zaskoczenia - sztuczka przydatna aczkolwiek dość jednorazowa, a przynajmniej jej wybuchowa część. Osobnik w hełmie obrócił się na pięcie anulując tym samym moc zaklęcia jednak jego lewa ręka objęła gorgonę w pasie, prawa zaś dzierżąc świetlisty sierp zbliżyła się do gardła kobiety. - Głośna z Ciebie kobieta... nie lubię takich -westchnął i jednym ruchem skrócił wężowa damę o głowę. Odcięty element nie dotknął jednak ziemi, bowiem gorgona zniknęła wracając do świata podziemnego by tam zregenerować tak ciężką ranę. Piąty zaś podrzucając wesoło świetlisty bumerang spokojnym krokiem ruszył w stronę Alicji, której morale wyraźnie spadły jak i do obolałego Edgardo.
Mortis mógł nie zdawać sobie z tego sprawy ale to spotkanie z Piątym miało odmienić jego los, wprowadzić go na nowe ścieżki, otworzyć nową przyszłość. Osobnik w hełmie był potężny trzeba było mu to przyznać, ba był najsilniejszym wrogiem który dotychczas stanął na ścieżce łowcy, jednak wszystko miało swój cel. Istota tego spotkania spoczywała zaś teraz w kieszeni osobnika w hełmie, czarna i okrągła, a kilka informacji które mogły naprawdę zmienić bieg pewnej historii, Mortis usłyszał na początku tego spotkania. Szwaczki losu musiały teraz mieć tylko nadzieję że wykorzysta on tą wiedzę niebawem w odpowiedni sposób.
- Wybuchowy klon? Cholera, jak mogłem dać się nabrać na tak banalną sztuczkę - przyznał ze wstydem łowca, z wolna podnosząc się na równe nogi. - Chyba cię nie doceniłem. Zdecydowanie godny z ciebie przeciwnik.
Mimo iż nigdy by się do tego nie przyznał, Edgardo wiedział że dalsza walka z Piątym była z góry skazana na porażkę. Nawet gdyby przywołał Sukuba lub Cerbera, to bez wątpienia prędko podzieliliby oni los gorgony. Jedynie Inkub miałby jakiekolwiek szanse w starciu z Piątym, ale obrażenia jakie odniósł podczas ostatniej walki były zbyt rozległe by mógł teraz cokolwiek zdziałać. Pozostało mu jedynie grać na zwłokę, próbując w międzyczasie obmyślić jakiś plan działania. Ich przeciwnik był bezlitosny, a do tego piekielnie szybki, więc ucieczka nie wchodziła w rachubę. Skoro nie mogli pokonać Piątego w otwartej walce, musieli przynajmniej zdobyć kulę za którą w razie czego mogli wytargować swoje życie. Jednakże frontalny atak na Piątego byłby zwykłym samobójstwem. Musieli znaleźć jakiś sposób na odwrócenie jego uwagi.
I w tym momencie przyszedł Mortisowi z pomocą Hitodama, który wpadł na świetny pomysł. Pytanie było tylko czy podziała on na człowieka w hełmie.
- Hirake, Bōshoku no Tobira: Cerberus - mag piekielnych duchów wypowiedział formułę, przywołując wiecznie głodnego trójgłowego ogara, którego ogromne cielsko niemal całkowicie wypełniało teraz ciasny korytarz.
- Co to za ciasne miejsce!? I gdzie te sto kilo mięsa, które mi obiecałeś!? - ryknęła środkowa głowa Cerbera, podczas gdy prawa właśnie namiętnie przeżuwała jakąś kość (wielkością przypominającą ludzką), a lewa zwisała bezwładnie, drzemiąc sobie smacznie z wystającym z nosa wielkim balonikiem.
- Wybacz Cer, ale jak widzisz jesteśmy w dość nieciekawej sytuacji. Tamten gość przed tobą właśnie pokonał gorgonę i...
- Pokonał Euryale!? Ten chłystek!!? Nic więcej nie mów. Już ja mu pokażę co to znaczy zadzierać z mitycznymi potworami. Ber, Rus, ruszajcie dupska! Czeka na nas kolejny obiad!
W odpowiedzi prawa głowa wypluła swoją kość, a balonik z glutów lewej pękł z głośnym trzaskiem, co wystarczyło do jej obudzenia, po czym Cer zainicjował przemianę w Tri-hound Form. W postaci trzech ogarów Cerber mógł już znacznie swobodniej poruszać się po korytarzu.
- Nie możecie go jeszcze pożreć - stwierdził Edgardo rozkazującym tonem.
- Coo!!? - zawył oburzony Cer.
- Ten człowiek ma przy sobie coś bardzo ważnego, a do tego jest niezwykle niebezpieczny. Tym razem musicie działać zgodnie z planem.
- Ah, niech cię pochłoną ognie Hadesu. Gdyby nie to że zdołał pokonać gorgonę...
Hitodama przekazał Cerberowi swój plan, tak aby ich oponent nie mógł go usłyszeć. To była ich ostatnia karta atutowa. Dusze na które składał się ognik zamierzały wszystkie na raz zalać umysł Piątego krzykami i obrazami ze swych najstraszliwszych wspomnień. Wtedy to Cer, Ber i Rus mieli za zadanie unieruchomić go wgryzając się w jego nogi i ręce, dając szanse Edgardo na rozcięcie lewakiem kieszeni w której Piąty trzymał kulę i zdobycie kryształu.
 

Ostatnio edytowane przez Tropby : 16-06-2012 o 14:59.
Tropby jest offline  
Stary 27-06-2012, 19:39   #89
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
-Nasze pojedynki chyba nigdy nie dobiegną końca. – powiedział Ishir z lekką nutką goryczy w głosie. – Chyba nie mamy innego wyjścia i musimy walczyć ramię w ramię. Ale nasz pojedynek dokończymy po zregenerowaniu sił. – Niebieskowłosy spojrzał na Kazu. - W takich chwilach każda pomoc jest potrzebna. A zaraz wspomogę nas jeszcze trochę – po tych słowach chłopak zamknął oczy.
Skupił się na rytmie bicia swojego serca. Powoli zaczął wyczuwać przepływ nerwów w swoim ciele. Gdy był w stanie zlokalizować każdy z nich otworzył oczy aktywując swoją nową zdolność. Ilość informacji, jakie otrzymał lekko go oszołomiła. Podobnie jak za pierwszym razem był w stanie zlokalizować każdego w pomieszczeniu bez potrzeby używania jakiegokolwiek z podstawowych zmysłów. Nie oni byli jednak powodem użycia tej umiejętności. Cel pełznął właśnie w jego stronę. Ishir chciał zlokalizować serce stwora, bo skoro żyło to i takowy organ posiadać powinno.
I tak stwór miał serce jak i wiele innych organów, które głownie skoncentrowane były w okolicach brzucha bestii. Jednak nie było to wielką pomocą, bowiem potwór był tak ogromny, że niewiadomo było czy nawet strzał z balisty dotarł, by do jego organów.
- To, co robimy? Czy może czekamy aż on pożre nas wszystkich? -zagadnął Kazu i zaśmiał się nerwowo.
- W sumie to nawet dobry pomysł. Tylko wątpię czy ciało kogokolwiek z nas dotarło do serca tego czegoś w całości. – – Ishir zamyślił się na chwilę. – Proponuję skoncentrować nasze ataki w jednym miejscu. Najlepiej w okolicach podbrzusza. Wtedy może uda nam się przebić przez te zwały cielska… Ty wodny smoczku powinnaś atakować przede mną. Twoja woda wzmocni moje ataki. A ty Kazu atakuj w to samo miejsce, co my.
Niebieskowłosy wyciągnął przed siebie ręce formując w dłoniach pioruny. Ich kształt jednoznacznie świadczył, że zamierza użyć form strzał. Energia elektryczna nabierała siły czekając na atak dziewczyny.
Dziewczyna prychnęła tylko, ale uniosła ręce zbierając między nimi cząsteczki wody, Kazu zaś zapytał zdziwiony- Jak chcesz atakować w podbrzusze coś, co jak ślimak pełza po ziemi? Nie lepiej walić w pysk? - po tych słowach zaś zaparł się z tyłu nogą a przed nim poczęły zbierać się cząsteczki lodu.
- To, w co w końcu walimy Panie mądry? -ponownie prychnęła ironicznie dziewczyna patrząc na Ishira.
-No, no też Cię kocham – rzucił Ishir odpowiadając na prychnięcia i uwagi czarodziejki .
Elektryczny mag starał się jak najlepiej odtworzyć starcie z legendarnym wężem. Wtedy razem z Shimizu walczyli w jaskini i stalaktyty im niezmiernie pomogły. Niebieskowłosy spojrzał w stronę stropu jaskini.
Tym razem środowisko nie było przyjazne magowi, kwasowe cielsko stwora wypaliło strop niemal na gładko, tak zresztą jak ziemie pod nim.
Ishir przeklął swoją obecną sytuacje. Stał się liderem, pomimo, że nikt nie pytał go o zdanie. I musiał myśleć, a nie lubił tego robić. Wolał działać. Teraz wszelkie nierozważne postępowanie skończyłoby się śmiercią.
-Więc w pysk. Starajcie się użyć zaklęć przebijających. Trzeba go jak najbardziej uszkodzić zanim on uszkodzi nas. – zwrócił się do swoich kompanów niebieskowłosy.
Pioruny w jego dłoniach osiągnęły już dość spory rozmiar, lecz i tak w czasie lotu zamienią się w strzały. Chłopak czekał jednak z wystrzałem na towarzyszy. Woda w ich elementach powinna wzmocnić jego magię.
Dziewczyna parająca się wodną magią, postąpiła krok do przodu a w jej dłoniachuformowała się lekko bulgocząca wodna kula. -Water Dragon nest! -zakrzyknęła wypuszczając kulę w stronę pysku gigantycznego stwora, w powietrzu zaś z zaklęcia wyłoniły się nagle trzy węże stworzone z wody i pognały niczym strzały w niezbyt urodziwego ślimora. Kazu natomiast stworzył przed sobą lodową włócznie, którą chwycił w dłonie i cisnął w monstrum. Za nimi zaś od razu wystrzeliły elektryczne strzały Ishira tak, że trzy zaklęcia trafiły po sobie w pysk stwora, wybuchając gamą kolorów. Jednak, co było najstraszniejsze, ślimak niezbyt przejął się tymi połączonymi zaklęciami. Nie ryknął nawet z bólu, a z wściekłości lekko kręcąc osmolonym pyskiem. Po czym z jego ciała wystrzeliły kwasowe macki pełzające po ziemi z dość dużą szybkością w stronę trójki oponentów.
-Zamroź je Kazu ! – krzyknął do lodowego maga Ishir, następnie zwrócił się do dziewczyny - Przygotujmy się jeśli jemu się nie uda.
Elektryczny wyciągnął przed siebie ręce.
- Thunder Cannonade : Balls – wypowiedział formułkę czekając na rozwój wydarzeń.
Kazu wypowiedział kilka słów i zimne powietrze uderzyło w macki, które zmroziły się i rozpadły na malutkie kryształki. Ślimak zaś wyraźnie się rozgniewał, bowiem z rykiem ruszył
(w zdecydowanie nie ślimaczym tempie) na trójkę magów plując jednocześnie kwasem na wszystkie strony. Uczennica wodnego smoka zareagowała pierwsza rozpraszając bojowe zaklęcie i uskakując za pobliskie drzewo, Kazu zaś odgrodził drogę nadlatującym pociskom przy pomocy lodowej tarczy i chwycił Ishira za ramię. - Trzeba zejść mu z drogi, bo inaczej umarł w butach!
Mag Fairy Tail posłusznie ruszył za lodowym magiem. Widząc działanie lodu na kwas miał już opracowaną strategię obronną. Teraz pozostawało „jedynie” wymyśleć sposób przerobienia tego groźnego czegoś, na coś niegroźne. Tylko przy twardości stwora nie będzie to łatwe.
„-Spotkałeś już coś podobnego? ” – zwrócił się w myślach do Ostrza.
Potrzebował teraz przede wszystkim informacji o słabych punktach ślimaka. Nie wiedział jednak jak poza rozmową z mieczem mógł je zdobyć.
“- Pierwszy raz coś takiego widzę...”-odparło ostrze zadumane-” To chyba jakiś mutant, nie sądzę by taki stwór mógł powstać sam z siebie.
- Trzeba wyciągnąć cięższą artylerię. -krzyknęła wodna smoczyca. - Masz coś jeszcze w rękawie iskierko? -zapytała Ishira mrużąc oczy zadziornie.
Ishira nagle olśniło. Jeśli ślimak pełznął po ziemi, to wystarczyło zostawić na posadzce rodzaj bomby, która eksplodowałaby pod potworem. Pytanie tylko czy kwas nie anulowałby magii. Pozostawało się przekonać o tym w praktyce. Na nieszczęście niebiesko włosy nie dysponował takim czarem.
„- Masz coś takiego w arsenale? – zwrócił się w myślach do Ostrza, po czym zapytał wodnej czarodziejki – Masz zaklęcie z opóźnionym zapłonem?
-” Da się zrobić.”- odparło ostrze lekko zamyślonym tonem.
- A co wpadłeś na kolejny genialny plan iskierko? -prychnęła, smoczyca bez skutku strzelając w ślimaka wodnymi igłami.
- Tak kropelko. – odparł normalnym tonem Ishir. – [/i] Jeśli nie możemy go zranić z góry zróbmy to z dołu. Nasze zaklęcia umieścimy na podłodze, a ja zmuszę ślimaka by znalazł się nad nimi. Wtedy zobaczymy czy będzie bum czy możemy już żegnać się z życiem. [/i]
Niebieskowłosy dobył Ostrze i skierował je w stronę podłogi trochę przed ślimakiem.
- [i]Jako, że woda przewodzi prąd ty pierwsza kropelko. [i/] – rzucił do dziewczyny z łobuzerskim uśmiechem, po czym zwrócił się do Kazu: - Twoim zadaniem będzie chronić nas przed jego kwasem. Twój lód całkiem dobrze sobie z tym radzi.
Dziewczyna prychnęła a po chwili na ziemi uformowała się wodna urna, która zamiast fresków jednak miała malejące liczby, wybuch ustawiony był na najpóźniej 3 minuty. Ostrze gromu natomiast czerpiąc z mocy własnej jak i Ishira, wprowadziło do wodnej bomby kilkanaście ładunków elektrycznych, które uaktywnić miały się dopiero w momencie detonacji pierwszego czaru. Po tych czynnościach Ishir otoczony elektryczną skórą, posłał w pysk ślimaka kilak wiązek elektryczności by skupić uwagę stwora na sobie. Ślimak warknął, lecz zamiast zaszarżować na chłopaka wziął głęboki oddech i “rzygnął” potężną struga kwasu, która niczym deszcz zaczęła pędzić na trójkę magów.
- Tego nie było w planach! -krzyknął Kazu desperacko starając otoczyć się całą trójkę lodową tarczą.
Ishir nie wiedział jak jego elektryczność zadziała na kwas. Szczerze powiedziawszy nie interesowało go teraz. Nie mając w swoim arsenale żadnego zaklęcia mogącego powstrzymać kwasowego deszczu wyciągnął przed siebie Ostrze gromu. W umyśle pojawił mu się obraz elektrycznej tarczy, która utworzyć się miała zaraz za lodowym tworem Kazu.
Lód powstrzymał kwasowy atak dość skutecznie w miejscach gdzie lodowy mag zdążył wytworzyć tarczę, elektryczność sprawdziła się jednak marnie by nie powiedzieć tragicznie. Pociski, które zetknęły się z energetyczną zapora Ishira, przechodziły przez nią jak przez masło, co gorsza ulegały wtedy podpaleniu! Ishir i wodna smoczyca dzięki swej wyćwiczonej zwinności uskoczyli przed ognistym deszczem, który zasypał okolice. Kazu jednak tyle szczęścia nie miał i jedna z płonących kropel upadła na jego ramię, wywołując krzyk bólu i trawiąc ubrania jak i skórę. Uczennica wodnego smoka na szczęście szybko zmyła ją posłanym szybko strumieniem wody powstrzymując się od komentarza na temat elektrycznej zapory Ishira.
- Wybacz – powiedział do lodowego maga niebieskowłosy.
Pomimo, że obrona elektrycznością byłą beznadziejna podsunęła ona magowi pomysł na atak.
- Jeśli nie chcecie się poparzyć lepiej odsuńcie się ode mnie. – zwrócił się do swoich towarzyszy.
Sam postąpił kilka kroków do przodu. Elektryczność otaczająca jego ciało zaczęła zbiegać do dłoni formułując kulę. W przeciwieństwie do wcześniejszych użyć tego zaklęcia tym razem elektryczność nie pokryła na chwilę ciała chłopaka.
- Twórcza Magio użycz mi swej mocy i pozwól bym skorzystał z twego nieograniczonego potencjału. Pozwól mi wyłamać się z typu mojej magii. Daj mi zdolności i siłę bym z elektryczności mógł tworzyć. – zaczął formułkę Ishir po czym rzucił kulą, która wylądowała z metr przed nim - Borrowed Electric Make: Electric Body
Dźwięk gromu i z kuli powstała postać wzrostem podobna do Ishira. Na tym podobieństwo się kończyło. Zaklęcie uformowało się w postać tygrysołaka, którym pokrywał się elektryczny mag w chwili szału.
-Czego? – powitał się w miarę grzecznie jak na niego klon.
- Kwas tego ślimaka plus nasza elektryczność daje ogień. – wyjaśnił niebiesko włosy wątpiąc czy w chwili przebywania w jego umyśle Gniew śledził jego działania. – Co powiesz na pieczonego ślimaka w sosie własnym?
-Dobra, ale ja tego świństwa jeść nie będę. – odpowiedział klon po czym warknął wściekle.
Już bez słów, korzystając z połączenia umysłów Ishir i Gniew przystąpili do realizacji planu. Stanęli blisko siebie formułując z ich rąk coś na kształt armaty. Już kiedyś stali w takiej pozie. Ponad rok temu. Między dłońmi zaczęła formować się kula elektryczności.
- Jeśli chcecie możecie sprowokować ślimaka do plucia kwasem. – Ishir zwrócił się do swoich towarzyszy. – Ale z daleka.
Ślimor ryknął głośno z ust wydzielając trujące opary i kwasową śliną opluwają okolice, po czym jego małe oczka skupiły się na Ishirze i jego klonie. Nie patrzył na nich jednak długo, bowiem wodny smok jak i Kazu ostrzelali jego pysk magicznymi pociskami, wzniecając tumany kurzu i sprawiając, że stwór wzdrygnął się niczym po uderzeniu komara. Mim oto owady zawsze drażniły większych od siebie, tak i monstrum nie wytrzymało i ponownie wypluło porcję kwasu. Na to zaś czekał niebieskowłosy, który wystrzelił potężnym elektrycznym pociskiem. Atak energetyczny pociągnął pofrunął w stronę pyska, z którego wyciekał kwas i to też dało efekty. Mimo że deszcz zielonej mazi opadł na ziemię, parząc lekko Ishira jak i jego towarzyszy, to pokaźna dawka szlamu zapłonęła w paszczy stwora, po chwili w niej wybuchnąć. Kłęby pary bryznęły z paszczęki ślimaka, która aż nadęła się od tej eksplozji. Widać było, że monstrum to poczuło, bowiem zaczęło wić się z bólem... wpadając prosto na ustawiony przez magów ładunek. Kolejna porcja magii buchnęła tym razem pod stworem, wzbijając kolejne fale kurzu i aż lekko podrzucając bestię, która opadając stworzyła prawdziwą fale uderzeniową, która rozwiała włosy wszystkich obecnych. Dym i pył zakręcił się dookoła stwora całkowicie go skrywając.
- To było niezłe! -krzyknął entuzjastycznie Kazu zeskakując z drzewa, na którym siedział. - Czegoś takiego jeszcze nie widziałem.- stwierdził i ruszył w stronę kłębu dymu zapewne by obejrzeć zwłoki potwora. Wtedy zza kamienia, za którym ukrywał się Joghurt i reszta kompani wyłoniła się Margaret - stara wróżka krzycząc głośno - Nie podchodź tam głupcze!- było jednak za późno, Kazu ze zdziwieniem wyrysowanym na twarzy został porwany w górę, i zawisł w powietrzu trzymany przez kwasową mackę stwora, która boleśnie zaczęła go palić. Monstrum, bowiem powoli zaczęło wstawać (chodź lepszym słowem było by przelewać się) z ziemi... widać atak ten nie był wystarczający do powalenia potwora, a jedynie bardziej go rozsierdził.
Wodna smoczyca upadła obok Ishira zgrabnie lądując na ziemi ze słowami - Wytrzymałe bydle... trzeba tu chyba naprawdę druzgoczącego ataku... mam pewien pomysł, ale... -powiedziała niby to zamyślony krzywiąc się lekko z niesmakiem.
Energia magiczna Ishira zaczynała powoli zbliżać się do końca. Wiedział, że jeśli ta walka potrwa zbyt długo nie będzie w stanie jej kontynuować. I teraz jeszcze Kazu dostał się w macki ślimaka.
-No mów. - ponaglił dziewczynę starając się wymyślić sposób na oswobodzenie maga lodu i ostateczne powalenie potwora.
- Słyszałeś kiedyś o połączeniu zaklęć dwóch różnych magów? Może nasze połączone zaklęcie był oby wstanie powalić tego stwora. -mruknęła dziewczyna poprawiając lekko włosy.
-No możemy spróbować. Tylko najpierw musimy uratować Kazu. - Ishir zamyślił się przez chwilę.- Zamroź mackę! - krzyknął do uwięzionego po czym zwrócił się do dziewczyny - Gdy to zrobi postaraj się przebić ją wodnym pociskiem. Ja z elektrycznością wolę nie ryzykować.
Kazu rozpaczliwie machnął rękami zamrażając mackę która utrzymywała go w powietrzu. Jednak to nie wodna smoczyca go uratowała, a fioletowowłosa dziewczyna, która dotąd kryła się wraz z Joghurtem za skałą. Gdy macka została zamrożona kobieta wyskoczyła zza skały, a z jej bambusowego kija wysunęło się ostrze, które przecięło kończynę stwora, zaś dziewczę pochwyciło spadającego Kazu.
Wodna maginii po tych wyczynach spojrzała na Ishira i uniosła lekko dłoń. - Musisz mnie za nią chwycić...-burknęła.-.. i nic sobie nie wyobrażaj nawet! Robie to tylko by pokonać tego stwora! -warknęła jeszcze tonem takim jak tylko zdenerwowana kobieta potrafi, po czym objęła wolną ręką Ishira w pasie. - To też musisz zrobić. -dodała zirytowana, ale jednocześnie widocznie zażenowana.
- Kto wymyślił taką pozę - powiedział pod nosem niebieskowłosy wykonując polecenia dziewczyny, po czym skomentował już głośniej -Nie wyobrażaj sobie, że coś mam zamiar sobie wyobrażać kropelko.
- Drugie spotkanie i już się obejmują. - słowa te pochodziły od Gniewu - Ciekawe, co będzie na trzecim? Całowanie?
-Zabiję. - wysyczał przez zaciśnięte zęby elektryczny mag. -Jak tylko skończymy ze ślimakiem to cię zabiję.
- Sorry chłopie jestem nieśmiertelny. - odpowiedział z triumfem w głosie klon. - No to nie przeszkadzam w tuleniu. Jak wam przejdzie ochota na mizianie i będzie trzeba walczyć to dajcie znać.
Elektryczny twór skierował się w stronę gdzie schowana była reszta kompanii by tam oprzeć się o skałę dając całemu światu wyraźnie do zrozumienia, że się nudzi.
Ishir tym czasem starając się nie zwracać uwagi na Gniew zaczął skupiać się na gromadzeniu resztek swojej energii. Nie było tego dużo, a domyślał się, że w czasie tego zaklęcia będzie potrzebował znacznej ilości many. Nie wiedział jak dużo dokładnie, więc na razie wolał nie sięgać do energii życiowej.
-I co dalej? - zapytał wodnej czarodziejki.
Nie lubił być zdany na wiedzę kogoś innego. Teraz jednak nie miał innego wyboru.
-Skup całą energię w swojej dłoni, która mnie trzymasz. -stwierdziła czarodziejka widocznie nieprzyzwyczajona do takiej bliskości, bowiem całe jej ciało dawało znać, że czuje się niekomfortowo. - A potem zmiećmy go jednym uderzeniem. -stwierdziła celując dłońmi w ślimaka.
Niebieskowłosy zaczął przesyłać całą swoją posiadaną energię do dłoni. Ta zaczęła świecić na żółto i pokrywać się wyładowaniami elektrycznymi. Z dłonią dziewczyny było podobnie. Niebieska poświata i woda szczelnie otaczająca dłoń. Oba żywioły połączyły się i pokryły oboje czarujących. Magia wystrzeliła w stronę ślimaka. Elektryczność znajdująca się w środku uformowała się w smoka. Woda wirująca na zewnątrz utworzyła coś co przypominało trzy węże wodne.
- UNISON RAID: FOUR HEAD DRAGON – słowa te wypowiedziane jednocześnie przez dziewczynę jak i chłopaka same pojawiły się w ich umysłach.
Czterogłowy smok niczym pocisk pędził na spotkanie ze stworem. Zdawać by się mogło, że im bliżej potwora się znajdował tym głośniej ryczał. Tuż przed uderzeniem głowy smoka rozdzieliły się. Wodne głowy uformowały trójkąt. Elektryczna głowa znajdująca się w jego centrum uderzyła centralnie w ślimaka. Pozostałe głowy zamknęły się na nim niczym wielka paszcza.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 06-07-2012, 10:20   #90
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Agarth zastanawiał się przez chwilę. Jeżeli miał się bawić w gry szalonego naukowca, musiał dokładnie rozważyć swoje możliwości. Tak więc zanim zaczął rozejrzał się uważnie i dokładnie po całym pomieszczeniu. Planował zbadać każdy kąt w poszukiwaniu ukrytych pułapek, wrogów oraz innym interesujących rzeczy.
Pomieszczenie było czyste od pułapek, oczywiście jeżeli, żadna z tablic kontrolnych nie była jakąś wymyślną pułapką- to jednak nie było już na głowę wojownika. W katach i szafach nie czaili się też żadni ukryci wojownicy ninja czy demony z piekła rodem, sielanka można by rzec. Jedyną ciekawą rzeczą którą znalazł najemnik była krótka, nabazgrana widocznie w pośpiechu notatka rzucona bez ładu i składu na podłogę.
-” Jako jedyny przełamał obrożę, interesujące, zamknąć i poddać obserwacji.”- jednak dla Agartha nie miało to jakieś szczególnej wartości naukowej.
W pomieszczeniu było nadzwyczaj spokojnie. Aż dziw. Ensis jednak się tym nie przejmował. W tej chwili brakowało mu sił na następną walkę. Znalezionej notatce poświęcił zaledwie moment. Prawdopodobnie dotyczyła ona ptaszka w klatce w drugim pomieszczeniu, ale tym mógł się zająć później. Wzdychając ciężko podszedł do konsoli i nacisnął przycisk z napisem START. Nie było czego odwlekać.
Coś zabrzęczało, huknęło i maszynka cicho bucząc zaczęła pracować. Gdy tak się stało na szybkie oddzielającej pistolety wycelowane w lachrymy pojawił się ekranik, na którym migały jakieś liczby i literki. Po chwili jeden z pistoletów strzelił w lachryme która zaświeciła się na czerwono, zaś na ekranie pojawił się napis “ CZERWONY, po czym kolejny “ DWA PRZYCISKI. Widać zagadka była swego rodzaju rebusem... tylko połączenie których dwóch guzików mogło dać czerwień?
Najemnik zastanowił się przez moment. Kiedy uwzględniło się że twórcą tej zagadki był sadystyczny szaleniec, odpowiedź przychodziła do głowy raczej prosto.
- Człowiek i nóż - wyszeptał pod nosem Agarth - dają czerwień krwi. - dokończył naciskając dwa przyciski w tej właśnie kolejności.
Coś zapiszczało, a na ekranie pojawił się duży napis “ POPRAWNIE.”. Wtedy też Agarth zobaczył że coś w mechanizmie między lachrymami porusza się, chyba jakaś belka była usuwana. Widać było trzeba odgadnąć kilka kolorów by usunąć wszystkie belki. PO chwili kolejny pistolet strzelił w magiczny kryształ tym razem wywołując niebieski kolor. “ TRZY PRZYCISKI”- mówiła informacja na ekranie w związku z tą barwą.
Tym razem Agarth musiał zastanowić się nieco dłużej. Przez moment formułował różne kombinacje w swojej głowie. Błąd mógł się skończyć dla niego śmiercią.
- Hmm. Chmura i błyskawica dają burzę. - szeptał - A słońce po burzy daje błękit nieba. - po czym znów nacisnął przyciski w tejże właśnie kolejności.
Maszyna zawarczała a po chwili na ekranie wyświetlił się wielki napis “Odpowiedź niepoprawna, pozostały dwie szanse.”, po chwili zaś wyświetliła się najpierw chmura, oznaczona symbolem dobrego guzika, potem błyskawica oznaczona tak samo, lecz słońce było przekreślone.
Ensis wahał się przez naprawdę długi moment nie mogąc się zdecydować. W końcu, po długim namyśle, nacisnął po kolei chmurę, błyskawicę i miskę, uznając że jedyną inną błękitną rzeczą może być woda zebrana do miski.
I tym razem maszyna wyświetliła komunikat o poprawności sekwencji. Widać szalony naukowiec który stworzył maszynkę nie przepadał za błękitem nieba, ale woda podstawowy składnik badawczy był mu jak najbardziej znany. Gdy maszynka powtórzyła cała sekwencję znowu lachryma zaświeciła się inną barwą - tym razem czarnym kolorem, zaś by go opisać użyć było trzeba trzech symboli z panelu.
Znów parę sekund zastanowienia ze strony najemnika. Mamrocząc coś pod nosem, w końcu zdecydował się na trzy przyciski: człowieka, nóż i kostuchę, które dają śmierć i czerń żałoby.
Tym razem znowu pierwszy wybór okazał się błędny, a maszyna wyświetliła komunikat pokazujący że pozostała już tylko jedna próba. Jak się okazało człowiek i kostucha były dobrym wyborem, jednak nóż nie pasował do układanki.
Agarth znów zastanowił się przez moment. Następnie nacisnął następujące przyciski: człowiek, płomień i kostuchę. To zaś dawało sczerniałego trupa.
Maszynka zaklekotała i po chwili wyczekiwania okazała się to być poprawna odpowiedź. Coś strzeliło kilka razy, a po klatce która otwierały poprawne odpowiedzi przeszły wyładowania magiczne, zapewne rebusy zbliżały się ku końcowi. Następnym kolorem był zaś zielony... który opisywały aż cztery guziki.
Najemnik zastanowił się przez dłuższą chwilę, wahając się. W końcu nacisnął przyciski doniczki, nasion, człowieka i słońca. Stwierdził bowiem że nasionka w doniczce pod opieką człowieka i odrobiny słońca dadzą zieloną roślinkę.
I okazało się to odpowiedzią poprawną! Buchnęła para a klatka uniosła się w górę, odsłaniając przycisk, który zapewne otwierał klatkę stwora. Ponadto szyba ochrona odsunęła się pozwalając zejść po małych schodkach w stronę guzika.
Agarth parsknął śmiechem. Jeżeli ktokolwiek spodziewał się że zejdzie po schodkach i naciśnie guzik niewiadomego pochodzenia w laboratorium szalonego naukowca, to bardzo się mylił. Przywołał do ręki zakończony niewielkim ciężarkiem łańcuch i cisnął go w ten sposób by nacisnął on przycisk.
Łańcuch uderzył o przycisk zaś z pokoju za plecami najemnika, dało się słyszeć zgrzyt unoszonych krat, najwidoczniej udało mu się uwolnić dziwaczne stworzenie, teraz było trzeba wyegzekwować część umowy stwora.
Agarth postanowił więc wrócić do jaskini ze stworkiem i sprawić by ten mu pomógł. Może przy okazji trochę odpocznie by zregenerować siły? W tym stanie nie było możliwości by był w jakikolwiek sposób przydatny reszcie.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172