Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2012, 14:52   #88
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał

- Drżyj śmiertelniku, gdyż stoi przed tobą Euryale "Dalekosiężna". Najszybsza i najzwinniejsza ze wszystkich gorgon!
Jej źrenice zamieniły się w gadzie szparki, a z ust wysunęły się wężowe kły, gdy przystąpiła do ataku. Tym razem jednak nie atakowała z dystansu, ale z gracją i zimną furią natarła na swojego przeciwnika. Wykonując zgrabne piruety wyprowadzała ataki ze wszystkich możliwych stron, a węże na jej głowie, niczym w jakimś dziwacznym tańcu, poczęły kąsać na zmianę oponenta w rytm jej ruchów. Widać było, że ostatnia walka wyjątkowo mocno uraziła dumę gorgony, więc tym razem zdecydowała się (jak by to powiedziała Sukub) “pójść na całość”.
Chwilę później zawtórował jej również Edgardo, demonstrując swoje wytrenowane przez lata zdolności szermierskie. Wyprowadzał jednak tylko krótkie i precyzyjne cięcia z łokcia, tak aby nie zranić śmiertelnie swojego przeciwnika i jednocześnie utrzymać dystans, by nie wejść w zasięga rażenia gorgony po przeciwnej stronie.
Hitodama zaś w tym czasie zmienił kolor na czerwony i krążąc dookoła Piątego starał się rozgrzać kulę którą trzymał, jednocześnie cały czas próbując mu ją wyrwać.
- Zaczyna się robić coraz ciekawiej... -mruknął lubieżnie osobnik w hełmie. - Chyba czas bym i ja użył trochę magii... Moon Magic - Shurikens. -wyrecytował, a księżyc na jego hełmie rozbłysnął jasnym światłem, które spłynęły na dłonie mężczyzny. Sekundę potem w dłoniach trzymał już dwa świecące półksiężyce, budzące skojarzenia z dwustronnymi sztyletami. - Pokaż co tam masz panienko!-zachęcił gorgonę i skoczył w objęcia jej wężowych ataków. Mortis mimo, że Piąty aktualnie był jego przeciwnikiem jedno musiał mu przyznać - facet był diabelsko zwinny. Tańczył między głowami węży niczym akrobata, gdy tylko jakaś z małych głów znajdowała się zbyt blisko jego ciała, nagle jego dłoń czy też stopa zbijały je z toru, sprawiając, że mimo tak wielu ataków żaden nie mógł dosięgnąć jego ciała.
Sytuacja zrobiła się zaś jeszcze gorsza gdy mężczyzna obrócił się na pięcie gwałtownie, a gorgona krzyknęła głosem przepełnionym cierpieniem. Stało się tak bowiem jeden z półksiężyców trzymanych przez Piątego ugodził w jej rękę (która aktualnie była w postaci ogromnego węża) i przeszedł przez nią jak przez masło. Łeb węża upadł z cichym plaskiem na ziemi, zaś pozbawiona jednej ręki gorgona na chwile zaprzestała ataków łkając z bólu.
Szansę zaatakowania zza pleców piątego chciał wykorzystać Mortis, nie spodziewał się jednak że osobnik w hełmie wyrzuci nagle drugi ze świetlistych sztyletów. Magiczny pocisk,zaczął zaś krążyć dookoła nieznajomego ścinając tym samym kilka z wężowych włosów swej przeciwniczki, jak i w pewnym momencie uderzając w ostrze rapiera... i przecinając je bez większego problemu. Broń Mortisa była teraz w dwóch kawałkach a jej przydatność bojowa widocznie spadła.
Hitodama spróbował rozgrzać kamień... ale nie mógł tego zrobić, o czym szybko poinformował swego mistrza, czarny artefakt utrzymywał stałą dość niską temperaturę. Próba wyrwania kamienia zaś musiała poczekać, bowiem ognik wolał uniknąć nadlatującego świetlistego shurikena... nie wiadomo było czy ten atak mógł zranić Hitodamę.
Alicja zaś doturlała się do swojej kuszy i zgrabnie ją przeładowała, przymknęła jedno oko i podpierając się jednym kolanem o ziemię oddała strzał. Pocisk śmignął Mortisowi koło ucha, sprawiając ze zadudniło mu w uszach, po czym trafił w piątego! Nie było to może idealne trafienie bowiem bełt nie wbił się w ciało a jedynie otarł o nie zabierając ze sobą kawałek stroju i spory kawał skóry, tworząc tym samym ranę jak po cięciu mieczem, jednak był to znak że oponenta jednak dało się trafić.
Mortis zaklął pod nosem, odrzucając niemal bezużyteczny rapier, po czym cofnął się do Alicji.
- Cóż, wydaje mi się, że mimo wszystko lepiej będzie utrzymać pewien dystans - zauważył, wyciągając spod płaszcza swoją kuszę. - Trzymaj się Euryale! Pamiętaj że jesteś nieśmiertelna! On nie może cię zabić!
- Łatwo ci mówić, kiedy to nie ciebie tną na kawałki! - odkrzyknęła mu gorgona, cofając się pod naporem ataków Piątego. Zmuszona była teraz atakować z dystansu wężowymi włosami oraz lewą ręką która jej pozostała, by nie wejść w zasięg latającego ostrza.
Ognik również usunął się z drogi półksiężyca i teraz utrzymywał stałą odległość trzech metrów od Piątego. Edgardo zamierzał użyć tej samej taktyki, co podczas ostatniej walki ze strażnikiem, a mianowicie wykorzystać Hitodamę do nakierowywania przelatujących pocisków, co przy takiej odległości od przeciwnika powinno znacznie zwiększyć ich precyzję i ułatwić jego trafienie. Tak więc Mortis wraz z Alicją ostrzeliwali Piątego z dystansu, podczas gorgona starała się jak najdłużej przykuć jego uwagę.
- Jedno ugryzienie - Euryale mówiła sama do siebie, sycząc z wściekłości - Tylko jedno ugryzienie... Tyle wystarczy żeby posmakował mojego jadu... Odpowie za to co mi zrobił... Plugawy śmiertelnik! Jak śmiał... Jak śmiał zrobić mi coś takiego!?
Gorgona powoli wpadała w coraz większą furię, a jej ataki stawały się coraz bardziej agresywne i zajadłe. Przestała już nawet zważać na odniesione rany. Teraz chciała po prostu dorwać człowieka, który śmiał ją upokorzyć i sprawić aby gorzko tego pożałował.
Piąty jednak w przeciwieństwie do strażnika wrót był dość spostrzegawczy... a przede wszystkim nie był tak wytrzymały i cenił sobie swoje ciało. Gdy zobaczył że Alicja ponownie przeładowuje kuszę, a Mortis dobywa swojej syknął cicho i ruszył się w sposób w który wskazywał, że rana na boku wcale go nie zadowala. Gdy strzelcy nacisnęli spusty swych broni, osobnik w hełmie przesunął stopami po podłodze, tak że poruszył się do tyłu mimo, że stopy zdawało by się wędrowały do przodu. - Moon Magic - Moon walk.- wymruczał formułę a jego ciało rozbłysnęło jasnym blaskiem. Gdy bełty ugodziły w tak świecącego osobnika, przeleciały przez niego niemal godząc w gorgonę. Akrobata zniknął zaś w rozbłysku światła, by po chwili zmaterializować się tuż przed Mortisem i Alicja. Już miał zamiar wyprowadzić kopnięcie gdy jego stopa natrafiła na wcześniej wytrącony Alicji bełt. Ten nieoczekiwany element podłoża sprawił się zamaskowany potknął się i uderzył plecami po ziemie zaś kulka która miał za pazuchą zaczęła leniwie toczyć się po ziemi w stronę gorgony i Hitodamy.
Mortis wiedział, że drugiej takiej szansy nie dostanie. Natychmiast dobył lewaka i skoczył na Piątego, przygważdżając go do do ziemi całym swoim ciężarem, z kolanem na gardle i ostrzem przyłożonym do jednego z otworów w hełmie.
- Piśnij choć jedno słówko, a nie zawaham się ani przez moment - wycedził do osobnika.
Można było to przewidzieć...
Można było spodziewać się, że poszło za łatwo...
Można było zastanowić się jak właściwie działa czar zastosowany przez piątego...
Na to miejsce było jednak w przeszłości, teraźniejszość bowiem słynęła z wrednego charakteru jak i bezwzględności w swych zasadach. Gdy tylko Mortis upadł na ciało piątego to zaczęło błyszczeć jasnym światłem tak samo zresztą jak i tocząca się po ziemi kula. Łowca miał czas tylko na krótkie przekleństwo, potem zaś stworzony przez zaklęcie klon wybuchł pod nim wyrzucając osmolonego Edgardo na ścianę korytarza po której zsunął się powoli. Kulka tocząca się po ziemi również wybuchła jednak była jeszcze zbyt daleko gorgony by cokolwiek jej zrobić.
- Paniczu! - krzyknęła gorgona z nieukrywanym lękiem w głosie obserwując zsuwającego się po ścianie obolałego mistrza. Wtedy jednak scenariusz począł stawać się coraz gorszy i gorszy, za Gorgoną bowiem pojawił się Piąty, a dokładniej zatrzymał się, wyglądał niczym w stop klatce w połowie swego dziwacznego sposobu chodzenia do tyłu. Najwidoczniej zaklęcie którego użył, sprawiało że póki poruszał się w ten dziwaczny sposób był niewidzialny, a ponadto wytwarzało ono wybuchowy falsyfikat jego ciała. Jak by się głębiej zastanowić to zapewne dla tego był on tak dobry w przemykaniu się i działaniu z zaskoczenia - sztuczka przydatna aczkolwiek dość jednorazowa, a przynajmniej jej wybuchowa część. Osobnik w hełmie obrócił się na pięcie anulując tym samym moc zaklęcia jednak jego lewa ręka objęła gorgonę w pasie, prawa zaś dzierżąc świetlisty sierp zbliżyła się do gardła kobiety. - Głośna z Ciebie kobieta... nie lubię takich -westchnął i jednym ruchem skrócił wężowa damę o głowę. Odcięty element nie dotknął jednak ziemi, bowiem gorgona zniknęła wracając do świata podziemnego by tam zregenerować tak ciężką ranę. Piąty zaś podrzucając wesoło świetlisty bumerang spokojnym krokiem ruszył w stronę Alicji, której morale wyraźnie spadły jak i do obolałego Edgardo.
Mortis mógł nie zdawać sobie z tego sprawy ale to spotkanie z Piątym miało odmienić jego los, wprowadzić go na nowe ścieżki, otworzyć nową przyszłość. Osobnik w hełmie był potężny trzeba było mu to przyznać, ba był najsilniejszym wrogiem który dotychczas stanął na ścieżce łowcy, jednak wszystko miało swój cel. Istota tego spotkania spoczywała zaś teraz w kieszeni osobnika w hełmie, czarna i okrągła, a kilka informacji które mogły naprawdę zmienić bieg pewnej historii, Mortis usłyszał na początku tego spotkania. Szwaczki losu musiały teraz mieć tylko nadzieję że wykorzysta on tą wiedzę niebawem w odpowiedni sposób.
- Wybuchowy klon? Cholera, jak mogłem dać się nabrać na tak banalną sztuczkę - przyznał ze wstydem łowca, z wolna podnosząc się na równe nogi. - Chyba cię nie doceniłem. Zdecydowanie godny z ciebie przeciwnik.
Mimo iż nigdy by się do tego nie przyznał, Edgardo wiedział że dalsza walka z Piątym była z góry skazana na porażkę. Nawet gdyby przywołał Sukuba lub Cerbera, to bez wątpienia prędko podzieliliby oni los gorgony. Jedynie Inkub miałby jakiekolwiek szanse w starciu z Piątym, ale obrażenia jakie odniósł podczas ostatniej walki były zbyt rozległe by mógł teraz cokolwiek zdziałać. Pozostało mu jedynie grać na zwłokę, próbując w międzyczasie obmyślić jakiś plan działania. Ich przeciwnik był bezlitosny, a do tego piekielnie szybki, więc ucieczka nie wchodziła w rachubę. Skoro nie mogli pokonać Piątego w otwartej walce, musieli przynajmniej zdobyć kulę za którą w razie czego mogli wytargować swoje życie. Jednakże frontalny atak na Piątego byłby zwykłym samobójstwem. Musieli znaleźć jakiś sposób na odwrócenie jego uwagi.
I w tym momencie przyszedł Mortisowi z pomocą Hitodama, który wpadł na świetny pomysł. Pytanie było tylko czy podziała on na człowieka w hełmie.
- Hirake, Bōshoku no Tobira: Cerberus - mag piekielnych duchów wypowiedział formułę, przywołując wiecznie głodnego trójgłowego ogara, którego ogromne cielsko niemal całkowicie wypełniało teraz ciasny korytarz.
- Co to za ciasne miejsce!? I gdzie te sto kilo mięsa, które mi obiecałeś!? - ryknęła środkowa głowa Cerbera, podczas gdy prawa właśnie namiętnie przeżuwała jakąś kość (wielkością przypominającą ludzką), a lewa zwisała bezwładnie, drzemiąc sobie smacznie z wystającym z nosa wielkim balonikiem.
- Wybacz Cer, ale jak widzisz jesteśmy w dość nieciekawej sytuacji. Tamten gość przed tobą właśnie pokonał gorgonę i...
- Pokonał Euryale!? Ten chłystek!!? Nic więcej nie mów. Już ja mu pokażę co to znaczy zadzierać z mitycznymi potworami. Ber, Rus, ruszajcie dupska! Czeka na nas kolejny obiad!
W odpowiedzi prawa głowa wypluła swoją kość, a balonik z glutów lewej pękł z głośnym trzaskiem, co wystarczyło do jej obudzenia, po czym Cer zainicjował przemianę w Tri-hound Form. W postaci trzech ogarów Cerber mógł już znacznie swobodniej poruszać się po korytarzu.
- Nie możecie go jeszcze pożreć - stwierdził Edgardo rozkazującym tonem.
- Coo!!? - zawył oburzony Cer.
- Ten człowiek ma przy sobie coś bardzo ważnego, a do tego jest niezwykle niebezpieczny. Tym razem musicie działać zgodnie z planem.
- Ah, niech cię pochłoną ognie Hadesu. Gdyby nie to że zdołał pokonać gorgonę...
Hitodama przekazał Cerberowi swój plan, tak aby ich oponent nie mógł go usłyszeć. To była ich ostatnia karta atutowa. Dusze na które składał się ognik zamierzały wszystkie na raz zalać umysł Piątego krzykami i obrazami ze swych najstraszliwszych wspomnień. Wtedy to Cer, Ber i Rus mieli za zadanie unieruchomić go wgryzając się w jego nogi i ręce, dając szanse Edgardo na rozcięcie lewakiem kieszeni w której Piąty trzymał kulę i zdobycie kryształu.
 

Ostatnio edytowane przez Tropby : 16-06-2012 o 14:59.
Tropby jest offline