Po tym jak rozmawiająca z nim dziewczyna nerwowo odjechała naprzód karawany, staruszek mógł się tylko śmiać. W duchu, oczywiście. Gdyby chciał ją zabić, lub skrzywdzić w jakikolwiek inny sposób, nie istniała w tej krainie moc zdolna go zatrzymać. Była to tylko delikatna przesada z jego strony. W miasteczku wykorzystał okazję i zakupił narzędzia do konserwacji broni. Dopóki nie dojadą na północ, nie będzie następnej okazji. Sprzedawca dziwnie na niego spojrzał, ale przyjął jako zapłatę delikatnie nadtopione cesarskie monety. Złoto to złoto. Jego pochodzie jest nieważne. Reszta wizyty minęła mu bez przygód.
*******
Hono szedł powoli wzdłuż jednego z ostatnich wozów. Pogoda była paskudna, ale w sumie niezbyt przerażająca. Przeziębienie mu nie groziło, jeden ze wspaniałych aspektów posiadania Valermosa jako demona. Sam marsz pod górę również nie był zbyt męczący. Wtem gdzieś z przodu rozległ się okrzyk przerażenia. Staruszek błyskawicznie chwycił laskę którą do tej pory się podpierał w pół, i rzucił się biegiem w stronę źródła dźwięku.
Ta wyprawa okazywała się bardziej interesująca niż myślał.