Wątek: Obłędny Kult
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2012, 17:11   #103
Bronthion
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Piesniarz nie znał źródła owego motywacyjnego przemówienia jakie z siebie wykrzesał podczas walki z żywiołkami. Poczuł po prostu, że tak należy zrobić. Kiedy pył bitewny opadł przypomniał sobie słowa Felkarta – nauczyciela z akademii wojennej, najlepszego przywódcy jakiego przyjemność miał Salarin poznać.

Nieważne jak utalentowanym liderem będziesz, nieważne jak skutecznie przekażesz ogień ze swojego serca Twoim ludziom. To wszystko będzie nieważne jeśli nie będziesz przygotowany na ich śmierć. Jeśli nie będziesz gotów by iść dalej pomimo tego co zobaczysz. Świat to nie tylko słońce i tęcza, to obrzydliwe miejsce. Choćbyś był bardzo twardy świat rzuci Cię na kolana i nie da Ci wstać. Nikt Ci tak nie dokopie jak samo życie. Wali mocno, ale chodzi o to ile zdołasz znieść i żyć dalej. Ile ciosów zdołasz przyjąć i iść dalej. Na tym polega zwycięstwo. Jeśli wiesz ile jesteś wart i sprawa o jaką walczysz to bierz co Twoje, ale zbieraj też ciosy i nie wytykaj palcami że nie osiągnąłeś sukcesu przez tego czy tamtego. Tak postępują tchórze, a Ty nie jesteś jednym z nich. Kocham Cię jak własnego syna, ale póki nie zaczniesz w siebie wierzyć nie będziesz żył.

Słowa te zapadły na długo w duszy Salarina i rozbrzmiały teraz ponownie echem w jego głowie kiedy spojrzał na zmasakrowanego Filuta, wspomniał śmierć Lairiel i to co powiedział chwilę temu „A niech któryś z was spróbuje to zrobić to sie z nim policzę w przyszłym życiu!”. Elf spojrzał w sufit rozważając swoje myśli „Muszę być silniejszy, muszę mieć większy wpływ na otaczający mnie świat, osiągnę to, mogę osiągnąć wszystko.

Kiedy zbadali komnatę o jaką walczyli Salarin miał ochotę zrzucić te wszystkie mikstury i połamać stoły „Za to Filut zginął?!” zapytał sam siebie i wszystkich Bogów. Z trudem powstrzymał się od dobitnego komentarza na temat tego wszystkiego. Zacisnął mocno pięści i szybkim krokiem wyszedł z pomieszczenia.

Do czasu dotarcia nas rzekę nie odezwał się słowem. Bo i co tu było do powiedzenia? Każdy z nich miał zapewne podobne odczucia, nie było nic czym mogliby się teraz podzielić prócz ewentualnej rozmowy nie wnoszącej nic do tematu, na którą nikt nie miał ochoty. Dopiero słowa Gustava o jego rzeczach przebudziły go.

- Dzięki, zapomniałem o…


Po tym co przeszli w lochach wiedzieli, że dzieje się coś niedobrego. Jednak ogromnej zielonej ściany wyjących i spętanych dusz nikt się nie spodziewał. Takie sceny pojawiały się jedynie w opowieściach i to bardzo nielicznych. Ciarki przeszły go po plecach jak nigdy wcześniej, ogrom negatywnej energii i śmierci bijący z zamku był powalający.

- Czy wy… widzicie i słyszycie to co ja?! –krzyknął do pozostałych nie dowierzając do końca temu co widział.

Pytanie pozostało bez odpowiedzi bo i nie była ona potrzebna. Zabrał w pośpiechu swoje rzeczy i pomógł zepchnąć łódź na wodę. Wiosłował ile tylko miał sił w mięśniach.

- Czymkolwiek jest to cholerstwo mam przeczucie, że szykuje się coś bardzo złego. Bardzo złego i na wielką skalę, nigdy nie czułem czegoś podobnego. To dopiero początek wydarzeń, a my jesteśmy w ich środku. Co to jest?!

Odpowiedziały mu jedynie spojrzenia i półsłówka lub brak jednego i drugiego. To nie był czas na czcze gadanie. Związanych wartowników minął bez słowa, zostawił decyzję na ich temat reszcie kompletnie nie przejmując się ich losem. Szedł przez las nie zważając na gałęzie co chwilę chłoszczące go po twarzy, ściskał w dłoni srebrne puzderko znajdujące się bezpiecznie w jego kieszeni „Co Ty byś teraz zrobił? Czy wiedziałbyś z czym mamy do czynienia? Wierzę, że tak, wierzę że dysponowałbyś radą i dobrym słowem, nie ma Cię tu jednak.

Wyjął rękę z kieszeni i ze zdeterminowanym wyrazem twarzy odgarniał gałęzie chroniąc swoją już całkiem mocno posiekaną twarz. Po dotarciu do miasta Salarin wyobraził sobie jak muszą się zachowywać zwyczajni mieszkańcy, zapewne kulą się ze strachu w zaryglowanych chałupach i nie wiedzą co robić. „My pewnie odejdziemy, oni zostaną i najprawdopodobniej zginą.” spojrzał na zieloną chmurę nad zamkiem. Był w tej chwili bardzo wyczulony i skory do przesadnej ostrożności toteż na widok postaci w kapturze instynktownie chwycił za rękojeść rapiera i nie zdjął dłoni póki nie okazało się, że to Laona.
Przysłuchiwał się rozmowie z ponurym wyrazem twarzy godnym zbira z ciemnej uliczki. Na pytanie czy obyło się bez problemów powiedział półgębkiem.

- Oczywiście, nawet kwiatków nazbieraliśmy na pamiątkę, a ta zielona chmura nad zamkiem to przecież nic takiego.

Śmierdzący rynsztok nie zrobił na nim wielkiego wrażenia. Miał po prostu ważniejsze rzeczy na głowie niż zamartwianie się jakimś gównem. Na widok łodzi i reakcji Gustava powiedział.

- Czy naprawdę po tym wszystkim co widzieliśmy przeszkadza Ci mała i brudna łódź? –spojrzał z ukosa na Laonę- Twojej towarzyszce najwyraźniej nie, a nie wie póki co wszystkiego. Jeśli jej tyłeczek może znieść te niewygodny to Ty też.

Wszedł na krypę bez gadania, zwrócił uwagę jednak na ustawianie Gustava do pionu przez Laonę. Idąc pokiwał głową z aprobatą. Wszedl do pomieszczenia razem z innymi i rozwalił się na pierwszym lepszym siedzeniu opierając łokieć o pobliski stolik. Nie miał ochoty na zachowywanie fasonu w tej chwili, to nie było istotne.
- Co to było alchemiku? –zapytał bez ogródek.
Coen pogoniony jeszcze przez Gustava zaczął w końcu mówić. Słuchając tego elf patrzył po swoich towarzyszach pocierając czoło dłonią.
- Pożre dusze z odległości setek kilometrów? Na Bogów… -wypuścił powietrze ze swoich płuc ze świstem- Dlaczego Bogowie zamknęli coś takiego w naszym świecie? Dlaczego u nas? Przecież byli świadomi jego potęgi jak i tego jaki jest nasz świat, jakie żyją tu istoty… Jestem pewien, ze istnieją plany bardziej bezpieczne do tego. O to jednak trzeba by zapytać samych Bogów…
- Rozumiem, że naszym zadaniem teraz będzie znalezienie tych relikwii. Do przyjęcia Alabashaaran potrzeba wszystkich czterech? A gdybyśmy odnaleźli jedną z nich i ukryli gdzieś w świecie? Wypłynęli na morze i utopili w morskich głębinach lub wrzucili do wnętrza wulkanu? Gdybyśmy to zrobili i zabili Seere to wtedy moc Alabashaaran nie mogłaby zostać przekazana. Co jednak z tym co się już stało? –spojrzał na Coena- czy księga mówi coś o tym jak ponownie uspać… demona? Także do tego potrzebujemy wszystkich czterech relikwii? Czy zasięg pożerania dusz będzie rósł aż obejmie cały świat?

Salarin wpatrywał się uważnie w alchemika, Gustava i resztę obecnych.

- Co wiesz o uzdrowicielce i kulcie jakim kieruje? Jaką mocą dysponują? Jakim odłamem magii? Nerkomancja i śmierć? Skąd mogą się wywodzić? Jakie istoty mają na swoich usługach? Powiedz nam wszystko co wiesz na ten temat, jeśli wiesz cokolwiek. Każda informacja jest cenna.

Kończąc swoją serię pytań wbił w stolik sztylet jaki otrzymał od Filuta i spojrzał uważnie na Coena.

Słysząc pytanie o relkiwie, Coen ponownie schował twarz w zapiskach wykradzionych z księgi. Zdawało się, iż czyta je po kilka razy i widocznie duma nad ich znaczeniem.
- Być może utopienie reliwkii załatwiło by sprawę przyjęcia do ciała duszy Alabashaaran. Co jednak z wielkim wirem dusz, który wiedzieliśmy nad zamkiem ?- wskazał palcem na stronicę - Księga mówi, że do ponownego zamknięcia Pożeracza w kamieniu potrzebne są również relikwie. I sam kamień... Ten jednak znajduje się najpewniej gdzieś, tego no, na zamku. Przecież... Przecież ta obłąkana baba musiała go z niego wypuścić nieprawdaż ? - skierował swoje spojrzenie na Baelraheala - Kto wie, może to w nim uwięzione są dusze waszych towarzyszy ? Duch Alabashaaran jednak nie zaśnie ponownie sam z siebie. A z każdą duszą jaką pożre, macki jego będą sięgac dalej. Ale tego, jest nadzieja! Alabashaaran bez swojej cielistej powłoki nie może samodzielnie odebrac nikomu życia! - powiedział podekscytowany - Jedynie dusze tych, którzy w obszarze jego wpływów ducha wyzioną zasilą moc Pożeracza.

Słysząc te słowa Gustav poderwał się na nogi, ciskając siarczystym przekleństwem gdzieś w kąt sali.
- Cóż to nam daje do jasnej cholery ?! Lada dzień Moonshae opanuje wojna! Królowa jest nieosiągalna... Wieść o tym, że kilku lordów podniosło bunt rozejdzie się po królestwie! Wszyscy chwycą za broń!
- A wszystkie ofiary zasilą demona...
-wtrącił Salarin dostrzegając błędne koło sytuacji

Coen skulił się jakby bardziej, zwieszając ramiona, w których ściskał kartki.
- Myślałem... - spojrzał na Salarina - To wszystkie odpowiedzi jakie mam elfie. O samej Seere jak i jej kulcie wiem tyle co nic.
- Więc trzeba się spieszyć i nie dopuścić do tego by ten rozlew krwi nastąpił przed … tym co da się zrobić - Baelraheal wzruszył ramionami i skrzywił się gdy obolałe ciało odezwało się świeżą falą cierpienia.
- Czym jest Kryształowe Ostrze? - zapytał. Wysłuchał uważnie wyjaśnień Coena i zignorował wybuch Gustava. Był w stanie zrozumieć rycerza, sęk jednak w tym że niewiele to pomagało - To którym “odcięto dłoń Pierwszej”?
- Nie wiem... Przepraszam. Jak mateczkę kocham! Wszystko co wiem wyczytałem z księgi, a tutaj mam zaledwie jej skrawek.

Kapłan skinął alchemikowi głową, samemu zaś zaprzągł własną wiedzę. Przypominały mu się skrawki jakichś opowieści o toporze, którego podwójne ostrze stworzone zostało z górskiego kryształu. Pojawiało się w kilku legendach z Moonshae, ale w żadnej nie wspominano o żadnym Pożeraczu czy uwięzieniu Kapłanki. Opowiedział o tym zgromadzonym w kajucie.

- Kamień jest na zamku? Czyli na końcu naszej podróży jeszcze odwiedzimy to miejsce, kto wie jak będzie wtedy wyglądać - pieśniarz zamilkł na chwilę w zadumie- a co z... rytuałem? Ja wcale nie czuję się lepiej po odejściu od źródła. To samo minie czy mamy coś zrobić by się tego pozbyć? -przyjrzał się swojej dłoni jakby sprawdzał ile widzi palców-
- Tego... no, jakim rytuałem ?
- W podziemiach zamku panowała aura negatywnej energi i śmierci, która osłabiała nasze ciała i umysły. Ja, Randal i Filut którego nie ma już z nami doświadczyliśmy tego. Mamy problemy ze skupieniem myśli i koncentracją, ja nawet czasami z koordynacją ruchową i prędkością reakcji. Im dłużej byliśmy w podziemiach tym bardziej się to pogłębiało, myślałem że jak odejdziemy to zniknie, ale dalej jest jak było
-opowiedział zamyślonym tonem wpatrując się w podłogę
-
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 18-06-2012 o 21:50.
Bronthion jest offline