Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2012, 21:35   #20
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Don miał niezły plan. Przeturlanie po magicznym smarze rzeczywiście sprawiło, że uniknął przewrotek i tego typu problemów, jednak smar… jest śliski. Niby podstawowa wiedza, ale w chwili gdy adrenalina uderza do głowy łatwo zapomnieć o takich szczegółach. Smar oblepił ubranie i odsłoniętą skórę dhampira. Impet z jakim turlał się Don został wzmocniony przez śliski smar – w taki sposób, że nawet kiedy wojownik przestał się turlać to dalej ślizgał się po podłodze – jak na zjeżdżalni wodnej z wypolerowanego drewna.

Wojownik ślizgając się nie mógł wyhamować przed ścianą – jedyne co mógł zrobić to wystawić ugięte nogi w stronę ściany, żeby wyhamować.

Zagrak nie miał co prawda planu jak Don, ale był równie zmotywowany… i choć krasnoludy słyną ze swojego zmysłu równowagi to gdy tylko stopy kapłana wylądowały na śliskiej powierzchni podłogi… cóż, upadek był głośny i niezbyt przyjemny.

Więcej szczęścia mieli Variel i Azakiir.

Choć wiele pół-elfów w Riddleport – elfy są tu rzadkością. Z tego powodu stały się niejako legendą – ich gracja, elegancja, arogancja i potęga – przynajmniej dwiema tymi cechami wykazał się dziś Variel. Mówi się, że elfy łączą sztukę z magią i walką, że śpiewem potrafią palić miasta, a w pełnym gracji tańcu wpadają w zabójczy trans. Variel przebiegł przez śliską podłogę właśnie tańcząc.

Skacząc z miejsca na miejsce, elf obracał się na palcach nogi – robiąc pełny obrót i w ten sposób unikając skierowania siły rozpędu tylko w jedną stronę. Uniesiony sztylet w ręce robił spirale i kręgi dookoła ciała elfa – pomagając mu w zachowaniu równowagi.

Azakiir wybrał… inny sposób. Mięśnie alchemika niemal natychmiast powiększyły swoją objętość po wypiciu tajemniczej substancji. Również twarz mężczyzny uległa zmianie – stała się bardziej dzika, rysy wyostrzyły się – nawet włosy mu urosły i przyciemniały. Jednak najbardziej było widać zmianę po brwiach – zrobiły się krzaczaste i połączone nadając alchemikowi wygląd troglodyty.

Zamiast gracji, Azakiir wykazał się siłą. Każdy krok odbijał się echem w sali, prawie łamiąc posadzkę. Smar po prostu wypływał spod stóp alchemika, wyrzucony ciśnieniem i siłą uderzenia.

Variel doskoczył do maga z uniesiony sztyletem, Azakiir mógłby nawet obyć się bez sztyletu, który wyglądał nieco żałośnie w jego wielkich, umięśnionych dłoniach.

Mag był lekko… zszokowany, spojrzał za siebie na drzwi do łazienki, potem przed siebie na elfa i troglodytę. Westchnął, upadł na kolana i uderzył pięścią o ziemię.

-Kuuuuuuuu***************** – krzyknął jeszcze parę razy. Odrzucił swój sztylet i zwoje na bok.

- Poddaję się wy kurwisze. – splunął na bok. – Poddaję się! Słyszycie wy niby bohaterowie od siedmiu boleści! Gratulacje, mama będzie na pewno z was dumna!

Balthazar tymczasem rozejrzał się za jakimś źródłem wody, aby ugasić płomienie. Tak naprawdę to nie było ich zbyt wiele. Ogień alchemika jedynie wybuchnął – płomieni było niewiele. Parę języczków paliło się na osmolonej podłodze, ale malały z każdą chwilą. Profilaktycznie jednak, kapłan chwycił kubeł z lodem z baru i wylał go na płomienie, które żałośnie zgasły.

Ludzie przy wyjściu, tymczasem, już niemal całkowicie wyszli z budynki i ustawili się wokół kasyna. Wielu krzyczało obelgi skierowane w Saula, inni byli po prostu przerażeni i szukali swoich bliskich wśród tłumu.

Saul natomiast dopiero teraz wbiegł do głównej sali. Rozejrzał się dookoła, przeklął. Otwieranie i zamykanie sejfu było w specjalnym pomieszczeniu gdzie nie dochodziły niemal żadne dźwięki, a sama procedura zajmowała sporo czasu.

- Co tu się dzieje?! Gdzie są klienci? Kim wy jesteście? Gdzie ochrona? Do do kur** nędzy się tu dzieje?! – wykrzyknął.
 
Qumi jest offline