Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2012, 23:02   #13
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Podróż niefortunnie dłużyła się, cała wyprawa musiała się zatrzymywać co jakiś czas, aby dokładnie sprawdzić ich położenie i kierunek. Prorokini chciała uniknąć kontaktu z Commoragh. Nie mieli czasu i sił na walkę z Mrocznymi na ich terenie. Co gorsza z powodu uszkodzeń część ich transporterów się nie nadawała do podróży w próżni, oznaczało to stratę czasu w poszukiwaniu wyjścia z Osnowy prowadzącego na planetę.
Część ekspedycji musiało rónież iść pieszo, gdyż kilka Sokołów zostało zniszczonych podczas ataku. Po okresie, który wydawał się Farethuirowi wiecznościa, dotarli do pierwszych oznak jakiegoś życia, chociaż wraki transportowców typu Łupieżca trudno określić tym mianem. Kolejny postój. Prorokini wysłała kilku wojowników, aby sprawdzili wraki, zaś sama podeszła do Jastrzębia.
-Określiliśmy już trasę, ale niestety przybliży nas ona do terenów jednego z Lordów Commoragh. Trzeba będzie uważać.- spojrzała na Exarchę - Czy masz jakieś uwagi, Ciszo przed Burzą?
- W rzeczy samej, pani. - odparł wojownik aspektu, gdy kilkanaście myśli przemykało z jednej strony bieguna jego rozsądku i moralności ku drugiej osobowości. - Nie wiedzą, że tu jesteśmy lub nie mają przewagi: we wszelkiej alternatywie natarliby. Uderzajmy, póki czas, przynajmniej Sokołami i mymi podkomendnymi. Reszta może podążać obraną trasą.
-Wolałabym nie narażać bez powodu naszych sił. Jeżeli nawet się przebijemy przez wojowników tego Lorda, to Commoragh się o nas dowie... mogą zacząć nas gonić.
- Nie odważą się wejść na tereny Tej, Która Pożąda... a jeżeli, możnaby sprawić, by nasi wrogowie nawiązali walkę ze sobą. Starcie z Upadłymi zdaje się być nieuniknione; nie minęliśmy ich, są więc dalej na naszej trasie. - wojownik wskazał ręką czekającą ich drogę w Cienistym Świecie, dalej, za napotkanymi śladami masakry. - To jedynie moja rada, pani. - skłonił się ponownie - Mój egzarcha uczył mnie, że atakować należyp recyzyjnie, acz obłędnie. Taka jest ścieżka wszystkich wojowników aspektu.
Prorokini zamyśliła się chwilę, jeden z wysłanych wojowników podszedł do rozmawiającej dwójki.
-Prorokini znaleźliśmy coś.- spojrzała na Jastrzębia, po czym zwróciła się do nowo przybyłego.
-Co konkretnie?
-Zwłoki... Mon-Keigh.- wzrok Prorokini ponownie wrócił do Egzarchy
-Ludzie?Imperium?- wojownik pokręcił głową.
-Mieli na sobie symbole mrocznych sił... Zginęli z rąk Upadłych.
-Chyba jednak będziemy mogli wypróbować twój plan z wykorzystaniem naszych kuzynów.
Wojownik powstał z pokłonu, gotów przyjąć rozkazy. Wzrokiem odszukał swoich niechcianych podkomednych, nawet nie próbując tłumić wyczuwalnej z jego duszy ekscytacji i oczekiwania. Przeniósł wzrok raz jeszcze na wraki i trupy, by uradować oczy... i poczuć przyjemność na myśl, że wkrótce to jemu dane będzie przelać krew wrogów.
Ekspedycja ruszyła znowu, kierując się za wojownikami z Commoragh. Teren się zmieniał, dość płaskie i wygodne tunele ustąpiły stromym stokom i głębokim przepaściom. To wszystko spowolniło ekspedycję o kilka godzin. W końcu musieli doprowadzić do postoju. Strażnicy zaczęli rozprowadzać jedzenie, kiedy piloci starali się naprawić uszkodzone maszyny.
Zarthibhaz oddelegował gestem swoich żądnych wojny podkomendnych, po czym wypatrzył improwizowany sztab dowodzenia Feliory... prorokini. Mechanizm złożył skrzydła płasko na jego plecach, gdy szedł po niepewnym gruncie paramaterii sieciostrady. Odnalazł przełożoną, spodziewając się ujrzeć także mistrza trupy Arlekinów, ale po prawdzie ów go nie obchodził. Błazen nie był w stanie ich poprowadzić po własnej domenie, a młoda Widząca najwidoczniej była zbyt nieoznajomiona ze światem teraźniejszości, by być przygotowaną na napotkane sytuacje. Jastrzębiowi brakowało kogoś bardziej doświadczonego na jej miejscu. Nie przejmował się już tym, że jego własne decyzje mogą sprowadzić na niegio śmierć - nie Cisza Przed Burzą. Być może jego pierwsza świadomość. Jednak nawet on nie mógł pozostać obojętny na zagrożenie, jakie stanowił dowódca tej tajemniczej, pozornie bezcelowej wyprawy.
Jak uprzednio, wojownik w swej duszy nie ukrywał irytacji.
- Prorokini, każda chwila tego postoju jest niebezpieczna. Chyżość jest naszym sojusznikiem, rękodzieła nie są dość uszkodzone, by nie podróżować. Porzućmy zniszczone maszyny i kontynuujmy, jesteśmy na otwartej przestrzeni. - zwrócił uwagę kobiecie. Nie obchodziła go pozorna hipokryzja - Jastrzębie zawsze były wystawione, wyeksponowane wrogowi w walce. Umieli w ten sposób igrać ze śmiercią, a przynajmniej sami to wybrali. Ani w jednym, ani w drugim nie można było tego powiedzieć o reszcie sił światostatku, czy w ogóle ich rasy.
Zanim prorokini zdążyła odpowiedzieć odezwał się Mistrz Trupy, który siedział za nią.
-Jak masz zamiar przenieść rannych, zapasy, broń w trzech z ośmiu działających sprawnie maszyn?
Prorokini zganiła Arlekina wzrokiem i spojrzała na Jastrzębia,
-Rozumiem twój niepokój Ciszo, ale tak jak... przekazał nam Mistrz, potrzebujemy wszystkich maszyn jeżeli to ma mieć sens. Postój da przy okazji czas trupie, na rozeznanie się w zmianach w Śieciodrodze... stała się bardzo niestabilna w tych terenach.
Wojownik odwrócił wzrok diablich wizjerów hełmu od mistrza i zerknął z ukosa na prorokinię, z trudem tłamsząc spostrzeżenie o jakże praktycznym, wcześniejszym milczeniu mima-przewodnika. Nie miał jednak czasu dla pretensjonalnych. Uświadomiwszy sobie, że psychoaktywny pancerz utwardził się na palcach prawej dłoni w szpony uspokoił siłą myśli i i rozluźnił zgrabiałą dłoń, pozwalając twardości się rozmyć i znów gładko przylgnąć do skóry.
- Zapasy? Broń? Wybieramy się oblegać jakiegoś wroga? - powoli cedził słowa po chwili jednak się wyprostował - Pani, błagam, wybacz mi mój ton. Wydaje mi się jednak nienaturalnym... znamy nasz cel, lecz nie znamy ścieżki do niego prowadzącej? Jak zaplanowano wykonanie naszego celu... gdy będziemy na miejscu?
Prorokini westchnęła, spojrzała na Mistrza Trupy.
-Przynieś mapę to będzie wymagało zobrazowania.- następnie spojrzała prosto w wizjery Farethuira- Uwierz mi jest to równie denerwujące dla mnie. Od czasu wyruszenia wizje pojawiają się coraz częściej i są coraz bardziej wyraźne. To co widzę jest jednak o wiele gorsze i nie mogę narażać powodzenia tej misji ślepo brnąc naprzód.- Harlekin wrócił z niewielką holograficzną mapą. Zawierała ona setki tysięcy tuneli i jaskiń.
-To jest mapa terenów wokół nas.- Zaznaczyła jeden punkt na dole mapy - W tym miejscu wkroczyliśmy na te tereny, natomiast tutaj...- pokazała punkt po przeciwnej stronie mapy- Jest nasz punkt docelowy. - Jastrząb nawet nie do końca znając się na mapach potrafił wytyczyć przynajmniej dziesięć rut, którymi mogli podążyć.
- Wybacz mi, pani. Powód naszej opieszałości jak też niepewność ścieżki wciąż uciekają mej kognicji. Wiele dróg, prowadzi do celu, jedna po ścierwach naszych wrogów. Widziałem też oddziały mon-keigh żwawsze i chyższe nad nasze siły... - wojownik zatoczył ręką łuk, wskazując zebrane jednostki, wszystkie. Głos jego złagodniał, Farethuir niewielkim wysiłkiem woli pozwolił kipiącemu gniewowi rozpłynąć się, jak gdy opada ekscytacja po walce. Tym razem do niej nie doszło, co powodowało niesmak duszy, w tej chwili potrzebował jednak dyscypliny. Sam fakt, że wojownik zadawał pytania był przynajmniej niestosowny, zdołał się jednak w pewnej mierze opanować. Nurtowało go najbezczleniejsze z nich, albowiem wojownicy aspektu bezgranicznie wierzyli swym przywódcom.
Z tym, że Feliora była z Ulthwe, przeklętych; nie ze stoickiego i perfekcjonistycznego Alaitoc.
- Wobec wagi tej misji - tej wizji, ucieka mi jednak kwestia przyświetlające pozostałe. Dlaczego tak skromne siły, tak niewielu Widzących... pani? - spytał na tyle pokornie, na ile arogancja pozwoliła Jastrzębiowi.
Prorokini przesłoniła na chwilę oczy. Zmęczenie dawało się jej we znaki, Farethuir widział oznaki braku dobrego odpoczynku.
-Co do pierwszej części twego pytania. Mistrzu...?- Harlekin wykonał kilka manewrów nad mapą... i ułożenie tuneli oraz jaskiń się zmieniło. Teraz zamiast linii, które mogły bez problemu doprowadzić ich do miejsca docelowego, tunele skręcały i łączyły się tworząc masywną plątaninę scieżek -Dlatego. Wygląda jakby była wyrwa w Barierze, Sieciodroga zmieniła się w promieniu setek kilometrów i staramy się na bierząco ustalać szybsze trasy, ale...- Prorokini pokręciła głową -Co do drugiej... Ulthwe zwalcza sporą aktywność Chaosu w obrębie Oka Terroru, do tego część przepowiedni mówiła o możliwych sojusznikach. W systemie czasem pojawiali się Imperialni, być może uda się zwrócić ich uwagę na Chaosytów. Mam tylko nadzieję, że nie przybędziemy zbyt późno...
- A jeżeli?
Prorokini przybliżyła się do Zarthibhaza i upewniłą się, że tylko on i Mistrz ją usłyszą. Po czym wyjawiła swe lęki.
- Więc dlaczego Ulthwe zwalcza aktywność w oku Terroru? Dlaczego wyruszyła garstka z mojego światostatku, nie armia? Prorikini, to szaleństwo wyruszać taką grupą w takiej kwestii. Pozostali prorocy muszą sobie zdawać sprawę... - odparł Farethuir i po raz pierwszy w głosie Jastrzębia - teraz kierowanego innymi wartościami, emocjami, sposobem myślenia - słychać było desperację.
-Jeszcze nie przegraliśmy wojowniku. To się nie może stać w Rzeczywistości, ani w domenie Mrocznych Bóstw. Musi to zostać wykonane gdzieś tutaj. Sęk w tym, że nie wiemy gdzie. Nasz punkt docelowy jednak, wskaże nam to miejsce.
- Nie poddałem się rozpaczy, pani. Nie rozumiem jednak, gdzie nasze armie, w sile zdolnej zdławić wszelki opór, w Osnowie czy poza nią, by wcześniej nie tylko Widzący wiedzieli, że już wygraliśmy. - spokojnie wyłożył Farethuir.
-Armię się zjawią, kiedy ruszymy wrócimy do Sieciodrogi. Inni wieszcze ciągle otrzymują wizje, nawet na lata po naszej misji... jednak, zagrożenie istnieje. Ta grupa jest tak nie liczna, ponieważ opór w tej bazie nie będzie wymagał wielkiej armii... to się przyda w głównym kompleksie.
- Nie mam więcej pytań, prorokini. Wybacz mi dociekliwość. - wojownik klęknął i oddał ponownie pokłon Widzącej, by powstać i oddalić się od sztabu.
-Nie... dziękuję ci, za nie... Mistrz jest jedyną osobą, która wiedzieła o co chodzi... czułam, że ty też na to zasłogujesz...
Wojownik zatrzymał się po powstaniu, słysząc słowa prorokini. Przez chwilę czekał, nie wiedząc jak zareagować. Zarthibhaz był jednak zniecierpliwiony, więc Farethuir skinął tylko głową w podzięce za słowa i odwrócił się, idąc by bypo kilku krokach i rozłożeniu skrzydeł ze świergoczacymi od obrotu piórami ulecieć jak strzała, nisko pod sklepieniem Cienistego Wymiaru, lecz i tak powyżej pozostałych wojowników poza jego podkomendnymi. Wojownik musiał jak najszybciej dołączyć do patrolujących, w nadziei, że jednak ktoś rzuci im wyzwanie...
 
-2- jest offline