Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2012, 11:32   #29
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie


Edmund i Donnchand

Nie było żadnych szans by uniknąć zderzenia. Piratom udało się jednak zniwelować jego efekty. Gdy burty statków zetnęły się, jasnym stało się, że albo jeden z nich, albo oba skończą tego dnia na dnie morza. Uderzenie wstrząsnęło każdym z pokładów. Wielu wytrawnych żeglarzy straciło równowagę. Tylko ci, któzy przezornie czegoś się uzepili mogli spokojnie obserwować jak obcierające się o siebie w okrutnym rytuale godowym statki pędzą ku marnemu końcowi. Wszędzie wybuchały snopy drzazg, jęczały nitowania i trzaskały belki.
Na choryzoncie natomiast zbierały się czarne kłęby, które wróżyły straszliwy sztorm. To nie był dobry dzień by być żeglarzem.

~~

Majtek, którego na tej łupinie zwano niemową, kurczowo trzymał się koła sterowego i niemiłosiernie powoli starał się je przywiązać jedną z mocnych okrętowych lin, tak by pozostało na kursie. Był wściekły na siebie, wściekły na swój pech i wściekły na swoich panów. Wściekał się także na Waxleya, który wyglądał jakby życie było mu niemiłe.
- Ta burza zaraz rozniesie nas na cztery strony świata - zwrócił się bezpośrednio do westeroskiego lorda - Musimy się stąd wynosić … - i po namyśle, rozważając, że być może przyjdzie mu spędzić z tym człowiekiem trochę więcej czasu, dodał kwaśno - Sir.



Brynden

- Nie, Bryndenie Sand - głos wyjątkowo przeciągnął jego imię. Mógła to być pozostałość jakiegoś egzotycznego akcentu, a mogło to być celowe podkreślenie - Nie możemy rozmawiać w przyjemniejszych okolicznościach.
Przez chwilę panowała niczym nie zakłócona cisza, jednak mężczyzna wyczuwał, że to nie koniec wypowiedzi tajemniczej kobiety.
- Czy wiesz co się dzieje za wąskim morzem, Bryndenie Sand? - znów ta dziwna maniera - Daenerys Targaryen zostałą królową …

Quentyn

Quentyn szybko zorientował się, że nie trafił. Wyraz twarzy dziewczyny świadczył o jej konsternacji. Może jednak jego tania zagrywka nie była całkiem stracona. Służka wyprostowała się bowiem i rozejrzała, a następnie mruknęła.
- Ale ona dziś nie wieczerza na miejscu … wyszła … - dziwczyna spłonęła żywym rumieńcem. Nie powinna była zdradzać informacji na temat klientów.

Arran

Aran Ler obserwował piękną towarzyszkę Lorda Varysa z daleka. Jego mocodawca dał mu do zrozumienia, że chce wiedzieć o kobiecie wszystko. Póki co bard wiedział, że jest śliczna, elegancka i poruszała się z niesamowita gracją, która sugerowała wysoki stopień kontroli nad własnym ciałem.
Wiedział też, że z jakiegoś powodu spotkała się z Mistrzem Szeptów. Nie był w stanie niestety podsłuchać rozmowy nie narażjąc się na błyskawiczną demaskację. Gra w podchody przeciwko Varysoi i jego ptaszkomw, była bardzo ryzykowna. Jednak teraz dama z Braavos opuściła towarzystwo eunucha, wsiadła do dorożki i wracała, zdaje się do swoich pokoi w jednej z bardziej luksusowych gospód w King’s Landing,

Aria

Aria wracała do swojego nieco oszołomiona winem i intensywnością przeprowadzonej przy kolacji rozmowy. Jej pobyt w Królewskiej Przystani zapowiadał się ciekawie. Wychodząc z karczmy zwróciła uwagę na barda. Miała wrażenie, że obdarzył ją zbyt dużym zainteresowaniem. Oczywiście, gdyby nie natura jej pracy, nie byłaby w stanie dostrzec, że miejsce, które zajął było wystarczająco słabo oświetlone, by rysy jego twarzy pozostały zamazane, że siedząc, widział wszystkie drogi wyjścia, czy ucieczki jak na dłoni, że choć był do niej bokiem, to zawsze pozostawała w polu jego widzenia.
Pytanie brzmiało, czy to był jeden z ptaszków Varysa? Czy możę ktoś jeszcze chciał ją mieć na oku?



Danice

Od kiedy jej stopa dotknęła ziemi Westeros Danice miłą niemal niewyobrażalnego chleba. No doprawdy, cieniokot? I co jeszcze? Może smoki, na bogów. Miała nadzieję, że nie przyjdzie jej samej rozprawić się z drapieżnikiem. Mógł się z tego zrobić nieznośny bałagan.
Na szczęście znalazła sobie obrońcę. Hah, Boltona. Gdyby nie walczyła o życie, zanosiłaby się histerycznym śmiechem.
Właściwie czmu miałaby się ograniczać? Jej gardło opuścił głośny, nieprzystający damie skrzek. Tak właśnie śmiały się czarownice z Czerwonych Pustkowi. Tak śmiała się Danice z Domu Caine. Potępiona.
Kot, który próbował pozbaić ją głowy, drgnął, z jego czarnego ciemnego cielska sterczała strzała.

Robar

Robar szarżował na cieniokota z nadzieją, że uda mu się uratować damę w opałach. Dama owa natomiast wydawała się stracić zmysły. Jej wybuch spłoszył chyba ptactwo w całym siesie, bo nagle gałęzie zatrzęsły się, liście zaszumiały, do śmiechu dołączyły skrzeki, wrzaski, klekotania i pohukiwania. Nagle słońce przysłoniła chmara ptactwa. Jednak Robar był już dość blisko by zadać śmierteny cios, gdy cieniokot podniósł łeb zaskoczony kakofonią dźwięków.

Erohet

Erohet i jego ludzie poruszali się szybko i pewnie, byli w końcu na swoim terenie. Syn Warthura czuł, że depczą zbiegom po piętach. Już miał ich w garści, gdy nagle stało się coś niesamowitego. Las eksplodował ptactwem. Nawet nocni łowcy wznieśli się do lotu. Nawet stworzenia, tak dyskretne, że i Erohet jedynie o nich słyszał wychynęły ze swoich kryjówek. Wszystko co miało skrzydła i dziób ruszyło w taniec.
Takie rzeczy się nie zdarzały, jego towarzysze wyglądali na mocno zaniepokojonych. Ich zabobonne serca drżały, a ciała zamarły w bezruchu.

Domeric

Domeric i jego drużyna ruszyli w droge powrotną w stronę obozu. Reszta dzikich rozpłynęła się wśród drzew starożytnej górskiej puszczy. Plątanina śladów sprawiała, że bardzo trudno było wywnioskować, w która stronę zmierzają, kto, ilu …
Bolton próbował wyciągnąć jakieś konkretne wnioski z tego co widział, gdy nagle, wszędzie do okoła rozległ się skrzek rozmaitego ptactwa i szum skrzydeł, słońce przesłoniły ptaki.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline