Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2012, 12:38   #118
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Pościel była sztywna, chłodna w dotyku. Mocno, bardzo mocno nakrochmalona – matka wlewała go zawsze dużo więcej, niż podawano na opakowaniu. Pościel po wyschnięciu była tak sztywna, że z trudem dawała się rozciągnąć –trzeba było ją trzymać i naciągać naprawdę mocno.

- Zeniu – śmiał się tata chwytając rogi - to nie zadanie dla mężczyzny, kobiety powinny rozciągać pościel.
Mała Basia wdrapywała się do prześcieradła, które trzymali rodzice- Bujaj! Bujaj! – wołała. – uciekaj – śmiali się – wszystko wybrudzisz. Ale potem prześcieradło unosiło się do góry, Basia piszczała z radości, świat kołysał się, wirował…
… jak teraz. Basia zacisnęła powieki, ale kołysanie nie ustawało. Odetchnęła kilka razy głęboko, zacisnęła dłoń na rogu kołdry. Powoli świat wokół niej uspokajał się.

W pokoju panował półmrok, przez okno wpadało światło ulicznych lamp, czasem o szybę zahaczały reflektory przejeżdżającego samochodu. Cienie rozkładały się po pokoju, chowały po katach. Ciało dziewczyny domagało się odpoczynku, ale kiedy tylko zamykała oczy wydawało jej się, że ktoś jest w pokoju, ale kiedy je otwierała widziała tylko doskonale sobie znane meble i ściany. Ta „zabawa” w chowanego była męcząca, ale Basia nie mogła odpuścić - pamiętała zdjęcia, wiedziała, że ktoś już raz był w jej pokoju. I nagle…

Na jednej ze ścian, tuż koło drzwi pojawiły się dwa dziwne cienie, wyraźnie układając się w dwie postaci. Przypomniały dwie istoty, które zamiast twarzy miały jedynie czaszki, ubrane były w czarne szaty i składały ze sobą ręce tak, jakby przybijały „piątkę” po młodzieżowemu. Śmierć – skojarzenie rozświetliło jej mózg. Dwie śmierci. Dwóch wysłanników śmierci. Gratulowali sobie, gratulowali dobrze wypełnionego zadania. Ale o kogo chodziło? Czarek i Andrzej… czy może.. Hirek i Wanda? Zamarła przerażona w łóżku wstrzymując oddech. Bała się, że najdrobniejszy gest czy hałas zwróci na nią uwagę tych stworów.

„Nie – przekonywała samą siebie – nie, to nie jest realne.. gdyby Hirek. Wanda.. było by ich czworo , prawda? W przedziwny sposób ta myśl uspokoiła ją. Tak, to logiczne, było by ich czworo. Te stwory świętowały śmierć Andrzeja i Czarka. Ale z pozostałymi wszystko ok.

- Poprzez krew i cierpienie przerwiesz łańcuch – wyraźnie usłyszała szept za swoją głową, ale nie starczyło jej odwagi, by się odwrócić.
Jaki łańcuch? Łańcuch śmierci? Musi cierpieć, czy zadawać innym cierpienie, żeby to wszystko się skończyło?

- Znajdziesz nóż jego w rzeczach – szeptał ów głos. – Rozpoznasz go bez trudu. A jak znajdziesz owo ostrze użyj go przeciwko temu, kto chciał twej śmierci. Zabij, a wyzwolisz się z kręgu kłamstw. Nie wahaj się. Oni się nie zawahają.

A więc to ona ma zabić. Ale kogo? Kto chciał jej śmierci? Wiedziała już, że to nie chodzi o ojczyma, gdyby chciał ją zabić nie szedł by wzywać karetki, wtedy, jak spanikowała, wystarczyło by, żeby przycisnął jej poduszkę do twarzy.. Wszyscy wiedzieli, że ma ataki duszności.. Ale on był wtedy przerażony, chciał jej pomóc, a nie skrzywdzić..
Mężczyzna z pociągu? Ten sam co potem w bramie, czy inny , nie wiedziała, myśli rwały się, mózg nie chciał współpracować.. Gdzie ma szukać noża? Nóż był najważniejszy. Gdzie ma go szukać??

Cienie na ścianie poruszyły się. Zafalowały i znikły, a ona leżała przerażona w swoim łóżku niezdolna do szybkiego wstania.
- Poczekaj – wykrztusiła – Poczekaj, powiedz…
Zmusiła ciało do wysiłku – ściana nad jej głową była pusta, nie wiedziała, kto był autorem słów, które usłyszała.

W pokoju panował półmrok, przez okno wpadało światło ulicznych lamp, czasem o szybę zahaczały reflektory przejeżdżającego samochodu.. Nóż. Musi znaleźć nóż. Nie bała się już. Ciało dziewczyny domagało się odpoczynku, ale umysł pracował na najwyższych obrotach. Nóż to wszystko przerwie.

Wspólny sen - nie sen, który nie miała prawa, nie powinien się zdarzyć. Przekonanie, że to czego doświadczyli było realne, że ktoś naprawdę wywiózł ich tam przebranych w koszule, a potem ściany zarosły żywą tkanką, walczyło z drugim „to nie miało się prawa wydarzyć”. Cały świat przekonań dziewczyny, pryncypia na których opierała swoje funkcjonowanie, legły w gruzach. Czuła się tak, jakby grawitacja przestała nagle działać, a nikt poza kilkoma osobami tego nie spostrzegł. Nie była w stanie odróżnić prawdy od ułudy. Co gorsza – inni tez nie potrafili. Prosta – jakże kusząca na ten moment – koncepcja zaburzenia umysłowego niczego nie tłumaczyła. Baśce było łatwiej wierzyć w to, że ma schizofrenię lub nowotwór mózgu, niż w to, że ktoś ich porwał, albo zalał szybę krwią w taki sposób, ze tylko ona i Artur to widzieli.

Artur! Czy on jest realny, czy też jest projekcją jej podświadomości? A może po prostu maiła wypadek, wtedy, jak wracała od ciotki z Krakowa, i pozostałe wydarzenia dzieją się tylko w jej głowie? A ona leży w śpiączce w jakimś szpitalu?

Ale co zrobić, żeby sie obudzić? Może.. może powinna TU umrzeć? I ten nóż jest przeznaczony dla niej? I obudzi się w realnym świecie? Może śmierć TUTAJ jest bramą do jej życia, do jej prawdziwego życia? Ale skąd będzie wiedziała, gdzie jest?

Myśli kłębiły się w jej głowie jak stado nietoperzy, które nagle utraciły zdolność echolokacji, rozbijały się po wnętrzu jej czaszki, jak po jaskini, wpadały na siebie, obijały się o ściany niezdolne do zatrzymania się, przerażone i oślepłe. Piski panikujący zwierząt i miękki plask ich spadających i rozbijanych ciał, wypełniał jej czaszkę.

- Dość! – powiedziała głośno – Dość! Odejdźcie! – nie wiedziała, do kogo się zwraca, ale była przekonana, że dłużej nie wytrzyma takiego natłoku myśli. Ze rozsadzą jej czaszkę od wnętrza. Zacisnęła dłoń mocno, najmocniej jak potrafiła. Paznokcie wbiły się w skórę, i przecięły ja, tworząc płytka rankę. Zabolało. Myśli – nietoperze zwolniły swój szaleńczy pęd, zbladły, przycichły. Poczucie ulgi było wręcz namacalne. Basia przesunęła placem po zadrapaniu wewnątrz dłoni, najpierw lekko, potem nieco mocniej, rozpychając rankę ostrym kantem paznokcia. Ból odpędzał mysli. Niósł obietnice spokoju i odpoczynku. „Wszystko będzie dobrze” zdawał się mówić „Ochronię cię, odetnę od tego, co ciebie przerasta”.

Nóż. Wszystko nagle wydało się dziecinnie proste…

Wysunęła nogi spod kołdry i dotknęła zimnej podłogi. Wstała szybko, gwałtownie. Ciało zaprotestowało, ale Basia uśmiechnęła się tylko, spokojnym, ciepłym uśmiechem. Ból był dobry. Wypędzał nietoperze. I dawał obietnice powrotu. Jeśli się tylko nie zawaha…

Weszła do kuchni, zaczęła przeglądać szafki, nie chciała zapałać światła. Jedna szuflada, druga… sztućce brzęczały. Trzask przekręcanego kontaktu, potem fala światła z żarówki pod sufitem…

- Nie możesz spać? Boli cie coś? – ciepły głos matki dotknął dziewczyny – Chcesz coś zjeść? Może zrobię ci herbaty?
- Nie.. nie .. chciałam tylko...
– uświadomiła sobie, co chciała i zadrżała – Tak, napije się herbaty. Dziękuje mamo.

Kobieta uśmiechnęła się i zaczęła krzątać przy kuchence. Świadomość, ze może coś zrobić dla córki, pomóc dawała jej poczucie spokoju. Postawiła herbatę na blacie przed dziewczyną.
- Mamo – słowo wypełniło ciasną przestrzeń kuchni. – Czy ja czegoś nie wiem o śmierci taty?
Pani Zenobia odwróciła się, otoczyła ramiona siedzącej dziewczyny.
- Wszystko wiesz, kochanie – powiedziała – Był na zakładzie, ktoś nie zaciągnął hamulca, autobus stoczył się z podjazdu i przycisnął go do ściany. Tata umarł od razu, zderzak zmiażdżył mu czaszkę. Nawet się pewnie nie zorientował.. czemu teraz o to pytasz? To przez ten twój wypadek? Czasem, kiedy sami otrzemy się o coś ostatecznego, to przychodzą różne takie myśli. Wiesz, ze ciebie kochał najbardziej? „Moja mała księżniczka" tak mówił… cieszył się jak wariat, jak się urodziłaś. Pięknie wyglądałam w ciąży, jakby mi z pięć lat ubyło, wiadomo przecież, że jak się dziewczynkę nosi, to urodę matce odbiera, a tu proszę…

Basia poczuła, że łzy napływają jej do oczu.
- Przepraszam, mamo.
- Za co, kochanie?
- Byłam niemiła dla wujka i w ogóle.. przepraszam.
- Wszystko będzie dobrze, Basiu
– matka przytuliła dziewczynę – Wszystko będzie dobrze.

Baśka płakała. Płakała tak długo, aż poczuła, że nie ma już w sobie łez. Tylko zmęczenie. Nietoperze spały spokojnie zwisając łebkami w dół, przyczepione bezpiecznie do neuronów w jej mózgu.
Pani Zenobia puściła córkę, podniosła się i wyciągnęła z wysokiej półki listek różowych tabletek.
- Weź – powiedziała wyciskając pastylkę obok płytkiej ranki we wnętrzu dłoni dziewczyny – Pomoże ci zasnąć.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 19-06-2012 o 10:56. Powód: literówki
kanna jest offline