| Akolita bez wątpienia stęsknił się za ukochanym boskim azylem. Zaraz po przybyciu do miasta i oczywiście po załatwieniu spraw związanych z ciałem kuzyna tutejszego władcy, Eryk udał się do świątyni. Znalazł ją bez problemu, pomijając ratusz i jedną z rezydencji była ona największą budowlą w mieście. Była ona bogato zdobiona płaskorzeźbami, freskami, czy witrażami sławiącymi mądrość i odwagę Sigmara Młotodzierżcy. Eryk od razu zwrócił uwagę na plac znajdujący się przed świątynią. Był tam przygotowany stos, aczkolwiek nie wyglądało na to, że jakieś ‘oczyszczenie’ będzie miało miejsce w tym momencie.
Na miejscu przywitał się z braćmi, z każdym z osobna.
- Niechaj światło Sigmara oświetla Cię bracie. Nazywam się Eryk Weiß. Służę w zakonie oczyszczającego płomienia. - Jedność i siła Imperium - przywitał go najwyższy kapłan, około czterdziestoletni łysielec o smukłej, zmęczonej twarzy.
Następnie opowiedział całe zajście w Vogelsang.
- Tamtejsza świątynia została sprofanowana. Należy wysłać tam jakiegoś doświadczonego kaplana, aby przywrócił jej dawny blask i chwałę. Nie wiadomo czy nie pozostało coś co może dalej szerzyć zarazę i chaos. Nie jestem na tyle doświadczony, więc niestety nie mogłem się tym zająć osobiście.
Kapłan z uwagą wysłuchał zeznania Eryka. - Wypalone to miasto świętym ogniem powinno zostać do cna! Nie wiadomo do jakiego zgubnego wpływu mogła doprowadzić tam obecność plugawych bóstw. Dobrze Eryku, że przybywasz z relacją taką. Czym prędzej wyślę tam kapłanów, by miejsce to oczyszczone zostało.
Akolita nie do końca zgadzał się z zamiarami najwyższego kapłana. Jednak jedno z jego przykazań mówiło, że obowiązkiem jest słuchać przełożonych. Szkoda mu było tego, że plany Wołodii i Wujaszka przez nadgorliwość niektórych mogą zostać całkowicie przekreślone. Nie mógł z tym jednak nic zrobić. Przez głowę przeszedł mu obraz pretensji do jego osoby. Ukłonił się jednak nisko i powiedział ukrywając swoje emocje:
- Niechaj tak się stanie ojcze, jeśli taka wasza wola. Ufamy waszej madrości. Wszyscy przecież znamy oczyszczającą moc świętego płomienia.
Po chwili jednak przypomniał sobie o tym, co ujrzał na placu.
- Wybaczcie mi ciekawość, ale czyżby szykowała się jakaś ceremonia oczyszczenia heretyka? - Pewnie o Plac Odkupienia pytasz - kapłan spojrzał na Eryka. - W czasach, które nastały ilość heretyków znacznie się zwiększyła. Stos co chwile nowy postawion być musi. Wrogowie jedności Imperium wiedzieć muszą, co prędzej, czy później ich czeka. – Odpowiedział.
- Rozumiem. Szansa na oddanie się mrocznym potęgom, które dają złudną nadzieję potęgi, która tak na prawdę sprowadza się jedynie do potępienia, z pewnością jest mniejsza, gdy potencjalni heretycy widzą, co ich czeka. Słowo Sigmara powinno dotrzeć do każdego, ponieważ to w nim jest prawdziwa siła. - Dobrze Cię nauczyli i mądre słowa mówisz, widzę. Skąd przybywasz akolito?
- Pochodzę z prowincji Talabecland. Z miasteczka Fortenhaf. Do niedawna podróżowałem z kapłanką Shaylii, o której wspominałem. Została ona jednak w Vogelsang aby pomóc odbudować miasteczko, a także dopilnować, aby sługusy zarazy więcej go nie tknęli. - powiedział Eryk spokojnie. Chciał delikatnie zasugerować, że palenie miasta nie jest konieczne. - Odbudować? Nasi kapłani zobaczą jak sprawa wygląda. Kapłanki Shallyi, Eryku, mają to do siebie iż czasem ratować chcą, to co do nie odratowania. Zaślepione można powiedzieć momentami są. - Najwyższy kapłan przemawiał zdecydowanym tonem, pełnym wiary w to co mówi. Już po krótkiej rozmowie poznać się dało, że prawdopodobnie jest paranoikiem widzącym wszędzie zgubny wpływ plugawych bóstw.
- Dobrze Panie, pozwolicie, że porozmawiam z tym kaplanem, którego chcecie wysłać do Vogelsang? Opowiem mu wszystko dokładnie ze szczegółami. Co gdzie się znajdowało i gdzie może się spodziewać śladów plugawych sług chaosu. - Eryk miał nadzieję, że chociaż z tym drugim się dogada...
W odpowiedzi na prośbę Eryka, arcykapłan skinął głową. Zaprowadził Weissa do jednego z kapłanów. - Słyszałeś już cóż młody akolita nam opowiedział wcześniej o Vogelsang, Jak pewnie bracie przypuszczasz, trzeba będzie oczyścić to miejsce. Udasz więc się tam i rozeznasz w sytuacji dokładnie. Młody akolita ma ci jeszcze do przekazania parę uwag. Zostawiam was więc samych. Jedność i siła Imperium! - Rzekł po czym odszedł.
- Jedność i siła ojcze! - odpowiedział Eryk na zawolanie arcykapłana.
Zmierzył wzrokiem nowego rozmówcę. Ukłonił się i przywitał.
- Bądź pozdrowiony, a Sigmar niech Ci sprzyja bracie. - obejrzał się czy aby na pewno starszy kapłan ich nie podsłuchuje i czy wyszedł. - Niech i tobie Sigmar sprzyja - przywitał się się z Erykiem.
- Czy arcykapłan zawsze tak reaguje? Tak... przesadnie? - zapytał półszeptem. - Można by rzec, że uczulony na Chaos jest - odpowiedział takim samym tonem.
- Rozumiem. Dobrze bracie, wioska jest ruiną. udało nam się pogromić wraz z moim towarzyszem bestię Nurgla w kanałach. Nie wiem jak to coś tam funkcjonowało, ale podejrzewam, że pożerało ciała zmarłych, albo nawet wtedy jeszcze żywych. Moc Bogini miłosierdzia pozwoliła oczyścić miasto z zarazy. Jednak ślady chaosu dalej tam są. Dwie sprofanowane świątynie, posąg Sigmara no i co najgorsze... ludzie i ich serca... są przepełnione smutkiem. Jedynie słowo Sigmara może je oświetlić i dać im nadzieję na lepsze czasy. - Niestety bracie, wiele takich miejsc po wojnie powstało, zbyt wiele. Wyplewić to zło musimy, by Imperium w sile rosło. Udam się tam, czym prędzej, zobaczyć jakie pozostałości mrocznych bóstw tam pozostały. Bo wątpić w to, że pozostały nie można. Z tego co mówisz, Vogelsang okropny najazd przetrwało. Przetrwało, ale tylko dla tego, bo przetrwać musiało, by Chaos mógł zwyciężyć. Zniszczyliście świątynie Nurgle’a, zniszczyliście za pewne i jej kapłana, uniecestwiliście też i tego... stwora. I chwała wam za to, bardzo dobrze się tam akolito spisałeś. Ale ziarno inne też mogło zostać już zasiane. Widzieliście mieszkańców tam przecie. A pewnie wszystkich ujrzeć wam się nie dało. Kto wie, co po domach się dzieje, kto wie czemu akurat tamci ocalali. Kto wie... - westchnął.
- Wierzę w to, że Juliene - kaplanka Shaylii która tam się ostała uraczyła ocalałych troskliwą opieką i nie pozwolila aby ojciec zarazy sięgnął choćby po najmniejsze z istnień należących do tamtejszej społeczności. Proszę Cię bracie jedynie o wyrozumiałość. Miasto i jego mieszkańcy choć przeżyli wielką tragedię chcą żyć i dalej żywić się słowem Sigmara. - Oczywiście, bracie, oczywiście, zbadam to miejsce dokładnie. Obiecuję że tak zrobię, byłeś tam i oprę się początkowo na osądzie twym. Jednak co do kapłanki, to po tym co mówiłeś, będzie pierwszą osobą, której się przyjrzę dokładnie... bardzo dokładnie.
-To dobra kobieta. Jednak sami wiecie... nawiedziły ją wizje. Mnie i mojego towarzysza również. Rozmawialiśmy jednak o tym z kaplanem Morra. Nam nic nie grozi. Ona... obawiam się, że wzięła je za bardzo do siebie. Ach! Byłbym zapomniał. Gdyby ktoś przedstawiał się jako sługa nijakiego Harena z Altdorfu... obawiam się, że może to być jakiś sługa chaosu. Sługusi tego człowieka prześladowali nas od samej stolicy. Chcieli porwać kapłankę. A na co komu kobieta oddana bogini?
Kapłan skinął Erykowi głową. - Mam w pamięciu wszystko co mówiłeś. Przyjrzę się wszystkiemu dokładnie. Niech Sigmar cię prowadzi bracie! |