Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2006, 22:36   #126
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Trakt Pokoju - nocleg pierwszy: runda III

Ostatnie pierścienie czerwia zniknęły w ziemi a kurz z wola zaczął opadać. Czujecie silne wstrząsy spowodowane przesuwaniem się pod ziemią potężnego cielska, lecz nie możecie zlokalizować miejsca, w którym wróg się znajduje - wydaje się być wszędzie. Otacza Was zryta ziemia, pokryta kamieniami, powyrywaną roślinnością i błotem. Przed Wami zieją dwa wielkie otwory, o średnicy jakieś 3 metry każdy. Nie wygląda to zbyt ciekawie.

Bast: rzuciłeś linę w stronę otworu, lecz gdy kurz opadł zdałeś sobie sprawę, że bohatersko zmarnowałeś cenny czas - Nathiel leży nieprzytomny jakieś 5 metrów od wyjściowej dziury (w stronę drogi), pokryty ziemią i resztkami wyrwanych z gruntu roślin. Nie rusza się, jego broń leży jeszcze dalej. Wygląda na to, że siła uderzenia poruszającego się czerwia odrzuciła go w dal. Kolejne Twoje ruchy uświadomiły Ci również, że nadwyrężona kostka zabolała jedynie przy obciążeniu spowodowanym skokiem - naziemnie poruszać się możesz w miarę swobodnie. Przynajmniej tak ci się wydaje. Czujesz wzrastającą irytację. Co prawda nigdy nie walczyłeś z innymi przeciwnikami niż ludzie (w zasadzie jedyny nieludzki przeciwnik widział Twoje tyły, a Ty go wcale), lecz nie po to trenowałeś szermierkę tyle lat, by teraz dać się zjeść jakiejś gadzinie! Ścisnąłeś mocno w ręku broń. To się tak nie skończy. Nie drow będzie bohaterem - czas by półelf udowodnił, że nie jest gorszy od tych wyniosłych mieszkańców Podmroku! Zasługuje na ich szacunek tak samo, jak kapłan czy Fosth'ka!

Calcifer krąży nad kolejnym otworem wykonanym przez robala, przeplatając przekleństwa w kruczym z pseudokrasnoludzkimi, oraz innymi we wszystkich znanych mu, mniej lub bardziej, językach. Szefowo! Widzisz ty co? Bo jak nie, to mogę być dla Ciebie jak ta stara, wyliniała sowa dla Moosha DeBrouche'a!!

Fosht'ka: Stoisz oparta o drzewo, łzawiąc obficie. Dzięki temu jednak przynajmniej jedno oko zdaje się być doprowadzone do stanu używalności. Krzyk kapłana ...potrafisz wywołać ogień ?? i łowczyni: Spalimy tego robaka! przebiły się wreszcie przez kakofonię opadających kamieni i rytej gleby, i dotarł do Twoich uszu. Lecz czy na pewno potrafisz? A jeśli - jakie będą konsekwencje? Stoisz przez chwilę czując pustkę w głowie. Dopiero rozgłośne krakanie kruka przywraca Ci jasność myślenia. Już nie takie rzeczy razem przeżywaliście, a teraz masz do pomocy nie tylko bezczelne ptaszysko. Bierzesz głęboki wdech, zasłaniając rękawem usta i ...

Nathiel: [user=1260,1741,345,1980,2128]Uderzenie w ziemię odebrało Ci dech w piersiach. Na dłuższą chwilę straciłeś przytomność. Docierają do Ciebie jak przez mgłę drżenie gruntu, dźwięk spadających na ciebie kamieni i krzyki towarzysz, lecz wszystko to utonęło w palącym bólu, jaki przeszywa Twą klatkę piersiową. W ustach czujesz słodkawy posmak, pod zamkniętymi powiekami latają Ci różnobarwne kręgi. Poznałeś już ból towarzyszący walce; doznawałeś go nie raz. Lecz, mimo doświadczenia, nie czujesz się na siłach nie tylko do wykonania jakiegokolwiek gestu, lecz nawet by otworzyć oczy.[/user]

Maureen: Zbieranie rozrzuconych w pośpiechu rzeczy spowolniło Cię trochę, a falowanie gruntu spowodowało, że tracąc równowagę oparłaś się zranioną ręką w drzewo. Teraz wyraźnie czujesz powbijane w nią kamyki i brud. Dopiero gdy kurz opadł zdałaś sobie też sprawę, że uniknęliście śmierci o włos - kolejna dziura jest zaledwie kilka kroków od Was. Zobaczyłaś również chaos, jaki zapanował z powodu ograniczonej widoczności. Bast stoi naprzeciw Was obwiązany liną z rozczarowaną miną. Nathiel leży na lewo, wyglądając dość martwo. Phaere dobiegła do Was właśnie, sprawiając, że Wasza damska trójka pasuje teraz jak ulał na szerokość paszczy czerwia. Natomiast kapłan... wcisnął Ci jakąs butelkę w rękę, pocałunek w usta i już widzisz, jak biegnie w stronę Basta, po czym zatrzymuje się niezdecydowany pomiędzy elfami.

Phaere: Teraz najchętniej teleportowałabyś się w bezpieczne miejsce. Daleko od tej wyspy, a najlepiej od tego świata. Jednak dziwnie wiesz, że wypowiedzenie zaklęcia nic by Ci nie dało. Nie pamiętasz kiedy ostatnio czułaś się taka bezsilna. Ty, zawsze potężna, otoczona równie potężnymi sługami. Nawet, gdy Twe życie wisiało na włosku wiedziałaś, że możesz liczyć jeśli nie na wypróbowane zawczasu umiejętności ochroniarzy to na własne czary. A teraz? Nie wiesz do czego zdolni są Twoi towarzysze - jeśli w ogóle do czegoś prócz chaotycznych krzyków - sama też czujesz, że niewiele możesz zrobić. A poza tym... dlaczego, do wszystkich demonów, się o nich martwisz ?!

Tiloup drży i prycha wczepiony pazurami w wysoką gałąź, czując się tak samo bezbronnym i zagrożonym jak Ty.

Anzelm: Masz wrażenie, że boli Cię całe ciało. Zraniona ręka, stłuczone żebra, podrażnione oczy... Najchętniej zastygłbyś w bezruchu, gdyż każde drgnięcie potęguje cierpienie. Jednak masz kogo bronić - po raz pierwszy w życiu czujesz się potrzebny i chcesz zabić dla kogoś innego, niż Ty sam. Szybka decyzja, ciepło kochanych ust i już biegniesz w stronę reszty towarzyszy, gotów zaryzykować swoje dobro dla dobra innych. Lecz opadający kurz ukazuje Ci widok inny niż oczekiwałeś: półelf stoi na przeciw Ciebie (jakieś 4 metry). Po Twojej lewej, nieco w stronę drogi leży nieprzytomny - lub martwy - drow. Do każdego z nich masz mniej więcej taką samą odległość. Zatrzymujesz się niezdecydowany pomiędzy wyrytymi przez czerwia otworami. Ziemia wokół Ciebie drży. Ciepło ust Maureen zniknęło. W głowie słyszysz znajomy głos: Co Ty wyrabiasz? Ryzykujesz życiem dla nich... dla nikogo! Oni są nikim, nie byłeś w stanie obronić nawet jedynej bliskiej Ci kiedykolwiek osoby a teraz zgrywasz bohatera dla istot, które znasz raptem kilka dni? Myślisz, że to coś zmieni? Zmieni... Ciebie? Odwracasz się jeszcze raz w stronę Łowczyni. Patrzy na Ciebie szeroko otwartymi, ciemnymi oczyma. Za nią szumi dąb. Jego zielone liście, swobodnie śpiewające na wietrze przypominają Ci inne, widziane niedawno w zamknięciu. Ułamki sekund wahania minęły. Znów czujesz spokój. Jesteś gotów by działać.
 
Sayane jest offline