Knut wciąż patrzył na krasnoludkę spode łba, ale uznał, że baba ma rację - albo bić, albo się bratać, coś musieli zrobić. - Weź chleb. Wódki nie mam, ale mam wodę. Myśli się po niej nie plączą.
Podał jej jedzenie, choć przyjaźnią do khazadki nie zapałał. - Nie ufam ci - przyznał. - Raz, że to wasza grupa narobiła tego bigosu z ooo... - zatoczył ręką w powietrzu, jakby chciał pokazać burzę, deszcz i wszystko, co go trapiło - I teraz my musimy to odkręcać. Dwa, że teraz o tym Ojcu Ciemności... nie podoba mi się to.
Może najedzona krasnoludka będzie bardziej rozmowna: - A ten z warkoczykami to był jakiś twój kum dobry? Bo mi on zdrajcą śmierdzi na kilometr. Aaa... a ten Hashut to kto to w ogóle jest? Bo ja się nie znam.
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |