Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2012, 09:35   #94
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Podróż - doba dziesiąta (późne popołudnie). Podziemia

Powoli zagłębiliście się w ciemność, rozświetlaną jedyni migotliwym blaskiem pochodni. Zresztą nawet tych nie rozpaliliście zbyt dużo - przecież ręce mogły być potrzebne do walki. Pierwszą niósł Yarkiss, który szedł na przedzie. Za nim postępował Etrom, a potem Rafael, Jarled i Solmyr. Gobliny kręciły się między ludźmi, ani myśląc wychodzić na przód. Pochód zamykali Korenn i Eillif, która niosła drugą pochodnię. Zielarka swoją włócznię oddała mężczyznom słusznie uważając, że w walce zrobią z niej lepszy użytek. Jedynie Fernas i Saelim zostali na zewnątrz, dając prym rozsądkowi nad młodzieńczą brawurą.

Wędrówka nie należała do przyjemności. Pod nogami co i rusz przebiegały drobne pajączki, przypominając o swych większych pobratymcach. Zewsząd zwisały korzenie drzew, a stare i nowe pajęczyny oplatały twarze i ciała ludzi, lub skwiercząc płonęły w ogniu pochodni. Miejscami korytarz był na tyle szeroki, by tropiciele szli wyprostowani obok siebie, czasem jednak zwężał się lub znacznie obniżał, a wtedy strach ściskał za gardło - co gdy akurat w tym miejscu czai się pająk lub wilkołak? Może akurat ten zakręt załom podziemny stwór wybrał by zastawić pułapkę? A może w tej jamie, albo tamtej niedużej jaskini ma swoje leże? Bo że coś - albo kilka cosi - miał swoje mieszkanie w tym podziemnym kompleksie było bardziej niż pewne. Od czasu do czasu natykaliście się na pozostałości zwierząt, które miały nieszczęście stać się obiadem pająków (w każdym razie nie było na nich śladów niczyich zębów); a to pod stopą zaklinacza trzasnęła czaszka wiewiórki, a to Etrom zaplątał się w żebra czegoś, co wyglądało jak resztki młodego dzika, a to na Eillif spadły wraz z pajęczyną szczątki niedużego ptaka... Nie była to przyjemna wędrówka, oj nie, a szanse na spotkanie kogoś żywego - i przyjaznego - zdawały się maleć z każdym krokiem. Kilka razy włócznie się przydały - parę pająków (wielkości tych, które wypłoszyliście wcześniej) próbowało zrobić sobie z Was posiłek skacząc z sufitu lub strzelając znienacka siecią. Na szczęście byliście przygotowani na atak i nikomu nic się nie stało.

Nie wiedzieliście jak długo przyszło Wam iść - w mroku człowiek traci poczucie czasu, a każdy korytarz i jama były podobne do poprzednich. Mimo, że odnóg było sporo trzymaliście się głównego korytarza, który wydawał się najpewniejszą drogą - przynajmniej dla Was. Początkowo sprawdzaliście odnogi, jednak większość albo kończyła się ścianą, albo zwężała do rozmiaru, który uniemożliwiał swobodne poruszanie się. Wreszcie natrafiliście na dużą jaskinię - na tyle, że pochodnie nie oświetlały jej w całości. Jednak zawartość nie pozostawiała wątpliwości co do przeznaczenia pomieszczenia. Z sufitu zwisały kokony - większe i mniejsze, puste i pełne, jedne niewielkie - mogące pomieścić gryzonia czy ptaka; inne duże - w sam raz na wilka czy... człowieka. Nie dało się ukryć, że znajdowaliście się w spiżarni... i zapewne również jadalni sądząc po walających się po ziemi szczątkach - kości, kawałki futra, zeschnięte skóry (wyglądające jakby zawartość została z nich wyssana). Wydawało się, że gdzieniegdzie widzicie nawet przedmioty wykonane ludzką (a przynajmniej humanoidalną) ręką. Ale czy to mogło dziwić? W końcu nie znajdowaliście się już tak daleko od Viseny - bo to jeden mieszkaniec wioski czy Osady przepadł bez wieści w nieprzebytych ostępach Wilczego Lasu? Czy było możliwe, by jeden z zaginionych właśnie tu znalazł swój grób? Zapewne tak. W każdym razie Wy nie mieliście zamiaru dopuścić, by ta wilgotna, zapajęczona jama stała się Waszą mogiłą.
 
Sayane jest offline