Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2012, 15:55   #33
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Gnom i jego podopieczna siedzieli razem w gospodzie. On sączył piwo, ona swój sok jabłkowy. Nie byli tu jednak rekreacyjnie - byli tu bo być musieli.

- Wybacz Trix, że cię w to wciągnąłem. - zaczął.

- Nie ma sprawy, tato. Wiem jakie to dla ciebie ważne, pamiętaj - potrafię o siebie zadbać. - odpowiedziała.

- Może, może... ale musisz przyznać, że to wyjątkowo spore wyzwanie zważywszy na... - dziewczynka mu przerwała.

- Wiem co masz na myśli, ale co poradzisz? Nie zmienisz świata, tak rzeczy zostały stworzone... - westchnęła.

- Trix, proszę cię - nie poddawaj się takiemu myśleniu! Nie tego cię uczyłem! - dodał stanowczo.

- Tato, ja... wiem... masz rację. - dziewczynka wstała i podeszła do barmana stojącego za ladą.

- Ty nazywasz to sokiem jabłkowym? Te szczyny?! - krzyknęła. - Już więcej jabłka jest w twoim zawszonym tyłku, proszę pana! - skomentowała kulturalnie.

- Jestem z niej taki dumny. - gnom otarł łezkę.
- Dobrze? - spytała po powrocie.

- Znakomicie, córeczko. Jestem dumny. - odpowiedział. - A teraz wypatruj, kochanie, grupy, na którą czekamy. Z opisu, który dostaliśmy wynika, że są to lub byli poszukiwacze przygód, więc wiesz na co zwracać uwagę? - spytał czule.

- Tak, tato. Głupawy wyraz twarzy, wygórowane ego, przerysowana aura tajemniczości... - kątem oka spojrzała na kobietę w kapturze, która nosiła kaptur mimo tego że była wewnątrz budynku - badziewny gust i odurzający zapach wielu dni bez kąpieli. - skończyła. Marvolo pokręcił głową.

- Zapomniałaś o najważnieszym, kochanie: o sztucznej skromności. To niemal standardowa cecha. - przypomniał.

- Przepraszam, tato. - dziewczynka spochmurniała.

- Nie szkodzi, nie szkodzi. Wszystko dobrze. - uśmiechnął się do dziewczynki.

- No więc, tato, a tamta “tajemnicza” pani w kapturze, którą podrywa ten mężczyzna - nie pasuje trochę do opisu? - spytała pokazując dumnie palcem.

- Sądzę, że spełnia pewne warunki. Tak, tak, myślę, że się nada. - podrapał się po bródce i pokiwał głową.

- Chodźmy się przedstawić. - wstał, zostawiając niedokończone piwo za sobą.

- Jej, poznamy zakapturzoną nieznajomą! - odparła radośnie dziewczynka.


<muzyka>

Drobne, smukłe palce otulone czarną rękawicą skakały rytmicznie w dość nerwowy sposób po blacie stołu, akompaniując niespokojnym myślom dziewczyny. Te dręczyły ją już od momentu gdy została wysłana do tejże właśnie karczmy. Nie zastanawiała się czy misja którą otrzymała jest pretekstem by się jej pozbyć, gdyż na powierzchni jej rasa nie miała żadnych praw. Drowka przekonała się o tym już aż nadto. Bardziej interesowało ją czy zajdzie się okazja by odzyskać wreszcie tak upragnioną niezależność i wolność. Teraz w teorii nie miała na rękach żadnych łańcuchów, nikt jej nie pilnował, a błyskotka którą posiadała mogła w znacznym stopniu ułatwić ucieczkę, tylko dokąd? I czy magowie nie będą śledzić jej jakąś paskudną magią?

Tutaj, niczym pasożyt potrzebowała innych by przetrwać, a nie dawała w zamian od siebie nic. Tylko głupiec spodziewałby się przecież poczucia obowiązku społecznego ze strony drowki. Jej pojawienie się na powierzchni miało być chwilowe, a przerodziło się w długoletnią katorgę. Na tyle intensywną że prawie zapomniała jak wyglądało jej ponad wiekowe życie w podmroku, a wspomnienia te zdawały się nie mieć już żadnego znaczenia.

Odsunęła lekko pusty, tandetnie zdobiony kubek w którym podano jej kawę i z nudów w oczekiwaniu gładziła powoli jego brzeg palcem. Wzrokiem wciąż błądziła jednak po zebranych tu ludziach, obserwując z ostrożnością. Na widoku bowiem czuła się nieswojo jakby weszła w stado wilków, a zawieszany czasem na niej wzrok tylko bardziej drażnił. W zasadzie Shaaven, bo tak brzmiało jej prawdziwe imię przywykła już do obecności ludzi. Całą tą chłodną aurę powodował bardziej fakt iż dziś była wyjątkowo spięta i pozwalała sobie nawet tego nie maskować. Nie dziwne więc że nikt się do niej nie dosiadł, pozostawiając jak zresztą wolała samą ze swoimi przemyśleniami. Poza tym elfka ubrana była cała na czarno, a niektóre elementy jej skórzanego pancerza wzmocniono o drobinę metalu. Mimo że nie nosiła teraz maski zasłaniającej dolną część twarzy, nie zdjęła kaptura wciąż skrywającego jej oblicze. W każdym razie jej wygląd nie przysparzał zaufania.




Była dość niska, szczupła, a poruszała się pewnym i zgrabnym, choć nieco ostrym krokiem. Delikatna tylko wtedy gdy naprawdę tego chciała, a takich sytuacji było niewiele.
W tak miękkim pancerzu, nawet pomimo jego mrocznego atrybutu sylwetka drowki rysowała się swym kobiecym pięknem. Chociaż tam gdzie trzeba elfka miała co pokazać, najwyraźniej nie była zainteresowana, a jej strój zaprojektowano bardziej z myślą o funkcjonalności niż tym co mężczyznom najczęściej chodzi po głowach.

- Witaj panienko, jako dżentelmen nie powinienem pozwolić, by taka piękność przesiadywała sama w tak obskurnym miejscu - z konsternacji wyrwał elfkę głos, delikatny i melodyjny głos mężczyzny stawiającego na blacie stołu butelkę czegoś, co wyglądało na elfi miód pitny. - Spokojnie, to nie delikatne, elfie popłuczyny, dodałem do niego coś od siebie. Słyszałaś może o “szalonej śmierci”? - Zapytał uśmiechając się szelmowsko i siadając naprzeciw elfki.

- Tak przy okazji, nazywam się Sitri - wyciągnął dłoń w kierunku drowki.

Shaaven dostrzegła go podchodzącego już wcześniej, ale nie spodziewała się tak pewnego siebie wstępu. W każdym razie nie dała tego po sobie poznać, ciekawym i skrytym w cieniu wzrokiem badając wcięcie w koszuli mężczyzny. Rzeczywiście był całkiem przystojny, choć starała się o tym nie myśleć bo jakie to miało teraz znaczenie? Miała zadanie do wykonania i mimo że była z niej nieco taka lekka dusza, nie miała w tej chwili czasu na rozrywki czy alkohol. Z drugiej strony lubiła ryzyko, hazard, dreszczyk emocji, a wszystko to przeczyło surowemu i chłodnemu perfekcjonizmowi. Jej charakter był więc tak zmienny i niepewny iż każdego dnia mógł objawić się z innej strony.

Uśmiechnęła się sama do siebie kącikiem ust, ale unikała zadzierania twarzy zbyt wysoko by nie odsłonić się przypadkiem przed nieznajomym. Dotychczas złożone razem na stole dłonie rozłączyła, lekko się unosząc by sięgnąć dłoni mężczyzny. Był to tylko pretekst by druga mimowolnie opuszczona ześlizgnęła się na udo, a tam dobyła ręcznej kuszy już ją ładując.

- Jestem Rissine. - Odparła miękkim, ciepłym głosem w międzyczasie zdejmując swoje zgrabne, zarzucone na siebie w elegancki sposób nogi. Jej czarny bucik delikatnie wspinając się odnalazł brzeg ławy na której siedział Sitri, tam też natrafiajac na czuły punkt mężczyzny, przemknął miękko dalej, bardzo wysoko po jego udzie, docierając do kolana. Wtedy delikatność ustąpiła mocnemu pchnięciu które sprawiło że ten się rozkraczył. Dłoń którą pozwoliła mu uścisnąć teraz głaskała figlarnie blat stołu, a cały stres który do tej pory było po Shaaven widać uleciał w nieznane.

- Wiesz Sitri co trzymam w ręku, prawda? - Elfi, nieco nawet przesłodzony głos zabrzmiał cichutko ale stanowczo. - Szkoda by było by ten piękny głos stał się nazbyt.. dziewiczy. - zachichotała.

- Pani Rissine bardzo pewna siebie, jak widzę. To zupełnie nie pasuje do delikatnej natury elfów, no może z wyjątkiem tych dzikich, chociaż jeszcze bardziej pasuje mi to do gatunku również zaczynającego się na d... - Podniósł nieco ton głosu dając do zrozumienia rozmówczyni, że o ile jego rozszarpane klejnoty da się poskładać, w końcu żyli w świecie pełnym magii, tak los nakrytego na powierzchni drowa mógł już nie być taki różowy.
- Zastanawiam się, czy taka reakcja na zaproponowanie kobiecie drinka jest normalna... W krainach poniżej. Po tym jak rozłożyłaś mi nogi uznałem, że może być nawet interesująco, ale... Tsk, tsk... Chyba się pomyliłaś, jeżeli pomyślałaś, że lubię to robić z bełtem w udzie. To jak? Grzecznie się napijemy? Mam sobie iść? Bo chyba nie myślisz poważnie o strzelaniu z czegokolwiek tutaj? - Rzucił już nieco chłodniej.

- “Delikatnej natury elfów”? - Shaaven parsknęła kpiąco. - Przeczytałeś to w jakiejś “mądrej” książce? Czekaj, uświadomię cię... to były bajki dla dzieci.
Przechyliła nieco głowę zerkając na mężczyznę z ukosa i opierając się wygodnie, najwyraźniej zupełnie nie przestraszona jego słowami. Bucik wciąż delikatnie opierał się o jego kolano, zaś kusza jak leżała oparta o udo, celując w Sitriego tak dalej to robiła. Elfka wsunęła dłoń za kaptur poprawiając włosy które zaczepiły się o jej skórzany pancerz.

- Jeśli byłabym tą o której mówisz, nie sądzisz chyba że wypiłabym coś od Ciebie. A tak w ogóle... pomyślałeś że jeśli rzeczywiście miałbyś rację to musiałabym być osobą na tyle pewną siebie by się od tak bezczelnie pojawiać między ludźmi? Chyba nie warto byłoby z taką zadzierać, hm?

Drowka wyciągnęła się nieco, z lekkim westchnieniem rozciągając kości troszkę zmęczone długim siedzeniem w bezruchu.

- Jak na takiego twardziela jakiego zgrywasz, niezwykle łatwo Cię urazić. - Zdjęła nogę z jego kolana i ponownie zarzuciła jedną na drugą odkładając kuszę na swe miejsce przy pasie. - Trochę zbyt łatwo, w każdym razie oszczędzę twoje skarby. Szkoda by było je uszkodzić. Idź i próbuj szczęścia przy innym stoliku. - Otulona ciasno rękawicą dłoń drowki uniosła się i delikatnie pomachała paluszkami do mężczyzny zbywając go bez większego przejęcia.

- Skąd ta pewność, że cokolwiek sądzę? Może ja po prostu wiele rzeczy wiem, może też jestem kimś, z kim nie warto zadzierać mroczna elfko? W każdym razie do rychłego zobaczenia - powiedział wstając i zabierając buteleczkę pod pachę, kierując się do wyjścia z tawerny i przy okazji mijając się z drużyną podróżującą z Velprintalar.

Do kobiety i mężczyzny podszedł gnom i mała dziewczynka.

- Witam państwa, czy nie przeszkadzam za bardzo w waszych wyszukanych amorach? - spytał uprzejmie Marvolo.

- Niegrzeczna! - dodała dziewczynka.

- Zdecydowanie, mam nadzieję, że jak ty dorośniesz to będziesz miała więcej szacunku do siebie, ale nie oceniajmy rozwiązłych ścieżek tych obcych nam osób. Być może tak zostali wychowani, albo taką wiarę wyznają. - odpowiedział dziewczynce uczonym głosem.

- A fu! - wystawiła język.

- Zaiste. Ale pan już sobie idzie, więc zapewne jego popisy nie zdały zadania. - skomentował.

- Heh, ty tatusiu na pewno byś sobie poradził! - rozpromieniała.

- Możliwe, ale nie interesują mnie brzydkie kobiety, słoneczko. - odpowiedział uśmiechając się.

- A ja jestem ładna? - spytała.

- Jak stokrotka.

- Kocham stokrotki!

- Wiem, córeczko. Jesteś najpiękniejszą stokrotką jaką znam!

- Czyli, tato wyjdziesz za mnie? - spytała z nadzieją.

- Hahaha, nie kochanie. Musisz sobie niestety znaleźć kogoś innego do ożenku. - zaśmiał się pociesznie.

- Ehhh... szkoda.

- Nie mów tak, córeczko. Jestem pewien, że znajdziesz swoje księcia.

- Naprawdę? - spytała niedowierzając.

- Naprawdę. - odpowiedział i przytulił ją, głaszcząc po głowie i stwarzając ogólnie pojmowaną rodzinną atmosferę.

Elfka załamała się w duchu, czemu akurat teraz dobra passa musiała się skończyć. Siedziała tu sama już od ponad dwóch godzin, a w przeciągu ostatnich chwil zaczepia ją kolejna osoba. Przez chwilę słuchała tego co mają do powiedzenia nowo przybyli, ostatecznie szybko mając już dość.

- Nie interesują mnie twoje gusta kurduplu.. - rzekła choć sama była nie najwyższa. - Trzymajcie się z tym swoim słodko kwaśnym charakterkiem z dala odemnie, zanim zrobi mi się niedobrze... Jak to mówią? Mały pies najgłośniej szczeka..?

- Whoa, zakapturzona nazwała cię kurduplem, tato. - zwróciła uwagę dziewczynko.

- To nie jej wina, kochanie. Jest po prostu niedouczona i nie wie, że według gnomich standardów jest wysoki, a ona według standardów jej rasy - niska. To prostu, ma kompleksy na tym punkcie i próbuje odciągnąć uwagę od siebie, kochanie. - odpowiedział uczonym tonem.

- Dlatego też nosi kaptur pod dachem jak dziwaczka? - spytała niewinnie.

- Być może, ale jak już wspominialiśmy jest to próba utrzymania nadmiernej aury tajemnicy i mistycyzmy, który w efekcie daje dość komiczny efekt. - odpowiedział rzeczowo.

- Ah, czyli pasuje do opisu, który dostaliśmy? Jest jedną z tych osób, które mieliśmy tu spotkać. - dodała szybko.

- Tak, a przynajmniej takie mam wrażenie. A więc panienko czy przybyłaś tuta w sprawie Verprintalar? - spytał drowkę.

Z początku mrocznej zupełnie nie interesowało to co mówi gnom i jego równie mała towarzyszka. Wychodziła z założenia że pozwoli im wierzyć w to w co sami chcą wierzyć. Oczywiście przemądrzalstwo mężczyzny który twierdził że pozjadał wszystkie rozumy biło w uszy aż nad to, ale była w stanie jeszcze jakiś czas to wytrzymać. Ważne że już niedługo się rozejdą i...na ostatnie słowa Marvolo, zamyśliła się na chwilę.

“Kim on jest? Nikt nie mówił mi nic o żadnym gnomie... To komplikuje sprawę. Więc na prawdę będę musiała słuchać tego pieprzenia przez całą drogę? A może to jedna z przeszkód, a dziecko jest dla niepoznaki.. nie, nie wydaje mi się przeszkolone.” - oceniła chłodno w myślach.

- Przepraszam jestem troszkę nie w humorze przez tego faceta który był przed Tobą. - Skinęła głową na drzwi. - Nie wiem o czym mówisz, ale jeśli chcesz siadać obok mnie proszę, zachowaj swoje zdanie dla siebie, to samo tyczy się tej małej..

“Czy każdy musi dziś drażnić moje nerwy? Przydałoby się nabrać nieco dystansu..” - Westchnęła na tą myśl i zaczęła oglądać swoje dłonie jakby przez rękawice widać było jej paznokcie.

- Faceta? Hmmm... Trix, czy był to samiec? - spytał dziewczynki, ta się zarumieniła.

- Tato! - krzyknęła. Gnom się zaśmiał.

- Oj przecież nie mówię o tym... myślałem, że po twarzy można jakoś poznać? No ale cóż, głębinowe smoki to rzadki gatunek, nie znam dobrze ich fizjologii. - odparł smutno.

- Nie martw się tato, to czego nie wiesz nie jest po prostu interesujące. - próbowała go pocieszyć.

- Nie mniej wstyd mi. A wracając do ciebie panienko, przeprosiny przyjęte - nie każdy posiada odpowiednie wykształcenie i możliwość, tak ukształtowali nas bogowie. - odpowiedział elfce.

- Jesteście nieźle zakręceni, przypomina mi to czasy gdy... - Shaaven urwała, kręcąc głową w niedowierzaniu i lekkim rozbawieniu, po czym niby obojętnie zapytała. - A więc o co właściwie chodzi z tym Verprintalar?

-Mam tu spotkać grupę z Verprintalar i dołączyć do ich misji. Niewiele poza tym wiem. Ale jednak jestem ciekaw, skąd znasz tego smoka głębinowego? - spytał gnom.

- Smoki głębinowe wredne są. - skrzywiła się dziewczynka.

- Zdecydowanie, kochanie, zdecydowanie.

- Zaraz, zaraz... chcesz mi wmówić że podwalał się do mnie smok, i...? - Drowka parsknęła śmiechem, zupełnie naturalnie po czym ucichła równie nagle.

- Dziwaczka. - skomentowała dziewczynka.

- No, no, córeczko. Pamiętaj - nie każdy ma tak dobry wzrok jak ty, tato również ma z tym problemy. - uśmiechnął się do dziewczynki.

- Tak, to był smok głębinowy, zwany czasami podziemnym. Nie wiedziałaś? Hmmm... ciekawe czy ma coś wspólnego z naszą sprawą... - pogładził się po bródce.

- Oby nie, nie lubię smoków głębinowych to hultaje! - odezwała się dziewczynka, gnom zachichotał.

“Oby nie, to ja celowałam mu z kuszy w klejnoty...” - Pomyślała drowka i zagryzła wargę sama nie wiedząc czy z lekkiego strachu, czy zadowolenia swoją zuchwałością.

Przechwałki i nieskończenie pracujący język tej dwójki zaczął Shaaven przeszkadzać, tym bardziej że w zasadzie nie wiedziała czego oni od niej oczekują. Chcą podnieść sobie ego jej kosztem, a może sprowokować do czegoś? Przykleili się jak rzepy i zdawało się że mówią sami ze sobą. Kimkolwiek byli, przyszłymi towarzyszami, czy może komplikacjami drowka nie musiała dotrzymywać towarzystwa parze gnomów. Już miała zamiar sobie iść, gdy dostrzegła nowych gości przybytku, którzy pasowali mniej więcej do skromnego opisu osób na które miała czekać. Pozostawał jednak pewien problem, a nawet dwa problemy siedzące zaraz obok i najwyraźniej także oczekujące tych samych ludzi.

“ Co jeśli kłamią i zamiast przyłączyć się zamierzają pokrzyżować im szyki? Mogłabym zrobić zamieszanie na cały lokal, wmieszać się w tłum i pierwsza dotrzeć do... Oh.. Chrzanić to, oni chyba nie potrzebują mojej pomocy“

Elfka zawiesiła dyskretne spojrzenie na nowo przybyłej grupie i z zaciekawieniem się im przyglądała, oceniając w myślach.

Lubiła maszerować, ponad tysiąc lat temu, nie trzeba było wtedy myśleć o niczym innym tylko aby nie dać się wciągnąć w zasadzkę. Teraz myślała, dużo, nie tylko o zasadzkach rozważała sytuację w której się znalazła co chwilę pilnując aby nie oddalać się za bardzo od reszty, czasem zapominała jak szybko potrafiła się poruszać. Ktoś zaplanował eliminację albo uziemienie Simbul. Szpiedzy, najpewniej tego kogoś całkiem solidnie zagnieździli się w strukturach wywiadu i kto wie pewnie też i armii. Cel i do pewnego stopnia plan ich misji najpewniej były już znane przez przeciwnika. Tylko na jakim szczeblu i czy ich rysopisy zdobiły już wychodki wszystkich agentów w Krainach? Czy Corrick dobrze wydedukował, że łącznikiem doppelgangera będzie oryginał? A może Corrick sam jest zmiennokształtnym albo po prostu podwójnym agentem? Powiedzmy, że znajdą Klucz, powiedzmy że Corrick lub ktoś kto się pod niego podszywa wysyła ludzi aby „zabezpieczyć sytuację”, nawet jeśli nie zabiją Simbul, co może się zdarzyć jeśli dobrze zaplanują akcję. Wystarczy wykończyć Radę i rozpocząć inwazję, a jeśli Simbul zostałaby ranna i przeniosłaby się do spacyfikowanej przez nich kryjówki prosto w ręce Thayczyków… A teraz na dodatek dostają Drowa jako dodatek do drużyny? Kto wpadł na ten pomysł? Niee wcale nie jest to podejrzane, nic a nic, nawet troszeczkę… Cholera nie nadawała się do tego, była prostym żołnierzem, idź, zabij, pomachaj flagą itp. Choć z drugiej strony, była też oficerem i szlachcianką więc sporo ruchów tego tańca znała od kołyski. Tylko, że miała tak mało pewnych wiadomości za mało żeby zostać graczem ale miała nadzieję dość aby zabezpieczyć się przeciw większości niebezpieczeństw i nie zostać tylko pionkiem. ~Chyba trzeba się zastanowić czy nie warto by podzielić się wątpliwościami z kimś jeszcze. ~ Tego typu myśli kłębiły się jej w głowie przez całą podróż, gdyby jakiś nieszczęśnik próbował czytać jej w myślach najpewniej byłby bardzo skonfundowany i pewnie zainkasowałby kliniczny przypadek paranoi.
 

Ostatnio edytowane przez Lomir : 19-06-2012 o 15:57.
Lomir jest offline