Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2012, 15:57   #34
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Gdy tylko znaleźli się na miejscu szybko odszukali karczmę, rozmowy z miejscowymi odnośnie wskazówek pozostawiała innym, za dobrze wiedziała jak słabo idą jej kontakty z ludźmi. Sama karczma wyglądała jakoś tak, zwyczajnie, ot gospoda gdzieś na prowincji gdzie miejscowi przychodzą wypić kufel lub dwa po całym dniu racy albo wpadają coś zjeść jeśli nie mają żony lub są przejazdem. O tej porze klientelę stanowiła mieszanka miejscowych i gości spoza miasta, nietrudno było jednak zauważyć trójkę siedzącą przy jednym ze stołów. Kobieta zdecydowanie nie chciała pokazywać twarzy, już to by wystarczyło aby zwrócić uwagę Erianne, jasne każdy mógł siedzieć w kapturze w dość ciemnym pomieszczeniu jak to, tylko po co? O dziwo siedząca z nią parka zdawała się być całkowicie na swoim miejscu, tylko kto zabiera dzieciaki do karczmy?

-Jak myślicie, to są nasi nowi współtowarzysze?- zagadnęła nie patrząc na nikogo w szczególności.- może idźcie się przywitać a ja zamówię jakiś posiłek?

Paladyn przez całą podróż wypominał sobie w myślach własną głupotę i lenistwo. W Szarym Forcie długie patrole nie doskiwerały jego gnatom tak bardzo jak obecna, nie tak długa znowuż wyprawa. Przy marszach przez Brunatne Moczary prezentowała się niczym spacer... Ciężka zbroja i czas spędzony na służbie w stolicy zrobiły jednak swoje - zmarniał. I musiał przyznac to sam przed sobą.
Nikogo nie powinno zatem dziwic, iż od momentu kiedy ujrzeli zarys miasta, jego twarz ozdabiał drobny uśmiech. ~Psia jucha, początek. To dopiero początek, a ty już cieszysz się jak kundel widzący michę, na myśl o odpoczynku w karczmie~
Chociaż, czy należało myśleć o takim ? Jak duże było prawdopodobieństwo, że w chwilę po przybyciu do karczmy przyjdzie im chwycic za broń walcząc o własne życie jak i powodzenie misji ?
Postanowił na chwilę obecną odsunąc od siebie taką myśl. Kiedy przyjdzie co do czego, żołnierskim nawykiem sięgnie po broń. Teraz należało miec oczy szeroko otwarte, bo właśnie to mogło oszczędzić im niepotrzebnego rozlewu krwi.
Starając się nie wzbudzac podejrzeń w wieśniakach [ o ile było to w ogóle możliwe, dla mężczyzny w pełnym rynsztunku przybyłego z lasu ] wypytał kilku napotkanych o drogę do karczmy. Za każdym razem dziękując im i dodając skromne, nie nazbyt rozwlekłe błogosławieństwo Księżycowej Panny.
- Jeśli byłabyś tak miła. - odpowiedział rudowłosej, kiedy minęli próg karczmy samemu ruszając w kierunku ich potencjalnych “współpracowników”.
- Cóż za wiatr gnac musiał po ziemiach wspaniałej Simbul, iż sprowadził w zaciszne miejsce jak to, tak różnych osobników. Różnych, ale jak sądze poświęconych jednej sprawie. - z uśmiechem na twarzy.
- Zapewne jakiś powiew desperacji.. - elfka złożyła dłonie razem przeplatając palce, i opierając się o stół na łokciach zachichotała jakby sama do siebie. - Skąd przybywasz rycerzu?

Podróż nie sprawiła wielu problemów barczystemu jegomościowi. Co prawda wstyd, że przez niego prędkość marszu spadła niewyobrażalnie, co chwila bił go po potylicy, jednak nie było rady. Żaden tutejszy koń nie był w stanie utrzymać tak przytłaczającego ciężaru jakim był pełnozbrojny krasnolud. Tak więc powoli, acz skrupulatnie dążył do przodu.
Wesoła to droga takowoż nie była. Milczący rudzielec szedł na przód wpatrując się jeno w plecy, a raczej biorąc pod uwagę jego aparycję, to w zadki maszerujących przed nim kompanów i kompanki. Dość małomówna natura brodacza spotkała się jednak z aprobatą gdyż większość biła się ze swymi własnymi myślami, nie męcząc się słownymi fechtunkami czy przyjacielskimi pogawędkami.

Rutynę marszu przerwał widok rosnącego w oczach miasta. Ragnar podrzucił, zdawało by się, wesoło swoje toporzysko na ramieniu i przyspieszył kroku. Owa zmiana prędkości była równie złudna gdyż wciąż wlekł się z prędkością mozolnego żółwia. No ale cóż poradzić?

Gdy tylko wparowali do biednej karczmy, która dnia dzisiejszego przyjąć musiała taką podejżaną ferajnę i nakarmić ich żołądki, od razu dostrzec mogli persony odpowiadające rysopisowi ich przyszłych znajomych. No może nie od razu. Nie duży wzrost pierworodnego Flammesteinów powodował problemy w widoczności, zwłaszcza w zatłocznych budowlach. Wtedy dobrze było stosować standardowe taktyki, czyli uczepienie się palladyńskiego ogona i podążanie za nim, aż dotrą do drowki oraz ciekawej parki gnomów. Jako, że Stragos miał bardziej gadane, brodacz pozostawał w jego cieniu z lekkim zainteresowaniem przyglądając się gnomowi.

W momencie, gdy padły z ust Corricka słowa o uzupełnieniach, po karku Saretha przeszedł dreszcz, lecz ten nie dał po sobie niczego poznać. Postanowił miło spędzić ostatni wieczór przed podróza, wypijajac piwo w karczmie i rozmawiajac z bywalcami.

Jednak nastepnego dnia, juz w drodze, młody Czempion Poranka, nie mógł odpędzić od siebie mysli o nowych “towarzyszach”. A w zasadzie o jednej konkretnej “towarzyszce”, drowce. Mroczny elf, tutaj, na powierzchni? Co to miało znaczyć? Plugawa istota mroku miała walczyć ramię w ramię ze Światłoscia Poranka? Przeciez te istoty kieruja sie w swoim zyciu jedynie zlem, zepsuciem, rozpusta! Pewnie byla czcicielka Lolth, Pajęczej Królowej, albo Shar, bogini nocy, jeda z kilku zyjacych bostw wrogich Lathanderowi. Aasimar przez cala droge rozmyslal co powinien zrobic w tej sytuacji, jego duma i honor nie pozwalaly mu ja sojusze z istotami mroku, a jednoczesnie jego dobroc i zrozumienie zakazywaly nienawisci i potepienia do osoby jeszcze nie poznanej. Mlody kaplan, targany skrajnymi uczuciami, zwrocil sie do swojego boga, Pana Poranka, o rade. W zwiazku z malo rozmownymi towarzyszami, skupienie w drodze przyszlo mu latwo. Aasimar po modlitwie wiedzial jak postapic. Bedzie ja obserwowal i jesli stanie na drodze Blaskowi Poranka to nie zawaha sie jej przeciwstawic, a nawet ukrocic jej zywota. Jednakze postanowil obdarzyc ja ogromnym kredytem zaufania, liczac na to, ze stereotypy co do Morcznych Elfow sa przerysowane i nieprawdziwe.

Gdy ich czwórka weszła do karczmy, Aasimar skierował swoje kroki za Stragosem, ktorego polubil, zwaszcza, ze byl swietym rycerzem Selune, ktora jest sojuszniczka Lathandera.
Przysłuchujac sie wymianie zdań miedzy elfka w kapturze a paladynem zwrocil uwage, na kaptur rozmowczyni. Jesli ma jej zaufac, to nie powinna nic ukrywac, a tu juz od poczatku tajemnice. Jednak mimo młodego wieku aasimar miał za tyle madrosci, aby powstrzymac sie od komentarza, wiedzial, ze pewnie drowka nie chce zostac rozpoznana jako przedstawicielka swojej rasy. Kapłan stanal ramie w ramie z Stragosem i przygladal sie elfce, starajac sie ukryc swoja podejrzliwosc.

Dziewczynka zaczęła się głośno śmiać.

-Tato, tato - ten pan chyba wie o twojej przygodzie z podróżnym kucharzem! Takich wiatrów dawno nie poczułam, i pół miasta. - dziewczynka wyszczerzyła zęby.

- Na to wygląda, córeczko. Choć nie powiem aby było to miłego z jego strony, wypominać takie krępujące sytuacje... - na te słowa dziewczynka klasnęła rękoma.

- Tato, to chyba wpasowuje się w profil poszukiwaczy przygód? Nieokrzesanie i takie tam? - odparła zadowolona z siebie.

- Masz chyba rację, córeczko. Wygląda na to, że to ich szukamy. Szkoda, myślałem, że będą niżsi po opisach.

- Yhm, im wyżsi tym ciśnienie mocniej im głowi ściska i utrudnia myślenie. - dodała dziewczynka.

- Fakt udowodniony przez naukowców z Lantanu, stokrotko. Jestem Marvolo, a to moja córka Trix. To zapewne was szukamy? - przytaknął.

Rycerz Ksieżycowej Panny skinął głową w kierunku młodej dziewczyny.
- Wybaczcie młoda damo, iż nie spełniam waszych oczekiwań. Wszystko wina mego apetytu i miłości do solidnego kubka mleka przed snem... Chociaż nie powiem. Ta stal może też dodaje mi nieco kilogramów ? - uśmiechnął się szeroko pukając pięścią w korpus zbroi. - Sir Stragos Valesjus. A to moi towarzysze, Ragnar o nazwisku druzgocącym język równie mocno co jego topór czerepy... Flammestein - wypowiedział bardzo powoli nazwisko, układając dłoń na ramieniu rudobrodego towarzysza. Miał cichą nadzieję, że ten niewinny żart nie obudzi słynnego, poślającego się krwią poczucia honoru krasnoludów. - Sareth Erthrund, wierny sługa Promienistego Boga, Pana Poranka i wszystkiego co milośc czuje do ciepła jego promieni...- wypowiadając te słowa rzucił przelotne spojrzenie w kierunku drowki - A pięknośc, która nam towarzyszy imię nosi Erianne. Miło was poznac Panie Marvolo i panienko Trix... I oczywiście was przyniesiona powiewem desperacji Pani... ? - zamarł w ukłonie, czekając na słowa popielastej.
~ Gdyby poznał kuzynów Flammewarter’ów albo Schawarzewaage’nów to by sobie dopiero język połamał - przeszło mu przez myśl gdy skłaniał się lekko na dźwięk swego imienia.

- Powinieneś je skrócić - dziewczynka skomentowała nazwisko krasnoluda - Moje też było zbyt trudne to skróciłam do Trix, tato powiedział, że tak wygodniej będzie.

- Krasnoludy są bardzo dumne, córeczko. Dlatego wymyślają sobie dziwne nazwiska żeby to podkreślić. Znałem kiedyś jednego, który nazywał się Blizthammersternmorgen, mówiliśmy na niego “Młotek”, ze względu na nazwisko i poziom kognicji. - wtrącił gnom.

- A ten uczuciowy pan... to prawda, że uczuciowi panowie wolą innych panów od kobiet? - spytała kapłana Lathandera.

- Tak, tak, przybyliśmy tutaj aby pomóc naszej wspaniałej, miłosiernej władczyni. Właśnie się zastanawialiśmy z zakapturzoną panną czy ten smok głębinowi nie ma czegoś z tym wspólnego. - wzruszył ramionami.



- Mnie akurat żadna desperacja tu nie przygnała, a bynajmniej nie moja własna. Na dniach możecie mi mówić Alona, nawet ładne imię. - Elfka jakby złośliwie, poprawiła kaptur zaciągając go dokładniej gdy wyczuła na sobie ciekawskie spojrzenie Saretha, a gnom nazwał ją “zakapturzoną panną”. - Czekałam na was. - Tu spojrzała na gnoma któremu przed chwilą powiedziała zupełnie coś innego. - Jak rozumiem doszły was już o tym pewne słuchy?

Drowka czuła się nieco skołowana wyjątkowo luźną atmosferą którą zapoczątkowała mała Trix. Nie przywykła do tego, i było to zupełnie nie wskazane w jej fachu i świecie z którego przybyła. Oczywiście mogłaby zachowywać pozory, ale tutaj nic jej to nie obchodziło. Tak samo jak to czy będzie wydawać się komuś nudna, lub czy mały gnom sobie z niej zażartuje. Liczyła się tylko czujność i skupienie na otoczeniu. Te wszystkie szlachetne, święte symbole były nieco przytłaczające dla kogoś jej pokroju. Elfka najchętniej by z nich zakpiła, sama wyznawała w końcu mroczną bogini Shar i boga kradzieży Maskę. Nie była jednak żadną fanatyczką, tak więc gdzieś miała to czy członkowie tej drużyny wyznają bogów zaangażowanych w wielkie wojny z jej boginią. Jej wiara była oparta bardziej na samolubnych odczuciach niż zainteresowaniem wolą Shar, czego akurat można było się spodziewać. Ważne było tylko by nikt, nigdy nie dowiedział się jakie jest jej bóstwo. Być może gdyby dało się dostrzec teraz jej wzrok, można by wyczuć negatywną nutkę emocji towarzyszącą spojrzeniu ku obu ludzkim mężczyznom. Chociaż minął już rok, wspomnienia wciąż napędzały koło nienawiści skierowane przeciw władzy i ludności Verprintalar. Jedna myśl za drugą stoczyły ją w ponury nastrój, gdy w zamyśleniu wsłuchiwała się w ciepły głos Stragosa. Dodawała mu znaczeń których nie było, swym tajemniczym chłodem nie pozwalając tknąć tej lodowatej powłoki charakteru którą w sobie wykształciła.

Erianne podeszła do stołu i rozłożyła na nim, solidnych rozmiarów półmisek zimnej pieczeni , spory bochen chleba i duży dzban najwyraźniej piwa.-To oni?-Spytała, widząc potakujące skinienie powiedziała-Witajcie, jestem Erianne Rind jeżeli jeszcze mnie nie przedstawiono. Ale przepraszam, chyba mówiliście o smokach?

- Witaj. Właśnie jednego spławiłam, ale jeszcze zdążysz go złapać. - Drowka skinęła z lekkim rozbawieniem w stronę drzwi przy okazji wskazując je kciukiem, zapominając o wszystkich negatywnych myślach które sączyła przed chwilą. - A tak poważnie to pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło...

To nie był podmrok, a obecność innej kobiety w ich małym gronie była... pocieszająca.

~Dziwna dwójka.~ pomyślała Erianne ~Czemu ich wybrano do tej misji? Gnom jest najwyraźniej magiem, pasuje tu ton wyższości i nawyk irytowania otoczenia, ale miło z jego strony że chciał się pożegnać z dzieciakiem przed podróżą. Teraz przynajmniej wiadomo co mała tu robi. Drowka… może specjalista od cichej eliminacji i zwiadu? Szkoda tylko, że tak zwraca na siebie uwagę, ale z drugiej strony ja też nie wtapiam się w tłum…~ myślała słuchając Drowki wyjaśniającej co Gnom miał na myśli.
-Czemu uważacie że to był smok?-Spytała. –I skąd pewność, że akurat głębinowy?

Sareth spojrzal na Trix swoimi złotymi oczami i usmiechnal sie.

- Moja droga, nie chodzi tu o taka milosc jaka jest miedzy mezczyzna a kobieta, raczej o milosc do boga, do wszystkich bliznich, niezaleznie od plci, wieku, rasy. Taka sciezka kaze mi podazac moj bog, Pan Poranka, Lathander. Jesli cie to zainteresuje to chetnie opowiem ci cos wiecej o mojej wierze -
Powiedzial Aasimar. Gdy wspominal o “rasie” jego wzrok bezwiednie powedrowal w kierunku drowki.

Na slowa o smokach troche sie zdziwil i powiedzial - Smok? Głebinowy? Mozecie mi to wyjasnic? Zawsze myslalem, ze smoki to wielkie jaszczurze bestie, a takiej tu nie widzialem..-

- Tato, czy to jest jeden z tych panów, na których mam uważać? - dziewczynka spytała swojego ojca.

- Obawiam się, że to jeden z tych panów na których każdy musi uważać, córeczko. - odpowiedział półszeptem.

Gnom poklepał dziewczynkę po ramieniu.

- Ale nie bój się, córeczko - ja cię obronię. - dodał z uśmiechem.

- A co do smoka.... Trix go zauważyła kiedy podeszliśmy do panny “Alony”. Potrafi widzieć rzeczy takimi jakimi są naprawdę. A smoki, wszechmiłku, potrafią zmieniać postać i przybierać ludzkie czy inne. Głębinowe potrafią chyba jeszcze zmieniać się z węże, o ile dobrze pamiętam.

-Wybaczcie, ale czy postac smoka rzeczywiście powinna nas teraz intresowac ? Oczywiście, chyba, że macie państwo jakieś podejrzenia odnośnie jego powiązania z naszą sprawą... - Stragos już chciał pytac elfkę, jakie to powiązania spawiły, iż przysłano do pomocy drowa. Postanowił ostatecznie zmarnowac ten oddech i nie prowokowac kłótni. Niemal natychmiast zrozumiał, że Alona nie jest kobietą, która lubiła byc dłużna w słowach.
Odsunął krzesło, wskazując je Erianne, po czym sam zasiadł tuż obok poszarzałej elfce.

- Nie, wydaje mi się że on chciał tylko... że chciał mnie.. myślę że ten temat nie musi nas interesować... - westchnęła. - Im szybciej stąd wyjdziemy tym szybciej poczuję się swobodniej.

-Nawet gdyby jego zainteresowanie było całkiem, “niewinne”-powiedziała Erianne patrząc na Drowkę.- Może być ono zagrożeniem dla naszej misji, dlatego chyba jednak powinniśmy zwrócić na niego uwagę. Oraz rozważyć potencjalne następstwa i możliwe plany na wypadek gdyby pracował dla kogoś po drugiej stronie.

- To niemożliwe a bynajmniej wyjątkowo mało prawdopodobne aby ktoś na tym etapie powiązał mnie z tą sprawą. Zaś co do naszej współpracy część oficjalną wkrótce mamy za sobą, potem zaś będę działać po swojemu. Jeśli już tak bardzo chcesz wybadać ten temat, powiedz co sugerujesz. - Odparła elfka delikatnie odsuwając się od paladyna, niby chcąc zachować większy dystans.

-Miałam na myśli raczej przypadkowe wmieszanie się, nie próbę uwiedzenia w celu szpiegowania. Powiedzmy, że wywarłaś dość duże wrażenie żeby zachciało mu się cię śledzić, jak myślisz co zrobi jeśli odkryje cel naszej misji? Może spróbować nas wyeliminować aby samemu przejąć to po co przyszliśmy. Albo jeśli jest sprytniejszy sprzedać informację i/lub swą pomoc któremuś z naszych wrogów. A to są tylko najprostrze możliwości które przychodzą mi do głowy. Możliwe oczywiście, że przesadzam, ale paranoia to w moim zawodzie wymaganie nie wada.

- Nie wyśledzi mnie. - rzekła pewna siebie, dość leniwym głosem. - Ale jeśli zależy wam na większej dyskrecji nasze spotkanie tutaj powinno się zakończyć, ja zresztą także nie specjalnie chcę być kojarzona jako wasza znajoma.

Elfka wstała nerwowo, udając zirytowanie kolejnym dosiadającym się do niej natrętnym towarzystwem co wyszło jej całkiem zgrabnie. Wyglądało na to że miała jakieś aktorskie doświadczenie. Przesiadła się do dalszego stolika robiąc to co przed ich przybyciem, czyli w błędnym zamyśleniu wpatrując się w drewniany blat.

- Phi! Dziwaczne te elfy są. Brak słońca chyba im na głowę mocno zaszkodził. - skwitował, dotąd milczący krasnolud. Niezbyt podobało mu się zachowanie ich nowej towarzyszki, bądź raczej znajomej, gdyż z tego co zrozumiał nie miała zamiaru podróżować wraz z nimi. Płakać nie będzie. Za to zwrócił się do gnoma.
- Panie Marvolo, jaka jest pańska specjalizacja?

Sareth na słowa Ragnara o drowce usmiechnal sie lekko i skinal glowa do krasnoluda.

W momencie oczekiwania na odpowiedz gnoma aasimar powiedzial - Sluchajcie, mamy tu oplacony nocleg, wiec moze dowiedzmy sie gdzie mamy swoje pokoje, zostawmy toboly i spotkajmy sie tutaj za dwa kwadranse. Usiadziemy na spokojnie, zaplanujemy nasze dalsze dzialania i poznamy sie lepiej? Albo zastanowimy sie nad tym jutro z rana. -

Po tych słowach kapłan wyszukał wzrokiem karczmarza czy dziewki słuzebnej w celu zapytania sie o ich pokoje na dzisiejsza noc, oplacone przez Corricka.
 
Lomir jest offline