— Tacy z nich ochroniarze jak z mojej dupy — rzucił Zagrak gdzieś z tyłu. — Właściwie to może i gorsi.
Krasnolud próbował pozbierać się z podłogi, lecz za każdym razem znowu się wywalał i tylko jeszcze bardziej oblepiał się śliską mazią. Sytuacja była upokarzająca, lecz kapłan zacisnął zęby i kontynuował, aż w końcu udało mu się stanąć na nogi. Ostrożnie, starając się zachować równowagę, zbliżył się do grupki ludzi, którzy walczyli z rabusiami.
— Trza go wypytać — rzekł, wskazując na maga — dowiedzieć się, kto ich najął i tak dalej; potem zabić.
Rozejrzał się, spoglądając na spustoszenie w kasynie i stratowanych ludzi leżących w pobliżu wyjścia. Drugnarson nie miał litości dla złodzieja. Jeśli ktoś przez swoją chciwość powoduje innym ból, sam także powinien cierpieć — rozumował; oko za oko.
— Ja pójdę pomóc rannym — stwierdził. — Zawołajcie mnie, jak już skończycie przesłuchanie.
Następnie krasnal odwrócił się i zrobił parę kroków w stronę wyjścia, po czym nagle zatrzymał się i zawrócił.
— A tak — powiedział — bym był zapomniał. Ty, jak ci tam… Saud. Znasz może Lugariusa? Słyszałeś o nim? Lugarius, kapitan statku? Pirat...
Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 20-06-2012 o 15:32.
|