Wujaszek spojrzał na Aarona i rzekł konkretnie:
- Może by warto kolejnego trupa sprawdzić? Co o tym sądzisz Mistrzu Aaronie?
Wujaszek pierw chciał poznać zdanie kogoś kto biegły jest w sztuce “krojenia zwłok”.
- Nie mam nic przeciwko - odrzekł cyrulik, rad że ktoś docenia jego fach -
Lecz obecni dysponenci zwłok mogą dla odmiany być przeciwni. Tym razem nie mamy poparcia możnych krewnych. Zarazem czas nas goni.
- Cóż.. może zwyczajne kłamstwo wystarczy. Może warto powiedzieć, że jesteśmy rodziną lub krewnymi zmarłego i chcieliśmy w ciszy i spokoju oddać mu hołd? - zapytał najelegantszy śmieciarz Imperium
- Aaronie nie znam się za dobrze, ale może nie warto go ciąć. Kartka mówi o jadzie, czyli może trucizna go zabiła? Co o tym sądzisz?
- Nie chcę wyciągać pochopnych wniosków, nim nie zobaczę, że tak powiem, fizycznej materii. Jeśli tym razem do zabójstwa użyto mocnej trucizny, może będę w stanie więcej wyczytać ze zwłok. Silniejsza trucizna to silniejsze działanie, silniejsze działanie, to widoczniejsze zmiany patologiczne. Zresztą nie wiem, muszę zobaczyć - Aaron nieco się irytował gadaniem po próżnicy.
Gdy drużynowy cyrulik wypowiadał takie mądre słowa jak “fizyczna materia”, “patologia” Wujaszek drapał się za głowę, a jego mina pokazywała że TE słowa są ciężkie w zrozumieniu, lecz nic nie mówił tylko potakująco kiwał głową.
- Nie znam się lecz może warto szukać śladów.. w końcu trucizna, jad jakoś musiała dostać się do ciała, ale to Twoja Mistrzu Aaronie dziedzina. Warto byś wziął kogoś ze sobą do pomocy, jak sądzisz ? - Nie jestem Mistrzem, jestem prostym cyrulikiem - poprawił Stolzmann dalej z lekka poirytowany -
Tak, tak, pójdziemy zobaczyć zwłoki. Kto chce, może iść ze mną. ~Świątynia Morra~
Aaron wbiegł do świątyni zasapany. Przy wejściu pokornie uklęknął, jak obyczaj nakazywał. Po czym z udawanym przejęciem zaczepił kapłana.
- Czcigodny Ojcze, przybyłem tak szybko, jak się dało.
Na zdziwienie kapłana odpowiedział, że został wezwany do oględzin zwłok. Powołał się na sierżanta Slavko, złożył odpowiedni datek na świątynię i wkrótce został zaprowadzony do trupa.
Denat był dużo starszy niż pozostali, koło sześćdziesięciu lat. Miał zapadnięte policzki, zarost kilkudniowy, był ogólnie brudny. Z pewnością do elit to on nie należał, raczej biedoty. Jedyną widoczną raną było nakłucie poniżej szyi, jak u poprzednich ofiar. Usta i język wysmarowane były dużą ilością ciemnozieloną substancją. Brak było innych obrażeń. Stolzmann spreparował te same tkanki, co u poprzedniego denata. Badając truciznę i ślady, jakie zostawiła w organizmie, zawyrokował:
- Podejrzewam jad mantikory. To substancja używana czasem w medycynie - w małych dawkach przynosi głęboki sen. W większych - sen, z którego nie ma przebudzenia. Tylko to nie są tanie rzeczy, jedna porcja kosztuje ponad 60 koron i jest wręcz znikomo dostępna. Nasz morderca to człowiek bardzo dobrze wyposażony.
Następnie Aaron udał się do miejscowego aptekarza. Mistrz Jacobs nie miał jeszcze wyników poprzednich badań, ale potwierdził przypuszczenie - tym razem zabójca użył jadu mantikory, wymieszanego z czymś jeszcze, prawdopodobnie z substancjami roślinnymi.