Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2012, 22:18   #119
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Cicho, cicho, cichuteńko.
Dwie sylwetki podążające za trzecią.
Dwie kobiety śledzące drowa.
Były cicho, obie nienawykłe za bardzo do skradania musiały nie zgubić owego zwiadowcy. Ich białowłosa ofiara była czujna, ale pogoda była po ich stronie. Deszcz padający tu odkąd przybyły tłumił ich kroki.
A może nie tylko on?
Słyszały szepty, ciche i niezrozumiałe. Słyszały szepty i przyciszone okrzyki, rozlegające się ze wszystkich stron. Zupełnie jakby miasto jakimś cudem zapamiętało dźwięki tamtej tragedii i teraz je odtwarzało.


Szepty i śpiewy, niewyraźnie pobrzmiewające wśród kropel rozpryskujących się wokół nich.Dźwięki do których wyobraźnia tak łatwo dopisywała okrutne obrazy mordów dokonywanych przez...
Paladynce zdawało się że od czasu do czasu, widzi cienie sztywnych sylwetek osaczające przerażone osoby i rozszarpujące je na strzępy, powoli, spokojnie i metodycznie. Zombie mordujących ludzi.
Zaś Evelyn zauważała w oknach odbicia małych dzieci z uśmiechem na usta wyjątkowo brutalnie mordujących zaskoczonych dorosłych. Swych ojców, matki, braci, wujków, siostry, kuzynki...
Ciekawe co widział drow, bo i on rozglądał się często i zatrzymywał się nasłuchując. Raczej nie ich kroków, skoro mimo mizernych zdolności obie kobiety nadal były przez niego nie wykryte. Na szczęście dla nich, ukrycie się przed spojrzeniem mrocznego elfa nie było problemem, tym bardziej że się ich chyba nie spodziewał.

Wkrótce w nozdrza całej trójki uderzył odór gnijącego mięsa. Gdzieś musiała być góra padliny. I wyglądało na to, że drow prowadził ich właśnie w tamtym kierunku. Czyżby zbliżały się do martwego skarabeusza?
Nie... to nie mógł być ten którego oddział wojskowy ubił na rynku. Nie rozpoznawały bowiem tych uliczek.
I miały rację... To nie padły owad wydzielał ten odór. To było coś gorszego.

Źródłem tego smrodu były zwłoki gigantycznej bestii, tej samej którą paladynka widziała w nocy. Potwór został dosłownie poszatkowany na kawałki. Cała ulica pokryta była warstewką ciemnoczerwonej posoki która wyciekła z tej martwej bestii.
Potwór przed swym zgonem miał zapewne zamiar szturmować budynek, pod którym to legł.


Siedzibę tutejszej gildii magów i alchemików... Nieważne jak tutejsza zbieranina magów i uczonych nazywała swoją organizację. Ważniejszym był fakt, że zdołali sobie zbudować całkiem sporą i kosztowną siedzibę. Zabezpieczoną zapewne magicznymi glifami i innymi symbolami. I podobnymi pułapkami.
Jednakże to nie one zabiły stwora, który był jednoosobowym oddziałem strażniczym.

Zrobiły to tancerze. Wyglądały tak jak je oślepiony półork opisywał. Chude humanoidy o gładkich głowach nie mające ni oczu, ni uszu, ni ust.


Stwory poruszające się niczym baletmistrze i akrobaci na swych kończynach zakończonych ostrzami przypominającymi miecze. Z zabójczą gracją przechadzały się po posoce stwora.
Pokonały bestię, ale nie bez strat, z sześciu stworów, dwa leżały martwe. Sądząc po ich ciałach, zostały zmiażdżone maczugowatymi łapami owej bestii.
A nad samą gildią unosiło się w ciszy stado ptaków, aczkolwiek ani paladynka ani przyzywaczka nie były pewne czy to rzeczywiście są ptaki... czy coś dużo gorszego.
Drow z bliska obserwował sytuację, Corella i Evelyn znajdowały się nieco dalej. I może to zaważyło, że jeden z tancerzy zauważył ciemnoskórego zwiadowcę i ruszył w jego kierunku. Drow nie zamierzał tu walczyć, rzucił się do ucieczki... wprost na zaułek z którego zerkały dziewczyny!
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline