Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2012, 12:51   #34
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Po wyjściu od lichwiarza ruszyli w stronę karczmy, gdzie mieli nadzieję poprosić Eryka o pomoc w przeszukiwaniu akt. Trafili na trop, jednak potrzebowali kogoś potrafiącego czytać, by ten trop pociągnąć. Głowy mieli zaprzątnięte tym, co mogą tam znaleźć, bądź też khazadów tym, że cały czas nie oklepali nikomu jeszcze w Salkalten mordy. To ostatnie mogło się właśnie zmienić. Gdy weszli w jedną z bocznych uliczek, drogę zastąpiło im czterech zbirów, a przynajmniej ich wygląd mógł wskazywać na to, że zbirami mogli być. Twarze z kilkudniowym zarostem, zdobione licznymi bliznami. Już parę metrów przed nimi dało się zauważyć woń alkoholu bijącą od nich. Pierwszy z nich za pasem miał sztylet, kolejny zakładał na rękę kastet, a trzeci z czwartym, groźnie patrząc przed siebie, trzymało w rękach pałki.
- Patrzcie jaki piękniś - dało się usłyszeć z daleka.
- No, śliczny ten chłopaczek - zawtórował kolejny.
- I jeszcze dwa maluszki ze sobą ma - z gromkim uśmiechem dodał trzeci, wskazując swą pałką na krasnoludy.
- Dobra piękny! Wyskakuj z sakiewki! - Zwrócił się do Anzelma ten pierwszy, ze sztyletem.
- Karły niech też dają - wskazał Aliquama i Khaldina kolejny.
Wujaszek spojrzał na Aliquama i Khaldina a potem na bandziorów, i z lekkim uśmiechem rzekł:
- Sztylet jakieś 6 srebrników, no może z 8 wyciągnę. Kastet podobnie. Pałki mogą pójść na opał - zaczął spokojnie liczyć i potem zwracając się do obu Khazadów - Proszę, chcieliście dać komuś w ryj to nawet szukać nie musicie długo. Kto pierwszy położy przeciwnika ma piwo od Wujaszka
Wujaszek stanął z tyłu bowiem z hołotą walczyć nie zamierzał. W końcu nowe ubranie, szkoda je pobrudzić czy zniszczyć. On sam nie czuł się lepszy, ale cóż..pozory trzeba sprawiać.
- Pałki i kawałki metalu - mruknął krasnal chwytając po młot. - OBRAŻACIE MNIE! - Warknął i rzucił się na najbliższego przeciwnika. Bez ogródek, bez zbędnego gadania, jedynie z narastającym gniewem i podnieceniem.

Aliq szybko i potężnie rąbnął jednego z przeciwników. Ten zawył z bólu, ale nie zemdlał, ani nic, tylko na oślep ciął sztyletem, potwornie chybiając. Innych ataków też udawało się uniknąć, jednak Khaldin, w końcu został draśnięty, nic poważnego. Aliquam walczył dalej, próbując dobić przeciwnika.

Aliquam z uśmiechem na twarzy, przyjął odgłos łamanych żeber przeciwnika. Gdy ten padał na ziemię, khazad skierował swój gniew na najbliższego przeciwnika, kątem oka rejestrując jak Khaldin otrzymuje kolejny, lżejszy cios.
- No i chyba mamy zwycięzce - mruknął Wujaszek - Khaldek dawaj.. piwo czeka - zachęcił towarzysza Aznelm.
- I nawet nie próbujcie uciekać! - Warknął stary krasnolud starając się dobić przeciwnika, którego już nieźle pogruchotał. Dwa szybkie, ale i tak mocne ciosy młota, doprowadził wroga do nieprzytomności. Khaldin zaś otrzymał kolejną ranę, poważniejszą. Aliquam rzucił się na pomoc przyjacielowi. Trafił przeciwnika pod żebra, Khaldin również drasnął swojego przeciwnika, tym razem Aliquam poczuł piekący ból na policzku, gdy pałka przeciwnika, uderzyła w jego twarz. Stary khazad odpowiedział ze zdwojoną siłą, z pewnością uszkodzając nerki przeciwnika. Miał gwarantowane szczanie krwią przez lata. Khaldin jednak, rażony kolejnym ciosem padł na bruk ulicy, nieprzytomny. Starszy khazad wściekle skończył z obecnym przeciwnikiem, wbijając młot w jego mostek i obalając go. Odwrócił się zdyszany w stronę kolejnego, ostatniego bandyty. Ten, pod wpływem wzroku oszalałego krasnoluda i leżących, pojękujących towarzyszy, rzucił się do ucieczki. Biegł niezgrabnie, a odwracając się widział ścigającego go Aliquama, który wymachiwał młotem i nawoływał go do powrotu, wyzywając od przyrodzeń pomiotów Chaosu. Gdy się w końcu wywalił, khazad wymierzył mu cios młotem w rzepkę. Zawył jak zarzynany noworodek, wywrócił oczami, tak by stojący nad nim Aliq widział tylko jego białka, bez źrenic, no i zemdlał.
Krasnal splunął obok i zaczął się uspokajać.
- Przeszukajmy ich ciała, może mają złoto, które wydamy na wyleczenie Khaldina. Warto wezwać straż czy kogoś tam, by ich zamknęli. Jeden czy dwóch mogą też umrzeć, na wskutek tych... no... obrażeń wewnętrznych. Szkoda by było by już więcej nie cierpieli, tępe skurwiałe chuje! - Trochę powarczał i się uspokoił. Przeszukał ciała, a potem poprosił Anzlema o pomoc, w przeniesieniu Khaldina. Sześć złotych koron, plus satysfakcja z wkopaniu paru cuchnącym ludziom. To był dobry dzień.

Pozostawało tylko wrócić do reszty, by przeczytali, co trzeba i zajęli się biednym Khaldinem.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline