Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2012, 22:36   #105
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Radek:
Miejscowi skupili ogień na ludziach, którzy byli bliżej nich. W końcu spiąłeś się i pobiegłeś tak szybko jak tylko mogłeś. Nie na darmo nazywają cię Szybki. Twoja rana niestety wciąż krwawi i ten bieg wcale ci nie pomógł [-2 Zdrowia], ale spójrz na to od dobrej strony! Dobiegleś do sklepu. Jest tam telefon stacjonarny to może da się zadzwonić! Restauracja natomiast jest zamknięta. Żołnierze w ogóle cię nie gonili i zajmowali się mordowaniem ludzi w Panu Kalasantym skąd oprócz ciebie biegnie jeszcze dwóch ludzi [jeśli chcesz powiedz co to za jedni, są żywi chyba że podejrzewasz, że to pułapka i wcale nie są żywi, a po prostu zaraz cię zabiją]. Stojąc na skrzyżowaniu widzisz wszystko co dzieje się na drodze na północy i na południu. Na południu nic się nie dzieje. Na północy [odpis Francisa i Sebastiana poniżej]

Francis (i Radek):
Chwilę po tym jak Sebastian odepchnął z ciebie napastnika rzuciłeś się do szaleńczej ucieczki na południe - z daleka od tych wszystkich świrów. Zatrzymałeś się dopiero przy zamkniętej restauracji i otwartym sklepie. Spotkałeś przy okazji Radka, który też skądś uciekał. Od strony Pana Kalasantego słychać co jakiś czas odgłosy strzelaniny z broni maszynowej. Dopiero, gdy Radek zobaczył cię to ci zwrócił uwagę, że masz okropnie pociętą twarz. To chyba paznokcie tego gościa, który się na tobie wyżywał. Dodatkowo masz złamany nos i ubytek w przednich dwójkach. Twoje wargi to miękkie spuchnięte coś. Wyglądasz jak siedem nieszczęść, ale przynajmniej żyjesz. Ból doszedł do ciebie dość nagle. Rany na twarzy krwawią. Miejmy nadzieję, że nikt nie weźmie cię za żywego trupa. [-1 Zdrowia - teraz czujesz te "rany powierzchowne", -2 Szacunku, bo wyglądasz jak Rocky Balboa na końcu filmu i równocześnie nikt nie widział, że wygrałeś z jakimś czarnuchem albo ruskim na ringu]

Sebastian:
Udało się uwolnić Francisa, ale ten w szaleńczym biegu uciekł na południe. Następnie zabiłeś ich wszystkich włącznie z dziewczynką. Dziewczynka krzyknęła jeszcze "czemu?!" zanim umarła. Potworze. [-3 Człowieczeństwa, dotarłeś do dna morderco dzieci! +1 Inf] Zdołałeś przebiec obok budek i jesteś teraz wśród krzewów. Przeładowałeś. Nie widziałeś, żeby ci na ulicy cię gonili, nie widziałeś, żeby tamci, których zastrzeliłeś wstali. Z kierunku Pana Kalasantego słyszysz strzały - to chyba wojskowi likwidują te potwory.

Marvin:
Gdy brałeś strzykawkę i ją przygotowałeś usłyszałeś krzyk. Szybko wróciłeś do pomieszczenia z łóżkami i zobaczyłeś, że kucharz ugryzł jedną z osób, które go trzymały, a teraz ma coś na wzór ataku padaczki - ten kucharz rzecz jasna. Ugryziona osoba po prostu odsunęła się na bok.

Spooky:
Dość szybko dotarłeś do holu głównego. Hol to pomieszczenie wysokie na dwa piętra i są w nich takie ogromne schody jak na Titanicu czy czymś. Jest też lada recepcji i drzwi na zapleczenie. Dodatkowo jest tu jakiś kiosk, ale teraz jest zamknięty i spora ilość foteli, stoliczków i zielonych roślinek. Są też oczywiście główne drzwi na zewnątrz. Patrząc tak na sufit zwróciłeś uwagę na trójkę ludzi usadowionych niczym żaby na suficie. Dość niepokojący widok dlatego stanąłeś jak wryty na wejściu, ale nie przekroczyłeś progu. Tym czasem od strony ambulatorium usłyszałeś krzyk. Odwróciłeś się, ale nie widziałeś nikogo na korytarzu. Pewnie pomogli rannemu kucharzowi, a to przecież główny macher grupy. Mógłby być ministrem tego bezbożnego przybytku.

Ździsław:
Zrobiłeś dziurę wystarczającą, żeby zajrzeć do środka. Nikogo w środku nie ma. Masz szczęście! Niestety usłyszałeś, że Yamato i Jack otworzyli drzwi i słyszysz odgłosy walki...

Jack, Yamato:
[nic nie wskazywało na to, że Yamato zmieniłby ostatnie swoje zdanie] Nie tego spodziewaliście się. Otworzyliście drzwi i ten, który dzwonił jakby z procy wpadł do mieszkania tak, że cios Jacka chybił. C H Y B I Ł! Siekiera utkwiła w podłodze, a i tak Jack miał sporo szczęścia, bo gdyby była ciut wyżej to by ostrze wbiło się w jego nogę. Yamato miał więcej szczęścia z drugim, który wystrzelił z procy i niemal natychmiast poderżnął mu gardło. Wtem obaj zobaczyliście, że ten pierwszy przyssał się do szyi Yamatowej, a ona puściła swój nóż na ziemię. Trzeci, czwarty i piąty wchodzą powoli i dostojnie. Za chwilę wszystkich was pozabijają.
 
Anonim jest offline