Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2012, 00:12   #109
Ulotna
 
Ulotna's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodze
Baśka i facet


Basi spodobał się pomysł nieznajomego. Wyjęła z auta swoja broń i ruszyła za mężczyzną. Nie zwracała uwagi na zachowanie psów, więc atak zombiaka ją zaskoczył.
-Dżuma, Oskard pilnuj! - krzyknęła i wbiegła do czwartego budynku.
Pomimo okrzyku mężczyzny chwyciła swoją laskę i z całej siły zaczęła bić nią po rękach potwora.
Jedna z rąk, prawa trzasnęła z głuchym pęknięciem, ręka żywego trupa zaczęła zwisać bezwładnie. Mężczyzna zdążył dzięki temu się wyrwać dzięki temu ze śmiertelnego uścisku, dając szansę do strzału Basi, czy też do lepszego zamachu.
Basia w ostatnie uderzenie włożyła całą swoja siłę i z okrzykiem przyłożyła kijem w głowę potwora. Czaszka żywego trupa pękła, gruby śmierdziel osunął się na posadzkę.
- Uff... - mężczyzna przetarł spocone czoło - Było blisko, dziękuje, ale nie powinnaś się narażać.
Wypuściła kij z ręki i usiadła tam gdzie stała.
- Jesteśmy kwita - uśmiechnęła się przez zmęczenie
- Ja Ci nie uratowałem życia, gościu w sumie tylko chciał uciec z tego co widziałem - sapał ze zmęczenia - To ja jestem twoim dłużnikiem - przysiadł na jakimś taborecie - Skoro on tu mieszkał, może znajdziemy jakieś żarcie. Albo benzynę.
- Na pewno. Ale bardziej ciekawi mnie to, że nie zauważyliśmy zmiany zachowania u psów, nie sądzisz? Dżuma, Oskard, do mnie - zawołała w stronę drzwi.
Psy przybiegły na zawołanie
- Może nie wzięły go za groźnego? Lub były za daleko by go wyczuć? Nie mam pojęcia - zajrzał do jakiejś szafki, wyjmując olbrzymi sweter, który rzucił na truposza leżącego na środku pomieszczenia.
Wstała powoli i rozejrzała się po pomieszczeniu. Ruszyła w kierunku najbliższych dzrwi, by szukać jedzenia w sąsiednich pokojach
- W przyszłości trzeba będzie uważniej je obserwować - rzuciła wychodząc
Mężczyzna też się podniósł i ruszył do schodów do piwnicy
- Wiesz, tak przy okazji to jestem Filip - zniknął w mrokach schodów, świecąc latarką paluszkiem sobie pod nogi.
Uśmiechnęła się pod nosem, ale nie skomentowała tego i zaczęła przeszukiwać szafki.
Dało się po chwili z piwnicy słyszeć okrzyk radości Filipa.
- Baśka! Mamy benzyną - wydarł się - I to całą beczkę!
-Juz lecę - krzynęła i pobiegła do piwnicy
- Teraz musimy ją jakoś zanieść na górę. To z jakieś 200 litrów.

- Mam linę w plecaku // wiedzialam, ze trzeba bd ja dopisac do ekwipunku...
- To wyniesiemy ją na niej, innej możliwości raczej nie ma. //możesz opisać wynoszenia
Basia wyszła i wróciła po chwili z długo liną. Wspólnie obwiązali beczkę i podpierając beczkę deskami z wysiłkiem wyciągnęli ją z piwnicy. Dalej mężczyzna już sam ją zaciągnął z wysiłkiem pod samochód, gdzie wężykiem nalał zbiornik do pełna. Potem upchnął ją w bagażniku, niesty otwartym, ponieważ nie dało się go potem zamknąć.
- Dobrze. Szukamy tu jeszcze czegoś? Czegokolwiek?
- Jedzenia mamy sporo, więc możemy chyba jechać dalej. Może w Poznaniu będą ludzie?
- To duże miasto, powinni się jacyś znaleźć. Ale i trupów tam może być dużo - skwasił się lekko - Jak będzie ich dużo, oddam Ci samochód i dalej pójdę sam, nie będę Cię narażał.
- Daj spokój. W grupie jest bezpieczniej.
- Ma być bezpiecznie dla Ciebie, a nie dla grupy - usiadł za kierownicą, odpalając samochód.
- A ty masz się niby narażać? - wrzuciła rzeczy do auta i wsiadła - przed chwilą mogłeś zginąć. Właśnie, ugryzł cię gdzieś?
- Nie wiem, zobaczysz?
- Mogę. A nic tak nie czujesz? - wysiadła, by z grubsza obejrzeć mężczyznę
Też wysiadł, gasząc samochód. Rozebrał się do gołej klatki i zaprezentował kobiecie. Szmatką przejechała jakieś plamy krwi, ale były to tylko plamy krwi. Wystarczyło je zmyć szmatką.
- I jak to wygląda?
- Pusto - trzepnęła go szmatką - zmywajmy się.
- Jestem za - odpowiedział, ubierając się i wsiadając znowu za kółko Poldka. Przekręcił kluczyk, auto odpaliło jak na imię i Filip ruszył dalej, przed siebie połykając kolejne kilometry szosy.
 
Ulotna jest offline