Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2012, 01:50   #114
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
- Racja - przytaknął. Podszedł dwa kroki po Flamberga, potem kolejne dwa kroki. - Rany... wybacz stary - przeprosił Michała gdy wycierał krew w jego ubranie, ale jak mówiła Haley, mogą czuć krew. Ruszyli szybkim marszem.
Po dłuższym czasie spokoju zapytała - Co robiłeś przed trupami? Ilu ludzi jest w obozowisku?
- Byłem drugim oficerem na statkach Pumaru. Pływałem po świecie zarabiając gruby szmal. Stąd miałem pieniądze na ten sprzęt - stwierdził pukając kłykciem w zbroję - A w obozie... kilkudziesięciu. Nie znaleźliśmy go niedawno. Nie miałem czasu się rozejrzeć. A ty? Ile masz, w ogóle, lat?
- Szesnaście - odparła - mniej więcej. nie wiem jaka jest dziś data.
- Boże... miałaś dziesięć lat gdy się to zaczęło... Jak przeżyłaś? Ja uciekłem na morze. Na szczęście bydlaki nie umieją pływać.
- Ja miałam dużo mniej szczęścia... Nie chcę o tym mówić... Przynajmniej na razie - uśmiechnęła się krótko i sztucznie po czym dalej patrzyła pod nogi - może jednak weź tą torbę.
- Jasne - odpowiedział jednocześnie na oba zdania. Przerzucił ją sobie przez bark. - Masz jakąś broń białą?
- Skąd tę pytanie?
- Bo jeśli nie i będziesz chciała to odstąpią ci mój lewak. Nigdy nie zaszkodzi mieć coś ostrego, zdolnego spenetrować czaszkę.
- Nie będzie trochę za ciężki?
- TO jest lewak - poklepał się po udzie, na którym miał pochwę ze sztyletem - Waży kilkaset gram.



- A gdzie ja go będę trzymać i z jaką siłą... Sześć lat, sześć lat żyjemy bez sensu bojąc się jak szczury. Parę lat temu, żyłam w fortecy zrobionej z nadmorskiego bunkru. Zombiaki wlazły i tam. Byliśmy jak w klatce. Nurtuje mnie, czy nie ma gdzieś jakiegoś bezpiecznego miejsca? Czy ktoś odpowiada za koniec świata... albo to początek? Ciebie też nawiedzają takie rozmyślania?
- W zestawie dostaniesz pochwę. Jest zapinana na paski. Możesz ją umieścić na udzie, jak ja, albo na ramieniu. I zawsze lepiej mieć niż nie. Jeśli trafisz w oko, lub skroń bez problemu przebijesz się do mózgu, ale jak mówiłem, jeśli chcesz, choć ja bym polecał chcieć. A rozmyślamy wszyscy. Kiedyś, nim to się zaczęło, ludzie z tego żartowali. Nawet były konkursy na najlepszy survival hause na wypadek zombokalipsy. Najlepszym pomysłem był chyba pływający domek. Fakt, że przez cztery spotkaliśmy tylko kilka trupów i to gdy szabrowaliśmy inne statki, zdaje się świadczyć na korzyść tej idei.
- W takim razie wezmę. Może później pokarzesz mi jak się tym posługiwać.
- Nic wymyślnego. Pchnięcia i tyle. Przy flambergu to bardziej skomplikowane, ale lewak jest zbyt krótki by kombinować. Szybkie, celne dźgnięcie. Choć nie... nadgarstek wciąż jest ważny. Przy złej jego pracy możesz go nadwrężyć, lub nawet zwichnąć. Potem coś wymyślę byś mogła poćwiczyć dźgnięcia. Nie wiem, jakiś worek z piaskiem, czy coś. W ogóle... nie chcę zabrzmieć jak poczciwa babunia z starych dobrych czasów, ale... chudo wyglądasz. Nie jesteś głodna? Mam w kieszeni otwieracz.
- Chyba najwyższy czas na przerwe w marszu - uśmiechnęła się delikatnie - przydałoby się coś zjeść. Ja byłam przed tym wszystkim gienialnym dzieckiem podobno. Umiałam całkować w pamięci w wieku dziewięciu lat, ciekawe kim bym była, gdybym mogła studiować, a tak regres inteligencji mnie złapał przez niemożliwość rozwoju.
- Bzdura - stwierdził krótko Jacek wskazując palcem zwalony pień tuż obok dzikiej drużki którą szli - Kiedyś mawiałem, że technologia zabiła ewolucję. Sądzę, że miałem rację. Bez selekcji naturalnej słabe geny mają takie same szanse by przejść dalej jak te silne co uniemożliwia rozwój gatunku. Ciężko to nazwać zaletą, ale fakt jest faktem, że teraz żyją już tylko ci którymi ktoś się zaopiekował oraz najsilniejsi i najbystrzejsi. Wybacz, ale silny tu jestem ja. - uśmiechnął się lekko podając jej torbę. - Zrobię małe kółko by się upewnić, że nie ma umarlaków.
- W świecie takim jak ten ewolucja zawraca tylko na pierwotne tory, wygrywają najsilniejsi, a pare lat temu ewolucja też istniała. Najsprytniejsi i najmądrzejsi byli milionerami i stać ich było by uciec na jakąś prywatną wyspę, albo wymyślili inny sposób ratunku dla elit. A my, potomkowie klasy rządzonej żyjemy teraz jak zwierzęta.
- Dokończymy za chwilę. Otworzysz mi konserwę turystyczną? - zapytał podając otwieracz.
Jacek przeszedł wokół w promieniu kilkudziesięciu metrów, zaglądając do dziur i wszędzie gdzie mógł by się chować trup, po trzech minutach wrócił
- Nic nie widziałem. Wydaje się bezpiecznie. - stwierdził siadając na pniu, ale w drugą stronę jak Hayley, aby obserwować drugą połowę widnokręgu. Więc tak. Po pierwsze nie podoba mi się twoje podejście. Ja rozumiem, że jest źle ale dramatyzowanie wcale nie pomaga. Żyjemy na wpół dziko, ale wciąż jesteśmy ludźmi i choć już nie rządzimy tą planetą to nie jest to koniec. Od prehistorii nie byliśmy tak blisko wymarcia, prawda. Jeszcze kilka lat i zostanie nas garstka, prawda. Nawet teraz nie jesteśmy pewni czy właśnie nie jesteśmy otaczani przez umarlaków, prawda. Ale żyjemy. Jasna cholera, zdajesz sobie sprawę w jak niewielkim procencie się znaleźliśmy? Daliśmy radę. Jesteśmy elitą wśród ludzkości, bo po tych latach nie można tego nazwać szczęściem. Jesteśmy najsilniejsi i najsprytniejsi, mamy najsilniejszy i najskuteczniejszy instynkt samozachowawczy. Mnie się wydaje, że największym zagrożeniem nie są same trupy, ale strach jaki budzą. Sądzę, że jeśli ludzkość wyginie to ostatni człowiek nie umrze w szczękach umarłych, ale ze starości, sam, bez towarzystwa młodszych, bo ze strachu odmówiono kolejnym pokoleniom prawa by się narodzić. Ale już się zamykam, bo zacząłem filozofować - zaśmiał się po cichu i wyciągnął brudnymi palcami kawał konserwy z puszki.
- A ja myślę, że nie wymrzemy jako gatunek. Zombie, zjedzą ostatnich z nas, w koncu się rozpadną, a potomkowie astronautów dryfujących wokół planety zasiedlą ziemie na nowo. A może gdzieś tam jest jakiś niezdobyty bunkier? Ja miałam “domek na drzewie”. Wróciłam do trójmiasta po części na agregat. Potrzebowałam części.
- Myślę... że w ogóle nie znikniemy z powierzchni ziemi i właśnie przyszedł mi do głowy dobry argument. Daleka Syberia, czy Biegun Północny. Ogólnie tajgi i lodowce, gdzie temperatura rzadko jest powyżej zera, a przecież ludzie żyją w takich warunkach. Tam trupy by pozamarzały. Kto wie... może nawet mróz mógłby je zabić, gdyby zamarzł im mózg. W końcu powoduje to nieodwracalne zniszczenia. Jeśli bym szukał tego bunkra to właśnie w krainach wiecznego śniegu, choć bym potrzebował pomocy by przeżyć w takim miejscu. Potem mogę ci pomóc szukać tych części.
- Trupy nie produkują ciepła, więc zamarzną. To genialne! a Eskimosi żywią się rybami i fokami. Teraz gdy nie ma już rybołówstwa, musi być tam obfitość - Haley zabłysły się oczy - jakbyśmy nasuszyli odpowiednią ilość mięsa dla psów pociągowych. Mielibyśmy szanse
- A jeśli znajdziemy statek, albo jakiś odpowiedni kuter to mógłbym nas tam zabrać.
- A właściwie, to dlaczego, skoro jesteś marynarzem, obozujecie na lądzie? Zamiast pływać, czy choćby nocować na morzu?
- Sześć lat pływaliśmy, ale skończyło nam się jedzenie. Musieliśmy zejść na ląd. Niestety przeoczyłem mieliznę i aktualnie kuter do niczego się nie nadaje. Inaczej byśmy zrobili jak mówisz. Cały czas na bezpiecznym morzu. Wtedy cała paczka by jeszcze żyła, a tak zostałem sam... - uśmiechnął się bardzo smutno
Dobre samopoczucie Stark jakby trochę się osłabiło.
- Ruszajmy.
- Tak. Zaczynam zrzędzić więc to znak, że już starczy. - wstał, zabrał zdecydowaną większość rzeczy i pokierował w stronę obozu.

Godzinę potem widzieli już palisadę obozu. Jednak coś było nie tak.
 
Arvelus jest teraz online