Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2012, 10:37   #42
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Graf Elster Sternhauer spoczywał na wielkiej ławie krytej aksamitnym suknem, którą zaścielały obszerne poduchy. Surowy mebel kontrastował z aksamitną wyściółką, kłócił się z nią. Podobnie jak chłodna zamkowa komnata nijak nie pasowała do roztaczających się woni perfum. Graf Sternhauer nic nie odziedziczył ze swoich wielkich poprzedników i kalał ich rycerską pamięć swoją miękką słabością. W oczy nie powiedział mu tego nikt a kilku wisielców rocznie skutecznie zniechęcało swoim widokiem do tego, by czynić to za jego plecami. To nie była warta powtarzania z ust do ust plotka. Na zamku ściany miały uszy. W zasadzie na każdym zamku je miały…

- Wejdź Ramonie! – głos grafa był silny. Tak silny, że nijak nie pasował do miękkiej, ciasto podobnej konstrukcji jego ciała. I znamionował zupełnie inną, niźli zdawało by się opierając się wyłącznie na obserwacji jego postury, osobowość. Ci którzy znali go lepiej uważali, że głos bliższy jest prawdzie.

- Panie! To Huff zwany „Złe oko”, którego kazałeś mi sprowadzić. – Ramon von Speting był w służbie u Sternhauerów od urodzenia. Jak i jego ojciec. I ojciec jego ojca również. Wierny i oddany bo i pozycja jaką u grafa wypracował, była niepodważalna. Wprowadzony więzień śmierdział zakłócając balsamiczny zapach wypełniający zamkową komnatę smrodem uryny, kału i brudu. Żałosna postać pobrzękująca łańcuchami. Na której pobyt w zamku Grimminhagen wycisnął już solidne piętno. Nie każdego gościna na zamku musiała w końcu cieszyć. Najmniej zaś cieszyła tych, którzy gościli głównie w tych komnatach, które położone były poniżej poziomu ziemi. Huff zwany „Złe oko” z pewnością należał do tej grupy.

- Podejdź! – rozkaz grafa najchętniej wypełnili czterej strażnicy, którzy szturchając więźnia ostrzami włóczni przywiedli go do krytej aksamitami ławy, gdzie zmusili go do klęknięcia. Gest zbyteczny bo po długim pobycie w lochu więzień sam z siebie kulił się jak zbity pies.

- Wiesz kim jestem? – graf sięgnął tłustymi palcami po wysadzany klejnotami kielich i upił zeń mały łyczek wina. Delektował się smakiem przez chwilę mierząc kiwającego potakująco więźnia przeciągłym, taksującym spojrzeniem. – To dobrze. Ja z kolei wiem kim byłeś ty. Wiem, żeś był członkiem Złotej Kompanii która pustoszyła moje ziemie. Wiem, żeś był jednym z przybocznych Esterberga. Wiem w końcu, że część ludzi Złotej wciąż grasanci po okolicy. Wiem też, gdzie mieści się ich leże. Wiem, że mając wybór pomiędzy dłuższym pobytem w moich skromnych progach albo czymkolwiek innym wybrał byś właśnie to właśnie. Cóż, nie dla każdego mój loch jest miejscem przytulnym. To wiem i rozumiem. Spoglądając na ciebie Huff potrafię się z tym zgodzić. Mam jednak dla ciebie propozycję. Szansę, która więcej ci się nie powtórzy. Chcę byś znalazł dawnych kompanów ze Złotej. Chcę byś ich przekonał, że opłaca się spełnić moją małą prośbę. Zrobisz to dla mnie Huff?

Przez twarz więźnia przemknęła tak wielka liczba emocji, że trudno było wszystkie zrozumieć. Idąc po schodach do góry zdążył już pożegnać się z życiem. Wiedział, że czeka go śmierć a zastanawiał się jedynie nad tym, czy zapłacić za nią będzie jeszcze musiał cierpieniem, czy też nie. Ostatnie promienie słońca łowił przez wąskie zamkowe okienka. Ostatni ptasi trel, ostatni powiew wiatru. Ostatnia dziewka, której płoche spojrzenie złowił. Ostatnie… Wiele rzeczy miało być ostatnimi i oto okazywało się, że może nie? Huff kiwał głową coraz gorliwiej modląc się do wszystkich zapomnianych przez siebie bóstw, by to co mówił jego pan życia i śmierci nie było zabawą. Całym sobą starał się przekonać grafa, że nada się do zaplanowanej dlań misji.

- Czemu nie gadasz Huff? – graf oceniał gorliwość klęczącego więźnia zastanawiając się, czy nada się do zaplanowanych dlań zamierzeń. Milczenie drażniło magnata. Chciał…

- Wyrwaliśmy mu język… Panie. – Ramon jak zawsze wiedział wszystko. Sternhauer w jednej chwili zrozumiał, że jego plany…

- Jak zatem ma przekonać swoich dawnych towarzyszy do tego, by najechali wydarte nam przez zdrajcę Todbringera ziemie? Jak zebrać ma oddział, który chciałbym by zebrał? – graf cedził słowa powoli ale kulić zaczęli się wyłącznie strażnicy. Oni obawiali się gniewu swego chlebodawcy. Ramon von Speting nie.

- Podoła Panie. Podoła, bo i sam nie ruszy. Puszczony samopas w pół dnia zapadł by gdzieś i tyle byśmy go widzieli. Pojedzie z nim ktoś. W dwójkę znajdą tych skurwieli ze Złotej a jak los im będzie sprzyjał, to i większą kompanię zbiorą bo dezerterów i różnego tałatajstwa teraz wszędzie jest sporo. W tydzień myślę będą Delberz. Stamtąd już blisko. Jestem pewny Panie, że nie będziesz zawiedziony.

- Też na to liczę. Myślę, że ty również…
- Huff, który brzęcząc łańcuchami potakiwał całym sobą potwierdzał, że i on na to liczy.

Ramon von Speting nie wyglądał jednak na człowieka, który by liczył na cud. On był pewien. To Sternauerowi odpowiadało.

I mogło oznaczać dla kogoś rychłe problemy…


.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline