Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-06-2012, 21:47   #41
 
Gantolandon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodze
Oddział Landwirta czekal w odwodzie. Tasak ściskał zraniony bark, a Żak zarobił niezłą szramę na czole. Jednak mimo wszystko najgorszy problem miał Walidziura.
- Ja pierdolę. Ja pierdolę - z oczu leciały mu łzy, a jedną ręką trzymał się za krocze.
- Co się martwisz? - zarechotał Rdzawy - I tak do niczego ci nie było potrzebne.
- Do wesela się zagoi - wyszczerzył zęby Żak.
- Chciałbym coś powiedzieć - powiedział Peter - Hugo, pomozesz?
Hugo uniósł dłonie do ust.
- ZAMKNĄĆ KURWA RYJE!
- Dziękuję. No więc tak: atakują nas...
- Kto?
- Możesz ich zapytać, jak ci wbiją włócznię w bebechy. Tak czy inaczej, mamy to przećwiczone. Co w takich wypadkach robimy?
- Walimy po dowódcach?
- A jak poznać dowódcę?
- Najgłośniej drze mordę?
Peter spojrzał ponuro na Kuchtę.
- Zazwyczaj - przyznał niechętnie - No więc tak: walimy po dowódcach i koniach. Spierdalamy, jak się zrobi za gorąco, ładujemy kusze i wracamy.
- Kto ustrzeli największą szychę, funduję mu dziwki - dodał Karl.
- No to Walidziura nie ma co się starać.
- Zapłacę komuś, żeby go zerżnął w dupę. Gotowi?

Kiwnęli głową. Byli.
 
Gantolandon jest offline  
Stary 24-06-2012, 10:37   #42
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Graf Elster Sternhauer spoczywał na wielkiej ławie krytej aksamitnym suknem, którą zaścielały obszerne poduchy. Surowy mebel kontrastował z aksamitną wyściółką, kłócił się z nią. Podobnie jak chłodna zamkowa komnata nijak nie pasowała do roztaczających się woni perfum. Graf Sternhauer nic nie odziedziczył ze swoich wielkich poprzedników i kalał ich rycerską pamięć swoją miękką słabością. W oczy nie powiedział mu tego nikt a kilku wisielców rocznie skutecznie zniechęcało swoim widokiem do tego, by czynić to za jego plecami. To nie była warta powtarzania z ust do ust plotka. Na zamku ściany miały uszy. W zasadzie na każdym zamku je miały…

- Wejdź Ramonie! – głos grafa był silny. Tak silny, że nijak nie pasował do miękkiej, ciasto podobnej konstrukcji jego ciała. I znamionował zupełnie inną, niźli zdawało by się opierając się wyłącznie na obserwacji jego postury, osobowość. Ci którzy znali go lepiej uważali, że głos bliższy jest prawdzie.

- Panie! To Huff zwany „Złe oko”, którego kazałeś mi sprowadzić. – Ramon von Speting był w służbie u Sternhauerów od urodzenia. Jak i jego ojciec. I ojciec jego ojca również. Wierny i oddany bo i pozycja jaką u grafa wypracował, była niepodważalna. Wprowadzony więzień śmierdział zakłócając balsamiczny zapach wypełniający zamkową komnatę smrodem uryny, kału i brudu. Żałosna postać pobrzękująca łańcuchami. Na której pobyt w zamku Grimminhagen wycisnął już solidne piętno. Nie każdego gościna na zamku musiała w końcu cieszyć. Najmniej zaś cieszyła tych, którzy gościli głównie w tych komnatach, które położone były poniżej poziomu ziemi. Huff zwany „Złe oko” z pewnością należał do tej grupy.

- Podejdź! – rozkaz grafa najchętniej wypełnili czterej strażnicy, którzy szturchając więźnia ostrzami włóczni przywiedli go do krytej aksamitami ławy, gdzie zmusili go do klęknięcia. Gest zbyteczny bo po długim pobycie w lochu więzień sam z siebie kulił się jak zbity pies.

- Wiesz kim jestem? – graf sięgnął tłustymi palcami po wysadzany klejnotami kielich i upił zeń mały łyczek wina. Delektował się smakiem przez chwilę mierząc kiwającego potakująco więźnia przeciągłym, taksującym spojrzeniem. – To dobrze. Ja z kolei wiem kim byłeś ty. Wiem, żeś był członkiem Złotej Kompanii która pustoszyła moje ziemie. Wiem, żeś był jednym z przybocznych Esterberga. Wiem w końcu, że część ludzi Złotej wciąż grasanci po okolicy. Wiem też, gdzie mieści się ich leże. Wiem, że mając wybór pomiędzy dłuższym pobytem w moich skromnych progach albo czymkolwiek innym wybrał byś właśnie to właśnie. Cóż, nie dla każdego mój loch jest miejscem przytulnym. To wiem i rozumiem. Spoglądając na ciebie Huff potrafię się z tym zgodzić. Mam jednak dla ciebie propozycję. Szansę, która więcej ci się nie powtórzy. Chcę byś znalazł dawnych kompanów ze Złotej. Chcę byś ich przekonał, że opłaca się spełnić moją małą prośbę. Zrobisz to dla mnie Huff?

Przez twarz więźnia przemknęła tak wielka liczba emocji, że trudno było wszystkie zrozumieć. Idąc po schodach do góry zdążył już pożegnać się z życiem. Wiedział, że czeka go śmierć a zastanawiał się jedynie nad tym, czy zapłacić za nią będzie jeszcze musiał cierpieniem, czy też nie. Ostatnie promienie słońca łowił przez wąskie zamkowe okienka. Ostatni ptasi trel, ostatni powiew wiatru. Ostatnia dziewka, której płoche spojrzenie złowił. Ostatnie… Wiele rzeczy miało być ostatnimi i oto okazywało się, że może nie? Huff kiwał głową coraz gorliwiej modląc się do wszystkich zapomnianych przez siebie bóstw, by to co mówił jego pan życia i śmierci nie było zabawą. Całym sobą starał się przekonać grafa, że nada się do zaplanowanej dlań misji.

- Czemu nie gadasz Huff? – graf oceniał gorliwość klęczącego więźnia zastanawiając się, czy nada się do zaplanowanych dlań zamierzeń. Milczenie drażniło magnata. Chciał…

- Wyrwaliśmy mu język… Panie. – Ramon jak zawsze wiedział wszystko. Sternhauer w jednej chwili zrozumiał, że jego plany…

- Jak zatem ma przekonać swoich dawnych towarzyszy do tego, by najechali wydarte nam przez zdrajcę Todbringera ziemie? Jak zebrać ma oddział, który chciałbym by zebrał? – graf cedził słowa powoli ale kulić zaczęli się wyłącznie strażnicy. Oni obawiali się gniewu swego chlebodawcy. Ramon von Speting nie.

- Podoła Panie. Podoła, bo i sam nie ruszy. Puszczony samopas w pół dnia zapadł by gdzieś i tyle byśmy go widzieli. Pojedzie z nim ktoś. W dwójkę znajdą tych skurwieli ze Złotej a jak los im będzie sprzyjał, to i większą kompanię zbiorą bo dezerterów i różnego tałatajstwa teraz wszędzie jest sporo. W tydzień myślę będą Delberz. Stamtąd już blisko. Jestem pewny Panie, że nie będziesz zawiedziony.

- Też na to liczę. Myślę, że ty również…
- Huff, który brzęcząc łańcuchami potakiwał całym sobą potwierdzał, że i on na to liczy.

Ramon von Speting nie wyglądał jednak na człowieka, który by liczył na cud. On był pewien. To Sternauerowi odpowiadało.

I mogło oznaczać dla kogoś rychłe problemy…


.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 24-06-2012, 13:33   #43
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Bittrich zaklął głośno i wyjątkowo plugawie, trąc nieogolony podbródek.
- Dobra - powiedział po chwili, omiatając wzrokiem przedpole. - Chciałem te konie zachować, ale trudno. Zaspany, wiesz co zrobić. Nie daj się zauważyć. Lecisz.
Kartacz. Kartacz, mówię do ciebie!
- Ssso?
- Jajco, ochlapusie. Połóż na nich dym. Franz, idź z nim i upewnij się, że dobrze trafi. A najlepiej rzuć sam. Kapitanie
- zwrócił się do Herkova - jak znajdą się w oparach, sugeruję, by reszta wzięła się do tych barykad, cośmy je zmontowali i nimi zepchnęli tę bandę w stronę dołu, skoro sami nie chcieli do niego wejść. Skupimy na sobie ich uwagę, a Bufleiter będzie mógł zamknąć ich od drugiej strony, jak miało być.
Ja ze swoimi ludźmi zajmę się końmi, wyłapiemy, ile się da.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 24-06-2012, 13:56   #44
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Dwóch odesłała z końmi. Nie dlatego, że byli ciężko ranni. W jej dziesiątce wszyscy oberwali sprawiedliwie i lekko, a Nastka i Blistig wyłgali się jak zwykle. Ale te z trudem zdobyte konie cały czas były jej oczkiem w głowie. Landwirt Landwirtem, właściwie nawet nie wiedziała, kto zacz, widziała go na oczy może ze dwa razy. Jej koni pilnowali jej ludzie. To Nos i Jon zostali na tyłach. Dlaczego Nos to oczywiste, zaklinał konie jak chciał i jakby był babą to w żadnym lekkokonnym regimencie by nie służył, bo by go w jego kislevskim zadupiu dawno za czary spalili. Ale faceci mają łatwiej, więc teraz brał udział w tej chorej wojence.

No a Jona odesłała z przyczyn braku wyobraźni. Naprawdę usilnie nalegała na ucieczkę za linię płonącego lasu. Kilka godzin potrafi zmienić losy każdej wojny. To każdy wojak wie. A co się odwlecze, to jak masz farta uciecze, i na farta właśnie liczyła. Nie kwestionowała rozkazów dowódcy, albo, uczciwie powiedziawszy nie kwestionowała rozkazów tego dowódcy, ale niepokoił ją ten moment bezkrwawego zapędzania 30-tki ludzi w kozi róg.

Więc Jon poszedł na tyły, bo za młody był, żeby zabijać swoich.

Trzydziestka Samsona zbliżała się do nich nieubłagalnie, tyle dobrego, że pieszo i Bittrich dostał czas na zajęcie się tamtymi końmi. Choć zdaniem Nelli nie poić je trzeba było.

Wszystko pięknie, tylko jak niby mieli ich tu zatrzymać? Siłą argumentów? Czuła się od tego pytania nie tyle pijana, co zwyczajnie głupia. Spojrzała na Buffleitera i na Volka. Tak, bezmyślność była w istocie kurewsko zaraźliwa. Brakowało jej cholernego Bastena.

Wydała oczywisty rozkaz żeby nie zabijać chyba, że tamci zaczną.
Jakimś cudem zdążyli zająć pozycje. Tancerka i Blistig wleźli na drzewa skąd celowali w przeciwników. To była ich decyzja, a Erikson nie oponowała. Wiedziała, że oboje wzięli ze sobą po dwie kusze. Przez pośpiech Blistig zresztą ledwie wlazł na tą swoją sosnę, czy inny świerk. Ale ukrywać zawsze umiał się dobrze. Trójka Małej jak zawsze trzymała się razem, pilnowali prawej flanki, a Puszczaj jak zawsze pilnował dziesiętniczki. Blumbergowi wydała wyraźny rozkaz, żeby trzymał się z tyłu i tyłów pilnował, a do okoliczności z przodu się nie miesza, póki nie będą klarowne. Bo proste sumienie fanatycznego Ulrykanina, nie radziło sobie z sytuacją i bez rozkazów mogło stanowić zagrożenie dla nich wszystkich.

Czekała do ostatniej chwili z nadzieją, że półsetnik zdejmie z niej ciężar decyzji. Próżną. Przeczołgała się kilka metrów do przodu i to już doszczętnie zważyło jej humor, bo czołganie się w płytówce, nawet nie pełnej i tak pięknej jak jej cudo, nieodmiennie było straszliwie bolesnym zajęciem.
- Stój! –wrzasnęła, kiedy Samsonowi byli na odległość bełtów. – Sprytnie kurwa Samson! Boczkiem! Akurat tędy gdzie czekamy. Przewidywalny z ciebie prosiak! – Roześmiała mając nadzieję, że brzmi to tak pewnie jak chciała.
- No opuścić kurwa te kusze! –wrzasnęła, bo kilkoro z Samsonowach szukało jej nie tylko wzrokiem – Bo my celujemy od dawna –zełgała - i do tego to my was widzimy! – To przynajmniej było prawdą.
Zrobiło jej się goręcej niż w tej pieprzonej chacie, a język zaczynał stawać kołkiem.
Blistig i Tancerka wystrzelili. Bełty elegancko wbiły się u stóp Samsona. Stojący za dziesiętnikiem łysy żołnierz o dźwięcznym imieniu Kolanko wystrzelił również. Dobrze, że nie Krogulec, który miał zdecydowanie lepszą orientację.
- Spokój kurwa! –znowu wrzasnęła Nellia. Strużki potu spływały jej po plecach. - Nie będziemy się przecież nawzajem zabijać! Powiedz Samson Grubemu, że konie są nasze i że tym razem Jednooki zdecydował się pominąć oficjalną drogę i wysłał po rozkazy do grafa. Bo Gruby się tak opierdala, że nawet dupy synalka nie upilnuje. – Język działał jej już tylko siłą przyzwyczajenia, chędożony Bufleiter milczał, więc krzyczała póki starczyło jej oddechu - No zastanów się Samson! Z kim lepiej trzymać?! Jaśnie nam kurwa Oświeconym Borysem, czy Grubym, co lada dzień odwołanie za niekompetencję dostanie?!

No, nie była zbyt pobożna, ale gdyby miała czas to by kurwa zapaliła kadzidła wszystkim bogom. Miała duszę delikatną i niewieścią, niegotową na pewne doświadczenia. Jak jej przyjdzie bić się ze swoimi, to na bogów wpierdoli Bittrichowi żeby się nauczył, że mądrzejszych trzeba słuchać.
Jak się uda, to mu… obiad ugotuje. Albo lepiej każe to zrobić Klusce.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 24-06-2012 o 16:32.
Hellian jest offline  
Stary 25-06-2012, 21:55   #45
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Wiem. Widzę - powiedział ponuro Basten. Bufleiter rozstawił ich byłą pięćdziesiątkę dość szeroko. Zbyt szeroko jak na gust dziesiętnika. Bastenowi znajdowali się najbardziej po lewej. Tylko trochę wysunięci do przodu.
- Pożar za nami. Samson przed nami. A my leżymy w tych chwastach i czekamy chuj wiec na co. Chyba aż nas zleje z tych chmur. Erikson dała dupy z tym swoim planem, nie? - syknął Marko.
Horst wzruszył ramionami.
- Ty się Marko jeszcze musisz dużo nauczyć chłopie.
Nie chiało mu się tłumaczyć sudlingowi zawiłości jakie stwarzało dowodzenie i jakie były różnice pomiędzy dowodzeniem dziesiatką żołnierzy, a dziesiątką dziesiętników. Ani tym bardziej już tego co on osobiście o tym sądził. Ta melepeta Bufleiter najwyraźniej nic nie jest w stanie sama zrobić. A Bergowi jak widać nudzi się i krwi dawno nie widział. Owszem trzydziestka Samsona może i mogła okrążyć pożar. Owszem sam Samson mógł być trepem z gąbczastym glejtem zamiast mózgu. Ale jeśli dognali ich i piechotę dopiero pod koniec dnia to ich konie musiały ledwo zipieć i po dalszych paru stajach nadgorliwości nadawałyby się już tylko na suszony prowiant. Zawsze jednak. Ale to zawsze i niech to sobie każdy wał do łba wbija. Póki obok jest ktoś starszy rangą, to jego dupa będzie zbierać razy za każdy błąd. Ot jeden z tych kilku raptem przywilejów bycia żołdakiem. Niech się więc dzieje wola Herkova, taka to już robota chujowa.
Pierwsza kropla brzękła o klingę Bastena brzękła głucho gdy Nelia ostatni raz próbowała wyjaśnić dlaczego nie warto się kłócić o pięćdziesiąt wierzchowców. Horst wiedział jednak, że duma Grubego tania nie będzie. Cena za te konie zaczęła oscylować wokół, jeśli dobrze liczył dwudziestu żyć. I spalonej wioski. Dezerterów nie liczył. I tak by ich spotkali. Ale to i tak była dobra cena. Stu konnych zwiadowców bez koni to sto trupów.
- Nie ruszać się póki ja nie dam znaku. Na nikogo innego nie zważać.
- A jak zacznie się bitka? -
Will. Powinien przez łeb dostać za to pytanie. Nie słuchał co się wokoło działo.
Horst jak znał Jednookiego to rozwiązanie Bittricha napewno przypadło mu do gustu. Tym bardziej że stanowiło jedyny element zaskoczenia. Oczywiście nie liczył jakoś bardzo mocno na kompetencje bittrichowych, ale nie zamierzał się znajdować w pobliżu pozycji oddziału Samsona gdyby któryś z tych chłopaków dobiegł tu na czas i potraktował ich tym zajzajerem, o którym Max wspominał Jednookiemu.
- To patrz wtedy czy dałem znak.
Co innego jeśli naprawdę dojdzie do sieczki.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172