Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2012, 20:20   #29
Dragor
 
Dragor's Avatar
 
Reputacja: 1 Dragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłość
Lidia kręciła się w miejscu, bowiem czujnik wyraźnie wykazywał na ścianę. Najwyraźniej to czego szukała znajdowało się w pomieszczeniu za ścianą. Dziewczyna miała ogólne pojęcie o budowie zamku, ale orientowała się że pomieszczenie jakiego szuka może mieć wiejcie od strony wewnętrznego dziecińca, gdzie powędrował Tomek.
Nagle poczuła czyjąś silną rękę na swoim łokciu. Gdy się odwróciła zobaczyła przysadzistego mężczyznę ubranego w czarną bluzę z kapturem naciągnięty na głowę. Uścisk nasilił się na tyle, by jej całą rękę przeszył silny ból, a detektor wyleciał z omdlałych palców.
- Krzykniesz, a złamie ci ręke - powiedziała zakapturzony osobnik. Jego głos i ton do złudzenia przypomniał syntezator mowy. - Gdzie jest Doktor? Gdzie jest pojemnik?
Teraz gdy napastnik nieco zluzował uścisk Lidia mogła spojrzeć w cień kaptura. Zobaczyła tam plastikową twarz staruszka o białej brodzie. Twarz świętego Mikołaja.

W kilka chwil po wezwaniu przez Tomka Doktora kosmita pojawił się wybiegając z wejścia na zamek po prawej stornie od wejścia do kaplicy. Był lekko zdyszany i widać był iż był lekko zaniepokojony.
- Wszędzie pełno śladów energii, ale nigdzie nie widać naszego Mikołaja - Powiedział Doktor. - To co? Pojemnik jest w kaplicy?
Nie czekając na odpowiedzi chłopaka Doktor popędził do strażnika i powiedział mu kilka słów na ucho. Ten wytrzeszczył oczy i zaczął przeganiać kilkoro ludzi przytulonych do ściany przy kaplicy.
- A teraz cicho i dyskretnie.
Doktor otworzył metalowe drzwi sonicznym śrubokrętem i wpuścił Tomka przodem. Gdy tylko wózek przekroczył próg Doktor zatrzasnął drzwi i dla bezpieczeństwa ponownie użył na nich sonika, zamykając je.
Wnętrze było zimne, ale z lufciku na wysokim suficie sączyło się do środka światło, więc ciemno nie było. Podłogę stanowiło klepisko usypane sypkim pisakiem z zaledwie kilkoma śladami szczurzych łapek. Było też przeraźliwe sucho.
Ściany były z szarego kamienia, a kilka szczelin zamurowanych czerwonymi cegiełkami. Nie licząc małego ołtarza pod ścianą pomieszczenie było puste.
Doktor wyciągnął z kieszeni saperkę (jak ona się tam zmieściła?!) i zaczął kopać na środku pomieszczenia. Po odkopaniu dołka głębokości metra znów posłużył się soniczym śrubokrętem. Światełko i świszczący dźwięk jakimś cudem sprawiły że z dołka jak korek od szampana wyskoczył czarny, walcowaty pojemnik o długości dwudziestu centrów,a grubości trzech. Doktor złapał go zręcznie i uśmiechnął się od ucha do ucha do ucha.
- Punkt dla obrońców, mamy remis proszę państwa! Teraz trzeba tylko zawołać naszą złośnicę i lecimy dalej!
Kosmita wyciągnął ze swojej bezdennej urządzenie, identyczne jak te które ofiarował jemu i Lidii.
- Tu Doktor, możesz podejść na wewnętrzny dziedziniec? - przemówił po dwukrotnym naciśnięciu przycisku.
Po minucie, czy dwóch, gdy nie otrzymali odpowiedzi na twarz Doktora wkradł się niepokój.
-Coś musiało się stać. -powiedział. -[i] Wiesz gdzie poszła?

Mikołaj miał mocy i pewny uścisk. Nie było mowy o wyrwaniu się. W pewnym momencie z porzuconego na ziemi urządzenia odezwał się głos Doktora.
- Tu Doktor, możesz podejść na wewnętrzny dziedziniec?
- Przyjdzie po ciebie - odezwał się robot. - Będę na niego czekał.
Lidia została siłą zaciągnięta za ołtarz w stronę wejścia na dwonnicę koło kaplicy zygmuntowskie. Same schody były opatrzone tabliczką "Remont" więc nikogo tam nie było. Robot zaczął wciągać dziewczynę na schody nie zwracają uwagi na jej protesty.
 
__________________
Gallifrey Falls No More!
Dragor jest offline