Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2012, 23:30   #8
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Zeszła do lazaretu zaraz po tym, jak Hazat go opuścił. Odprowadziła mężczyznę wzrokiem sama niewidziana. Słyszała jak pytał o Ukaryjkę. Skrzywiła się wtedy, jakby piła sok z cytryn. Na dole zaczepiła sanitariusza, dopytała, czy nie potrzebują jej pomocy. Wysoki, chudy mężczyzna popatrzył na nią dobrotliwie. Wymowne, chociaż nie mocno złośliwe uśmieszki innych, świadczyły o tym, że Aptekarka pyta nieco za późno. Ale Liwia nie zraziła się. Zresztą ani trochę nie chciała pomagać w opatrywaniu rannych. Zrobiła już swoje, a nie była chirurgiem imperialnej klasy i ani trochę nie lubiła smrodu operacyjnego łóżka. Chyba tylko gdyby został ranny jakiś obcy zjawiłaby się tu wcześniej, z niechęcią, z absurdalnego poczucia obowiązku. Ksenobiologia była nauką rozwijaną w atmosferze podejrzliwości. Wątpiła, żeby na Maud’dibie był ktoś tej specjalizacji. A tak, honor nakazywał jej jedynie unikać Hazata. Teraz uśmiechała się do medyków ładnie, nieśmiało. Wyglądała na kogoś, kim w żadnym razie nie była. Któryś z sanitariuszy podsunął jej krzesło, inny zapytał czy dobrze się czuje. Pozwoliła zająć się sobą. Przyznała, że jest trochę wstrząśnięta, przeprosiła, że zawraca głowę. Część jej natury była na wskroś fałszywa. Jakby oglądała spektakl z wyznaczoną w nim dla siebie rolą. Na proroka, wiedziała, że Hazat ma rację. Nie można jej ufać, jeśli nie jest się nią samą. Rozmowa przybrała bardziej nieformalny charakter. Liwia głównie słuchała. Piękna, uśmiechnięta, zachęcała do rywalizacji w pogaduszkach. Plotki o aukcji i o jej organizatorze. I o oczekiwanych klientach. Zadała czasem pytanie. O Tarczę, za ile pójdzie, kto ją kupi, czy ten Decados jest poważnym kontrahentem.

Dopiero teraz dotarło do niej, że de Terbes najprawdopodobniej łgał. Nie miał żadnych odpowiednich zdolności, żeby wykryć jej działanie, a ona była naprawdę niezła w sztuce kamuflażu. Chyba, że wojenny brat sam miał zdolności psi. Albo był tak obrzydliwie pobożny. To ostatnie nieco kłóciło się jednak z jego grzecznym potraktowaniem Liwii.

Swoją drogą w trakcie tej napaści przez chwilę przemknęło jej przez myśl, że to sprawka Vladimira. Pechowe było, że nie miała dostępu do żadnego z więźniów. Akurat na nieszkolonych umysłach prawdę nadzwyczaj łatwo było wymusić farmaceutykami. Ale z tego, co wiedziała o Vladimirze w takich akcjach sam chętnie brał udział. Tu nigdzie nie wyczuła niepospolitego umysłu. Być może stawka była za wysoka, żeby się pojawił. Tarcza Lexiusa. Ona czuła, bez wątpienia lepiej było się do tego nie przyznawać, wstręt na myśl o artefaktach Proroka. Wiedziała skąd to się bierze, istoty rozumne mają tendencję do uogólniania swoich nieszczęść, jej wynikały z ustalonego porządku religijnego. Była człowiekiem. Wiedziała to. I jednocześnie miała wątpliwości. Przez Niego. A przecież wszystko było interpretacją. Prorok powiedział El czy el? Zakazane, czy dodane? Jedna litera zmienia wszystko.
Jak niczego na świecie potrzebowała usankcjonowania swojej odmienności. I wiedziała, że go nigdy nie dostanie.

Mimowolnie pomyślała o Kano i uśmiechnęła się do siebie. Ciekawe gdzie go zaprowadziły ścieżki wiary. Miała nadzieję, że żył. Ciekawa była, czy wyewoluował. Czy był istotą z duszą?

Gdy Hazat podszedł do niej, nadal miała na ustach ten fałszywy, łagodny uśmiech.
-Oczywiście, zbadam tę sprawę, z Tobą. –pozwoliła żeby usłyszał tę dużą literę – Poprosiłeś o pomoc również Ukaryjkę?
Nie poczekała na odpowiedź.
- Przede wszystkim jednak Vladimir.- Przybrała zasadniczy ton. - Proponuję jeden dzień w Mohatza. Potem dwa na sprawę. Potem, czwartego jest chyba aukcja i trzeba nam na nią wrócić. –Uśmiechnęła się jeszcze łagodniej – czy pozwolisz, że zapytam obecnego tu Henry’ego de Terbes czy nie wziąłby udziału w tej wyprawie? Potrzebuję dowiedzieć się o nim, kilku rzeczy. Bliskość sprzyja zwierzeniom. –uśmiechała się. Zaakcentowała słowo bliskość.
Oddychała równo i powoli. To była starożytna technika jogiczna. Oddech, który uruchamiał całe ciało i cały umysł. Poruszał wszystkie czakry. Liczyła do dziesięciu. Potem znowu. Jeszcze raz do dziesięciu, nie przerywając krótkiej rozmowy.

To nie była najgorsza rzecz, jaka przytrafiła jej się w życiu. Powiedziała mu, że go kochała, ale… może zwyczajnie się pomyliła. To był tylko wcielony arystokrata, odważny i przystojny, idylliczny… trochę, i idealnie wpisujący się w nurt najmodniejszych mydlanych oper. Uległa wszechobecnym memom. Jej wina.

***

Musiała chwilę poczekać. Z filiżanką mocnej kawy, w przejściu na niższe pokłady, znowu nie chodziło o wzrok. Przepuściła wszystkich, którzy z jakichś powodów mogliby ją rozszyfrować, przynajmniej tych, o których mogła to wiedzieć, na przykład wrażliwą na psi Ukaryjkę. De Terbes był na pokładzie, dotknęła go, umysłu uśpionego od jakiegoś czasu psiona.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 26-06-2012 o 14:54. Powód: więźniowie
Hellian jest offline