Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2012, 20:55   #95
Lakatos
 
Lakatos's Avatar
 
Reputacja: 1 Lakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znany
Post wspólny

- Gharrkhakk gdzie się jesteś? - Yarkiss rozejrzał się za goblinem, którego zgubił z pola widzenia. Po chwili przy nikłym świetle pochodni dojrzał zielonego towarzysza, schowanego za plecami Solmyra. - Chodź tu. - Bardziej rozkazał niż poprosił. - Widzisz coś? Mamy się czego bać? - Biorąc pod uwagę kości, o które co i rusz kto się potknął, pytanie chyba była na miejscu. Goblin pokręcił głową. Nie widział nic ciekawego, ale nie był przekonany, czy w kilku bocznych korytarzach (czy jamach), które wypatrzył, nie kryje się nic groźnego. Tropiciel zastanawiał się, czy aby na pewno dym z rozpalonego przez nich ogniska dotarł aż do tej jamy. Miał nadzieje, że wszystko co najgorsze wypełzło z jaskini. Z obawy jednak przed kolejnym pajęczakiem, podniósł pochodnie i zadarł głowę do góry. Wolał sprawdzić czy następny pająk nie czyha na ich życie przyklejony do sufitu. Wydawało się, że nie... aczkolwiek mnogość starych i nowych pajęczyn utrudniała wypatrzenie ich twórców.
Podszedł następnie do najniżej zwisającego dużego kokonu i spróbował rozciąć pajęcze zawiniątko. Miecz nie bez oporu zagłębił się w lepkich niciach. Myśliwy pociągnął ostrzem raz, drugi i nagle z rozcięta wysunęło się ścierwo wilka, po czym z ohydnym plaśnięciem upadło na ziemię. Wokół trupa błyskawicznie utworzyła się kałuża; z pękniętego brzucha zwierzęcia wylały się na wpół strawione wnętrzności i żółtozielony płyn. W nozdrza zebranych buchnął słodkawy smród rozkładającego się mięsa i kwaśny soków trawiennych. Łowca słyszał, że pająki mają ponoć zwyczaj więzić żywe ofiary, po czym wstrzykiwać w nie substancję, która rozkłada przyszły posiłek od środka... Wolał nie myśleć o męczarniach uwięzionych w kokonach istot.
- Czyżby wilkołaki nie wpadły tutaj z przyjacielską wizytą? - Zapytał Yarkiss przez przyciśniętą do usta i nosa rękę. Smród rozkładającego się wilczka wystarczył, żeby zniechęcić go do sprawdzania zawartości reszty kokonów.
- Nie, to nie ma sensu - nie wytrzymał Korenn. Chłopak szedł do tej pory prawie na końcu, ale i on przecież pokonał całą tę trasę co wszyscy, łącznie z dotykiem pajęczyn i deptaniem pozostałości posiłków pajęczaków. Teraz zaś był blady jak śmierć na chorągwi i ledwo trzymał się na nogach, po tym jak zobaczył “zawartość” kokonu.
- Nawet jeśli ktoś z naszych tu trafił to już nie żyje - wymamrotał i potrząsnął głową.
Zmusił się do tego by nie myśleć o tym jakie przerażenie sam by czuł będąc zamkniętym bezradnie w takim kokonie. Zamiast tego przywołał energię Splotu by sprawdzić otoczenie pod kątem obecności magicznych aur. Nie dawało mu spokoju dlaczego wilkołaki tutaj przybyły - musiały być świadome obecności pająków, przecież to ich teren, a jednak …
Znieruchomiał i dopiero po chwili podszedł do ściany, głuchy i ślepy na wszystko inne. Sztywnymi, mrowiącymi z ekscytacji palcami musnął kryształ … chyba górskiego kwarcu obecny w ścianie. Potem dotknął drugiego, gorączkowo sięgnął po sztylet, teraz już rozglądając się po całej komorze. Przeskakiwał spojrzeniem od jednego kawałka skały do drugiego, dostrzegając gdzie coś - zapewne mniejsze fragmenty kryształów - zostało wyrwane ze ściany. W raptem dwóch czy trzech miejscach, ale widać było że nie on jeden dostrzegł coś niezwykłego w tym miejscu...
- Pomóżcie mi, to jest magiczne! - niemal krzyknął, dłubiąc w skale naokoło jednego, szczególnie wydatnego kawałka. A wyglądało na to że potrzeba będzie dużo siły lub dobrej dźwigni by wydobyć ten i inne kryształy.
- Sprawdzę te większe. - szepnął Ralfi do Yarkissa, jakby dając do zrozumienia, żeby ktoś inny pomógł czarodziejowi.
Yarkiss podszedł bliżej z pochodniom do Korenna, zobaczyć co takiego wyprawia jego kompan. Patrzył na niego jak na wariata, kiedy ten latał od ściany do ściany, wyraźnie pod ekscytowany swoim odkryciem. Tropiciel nie podzielał jednak jego fascynacji, jakimś kawałkiem skały.
- Tyle krzyku o … - próbował znaleźć odpowiednie słowo, ale znawcą minerałów nie był. Nie potrafiąc określić na co się natknął, w końcu zapytał. - Coś tu znalazł?
- Nie wiem, nie wiem, jeszcze nie wiem - Korenn powtarzał jak mantrę szaleńczo drapiąc sztyletem by bardziej odsłonić kryształ - Patrz, tu ktoś oderwał jeden, tam też - specjalnie, więc jest duża szansa że to coś cennego, może nawet bardziej niż obu wozów, z całą zawartością na nich!
Yarkiss popatrzył w miejsce, w którym brakowało jednego kryształu. - Chyba nawet mam podejrzenia, kto mógł je zabrać. Poza wilkołakami raczej nikt tutaj nie zagląda, ale skoro to takie cenne, dlaczego nie zabrały wszystkich? Może ciężko je … - łowca spróbował bezskutecznie wyrwać kryształ ze skały gołymi rękami. - Bez młota to nie robota. - Przypomniało mu się ulubione powiedzonko viseńskiego kowala Gunnara. - Chyba mu tutaj dobrze, bo nawet nie drgnął. Może jakbyśmy czymś go podważyli? - Popatrzył po towarzyszach, czy mają coś przydatnego przy sobie. - Etrom użycz swoje siekierki. - chłopak bez słowa rzucił mu narzędzie, choć mina świadczyła, że uważa to za robotę głupiego. Wkrótce po jaskiniach poniósł się ostry stuk metalu o kamień. Robota zabrała dłuższą chwilę, ale wreszcie Korenn miał swój upragniony kamol - a raczej kilka, bo kryształ rozpadł się pod wpływem odrąbywania na kilka drobnych kawałków.
 
Lakatos jest offline