Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2012, 23:46   #292
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Katrina rozglądała się wokoło zaciskając zęby ze złości. Jak to mówią "co ma wisieć nie utonie", ale jak widać, co ma zniknąć to zniknie. Niezależnie czy pochłonięte przez nadciągającą mgiełkę czy przez "pożary i zgliszcza". Zdenerwowana złodziejka spojrzała na sapiącego Gaccia i rzekła:
- Musiałeś za mną leźć? Było lecieć tym nietoperkiem co go Vinc wyczarował. A teraz co? - machnęła ręką w stronę pogorzeliska.
-Trzeba było lecieć nietoperkiem.- odparł Gaspaccio podchodząc bliżej Katriny i kładąc dłoń na jej ramieniu.-Mogłaś lecieć, a tak... jesteśmy tu razem.
Niezbyt się przejął tym co widział przed sobą.-To co? Idziemy okrężną drogą?
- Tak... tak, okrężna droga to twoja specjalność. - odrzekła mu na to dziewczyna, rozglądając się dookoła i zastanawiając którą z "okrężnych dróg" wybrać.
-Stęskniłem się za tobą.-rzekł niezrażony jej humorami Gaccio.
- Zapewne... - mruknęła Katrina i nie tracąc czasu ruszyła na kolejny dach by zerknąć jaki z niego się roztacza widok i czy umożliwi on im wydostanie się z tego rozpadającego się miasta. Odwróciła się w stronę Gaccia i rzekła: - Lepiej się pospieszmy.
-A ty się nie stęskniłaś? A może jest już ktoś nowy w twoim życiu?- spytał szlachcic idąc za złodziejką, która rozglądała się dookoła orientując, że obejście tej krainy lawą buchającej może być kłopotliwe. A na pewno będzie czasochłonne.

Na te słowa Katrina stanęła jak wryta. No nie było czasu, no nie pora teraz na pogaduchy, ale...
- Ja sobie znalazłam?! Ależ oczywiście, cała karczmę sobie znalazłam, jednego amanta to nawet widziałeś. Pewnie dlatego mnie zostawiłeś na lodzie i poleciałeś do swej zimnokrwistej panienki. Najpierw kazałeś nam Julka zgarnąć, a jak nam się to udało to sam zwiałeś. O mało mnie nie utopili i Vinca też, a ty sobie odpoczynek robiłeś, narażając nas na kolejne poturbowanie przez swoich znajomków. A teraz... a teraz... nie gadaj tylko myśl jak się stąd wydostać. ALE TO JUŻ !!! - zakończyła wrzeszcząc i podpierając się rękoma pod boki.
I ten fakt, wykorzystał Gaspaccio. Jego ręce objęły Katrinę w talii i docisnęły ją do niego.-Przepraszam. Wiem, że to nie było niemądre z mej strony. Ale jak Kenning podesłał wieść, że Romualda porywać planują, to ktoś musiał ich powstrzymać... Inaczej cała ta heca z Juliano byłaby na darmo. Przepraszam, że nie było mnie przy tobie, gdy potrzebowałaś mnie, ale wierz mi. Naprawdę chciałem być...- tak trzymając szeptał jej wprost do ucha.- Tęskniłem za tobą Katrino. Bardzo tęskniłem.
- Jak ci ta misja ratownicza wyszła? Nie dość, że sam wpadłeś to i nas naraziłeś na niebezpieczeństwo. Trzeba było poczekać, aż Juliano zdobędziemy, a potem byśmy sobie Romualdo poszukali. Ale nie... wiadomo po co czekać na innych jak samemu się jest supee... super... ech... - szarpnęła się i dodała: - Puszczaj! Trzeba coś wymyślić by wydostać się z tego miasta, nie mam zamiaru dać się zeżreć tej mgle.
-Wiesz... głupia sprawa. Chciałem sam uratować Romualdo, żebyś... była ze mnie dumna. Nie wyszło mi.- odparł speszonym głosem szlachcic.-Chciałem żebyś widziała we mnie swego bohatera.
Wypuścił ją z objęć.-Poszukajmy może gondoli i popłyńmy kanałami, może tak będzie szybciej, albo... udajmy się do portu... możemy pieszo dotrzeć. A tak... nie umiesz pływać, a ja mam chorobę morską. Więc, hmm... ale myślę że mógłbym cię doholować.

- Jesteś jeszcze większym dzieciuchem niż Vinc, on przynajmniej jako dziecko wierzy w bohaterów i chce im dorównać. I... i... jak widać bohatersko rzucił ci się na ratunek, a nawet zbratał z "wrogami" by ratować twój bohaterki tyłek. Poszukajmy tej gondoli, nie mam zamiaru abyś mnie nigdzie holował, już szybciej spowrotem po dachach w inne miejsce przelezę. - odrzekła mu na to Katrina wyciągając z torby linę i obwiązując ją wokół najbliższego komina. - Ty pierwszy złazisz bohaterze, wszak na dole mogą czekać potwory...
-Nie jakimś bohaterem zacna panno. Twoim bohaterem.- mruknął w odpowiedzi szlachcic głaszcząc ją po głowie.-Tylko twoim.
Po czym spuściwszy w dół linę dla asekuracji.-No to idę. A jak mnie zjedzą potworem... to zapłacz choć raz nad moim grobem. Symbolicznym grobem
- Zaleję się łzami tak wielkimi, że ugaszą tą lawę co się tam rozprzestrzeniła. - rzekła mu Katrina wychylając się aby widzieć jego wędrówkę w dół. - Tylko nie zapomnij na mnie poczekać, zanim znów gdzieś polecisz w swej misji bohaterskiej! - wbrew swym słowom przygryzała wargę w napięciu, za każdym razem jak Gaccio się zachwiał i zaciskała dłonie na linie zerkając czy daleko ma jeszcze do końca wędrówki. Kiedy już dotarł na sam dół, dziewczyna nie marnowała czasu i zwinnie niczym wiewiórka znalazła się obok niego. - Czas poszukać tej gondoli. Potrafisz nią sterować?
-Nauczę się.- rzekł w odpowiedzi szlachcic i delikatnie dając klapsa w pośladek Katriny zażartował.-A już liczyłem, że skoczysz mi w ramiona.

Rozejrzawszy się złodziejka stwierdziła, że niełatwo będzie znaleźć gondolę. Większość została zabrana od razu. Kilka nielicznych, które pozostały były wyciągnięte na brzeg kanału i pozostawione z tego powodu, że nie dało się ich szybko zepchnąć.
- Jak na razie to ja się nauczyłam, że jednak najlepiej polegać na samej sobie. - odrzekła mu na to dziewczyna i podeszła do najbliższej gondoli starając się ze wszystkich sił zepchnąć ją do wody. - Nie stercz tak jak kołek w płocie, tylko mi pomóż. - sapnęła w złości w stronę Gaccia.
-Moment, moment.- szlachcic zaczął grzebać przy swoim pasie, by po chwili wyjąć z niego ukrytą tam fiolkę. Wypiwszy ją naparł ciałem na gondolę, która odrobinę drgnęła.
-Nie będzie...łatwo.- tak stękając zaczął spychać ową łódź, choć nawet wzmocnionemu eliksirowi szlachcicowi szło to opornie. Katrina zaparła się i z całej siły zaczęła pchać razem z nim. Opornie nie opornie ale jednak gondola zbliżała się do celu... czyli do wody, która mogła być dla nich najlepszą w tym wypadku drogą ucieczki. - Nie masz tam jeszcze czegoś do łyknięcia? -wydusiła przez zaciśnięte z wysiłku zęby w stronę Gaccia.
-Kociej gracji jedną miksturę i wytrzymałości niedźwiedziej.-rzekł w odpowiedzi Gaspaccio, mówiąc.-Wystarczy jak przesuniemy jedną połówkę gondoli nad wodę. Potem wystarczy wejść do niej i ciężar nasz zrobi swoje.
- Całkiem zdurniałeś! -wydarła się Katrina przestając pchać. - Pewnie przeważy, ale zamiast wpaść do wody wpadnie i nas nakryję sobą i się potopimy! -już widziała waląca się na nich gondolę i w panice zaczęła oddychać głębiej, jakby szykowała się do utonięcia.
-Ja umiem pływać. I w razie czego cię uratuję. I tak by było najszybciej. Ale nie to nie...- mruknął w odpowiedzi Gaspaccio i objął ją ramieniem tuląc do siebie.-Nie martw się.
- To ty wleziesz i poskaczesz, zobaczymy jak ci to wyjdzie. - odrzekła mu na to Katrina i ponownie zabrała się do pchania gondoli.
-Buziaka na zachętę nie dostanę?- spytał Gaccio ochoczo całując ją w policzek i pomagając pchać, aż połowa gondoli znalazła się nad wodą. Dopiero wtedy zaczął powoli wchodzić do gondoli. Katrina w pierwszym odruchu, w panice złapała za brzeg gondoli by ta nie przewaliła się i nie przywaliła sobą Gaccia, po chwili jednak uświadomiła sobie co robi i po co on wszedł do środka gondoli. Z niechęcią puściła to co trzymała i cofnęła się krok do tyłu w napięciu zaciskając dłonie w pięści i czekając na efekt poczynań mężczyzny. Nie bardzo jej się ten pomysł podobał, ale...

Gondola pod wpływem ciężaru przechyliła się w kierunku wody. Wpierw delikatnie, ale potem coraz bardziej im bliżej szlachcic był jej krańca. Gaccio rzekł pełnym dumy głosem.-Widzisz? To działa!
- Taaaa... - rzekła niepewnie dziewczyna oczekując na finał tej huśtawki.
-Więcej wiary w swego męża.- odparł Gaspaccio teatralnie niemal się naburmuszając. Zbyt teatralnie, by wyglądało to wiarygodnie.
- Jesteś źle doinformowany... męża nie posiadam więc wiary w niego tym bardziej. Nie błaznuj bo wpadniesz do wody! - zakończyła i siła woli się pohamowała by nie popchnąć gondoli, aby się ten spektakl już zakończył.
-Narzeczonego, męża … to tylko kwestia jednej ceremonii, by narzeczony mężem się stał.- odparł Gaccio czując jak gondola się chwieje na krawędzi kamiennego brzegu kanału.
- Z topielcem ceremonii na pewno nie będzie. - odparła Katrina i postąpiła krok do przodu by sprawdzić jak wiele jeszcze brakuje by łódka znalazła się tam gdzie powinna.
Łódka z pluśnięciem uderzyła o wodę. Gaccio się zachwiał starając utrzymać łódź w równowadze, a siebie w gondoli. I udało mu się. Uśmiechnięty i dumny siedział w gondoli spoglądając na Katrinę.
- Ty się nie rozsiadaj tylko zbieramy się stąd, im szybciej tym lepiej. - skomentowała Katrina wrzucając do środka ich bagaże i sama już ostrożniej próbując się ulokować w chwiejnej gondoli.

Gaspaccio korzystając z tej sytuacji i faktu, że siedząca Katrina z obawy przed wypadnięciem nie mogła specjalnie się poruszać. Przybliżył się do jej twarzy swe oblicze i rzekł.-Tęskniłem za tobą moja lisiczko. Bardzo tęskniłem.
I niecnie wykorzystując sytuację, przycisnął usta do jej ust w pocałunku. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek, po czym odepchnęła go od siebie mówiąc.: - To teraz bohaterze zabierz nas z tego miasta. - i usiadła w gondoli trzymając się z całej siły ławeczki.
Gaccio ujął drąg i zaczął nim poruszać wodzie, odpychając go od dna i wprawiając gondolę w ruch. Szło mu to... nieporadnie, acz jakąś wprawę miał. Może nie czynił tego często, ale nie po raz pierwszy kierował gondolą. Zapewne to hasło “Nauczę się”, było więc żartem.
Poza tym oddalali się od mgieł i tajemniczej krainy wśród lawy, za to niestety... kierowali się do portu i do zatoki.
Dziewczyna siedziała w płynącej gondoli i z uwagą rozglądała się dookoła zastanawiając gdzie będzie najlepiej opuścić ten niepewny środek lokomocji.
W porcie i zatoczce toczył się bój zaciekły i widowiskowy. Na szczęście toczył się od z dala o nadbrzeża obecnie całkowicie pustego. Wszystkie okręty desperacko próbowały się wydostać z zatoki portowej i z zasięgu potwora. Zaś Gaspaccio płynął wzdłuż nadbrzeża zapewne realizując jakiś własny zamysł.
- To gdzie zamierzasz nas wywieźć tą romantyczną łódką? - spytała nagle Katrina zerkając w stronę Gaccia.
-Nie widać, szukam kapliczki i kapłana. Wypada zalegalizować nasz... związek.- rzekł żartobliwie Gaspaccio. Po czym dodał.- Popłyniemy wzdłuż nadbrzeża omijając mgły, aż do jego końca i przejdziemy przez mury na drugą stronę. Albo przez falochron.
Katrina nie zareagowała na żart, była zbyt zdenerwowana tym, że porusza się po wodzie, która jak dla niej nie zapewniała żadnego bezpieczeństwa. Zaufała jednak Gacciowi i trzymając się mocno ławeczki, oczekiwała w napięciu końca ich podróży. W duchu powtarzając co chwila "nigdy więcej nikt ani nic nie zaciągnie mnie do gondoli.... nigdy więcej... za nic w świecie..."
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline