Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2012, 08:41   #97
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację

Urywane wyjaśnienia Justusa przerwał wrzask jednego z goblinów. Mikrus cofał się do wyjścia z mieczem w łapie, drugą wskazując w ciemność i bełkocząc coś w swoim języku. Pozostałe szybko skoczyły za nim, a Gharrkhakk wrzasnął Uwaga! Pahki, pahki!
Nietrudno było się zorientować o co mu chodzi, zwłaszcza w tym miejscu. Czy to pająki odkryły intruzów potrącających czułą przędzę, czy zwabił je stuk odłupywanych kryształów, dość że obecnie zbliżały się z trzech stron. Dwa wielkości spasionych basiorów (nie licząc nóg) wychodziły z bocznych korytarzy, a największy, przypominający wymiarami młodego konia, błyskawicznie wspinał się na ukryty w mroku sufit, by stamtąd zaatakować. Droga, którą przyszliście była wolna, ale jak długo? Ostatecznie minęliście po drodze wiele bocznych tuneli...
Lęk i obrzydzenie Korenna zmieszały się z wściekłością na widok nowych pajęczaków. “Głupi, te które ubiliśmy były zbyt małe żeby dźwignąć Justusa ku sklepieniu!!!”
- Mogę oszołomić pająki - albo od razu jednego, albo wszystkie jeśli będą w grupie! - krzyknął, wepchnął kamienie do kieszeni, chwycił włócznię i popchnął Solmyra w kierunku głównej grupy; czym prędzej ruszył za nim.
- Zajmijcie się tamtym -Ralfi rzucił instynktownie, w odpowiedzi na propozycję Korenna. Nie wskazał palcem, nie podniósł ręki, ale nie sądził żeby musiał pokazywać czarownikom pająka, który kroczył wprost na nich. Na pewno sami dobrze zdawali sobie z tego sprawę.
- Eillif - złapał dziewczynę za rękę, wstając od akolity. - Odciągnij go w stronę goblinów i... pomóż - spojrzał na nią z nadzieją w oczach. Trzeba przyznać, że dużo jej zawdzięczali. Kto wie, czy nie najwięcej. Ale nie o tym teraz myślał łowca.
- GOBLINY! Pomóżcie jej jeśli chcecie żyć! - odwrócił się ku wyjściu, krzycząc te słowa. To chyba ostatnie co mógł zrobić, bo największy z pająków musiał pokonać już sporą część sklepienia. Dobrze, że z przodu stał Yarkiss, a Yarkiss miał włócznię. Ralfi bał się jak cholera. Dziękując bogom, że to nie horror, którego tak się obawiał - wpadł w inny. Ale poczuł się dziwnie. Serce waliło jak dzwon, lecz coś nim kierowało, jakby odezwał się w nim jakiś nowy głos. Nie wiedział co to jest, ale czuł, że to potrzebne. Wsadził miecz za pas i wyciągnął wybuchowe fiolki, które znalazł przy wozie. Jeśli ludzie w wiosce nie kłamali, to ten płyn może uratować im skórę. Przygotował jedną z nich do rzutu i podniósł wysoko pochodnię, ustawiając się za Yarkissem.
- Oby to działało - szepnął głośno w odpowiedzi na pytające spojrzenie łowcy.
- Czekaj nie rzucaj. - Powiedział nadzwyczaj spokojnie jak na zaistniałą sytuacje Yarkiss. Obawiał się, że ogień alchemiczny mógłby wyrządzić teraz więcej szkody, niż pożytku.
- Podpalaj lepiej kokony. Tylko szybko! - Łowca zgubił na chwilę z oczu pająka wspinającego się po suficie, ale nie spodziewał się, żeby ten uciął sobie teraz drzemkę. Przekonany był, że nie mieli zbyt wiele czasu. “Zachciało mi się kryształów. To teraz mam” - coś podpowiadało tropicielowi, że pożałuje zabawy w górnika. Trzymając pewnie w ręku włócznię, wycofywał się powoli w kierunku goblinów.
~ Dobra myśl ~ stwierdził Ralfi. Szybkimi ruchami wzniecił ogień na kilku wiszących konstrukcjach z łatwopalnej pajęczyny i mając w pogotowiu swoje fiolki, dogonił łowcę i towarzyszył mu w dalszym odwrocie. Nie wyjmował oręża, lecz znów skrzętnie zajął miejsce w drugiej linii, by w razie czego wesprzeć towarzysza skondensowaną siłą ognia.
- Etrom rusz tyłek! - Wykrzyknął Yarkiss, widząc jak towarzysz stoi w miejscu sparaliżowany strachem. - Pomóż Eillif! - Łowca nie odwracał się, ale nie spodziewał się, żeby druidce łatwo przychodziło targanie Justusa, bo nie liczył na pomoc ze strony goblinów. Tropiciel może jednak zamiast martwić się o innych, powinien zadbać o siebie?

Gdy gobliny zaczęły wrzeszczeć Jarled jakby się ocknął. Od wejścia do jamy nie robił nic pożytecznego, tylko wlókł się za drużyną. Teraz jednak instynkt samo-zachowawczy wziął górę nad zmęczeniem i otępieniem i chłopak rozejrzał się po jaskini. Zauważył że gobliny w strachu przed pająkami ruszyły w stronę wyjścia. Z racji że był najbliżej, postanowił zablokować im drogę.
-Zawracać wy brudne, zielone prosiaki! - krzyknął w ich stronę i ruszył na pomoc reszcie. Dopiero kilka sekund po tym gdy krzyknął, przyszło mu do głowy że obrażanie goblinów mogło być złym pomysłem, ale było już za późno. “Grobokop” już pędził w stronę pająka po jego prawej, wyciągając w biegu sejmitar. Pająk był jeszcze daleko od niego i wydawał kierować się raczej w stronę grupy zajmującej się rannym kapłanem. Gdy jednak zobaczył biegnącego w jego stronę dwunoga stanął. Jarled wyczuł, że coś przeleciało koło niego, lecz nim zdołał się zorientować co to, został trafiony drugim z pocisków i zwalił się na ziemię, owinięty lepką pajęczyną. Z pozycji horyzontalnej pająk wydawał się o wiele większy i straszniejszy... i biegł wprost na niego!
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 26-06-2012 o 08:58.
Sayane jest offline