Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2012, 08:54   #482
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Gracjan

Wywar, który wypił Gracjan był tak paskudny w smaku, że uczeń maga był dwukrotnie przekonany, że zaraz go zwymiotuje. Krew węża zmieszana z miksturą nieznajomego pochodzenia i działania sprawiły iż usta młodego człowieka aż posiniały. Początkowo poza nudnościami nie było żadnych poważniejszych skutków ubocznych i Gracjan powoli zaczynał podejrzewać, że na nic to wszystko i niebawem zgodnie z wolą Ragnar rozbije mu czaszkę... Nagle coś zaczęło się dziać.
~Zwymiotuj! Włóż palec do ust! Szybko! Musisz to zwymiotować! To trucizna!~ słyszał, jakby ktoś siedział obok i szeptał mu na ucho. Zdezorientowany, nieco zaspanym głosem wejrzał na krasnoluda i maga Kolegium Bursztynu. Ci jednak pozostawali niewzruszeni. Obraz przed oczami w mgnieniu oka pociemniał. Gracjan na krótką chwilę usnął w świadomości, a kiedy się zbudził stał pośrodku ogromnej komnaty.
Pomieszczenie przypominało jakąś królewską halę, lub wnętrze wielkiego kościoła. Ogromne filary dodawały wszystkiemu majestatu a piękne freski na ścianach i kopułowatych sklepieniach dawały jasny dowód na to, że nie jest to byle jakie miejsce. Gracjan rozejrzał się dookoła. Wszędzie panował półmrok i tylko przy kamiennym ołtarzu, płonęły dwie białe świece. Drewniane drzwi do środka były zamknięte i nie wiedzieć czemu Gracjan miał dziwną świadomość, że nie da się ich otworzyć.
-Pozwoliłeś sobie odebrać swoją własność...- usłyszał za plecami. Prędko się odwrócił i dostrzegł nieznajomego człeka. Był przeciętnie ubrany a wyglądem nie wyróżniał się z tłumu. Miał kilku dniowy zarost i mieszczańskie ubrania. Trzymał w ręku dobrze znany uczniowi sztylet, dłubiąc sobie jego ostrym jak brzytwa końcem pod paznokciami.
-Jesteś głupszy niż banda goblinów! Miałeś go w garści i oddałeś jakiemuś cholernemu pokurczowi...- pokręcił głową z politowaniem.

Gracjan spojrzał na człeka. Pierwsza rzecz jaką poczuł to gniew, która przerodziła się w furię. Raz ktoś wspomniał o przedmiocie, który stał się problemem. Jego przekleństwem. A dwa obrażał go. Pozwolił by Twardy go uderzył. Tym razem nie zamierzał być bierny.
- Magicae stimulus - krzyknął młody uczeń puszczając w ciecia magiczne żądło

Gracjan czuł jak esencja magii wzbiera się wokół niego i splata w zaklęcie, które uformowało się po krótkiej chwili w magiczny pocisk. Pocisk, który wystrzelił z dłoni ucznia i bezbłędnie poszybował w stronę nieznajomego mężczyzny. Zaklęcie uderzyło osobnika prosto w pierś zwalając go nieprzytomnego na ziemię.
Gracjan czuł, że zrobił dobrze, jakby ktoś w podświadomości podpowiadał mu, że jest z niego dumny. Nagle wszystko wokół zawirowało. Gracjan stał w takiej samej pozie jak wcześniej, jak gdyby to świat wokół nagle się zmienił a nie on przemieszczał. Był mroźny dzień, on zaś stał samotnie na środku sprzątniętego targowiska w nieznajomym mieście. Płatki śniegu bombardowały jego ciało, by po kilku krótkich chwilach pokryć je delikatną warstwą białego puchu. Wejrzał w bok, czując czyjąś obecność.
Kilkuletnia dziewczynka, trzymająca szmacianą lalkę w ręku, odziana w skąpą sukieneczkę zupełnie nie adekwatną do pory roku stała i przyglądała się Gracjanowi.
-Czemu tu jesteś?- spytała niewinnym głosem.

Gracjan uśmiechnął się gdy nieznajomy padł na ziemię, lecz zmiana scenerii zmroziła mu serce. Dziewczynka. Kurwa skąd się ona wzięła. Nie powiedział tego nagłos jednak. Spojrzał na nią i rzekł:
-A gdzie ja jestem?

-Jak to, gdzie jesteś? To przecie Miasto Białego Wilka...- odrzekła po czym zachichotała słodko.

Gracjan podrapał się po głowie. Nie wiedział co zrobić choć.. może:
- Zaprowadzisz mnie do świątyni Ulryka ? - zapytał
Spojrzał raz jeszcze na dziewczynkę. Przyglądając się jej uważniej. Coś go niepokoiło w niej lecz nie dawał jeszcze po sobie tego poznać. Nagła zmiana otoczenia, zdezorientowała młodego adepta.

-Świątynia Ulryka? Hi hi! Głuptas! Przecież została zniszczona! Hi hi!- odrzekła zakrywając usta dłonią i uśmiechając się pociesznie.

- Kto ją zniszczył? I kim Ty jesteś ? - zapytał poważniej. Po tym ostatnim pytaniu Gracjan spodziewał się każdej odpowiedzi

-A kim Ty jesteś hi hi?- spytała -Chodź do mojej mamy! W domu ciepło! Ogrzejesz się!- zawołała radośnie

" Kurwa jebnę jej. Co za szczyl" - pomyślał uczeń czarodzieja

- Ja jestem kimś kto zbłądził. Pożądałem rzeczy która nie należała do mnie.. a teraz muszę za to zapłacić.

-Hi hi! Głuptas! Oczywiście, że nie należała do niego! Odebrali należność wybranej! hi hi...- ostatnie słowa, które wypowiedziała nie brzmiały już tak niewinnie. Jej ton spoważniał a twarz nabrała chłodnej złowrogości.

Gracjan pamiętał jedną ważną lekcję swojego mistrza. Zło i chaos może przybrać nawet najbardziej niewinną formę. Gniew jednak postanowił jeszcze skryć za maską obojętności, jak go uczono. Musiał sobie przypomnieć kim jest.
- A kim jest on? To jakiś cieć nadworny czy kto ? - zapytał z ironicznym uśmieszkiem
"Muszę mieć pewność. Nie chcę skrzywdzić kogoś nim nie będę miał pewności" -myśl się pojawiła w jego głowie

Dziewczynka chwilę milczała, jednak w końcu na jej czerwonej od mrozu buzi pojawił się znany już Gracjanowi niewinny uśmiech -Ty! Hi hi! Ty i maluch z dużym nochalem i drugi maluch co konia pogania! Hi hi...- zaśmiała się

- A kim jest wybrana? Śpiąca królewna? - zapytał ciągnąc dalej

- Ja już tego gówna nie chcę.. Jest złe.. - rzekł z pewnością siebie..

"Czy na pewno?"
"Tak"
"Wygaszą Cię idioto"
"Nie!! Nie chcę tego!! Chcę być znów wolny. Wiem co jest moją powinnością i wiem po czyjej stronie chcę służyć"

Walka się toczyła także w głowie ucznia


-Wojowniczka, której żaden z was nie dałby rady stawić czoła w pojedynkę hi hi... Ale ona nie śpi. O nie! Twój kolega, z dużym nochalem wie. Wie, że ona nie śpi. Zemści się hi hi...- wzruszyła ramionami.

- To dobrze. A Ty co tu robisz samiutka? I skąd to wszystko wiesz?

-Hi hi, chodź się ogrzać do domu!- machnęła ręką zapraszająco, po czym ignorując pytania Gracjana odwróciła się na pięcie i pobiegła znikając z oczu młodzieńca za zasłoną opadających płatków śniegu.

Gracjan poszedł za dzieckiem lecz skoncentrowany jakby bał się że sam książę demonów go zaatakuje. Był zmęczony i skołowany. To co się działo teraz dezorientowało go coraz bardziej. Czuł, że to jakiś test. Czuł, że ten „sprawdzian” pokaże co kryje się w głębi jego serca

Po krótkiej chwili pogoni dostrzegł dziewczynkę. Zatrzymała się pod wyłamanymi drzwiami, spalonego, piętrowego domu. -To tu! To tu! Wchodź głuptasie! Ogrzejemy się!- krzyknęła po czym wbiegła do środka

"Czemu ja tam wchodzę" - zapytał sam siebie po czym podążył za dziewczynką

Zaraz po przekroczeniu progu, uderzył go smród palonego truchła. Mężczyzna przekroczył nie wielki hol, po czym znalazł się w wielkiej izbie. Wszystkie meble były spalone. Na ścianie, na przeciwko wejścia do izby znajdowała się ogromna sześcioramienna gwiazda, oraz symbol boga mordu Khorne'a. Kiedy Gracjan spojrzał w prawo dostrzegł dziewczynkę przytulającą się do zwęglonych zwłok.
-Mamo! Mamy gościa.- dziewczynka zwróciła się do nieboszczki.

Gracjan splunął w kierunku znaku. Pogardzał tym Bogiem. Był magiem. Gracjan otworzył się na wiatry magii i zaczął je splatać w okół siebie. Spojrzał na dziewczynkę i rzekł:
- Mamusia Ci raczej nie odpowie dziecko.Chodź stąd. Tu nie jest bezpiecznie

-Ha ha ha ha ha ha!- zagrzmiała nieswoim, demonicznym wręcz głosem -Witaj w moich skromnych progach robaku!- dodała po chwili powoli wstając z miejsca.

"No miałem zabić demona"
Gracjan nie wiele myśląc puścił magiczne żądło i zaczął rozglądać się za jakimś mieczem. Ciekawe czy Gregor wie co go tu spotyka.

Pocisk trafił w cel, jednak nie wyrządził mu najmniejszej krzywdy. Dziewczynka stała w miejscu, obok trupa spalonej kobiety śmiejąc się tak głośno, że Gracjan miał wrażenie jakby cały dom się trząsł. Co gorsze, kiedy odwrócił wzrok w stronę wejścia do domu, to dostrzegł, że drzwi tam w ogóle nie ma jakby po prostu ktoś je zamurował. Dziecko śmiało się co raz głośniej i głośniej. Uczeń nagle poczuł ucisk w klatce piersiowej. Wiedział, że musi szybko coś z tym zrobić bo nie wytrzyma tego bólu. Co gorsza w pobliżu nie było żadnej broni, nawet takiej prowizorycznej...

Tatuś kiedyś mówił, nim spalili go na stosie, jak masz zrobić coś zrób to sam"
Gracjan rzucił się z pięściami na dziewczynkę. Prawy prosty, potem lewy podbródkowy a potem.. może nie zginie. Może przeżyje a jeśli nie, cóż to i tak lepsze niż służba Chaosowi.

Uczeń błyskawicznie doskoczył do dziewczynki unosząc rękę do brutalnego ciosu. Prawie się przewrócił, na śliskim podłożu wielkiej biblioteki. Przełknął ślinę czując przytłaczające go zdezorientowanie. Dziewczynki nigdzie widać nie było. Mężczyzna stał samotnie w bibliotece, którą znał. To była ta sama, podziemna biblioteka, w której nie raz studiował opasłe tomiszcza z zakazaną dla zwykłych ludzi wiedzą.
-Do czego żeś doprowadził chłopcze...- usłyszał głos swego mistrza, ktory po chwili wyłonił się zza jednego z regałów -Co żeś uczynił? Wstyd mi za Ciebie... Jak mogłeś spoufalić się z przeklętym sztyletem? Jak mogłeś być tak słabym, by nie przewidzieć jak to się skończy? Jak... Jak mogłeś się tak łatwo poddać...- pokręcił głową -Żal mi cię chłopcze. Żal, za cierpienie, które będziesz musiał przeżyć, kiedy zostaniesz doprowadzony przed oblicze pozostałych mistrzów...- pokręcił głową kolejny raz.

Gracjan padł na kolana i rzekł:
- Wstyd? A skąd mogłem wiedzieć?? KURWA SKĄD??
- Żałuję jeśli chcecie mnie zabić to proszę. Chcesz mnie wygasić?? Pierdole to!! Służyłem jak umiałem i WY byliście jedyną moją rodziną a wy chcecie mnie sądzić zamiast pomóc...

Gniew ogarnął ucznia czarodzieja i dłonie były gotowe. Miał dość tego cyrku.

-Zabić? Toż to takie proste, tylko byśmy ci ulżyli chłopcze. Powinieneś ponieść karę! Wieloletnią! Powinniśmy Ci obciąć dłonie, byś nigdy nie chwycił zakazanych dla ciebie przedmiotów. Powinniśmy cię oślepić byś nigdy na nie nie spojrzał i obciąć uszy byś nigdy o nich nie usłyszał. A kiedy już by to się stało, powinni byśmy byli wysłać cię w świat na wieczną tułaczkę, byś chodził i pokazywał każdemu magowi czym grozi oddanie się siłom chaosu!- podniósł ton grożąc palcem. Gracjan czuł, że słowa jego mentora były przesycone olbrzymim jadem i złośliwością.

- Spróbuj - rzekł do Mistrza
W myślach mamrotał zaklęcie uśpienia. Wstał i spojrzał mu prosto w oczy:
- Podejdź wielki magu. Kacie. Sędzio... - głos Gracjana był pełen wściekłości

Gracjan wiedział, że może mu się udać, lecz nagle poczuł ogromny, paraliżujący go bół w głowie. Nie był co prawda tak silny jak ten z przed kilku chwil w klatce, lecz również sprawił iż na jego twarzy pojawił się grymas.
-Spróbuj? Jak śmiesz tak mówić do swego mistrza? Jak śmiesz się tak odzywać bezwartościowy ścierwojadzie?!- krzyknął szczerząc zęby ze złości.

- Bo nie jesteś lepszy od nich. To Wy mieliście mnie ukierunkować. To TY miałeś mnie przygotować. To Ty zawiodłeś, wraz ze mną - wydarł się ze łzami w oczach adept
Gracjan szukał wzrokiem czegoś czym można w Mistrza rzucić. Czegoś co mogło dać mu chwilową przewagę.

Na gładkiej jak szkło podłodze nie znajdowało się nic po za małą warstwą kurzu. Mistrz Gracjana zaczął szaleńczo się śmiać, podchodząc bliżej i bliżej jakby radował się z cierpienia młodzieńca. Stanął przed nim, na wyciągnięcie ręki. Gracjan czuł że zwycięży z bólem i da radę uderzyć mentora. Wziął zamach i padł na kolana. Silny podmuch wiatru zaparł mu dech w piersi. Piasek na który upadł był ciepły i śmierdział siarką. Gracjan otwarł oczy i dostrzegł wszechobecną pustynię, oraz majaczące gdzieś w oddali wierzchołki gór. Niebo miało tu kolor krwiście czerwony.
-Wstań śmiertelniku, dość tej szopki...- usłyszał. Młodzieniec odwrócił się i dostrzegł wysokiego na ponad dwa metry stwora o humanoidalnym ciele z głową byka, wykrzywioną paskudnym grymasem złości. Bestia była umięśniona i choć Gracjan czuł że to jaki demon, czuł odrobinę respektu przed stworem. Osobnik trzymał w ręku wielki topór i spoglądał uczniowi prosto w oczy. Był to wzrok, który onieśmielał i odbierał pewność siebie.
-Myślałem, że potracisz zmysły dawno temu... Kiedy ty zwyciężyłeś nad każdą z moich iluzji...- burknął stwór mową, którą Gracjan rozumiał, ale nie miał pojęcia skąd się wywodzi i skąd ją zna.

Kim jesteś ? - zapytał Gracjan

Moje imie nic ci nie powie śmiertelniku... Jestem tym, kto daje siłę sztyletowi, którego byłeś szczęśliwym właścicielem jakiś czas...- wyjaśnił zachrypniętym głosem.

Gracjan trząsł się lecz nie mógł dać po sobie poznać tego. Stał i czekał.
- Ale możesz się przedstawić? No wiesz.. przynajmniej chcę wiedzieć kto mnie chce zabić - uśmiechnął się

-Nazywam się Baristokharinoulexawinokreanis- rzekł gromko -Zabić?- spytał po chwili unosząc krzaczastą brew -Ale ja nie chcę cię zabijać... Pragnę zapanować nad twoją fizyczną powłoką, doprowadzić do szaleństwa a potem lubować się twym cierpieniem, gdy wasi wszechobecni łowcy będą palić cię na stosie ha ha ha ha!- zaśmiał się tym samym śmiechem co dziewczynka i mistrz, których wcześniej spotkał.

Gracjan przytaknął głową;
- A jeśli powiem Ci wprost: "Spierdalaj" ??

-Ha ha ha ha ha!- zagrzmiał gromko, po czym nadął usta i wypuścił z nich języki ognia. Gracjan uskoczył w bok, jednak rękaw lewej ręki zajął się ogniem. Młodzieniec co prawda prędko zgasił ogień jednak czuł jak ręka piekła. Wejrzał złowrogo na demona a ten niespodziewanie skrzywił się z bólu.
-Może masz rację... Może powinienem pozbawić cię duszy i sprawić że twoje ciało będzie tylko pustą powłoką, która zemrze za kilka dni...- zagroził chłodnym tonem.

Gracjan wiedział jak "bogaty" arsenał czarów posiada więc zebrał się w sobie i magicznym żądłem starał się ugodzić demona w oczy. Gdyby miał umrzeć krzyczy:

- Baristokharinoulexawinokreanis przeklinam Cię na wieki..
„A jeśli przeżyję załatwię Ci małe egzorcyzmy tępy chuju” - pomyślał licząc się ze śmiercią, co dodało mu wiary w „cuda” i swoje możliwości.

Pocisk wystrzelił w stronę stwora, jednak odbił się od niego jak promień światła od błyszczącej stali. Bestia błyskawicznie doskoczyła do młodzieńca i soczystym kopniakiem z kolana ugodził Gracjana w brzuch. Uczeń stracił dech w piersi na chwilę, jednak po raz kolejny wejrzał złowrogo na demona a ten znów się skrzywił od bólu.


Gracjan plunął krwią i stwierdził, że za wiele nie ma do stracenia i począł miotać żądłami w stwora. Postanowił wykorzystać do tego splatanie magii, i postawić wszystko na jedną kartę. Mimo iż demon nawet się nie wysilił, ból jaki zadał adeptowi sprawił że ten zrozumiał i szybko jak marny czeka go koniec. To sprawiło że młody uczeń czarodzieja nie zamierzał tanio sprzedać skóry.

Gracjan stwierdzil że za wiele nie ma do stracenia i począł miotać żądłami w stwora. Zaklęcia tylko odbijały się od demona wzbudzając w nim pogardliwy śmiech. Monstrum podniosło topór by zadać ostateczny cios, jednak sekundę przed zadaniem ciosu jego wzrok skrzyżował się z spojrzeniem ucznia i bestia nagle zawyła żałośnie. Broń wypadła jej z ręki a z paskudnej mordy wydobył sie okrzyk bólu i cierpienia. Stwór padł na kolana tuż przed Gracjanem i po chwili zwalił się martwy na piaszczyste podłoże. Świat zawirował, zapanowała ciemność.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline