-Psiakrew, krew...- mruknął wręcz teatralnie Czarny Baron, ciesząc się w duszy ze swojej cudownej gry słownej- Panowie, chyba w prawo...- dodał po chwili, wskazując z wyuczonych wymachem kierunek.
W prawdzie było tak ciemno, że co najwyzej zobaczyli zarys szlachetnej dłoni- ale Calistana to nie obchodziło. Liczyła się prezencja, liczyła się szlachetna dusza i... I chciał też zemsty. Ale na to zawsze przyjdzie czas.
Tak czy inaczej, Czarny Baron był w pierwszej kolejności człowiekiem czynu, tak więc- nie czekając na odpowiedź czy jakikolwiek komentarz towarzyszów, ruszył w kierunku, z którego dało się czuć powiew ciepłego potwierza. Do wyjścia. Do świata. Do przygód!
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |