Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2012, 22:42   #483
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gottwin pospiesznie załadował bełty do magazynka, a potem ponownie sprawdził, czy czasem wzrok go nie myli. Niestety, okazało się, że nie. A to już było niezbyt wesołe. Gdyby między nim a warownią znajdował się jeden krasnolud, ewentualnie dwa, to można by spróbować dotrzeć do wrót. Jednego ustrzelić znienacka, drugiemu stawić czoła z mieczem w dłoni. Pięć natomiast to było jednak trochę za dużo. Co prawda wypadałoby dokładnie po jednym bełcie na krasnoluda, ale przedstawiciele tej rasy, choć kurduplowaci, mieli twardy żywot i zapewne na większości z nich jeden bełt nie zrobiłby większego wrażenia. Trzeba było wymyślić coś innego. Problem jednak polegał na tym, że świadomość tego, iż kompani są w tarapatach i zapewne czekają na pomoc (jeśli jeszcze dychają). i że jak najszybciej należy powiadomić krasnoludy z twierdzy o niebezpieczeństwie, zdecydowanie źle wpływała na Gottwinowy sposób myślenia.
Desperacki bieg w stronę bramy został odrzucony po krótkiej chwili, jako że miał marne szanse na sukces. Zapewne Gottwin zdołałby tam dotrzeć i zapewne nawet udałoby mu się zastukać, ale zanim powolny odźwierny otworzyłby wrota, to Gottwin miałby na karku piątkę krasnoludów chaosu i prędzej dostałby się do królestwa Morra, niż na teren warowni.
Zaczaić się w głębi wąwozu lub na jego skraju, poczekać, aż rozpocznie się szturm i wtedy wesprzeć obrońców atakiem skierowanym w plecy napastników? Jeden na dwudziestu? W pieśniach wyśmiewaliby jego głupotę.
Zapewne istniało jakieś drugie wejście na teren warowni, problem polegał jednak na tym, że Gottwin go nie znał, zaś włóczenie się po okolicy w celach znalezienia go raczej nie
Pozostawało spróbować w jakiś sposób odwrócić uwagę czających się niedaleko bramy krasnoludów, albo (a może równocześnie) zaalarmować obrońców. Podpalić pół lasu? To było jakieś wyjście, ale wolał zostawić je na później.
Wdrapał się do połowy zbocza, zasłonięty przed innymi kępą krzewów i przywołał do siebie Psa.
- Zaszczekaj! - poprosił. - Tak, żeby cię słyszano w warowni. Daj głos!
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 27-06-2012 o 12:58.
Kerm jest offline