Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2012, 08:11   #164
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Wojownicy stojący w pierwszych liniach, jak na komendę, uskoczyli na bok, tak by strzelcy z tyłu mieli możliwość oddania strzału. Pech chciał, że tylko bełt wystrzelony przez Alberta, znalazł sposób, by dotrzeć do ramienia jednego z zielonoskórych. Ten wystrzelony przez Detlefa poszybował zbyt wysoko, a Zybert nie zdołał w odpowiedni sposób uformować wiatrów magii. Jego wysiłki spełzły więc na niczym.

Zaraz po salwie, Amir z Knutem, wspomożeni niespodziewanym sojusznikiem, ruszyli na wrogów. Biegli po schodach tuż koło siebie, niemal równocześnie wybijając się w stronę orków. Widać było, że Szłomnik bardzo szybko pojmuje, jak skutecznie posługiwać się włócznią. Jego ruchy były coraz bardziej zbliżone do tych prezentowanych przez wojownika z Arabii. Jak się miało za chwilę okazać, skuteczność zostawiała jeszcze trochę do życzenia. Aczkolwiek najgorzej nie było, lądując na skalnym podłożu, Knut pewnym ruchem ranił w nogę jednego z orków. Kątem oka zdołał zaobserwować, jak się to powinno robić. Włócznia prowadzona ręką Amira, wbiła się w szyję wroga. Wyglądało na to, że nie rozerwała ona ważniejszych naczyń, bo tamten choć zaczął krwawić, zaatakował. Może na ślepo, może ostatnim zrywem przed śmiercią, ale tak czy tak zdołał trafić Amira swym siepaczem. I to zdołał ciąć go solidnie.

***
Albert widząc, że towarzysze przystąpili do natarcia, sam odrzucił kuszę i ruszył w stronę zielonoskórych. Pozostali, nie mając teraz możliwości czystego strzału, musieli się zastanowić co robić dalej. Z jednej strony zielonoskórzy, z drugiej Franz walczący z khazadką. Otto do potyczki się nie włączał, nie czuł się na siłach, ramie bolało, każdy nawet najmniejszy ruch nim, stanowił ogromne wyzwanie.

***

W tym czasie Franc z khazadką groźnie na siebie patrzyli, wyczekując na kolejne ruchy przeciwnika. Spostrzegawcze oko mogłoby teraz zauważyć, jak sakwa Franza zaczyna mocniej świecić na bladoniebieski kolor.

W pewnym momencie, ni stąd ni z owąd, tym razem krasnoludka źle stanęła w trakcie jednego z kroków i niezdarnie upuściła sztylet. Tak, teraz! To była okazja dla ostalandzkiego wojaka. Mimo to chybił! Coś było nie tak! Wcześniej rzadko zdarzały mu się tak nieudane ciosy. Khazadka mimo iż straciła sztylet poddawać nie miała się zamiaru. Zacisnęła mocniej pięści i z wściekłym okrzykiem ruszyła na Maurera. Bez większego jednak skutku. Po chwili zjawił się Zebedeusz, próbujący partyzanckiej taktyki, nie zdołał on jednak ukrócić o łeb Gollenginę. Ta, kątem oka spostrzegłszy, że się zbliża ustawiła się w inny sposób i zdołała uniknąć natarcia. Nie było to większym problemem dla niej, gdyż atak nie był najwyższych lotów. Pomogło to jednak Franzowi wykorzystać sytuację i uderzyć młotem krasnoludkę. Za słabo jednak, solidny pancerz zamortyzował to uderzenie.

***

Nagle wszyscy usłyszeli strzały. Dźwięki pojedynczych wystrzałów, zmieszanych z piorunami, dochodzących z górnych poziomów. W tym momencie byli jednak prawdopodobnie zbyt zaprzątnięci walką, by móc sprawdzić, co one oznaczają.
 
AJT jest offline