Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2006, 20:19   #127
Nadel
 
Reputacja: 1 Nadel ma z czego być dumnyNadel ma z czego być dumnyNadel ma z czego być dumnyNadel ma z czego być dumnyNadel ma z czego być dumnyNadel ma z czego być dumnyNadel ma z czego być dumnyNadel ma z czego być dumnyNadel ma z czego być dumnyNadel ma z czego być dumnyNadel ma z czego być dumny
Nathiel

Ciemność wokół mnie. Cisza... jak zawsze panująca w Podmroku. Jedynie niesłyszalne kapanie ściekającej wody gdzieś w oddali. Bezdenna przestrzeń pode mną. Tylko łuny ciepła rozpoznawane pod cieplejszymi przebiciami w skale dają jako takie rozeznanie w otoczeniu. Przelatuje tuż nad wyjście z jednego z tysięcy korytarzy wychodzących na tą wielką jaskinie zakopaną setki mil pod ziemią, jedna z wielu. Mogło by tu istnieć nawet jakieś miasto. Gdyby nie oni... Władcy umysłów... Przebiegli w swojej inteligencji... Bezlitośni uzurpatorzy umysłowej potęgi jaką wokół siebie roztaczają. Biorąc każde pożyteczne stworzenie Podmroku w nie wole, a pozostałe zabijając. Nie fizycznie lecz psychicznie, mentalnie. Coś strasznego. Obserwowałem ich już trzeci dzień z kolei. Dwóch Ilithidów 5 razy dziennie przemykało zawsze tym samym korytarzem. Drugiego dnia 3 wyjścia napotkali grupkę Duergarów, trwało to zaledwie pare sekund... Wrzaski mentalnie zniszczonych są straszne. Rozbrzmiewały echem jeszcze przez długi czas. Nie dobili ich do końca, z satysfakcją wsłuchiwali się we wrzask umęczonych istot. Wyraźnie czerpali z tego przyjemność. Sadystyczni mordercy, niczym nieustępujący mojemu ludowi. W końcu się im znudziła zabawa i skończyli to co zaczęli.
Sprawdziłem ich, chodzą tak ze strażnicy do strażnicy. Dziwny zwyczaj. Przeważnie wysyłają swoich niewolników na takie zwiady. A tu zawsze Ci dwaj i nikt więcej.
Z początku miałem ich pozostawić i iść dalej jak najdalej od nich. Jakże bym nie mógł zostawić małej niespodzianki. Zaśmiałem się złośliwie pod nosem. W głowie miałem już plan. Dobry plan...
I znów cisza. Nieubłagany spokój żyjącej skały. Tak spokojnej i jednocześnie skrywającej tyle tajemnic. Niebezpiecznych tajemnic. Jedna najważniejsza: przetrwanie...
Usłyszałem ciche szemranie przepływających myśli oraz przesuwanych delikatnie kamyczków leżących na podłodze korytarzu. To oni... Majestatycznie płynący przez korytarz. Pora zabawić się w drapieżnika. Sejmitar w prawej ręce oraz sztylet w lewej. Moje dzieci, przedłużenie moich pragnień na dzień dzisiejszy. Pobłogosławione majestatyczną i tajemniczą ciszą kontrastującą z gwałtownością jaką jest śmierć.
Dwie postacie wyłoniły się dokładnie przede mną. Na wszelki wypadek otoczyłem się kulą ciemności, która harmonicznie zgrała się z otoczeniem...
Przeszli cztery metry...Niewidoczny pewny zamach, idealny tor lotu ostrza. Zero reakcji, postawił jeszcze dwa kroki zanim upadł z wbitym idealnie pośrodku głowy sztyletem. Aż ostrze wyszło między jego oczami. Widzisz skukinsynu, twoje życie zostało tak samo szybko przerwane jak bezlitośnie została przerwana cisza dzień wcześniej, pomyślałem...
Kolejny zamach, tym razem mocniejszy jeszcze bardziej pewny i bezlitosny niż poprzedni. Zasłonił się obiema rękami. Ale co on myślał! Upadła jedna ręka, druga i połowa głowy. Z gracją do rąk i głowy dołączyło ciało drugiego Ilithida. Tak się zabija! Wrzeszczę w myślach. Zamknąłem oczy...
Boli...strasznie boli, ruszyć się nie mogę. Chcę otworzyć oczy... też nie mogę... Moje żebra... Ilithidzi? To oni mi to zrobili? Ale jak. Przecież wszystko dobrze poszło... Ktoś krzyczy... Staram się w słuchać: "Pomóżcie Nathielowi!
Co jest gdzie ja je... jestem na powierzchni... Tak, kolejny powracający sen wspomnień...
Bezradność...straszliwa bezradność mną ogarnęła... Jakże mam liczyć na ratunek innych jak sam na siebie nie mogę liczyć...
Kolejne nasilenie bólu...kolejna ciemność...
 
__________________
Gaer zhah nau byr i'dol, uss i'dol zhah ulu elgg dos
Nadel jest offline