Nieco później, gdy rozmowa z von Viehmannem została zakończona i bohaterowie mogli porozmawiać na osobności, Aaron zwrócił się do towarzyszy:
- Stało się więc jasne, że hrabia zatrudnił nas dla ochrony przed konsekwencjami swych młodzieńczych łajdactw. W tym momencie spytam: czy ktoś z Was ma obiekcje natury moralnej, które będą przeszkadzać w wykonaniu zadania? - popatrzył po zgromadzonych - Jak dla mnie łajdak jak łajdak, ale to płacący klient. Wróćmy do konkretów. Podejrzewać możemy, że zabójcą jest Bretończyk w wieku ponad 25 lat, dysponujący środkami pieniężnymi... tu zgaduję: światowy, niedawno przybyły do Salkalten - bo czy mieszkając przez lata na miejscu, zwlekałby z wendettą? Ponawiam zachętę byśmy to my przejęli inicjatywę i postarali się wytropić sprawcę, miast czekać na jego kolejny atak. Poza tym właściwym byłoby ukrycie gdzieś naszego hrabiego lub w jakiś inny sposób utrudnienie zamachu na niego. Można na przykład użyć mnie jako przynęty. Wszak jestem podobnie zbudowany co nasz klient. Gdybym ubrał jego szaty i osłonił twarz na przykład kapturem, myślę, że byłbym w stanie zmylić zabójcę.
Wujaszek rzekł: - Zabójca musi mieć przynajmniej 30 lat, skoro ich “wypadek” miał miejsce 25 lat temu. Osobiście mi to obojętne, jednakże mam wrażenie że nasz Hrabia okłamuje nas. Przede wszystkim z tego względu iż dozorca kamienicy łgał i nie raz składał fałszywe zeznania.
- Lecz to nas chyba nie interesuje? - spojrzał na Sigmaritów - Być może nasz zabójca od kilku lat tu mieszka, obserwuje swoje ofiary i czekał na właściwy moment. Być może.. ale to musi być ktoś kto zna dobrze anatomię i trucizny. Ktoś wykształcony i nie rzucający się w oczy..
- Taaa- mruknął Aliq wbijając wzrok w ziemię i drapiąc się po głowie. - To wy zajmijcie się dochodzeniem, myśleniem, poszlakami, a jak trzeba będzie zrobić coś ciekawego, jak na przykład, kogoś zabić, pobić upić, to dajcie mi znać.
-Sprawdzijić trza nam by było, czy rymowanki poprawnije napisane. Ja to nije potrafiję pisać w waszej mowije z Imperium, da. A skoro zabójca dobrze rymuje i dobrze zapijisuje, to znaczy, że czas jakiś tu przebywa i obył się z gadką. A jeśli tak to zaś jaka poszlaka. Bo pewnije i w mowije będzije szło poznać.- wtrącił Wołodia po chwili zastanowienia -Ja to może i w swoijim języku wijerszyk wymyślijił, ale u was nije zna tyle słów żeby tak do rymu było. No i już nije wspomina o zapijisaniu tego dobrze. Chyba, że kto pomaga i notuje.- wzruszył ramionami. - Wasze domysły - Aaron zwrócił się do Anzelma i Wołodii - są całkiem celne. Lecz ich mnogość wskazuje na jedno - faktycznie gówno wiemy o sprawcy. Byłbym rad, mogąc go namierzyć i zaatakować z wyprzedzeniem, jednak niewidzialnego celu nie uderzymy. Cóż więc robić? Cyrulik gładził elegancką bródkę, jakby z jej włosów próbował wydłubać genialne myśli. - Aliquamie, o ile się nie mylę, nim wybrałeś los poszukiwacza przygód, byłeś ochroniarzem? To predestynuje cię do roli osobistego strażnika hrabiego, gdy inni zajmą się pracą w terenie. Myślę, że mógłby ci w tym pomóc Khaldin. Wołodia, chcesz zostać na miejscu, czy iść jeszcze szukać śladów? Dla siebie przeznaczył inną rolę: - Ja najbardziej przydam się jako śledczy. Muszę jeszcze odebrać wyniki od aptekarza. A mając podejrzenia co do osobowości przeciwnika, postaram się wypytać o personę tym podejrzeniom odpowiadającą. Zaś noc spędzę tutaj - w domu hrabiego. W jego sypialni. I w hrabiowskim szlafroku. Cyrulik rozdziawił gębę w szerokim uśmiechu.
-No tak, już mówiłem, że zostanę z hrabią - burknął Aliq.
-Pójdzije Wołodija tam, gdzije potrzebny.- rzekł stanowczo z delikatnym uśmiechem na ustach. Był gotowy do dalszych poszukiwań mordercy -Ale Wołodia wojak z Kislev, nije śledczy. Trza mu nakreślijić gdzije i o co pytać ma.- dodał po chwili nieco zmieszany swoim brakiem talentu do prowadzenia poszukiwań.
Wujaszek zwrócił się do Aarona: - Pozwolisz że udam się z Tobą ? Być może przydam się.. - Jak najbardziej. Do kogo udamy się z pytaniami? Wraz ze śmiercią sierżanta Ponomareva straciliśmy nasz najważniejszy kontakt. Czy dobrze kojarzę, Wujaszku, że wczoraj nawiązaliście znajomość z jakimś Bretończykiem? Jesteś w stanie znów pociągnąć go za język? - Ach ten.. Ślicznotek czy Przystojniak go wołają.. - Anzelm zaśmiał się - oczywiście, że można do niego udać się. Pierw jednak odwiedźmy tego zielarza. Jestem ciekaw.. bardzo ciekaw jego osoby.
- Aptekarza. Ma dla mnie wyniki badań trucizny
- Ach..faktycznie. Gapa ze mnie - Wujaszek uśmiechnął się głupawo - Nie wiesz od jak dawna ten aptekarz tutaj przebywa?
- Nie pytałem. Nasza rozmowa ograniczyła się tylko do kwestii że tak powiem zawodowych. Zaś co do samej ochrony hrabiego - Stolzmann zwrócił się do krasnoluda - to pozostawiam dotyczące jej decyzje w twych fachowych rękach. Ja pozostaję dostępny, by grać rolę sobowtóra, gdy zajdzie taka potrzeba.
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |