Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2012, 14:27   #15
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
- PANIE I PANOWIE - zagrzmiały wszystkie intercomy na statku - JEŚLI JESZCZE NIE WIECIE TO ZADARLIŚCIE NIE Z TĄ OSOBĄ CO TRZEBA. ZAMINOWAŁAM WAM JUŻ STATEK W KILKU KLUCZOWYCH MIEJSCACH. OCZYWIŚCIE NIE POWIEM GDZIE. MOJE ŻĄDANIA SĄ PROSTE. PEŁEN ZWROT I NA PLANETĘ GDZIE MNIE WYSADZICIE, A W ZAMIAN NIE WYSADZĘ WAS WSZYSTKICH W PRÓŻNIĘ.
Na tym skończyła i odczekała chwilę czy usłyszy jakąś odpowiedź.
Głośniki zabrzmiały bardzo szybko, choć można było wyczuć pewną nienawiść.

-To ty zadarłaś z niewłaściwą osobą panienko...- odezwał się tubalny głos.

- Tak tak tak... słyszałam już takie teksty - nie dała mu kontynuować - ale to wy macie bombę na statku. Lubisz swoją Słodką Wolność? Bo ja się nie dam złapać. Okręt ma zawrócić. Inaczej nie przerwę odliczania i nas wszystkich rozerwie próżnia.

-Przekonamy się- skwitował Radagast Niemiły i rozłączył się.

Isztar aż się uśmiechnęła. Robi się ciekawie. Ale nie zamierzała przerywać odliczania. Pewnie już wiedzieli gdzie jest i właśnie pędził tu oddział uderzeniowy. Czas na męczącą sztuczkę. Podeszła do ściany, dokładnie pod sporym wylotem wentylacji. Westchnęła głośno skupiając się i wzniosła się w górę, powoli lewitując pod sufit. Było to dość męczące i uciążliwe, szczególnie, że miała na sobie nielekki pancerz, ale w końcu przebyła te 15 metrów dzielące ją od szybu. Las-karabinem przetopiła śruby, odsunęła kratę i zapakowała się do środka, po czym znów ją zasunęła.
Czekała na ten oddział, jednocześnie nasłuchując dwóch dźwięków. Po pierwsze czy nikt inny nie lezie kanałem wentylacyjnym. Po drugie. Eksplozji bomby którą zostawiła w zbrojowni... Żałowała tylko, że nie zna się zbyt dobrze na ładunkach wybuchowych, bo teraz ryzykowała, że rozerwie ona statek w pół. Poczuła dziwny przeciąg lecący jakby do wnętrza statku. Był to ruch niezwykle silny, zasysający i jego źródło bez sprzecznie było powiązane z kanałem wentylacyjnym.
- Au... - stwierdziła marszcząc brwi. Nie spodziewała się, że będą w stanie wypompować powietrze. Cóż... to wymaga zmiany planu. Ruszyła wgłąb kanału, nie miała wiele czasu, więc wspomagała się telekinezą, by przyspieszyć.
Leciała z prądem powietrza. Przez chwilę musiała udać się prostopadle w górę, jej moc była bardzo przydatna. Wędrowała po kanałach, gdy usłyszała głośny, niesamowicie głośny wybuch. Powietrze przez chwile stało się niemal bolesne i ostre jak brzytwa. Grodzia przeciwdekompresyjne jednak szybko spełniły swoją rolę. Pozostawało jej czołgać się po tym niesamowitym tunelu i to szybko bo tlenu było coraz mniej. W każdym razie, teraz wiedzą , że nie żartuje. Alarm zawył głośno.
Przeszła jeszcze trzydzieści metrów nim zaczęła odczuwać wzrastający niedobór tlenu. Przykucnęła i ustawiła karabin na ciągłą wiązkę. Wycelowała i wypalił owalną dziurę w podłodze. Zdawało jej się, że jest nad jakimś korytarzem, ale szacunki były bardzo uproszczone i założeniem było, że niższe piętra mają podobny plan jak wyższe, więc nie była pewna.
Zapach rozgrzanego metalu przeszył rzadkie powietrze, jednak po chwili poczuła zastrzyk tlenu. Zeskoczyła na dół lekko przypiekając sobie boki pancerza. Znalazła się w ciemny korytarzu. Wstrząsy były ciągle odczuwalne. Czerwona aura alarmowego oświetlenia dopełniała atmosfery grozy. Znajdowała się tuż nad mostkiem ,choć tego nie wiedziała, bowiem w ‘’Słodkiej Wolności’’ centrum dowodzenia znajdowało się na rufie stercząc dumnie na wysokiej iglicy. Korytarz prowadził prosto w górę.
- Cóż... droga dobra jak każda inna... Choć... chwila... - podrapała się po policzku. Bezimienny strażnik którego ciało zostawiła w celi mówił coś o hangarach. Oparła się o ścianę przeszukując wspomnienia aż strzeliła palcami. - Wiem! - “ Zbrojownia jest na środku statku na lewej burcie. To blisko hangarów” tak mówił. Czyli jest zbyt nisko. Musi iść w górę. Hmmm... nie zmienia to wiele. I tak idzie w górę. Wzruszyła ramionami sama do siebie i szybkim “taktycznym” krokiem ruszyła korytarzem szukając czy nie napotka się na jakąś mapę statku, jak już kilka razy na wyższych poziomach. Po krótkiej chwili marszu odkryła, drzwi a przy nich strażnika w klasycznym wyposażeniu. Spojrzał na nią jakby widział samą śmierć lub księcia chaosu.
Broń miała cały czas wzniesioną do strzału, więc wystarczyło szybko wycelować. Wiązka lasera przeszyła jego odsłoniętą szyje, wypalając jeszcze dziurę w ścianie za nim i zwęglając tą część szyi której nie odparowała. Martwy już człowiek padł na ziemię jak worek galaktycznych ziemniaków, odłamując głowę od reszty. Wejście przed nią stało otworem. Kliknęła przycisk i przywarła do ściany gotowa do obrony. Ukazała się jej wnętrze windy. Z oślą miną pacnęła się w twarz. Nie no... ostrożności nigdy za wiele, ale bez przesady. Dobra, były tu tylko dwie opcje. Góra i dół. Żadnych pięter pośrednich. Nie wiedziała czy podoba jej się to czy nie... Otworzyła przejście techniczne na dach windy i po chwili już jechała w górę na jej dachu.
Wjechała z 20 metrów w górę.
- Au... - znów jęknęła widząc, że sufit jest dość nisko. Szybko przywarła w dół licząc, że haki, bloczki, czy cokolwiek to jest, nie wjeżdża w żadną dodatkową dziurę.
Winda zatrzymała się niemal przygniatając ją do sufitu. Drzwi otwarły się.
-Co jest kurwa?- usłyszała młodzieńczy głos.
-Sprawdzić kabinę- był to głos Niemiłego. Do cholery znajdowała się na mostku!
-Tak jest!- usłyszała tupnięcie butów charakterystyczna dla salutowania.
Isztar naciągnęła maskę przeciwgazową na twarz, odłożyła karabin i uchwyciła dwa granaty gazowe. Wyciągnęła zawleczki. Trz... dwa... jeden... odliczyła w myślach i wrzuciła oba do środka, tak aby jeden zatrzymał się jakieś dwa metry za windą, a drugi wleciał głęboko w pomieszczenie.
Brzdęk obił się o podłogę.
-JASNA CHOLERA! ATAK! ZAŁOŻYĆ MASKI!- wykrzyczał młodzik. Był tuż pod nią. Dym zaczął się wydobywać.

-TO TA PIERDOLONA SZMATA!- krzyczał Niemiły. Usłyszała brzdęk metalu uderzającego w metal. To kapitan statku wystrzelił ze swojego eldarskiego pistoletu shurikenowego.

Isztar znów uchwyciła karabin. Klapa na dachu windy sama się otworzyła, a Anna z nieludzką zwinnością prześlizgnęła się w przód spuszczając się “na nietoperza” Pierwsza wiązka zabiła młodego w windzie. Kolejna, zaporowo, została wysłana na mostek, jednak celowała w dół... czyli w jej górę, bo nie chciała trafić w szybę widokową. Nie miała pewności czy wytrzyma ona wiązkę przeciwpancerną. Niby miała maskę przeciwgazową a i pewnie nie by utrzymała się przed wyssaniem, ale potrzebowała kogoś kto ją stąd zabierze, bo za kwadrans Słodka Wolność przestanie istnieć...
Coś uderzyło ją w pierś. To shuriken wbił się pod pancerz, tnąc ją przy lewym sutku. Eldarzy nie nosili zabawek, choć trochę tak to wyglądało. Musiała szybko znaleźć osłonę. Widziała wielkie pulpity sterownicze, nawet przez gaz zielone światło ekranów przebijało się z gracją.
Czas działał na jej korzyść. Kapitan raczej nie siedział w masce, a szybkość reakcji świadczyła, że nie męczył się zakładaniem jej. Puściła się w dół i przetoczyła bokiem wprzód, pod osłonę. Wyjrzała z boku by rozeznać się w sytuacji. Całe pomieszczenie miało charakter ciągły. Po obu stronach cyklicznie znajdowały się pulpity sterownicze, na środku alejka na której stał ‘’tron’’ kapitana. Dalej widziała przestrzeń kosmiczną i księżyc Nar Satiel. Większość załogi dusiła. się w oparach gazu. Schowana za panelem wyświetlającym przeróżne komunikaty patrzyła jak jeden z pilotów z rozpaczą i strachem patrzy na nią załzawionymi, czerwonymi oczami. Zapewne spodziewał się śmierci. Zignorowała go. Nie miał broni, więc nie był godny uwagi. Oparła się o pulpit i wzięła głęboki oddech przed szarżą w głąb pomieszczenia. Żałowała, że nie znalazła w zbrojowni granatów usypiających, a jedynie jakieś podróbki z gazem drażniącym. No dobra, spełniały swoją rolę budząc terror wśród wroga, ale nie to chciała TYM RAZEM osiągnąć. Skupiła się sięgając do Osnowy i formując w niej tarczę, a potem ruszyła do środka. Czas się powoli kończy. Zbliżała się do tronu, Niemiły zasłaniając usta dłonią i patrząc pełnym nienawiści wzrokiem wycelował w nią z swojego eldarskiego pistoletu. Shurikeny odbiły się pierw powoli wtapiając od psionicznej tarczy. Kapitan stracił pewność siebie, przypomniały mu się te eldarskie banshee- prawdziwe powierniczki piekła. Isztar strzeliła tylko odrobinę zwalniając i celując NAD nim. Nie chciała trafić, tylko zmusić go do uniku. Twarz szefa łowców niewolników zamarła w przerażeniu jednak jego odruchy zwyciężyły padł na podłogę z zamiarem przeturlania się za panel komputera pokładowego, ale Isztar już była przy nim. Uchwyciła jego kostkę w połowie przewrotu
- Rhaaaa! - warknęła zza maski gazowej rzucając Niemiłym przez cały mostek, pod windę. Z pewnością złamała mu kostkę, ale nie obchodziło jej to. Worek mięsa uderzył o boczną ścianę i upadł na ziemię. Z ust poleciała mu krew, czoło miał rozcięte. Syczał wyraziście. Broń wypadła mu z ręki w locie. Isztar się skrzywiła, nieco za mocno. Miał być przytomny, ale trudno. Pobiegła w stronę windy, po drodze schylając się po pistolet shurikenowy.
- Ty, ty i ty! - wskazała palcem najbliższych windzie - Do środka! I wciągnijcie go! - wskazała pistoletem kolejno windę i Niemiłego.
Członkowie obsługi zgodzili się dość szybko, jeszcze trochę się dusząc.
- Pod ścianę! I ręce na widoku! - rozkazała. Niemiły leżał pod tylną ścianą windy, trójka pilotów tłoczyła się obok niego, a Isztar stała dwa metry przed nimi celując z pistoletu.
- Więc sytuacja wygląda tak. Mamy jakieś dziesięć minut nim Słodka Wolność eksploduje, a mi się nie podoba umierać. Kto wie jak odpalić kapsuły ratunkowe, albo jak dobrać się do jakiegoś myśliwca w tym czasie?
Milczeli. Wiadomość o zniszczeniu statku przeraziła ich niesamowicie. W końcu jeden z piegowatą twarzą wyrzekł:

-Możemy uciec uzbrojonym transportowcem. Kurwa powinniśmy skierować ludzi do kapsuł , ale Niemiły tego zabronił. Ktoś powinien wydać rozkaz ewakuacji!- wykrzyczał.

Isztar milczała dwie sekundy. Szacowała wszystkie za i przeciw pozwoleniu na ewakuację załogi. Eksplozja Słodkiej Wolności na pewno nie pozostanie niezauważona, więc dyskrecję należy przekreślić. W sumie ewakuacja może najwyżej odwróci uwagę.

- Ty. - wskazała drugiego z trójki - Do środka i zarządź ewakuację. - wskazała mostek kciukiem - Już! - ponagliła widząc, że nie ma ochoty tam wracać. Gdy wyszedł skierowała windę w dół.
- Więc spieprzamy, prowadźcie do tego transportowca i weźcie to truchło.
 
Pinn jest offline